Film ma po prostu niesamowity klimat i jakiś taki autentyzm. Każdy tam chyba znajdzie jakieś metafizyczne "coś dla siebie"
Dla mnie to taka parabola bytu i kondycji czlowieka "w pigułce". Trochę wiary, trochę zwątpienia, przemijanie, zwykły strach, rozpacz ale i wiele groteski, śmieszności. I nie ma znaczenie, że pastor w ten czy inny sposob "wytłumaczył sobie" swoj świat i otaczającą go rzeczywistość.
Może wziął za dobrą monetę zwykły zbieg okoliczności i pomylił się. Ale dla wielu ludzi, na przestrzeni wieków, pozornie nieznaczące sprawy nabierają znaczenia metafizycznego. A widz, wbrew (albo może zgodnie??) z wolą autora może nie zgodzić się z wnioskami zawartymi w poincie.