Stone się chyba starzeje. Traci ostrość spojrzenia i pazur w opowiadaniu historii. To już kolejna pozycja reżysera, która nie spełnia moich oczekiwań. A przecież kto jak kto, ale Stone potrafi opowiadać historie o ludziach pokrzywdzonych przez bezsensowne ataki przemocy. Wiele z jego postaci to osoby tragiczne, naznaczone piętnem okrucieństwa, ale i doświadczeni bezinteresownym dobrem. Tymczasem w WTC wszystkiego jest za mało. To elegia, lecz ckliwa i sztampowa. Prawda, Stone jest na tyle dobrym rzemieślnikiem, że wiele scen (choć naiwnych) chwyta za serce i wzbudza silne uczucia (u osób bezpośrednio dotkniętych tą tragedią są one zapewne jeszcze silniejsze). Jednak całość była dla mnie nużąca i irytująca, bo nieodparcie wzbudzała we mnie poczucie, że prawdziwa historia warta jest o wiele lepszego filmu. W boju z "Lotem 93" film Stone'a przegrywa w przedbiegach. Greengrass okazał się lepszym wyczuciem i umiejętnościami