Film tak prościuchny, że można go streścić w trzech zdaniach. Spoilery

Młody, utalentowany uczeń trafia na nauczyciela faszystę, konflikt wisi w powietrzu. Na koniec następuje starcie, wybuch emocji (w sumie jest to taki mały wybuszek). Nauczyciel docenia jednak talent młodego. Koniec.

Prostota w konstruowaniu fabuły nie musi być wadą, film musi jednak mieć "to coś", tu tego nie ma. Budowanie dramatu na płaszczyźnie "przebrzmiały nauczyciel/mistrz" kontra "młody utalentowany uczeń" jest tematem tak ogranym przez dziesięciolecia, że chyba nie da się stworzyć nic oryginalnego. Po takiej wysokiej ocenie spodziewałem się czegoś głębszego, czegoś co mnie rzuci o glebę, a tu jedno wielkie nic.
Ok, może widziałem za dużo filmów i wiem jak potoczą się takie historyjki; może 2000 filmów temu coś by mnie urzekło, oczarowało. Dziś nic takiego nie nastąpiło.
Wiem, że rosną nowe pokolenia, zdobywają wiedzę filmową, uczą się przy każdym kolejnym dziele. Za 20 lat inaczej spojrzą na podobne tytuły, tak jak ja obecnie. Niemniej jednak jest jak jest, dla mnie ten obraz to flaki z olejem, bez polotu.
pozdrawiam.