Ten film zasługuje na więcej. Jest w nim scena, która dla mnie przeszła do kanonu tak samo jak wózek na schodach dworca Chicago (lub schodów w Oddessie), maniera mówienia Ojca Chrzestnego itd. To moment niewidocznego przechodzenia Azazela z człowieka na człowieka. Świetna i pierwszorzędna. Doskonała narracja i klimat filmu. Gra aktorska pierwszych lotów (D.Washington już za Filadelfie coś dostać powinien). Muzyka zwłaszcza Rolling Stnesów dobrana jak żadna inna. A w dodatku po zakochaniu się w "Niebie nad Berlinem" wierzę w anioły, więc tematyka mi bliska, i nic mnie nie raziło. Zakończenie jest również takie nie ameykańskie, więc do videoteki chodzę co pół roku i sięgam po opisywaną pozycję.