Jak w tytule, Kot robił co mógł, świetnie oddawał nałóg i jego konsekwencje, dobrze wyreżyserowane te sceny. Ale sam film był słaby, nie pokazał tak naprawdę przyczyn, co się działo oprócz ćpania - tak naprawdę 2/3 filmu to tylko ćpanie i śpiewanie i żadnych innych scen. Nie było nic z jego życia rodzinnego i przede wszystkim z jakiejś walki o jego zdrowie, a przecież miał kochająca żonę, matkę, teściowa, nie żył w patologicznych warunkach więc trudno uwierzyć, że z nałogiem był sam. Gdzie też był zespół poza lakonicznymi komentarzami pod koniec. W ogóle też wątek założenia zespołu spłycony - gość przychodzi do jakichś muzykow, raz spiewa i juz sa zespolem na ktory po jednym koncercie w szkole przychodza tlumy.
Widzieliśmy Fraszynska w ciąży, a potem dopiero jak syn miał 12 lat. A Fraszynska grala również rewelacyjnie i był duży potencjal scen z jej udzialem. W scenę zaś, w której prosi dilera o narkotyki dla niego, trudno mi uwierzyć. W sumie nie wiemy jaka była przyczyną ciągłego ćpania poza samym uzależnieniem, trudno to tlumaczyc tylko kiepskimi relacjami z ojcem.
Tak że nie zrozumiałem w tym filmie za bardzo Ryśka, film dużo słabszy od Jestem Bogiem, gdzie cała historia była spójniejsza.