"Utalentowany pan Ripley" o wiele bardziej trzymał w napięciu, lepiej budował dramaturgię i głębiej portretował bohaterów. Doceniam styl czy też stylistykę, niektóre ujęcia zapadają w pamięć, ale wady fabularne są aż nadto widoczne. Rozumiem, że w epoce filmowych komiksów o superbohaterach trzeba się cieszyć nawet z takich drobiazgów, ale jeśli popatrzymy na dorobek kinematografii ze wszystkich wcześniejszych dekad, to ten film na tym tle nie wyróżnia się szczególnie niczym oryginalnym, nowatorskim czy błyskotliwym. Generalnie 5/10, ale daję plus 1 za formę.