Solidnie zrealizowany film (do czego Eastwood zdążył widzów przyzwyczaić), bez szczególnego rozmachu, ale przykuwający uwagę podczas całego seansu. W każdym razie - z pewnością warty obejrzenia. Gdyby tylko twórcy wkomponowali w swoją opowieść rozterki wewnętrzne jakiegoś pedała plus kilka postaci szlachetnych, czarnych intelektualistów głoszących wzniosłe frazy.. cykl festiwalowych trofeów murowany. Niestety - niezbyt eksponowany epizod z lesbami na motocyklach i jeden (!) czarny na straży sprawiedliwości, to zdecydowanie za mało w stosunku do obowiązujących wymogów, więc nagród nie będzie.