Chyba wiem jak to było. Najpierw Clint usiadł i zaczął sobie wyobrażać "mam! helikoptery, pościgi, kokaina, strzelaniny, groźne typy, dupeczki ale bedzie jatka. Nie .... faceta w łódce tym razem odpuścimy".
Gdy doszło do kręcenia wyszła historia dziadka który postanowił dorobić na przewożeniu koki i pewnie nie zgadniecie ale ... gość wpadł za entym razem :-)
Clint wtedy na 90% nagranego filmu pewnie usiadł i mysli "nie no... taka historia to chyba troche za mało. Dorzućmy jakiś wyższy wątek ... tylko jaki? mam! rodzina jest najważniejsza". I ostatnie 10 minut to sprint na wciskanie, że jednak nie warto było tego robić i tego z kwiatami też bo ten .. bo rodzina jest najważniejsza a w ogole teraz ide do więzienia zajmować się ... kwiatami.
Na koniec wychodzisz z kina i myslisz "co autor miał na myśli",... jaki był morał z tego filmu. Problem w tym, że ten morał nie istnieje tak samo jak w filmie o facecie w łódce :(
ciekawa wizja :D
chociaż z tymi kwiatami to nie do końca tak było że gł. bohater uważał iż 'nie było warto tego robić'
Szanuję staruszka. Wielki człowiek, wielki aktor, wielki reżyser. Ale ten film to dla mnie dno. Ale i tak nie stracę szacunku do tego wielkiego gościa.
Mnie się poziomem kojarzy z filmem Robot i Frank . Luźna historia , film przyzwoity .
Morał jest, film pokazuje ze jak jesteś starszą osoba bez pieniędzy to musisz poszukać sobie kartelu narkotykowego i przewozić dla nich narkotyki. Za zarobioną kasę mozesz się dobrze pobawić i troche pomoc ludziom, a jak złapie cię policja to pójdziesz do więzienia w którym bedzie sobie pracować w ogródku.