Clint Eastwood nikomu w filmie nie dał po mordzie, w końcu Brudny Harry uznał, że czas się ustatkowac.
Tak na poważnie, ciekawa kreacja bez wielkiej napinki. Ot, cwany staruszek, który wiele w życiu widział i do wszystkiego ma luzacki stosunek. Groźby kartelu narkotykowego spływają po nim jak po kaczce bo co mu mogą zrobić? Zabić? A daj im Boże, w końcu swoje już przeżył. To powoduje, że na jego postać patrzy się z przyjemnością, a reszta aktorów tworzy tylko tło, nawet Bradley Cooper czy Andy Garcia, który już nie dawno nie przypomina przystojniaka z "Nietykalnych" Briana de Palmy czy "Ojca Chrzestnego 3" Martina Scorsese.
Dobry film na odreagowanie ciężkiego dnia w pracy. Dla tych, co tego potrzebują szczerze polecam.