muszę dodać kilka uwag krytycznych. Pomijając już sam polski tytuł, jak to często u nas bywa, niezbyt trafny, jako że przemyt jest to raczej przewóz zakazanych towarów przez granicę krajów, a nie w jego granicach, no ale "Muł", czy "Przewoźnik" brzmiałoby pewnie za mało atrakcyjnie dla polskiego dystrybutora. No, ale na to reżyser nie miał wpływu. Rażące są natomiast nielogiczności scenariusza. To kilka z nich: Kiedy agenci DEA dostają wiadomość, że "Tata" będzie nocował w konkretnym hotelu, jadą tam i typują na chybił trafił, który z gości jest mułem, w końcu łapią osiłka walącego w maszynę do lodu, zamiast zacząć od sprawdzenia jakim autem kto przyjechał-wszak wiedzieli, że muł jeździ czarnym pick-upem, nie mówiąc już o tym, że znając ksywkę "tata" mogli się spodziewać raczej starszego gościa, a nie młodego byczka.
Kolejna nielogiczność: kartelowcy puszczają muła z 300 kg kokainy bez anioła stróża (bo się zmieniły zasady? a o GPSie umieszczanym w aucie, a jeszcze lepiej w torbie z narkotykami, nie słyszeli głupole? Akcja nie dzieje się wszak w latach 80.), ten im znika na ponad tydzień, a oni nie potrafią go znaleźć. (Potem nagle zauważają go mijając po drodze - jakie jest prawdopodobieństwo?) Gość jest najlepszym mułem, a oni nawet nie sprawdzili gdzie mieszka jego rodzina? Przecież kiedy chcieli go postraszyć, nie trzeba było pokazywać mu trupa w bagażniku, a wystarczyło zdjęcie wnuczki przed domem. Wystraszyło by go to sto razy bardziej.
Potem go cudem znajdują i zamiast zabić, kiereszują mu twarz, a jak wiadomo, najlepszy nierzucający się w oczy kierowca do wiezienia towaru za 12 mln dolarów to człowiek z twarzą zalaną krwią. To musieliby być absolutni kretyni.
Na koniec akcja zatrzymania. Agent Bates (chciałem napisać; agent Cooper-może być zabawne dla tych co skojarzą o co c'mon) wzywa wsparcie i prosi o namiar z GPS, kiedy z podsłuchanej rozmowy wynika, że kartelowcy chcą zabić muła, ale z końcówki rozmowy wynika, że jednak pozwolą mu dokończyć podróż. DEA jednak postanawia go zatrzymać na środku szosy zamiast go śledzić i zgarnąć podczas dostawy razem z bandziorami. Zbiry, które dziadka pobiły też się rozpłynęli. Wyglądało na to, że jedynym sukcesem policjantów było pojmanie dziadka z towarem.