Zaczynajac od muzyki, głownego bohatera i samej rezyserii - coś wspanialego.. Poplakalem sie przy tym filmie a nie wzruszala mnie matka teresa z kalkuty.
Dla mnie to film przedewszystkim o wiezi jaka łaczy braci i prostej ludzkiej zyczliwosci, która spotykamy coraz rzadziej. O tym jak starość sprawia, że na swiat patrzy się z innej perspektywy i człowiek zaczyna doceniać z pozoru proste rzeczy bo wie, że już niewiele czasu mu zostalo. Co zabawne czuć w tym fiolmie ten pośpiech- genijalne dzielo.
ja mam tak za każdym razem jak to oglądam.. najbardziej wzruszające momenty - początek i koniec filmu.. początek - gdy wchodzi motyw Illinois, Iowa i ukazane są okolice rodzinnego domu bohatera.. muzyka zapowiada niezwykłą, poruszającą historię.. koniec filmu, gdy już wiemy, że bohater osiągnął cel swej podróży.. pojednał się z bratem.. film ten skłania mnie za każdym razem do przemyśleń i refleksji.. coś pięknego.