ta scena mnie bardziej rozsmieszyla niz wiele roznych scen w tandetnych komedyjkach - to sie nazywa klasa. no i ten wyglad coreczki po wszystkim kolorowe plastry na buzi haha
Dokładnie! Uśmiałam się przy tym, ale dla tej dziewczynki to raczej śmieszne nie było ;)
Dokładnie. Fajna scena, ale totalnie szkodząca filmowi, który właśnie przez takie głupoty nie wyszedł za dobrze.
I gdzie tu logika ?
Gość za kilka godzin ma zostać stracony. Rasowy dziennikarz ma szansę na odwócenie losu, ale w międzyczasie musi polatać z córeczką po zoo bo się była żonka obrazi (tradycyjne amerykańskie wątki rodzinne). Żenada.
Jak w takim momencie rzuciłbym wszystko i świat poza tą sprawą przestałby dla mnie istnieć. No ale hipek ważniejszy.
To był moment - albo chole*ra idziesz z małą, albo przestaję cię uważać za jej ojca.
Może mam jakieś sadystyczne poczucie humoru, ale rakietowe zoo to bezapelacyjnie najlepsza scena w całym filmie :)))