Polscy dystrybutorzy wymyślają takie tytuły, które wywołają u ludzi pewne skojarzenia i zwabią w ten sposób większą ich liczbę do kina. Kogoś, kto łaknie w kinie śmiałych scen erotycznych, nie zainteresuje tytuł "Gazeciarz", za to "Pokusa" już bardziej zadziała mu na wyobraźnię. Podobnie było z "Dirty Dancing" - po dosłownym przetłumaczeniu małolaty pomyślałyby, że bohaterowie będą tańczyć w błocie, tymczasem nazwa "Wirujący seks" zrobiła swoje i film do dziś cieszy się dużą popularnością.
nie ma to jak kreatywność polskich dystrybutorów ;)...Nadal "Wirujący seks" jest moim ulubionym tłumaczeniem oryginalnego tytułu ;)... a mówią, że english is easy :P
Też się właśnie zdziwiłam. Gazeciarz przecież był w porządku. Dziwne, dziwne. Zobaczymy, może do premiery jednak znowu tytuł się zmieni.
Mam nadzieję... wg mnie tak straszne zmiany (tłumaczenia tytułów) to brak szacunku dla scenarzystów i reżysera, którzy wymyślają tytuł filmu...
Tak, właśnie. Ostatnio nawet patrzyłam na kilka tytułów i jeśli nie są całkiem zmienione, jak np. Kochankowie z Księżyca a Moonrise Kingdom (czyli jakoś królestwo wschodu słońca powiedzmy) albo Jak zostać królem z King's Speech (czyli też niezbyt podobnie, bo przemówienie króla) to czasem jest coś dodane lub ujęte, np. 60 sekund oryginalnie brzmi Gone in 60 seconds. Wiele jest tych tytułów, czasem nie drażnią tak bardzo, ale czasem po prostu myślę "co za idiota wymyśla polskie tytuły? dlaczego po prostu nie przetłumaczą z angielskiego na polski?" No cóż, nie mamy na to wpływu ;/