Tak, nie ma to jak self compliment. Nie uważam tak. Film ogólnie rzecz biorąc mi się podobał, bo ze swojego braku zmierzania w jakimkolwiek kierunku, spełnia swój cel. Oznacza to tyle, że przyjemnie się po seansie wraca do "naszych" zmysłów. Jednak pełen jest niedociągnięć, uproszczeń i nie ma zupełnie nic wspólnego z "dojrzałością emocjonalną". Ciekawa muzyka, naprawdę świetne sceny próbujących wrócić do normalności ludzi, jak np. koncert ;) no i oczywiście przepiękna (w moim mniemaniu) Eva Green. Zdjęcia również urzekające. Może kiedyś wrócę do tego filmu. Daję 6/10.