A tak na poważnie... Film bardzo dobry, podobny do "Miłości Larsa". W tych dwu filmach kluczowy chyba jest scenariusz - niezwykle oryginalny i plastyczny, oferujący samym sobą wiele możliwości do najprostszego urozmaicenia fabuły o swoiste zdrady czy kryzysy w związkach.
Bardziej jednak urzekła mnie historia z "Miłości Larsa", ponieważ tam wkradł się motyw choroby umysłowej, która tą samotność powoduje.
"Ona" to film, moim skromnym zdaniem, bardzo fatalistyczny (patrz: Japonia, Korea Płd.) samotność niedługo będzie można zaspokoić "komputerkami"
NAJWAŻNIEJSZE(!): fajna melodia na napisach końcowych :)