Nie często zgadzam się z decyzją odnośnie przyznawania Złotych Malin ale córka reżysera dostała ją w 100-procentach słusznie. Sam film wcale nie jest 'odgrzewanymi kotletami' jak twierdzą co poniektórzy. Jest to po prostu ewolucja Ojca Chrzestnego w bardziej namacalne dla nas czasy. Film wciąż jest dobry ale nie jest to dla mnie klasyk jak pierwsza i druga część. Na marginesie powiem, że do III części należy dorosnąć.