Nie zwala z nóg, ale nie pozwala o sobie zapomnieć. Błedem jest patrzec na ten film jak na romans i narzekać, ze brak w nim namietności i magii, albo jak osoba, z którą poszłam na ten film, dostrzegać w nim przede wszystkim problem społeczny (narkotyki itd). Dla mnie ten film to metafizyka - w sumie znak rozpoznawczy Kieslowskiego. Dla mnie to jest film o nadziei oczyszczenia. Droga zemsty, którą w bezsilnosci wybiera Phillippa, jest drogą rozpaczy, bo trudno wbrew sobie zabijać - grać tymi samymi kartami, którymi gra zło. Ona dla mnie doszła juz do pewnego kresu, jakiejś śmierci ( i to wcale nie tylko fizycznej), i w tą śmierć wciąga i tego chłopaka, po drodze próbując odzykać jakąś niewinność. Genialna i bardzo prawdziwa postać, genialny scenariusz, pokazujący wewnętrzne konsekwencje zła w człowieku. Nie mogę sie uwolnic od tego filmu, kto by też chciał, temu polecam.