"Nighmare Before Christmas" oglądałam po raz pierwszy jako mała dziewczynka. Nie
pamiętam, w jakich okolicznościach, pamiętam tylko, że rodzice byli przekonani, że będę
miała po nim koszmary (nie wiedzieli, że systematycznie oglądałam horrory, kiedy nie
widzieli i że się nie bałam). Potem z uporem maniaka próbowałam wyprosić u nich kukiełkę
Jacka- mojego nowego, dziecięcego idola.
Potem na kilkanaście lat zapomniałam o tym filmie. Właściwie gdzieś tam w głowie ciągle
mi siedział w głowie, ale nie pamiętałam tytułu, reżysera, właściwie żadnych danych o nim
nie zapamiętałam prócz tego, że był nieco mrocznym obrazem, a bohaterami były kukiełki.
Dwa dni temu, całkiem przypadkiem, trafiłam na film. Na całe szczęście na wersję
oryginalną, nie tą polską.
Teraz, z pełną świadomością (nie mentalnością małego dziecka) mogę powiedzieć, iż
"Nightmare Before Christmas" jest prawdziwym arcydziełem kinematografii.