Największe wrażenie aktorskie i oscar to, moim skromnym zdaniem, mały Freddie Highmore. Może to niewyobrażalne i bezkresne błękity jego oczu wprowadziły mnie w "marzyciela", ale to właśnie dzięki nim ujrzałam nibylandię. Wspaniała gra małego, "dorosłego" chłopca, który absolutnie nadał temu filmowi sens. Bo kimże byłby rewolucjonista bez dyktatora z ciężkim butem? I kimże byłby marzyciel bez gruntu pod nogami? W dodatku w przepięknej, dziecięcej aranżacji... Niebywałe pole do popisu, wspaniale wykorzystane. Jestem pod wrażeniem :) .