Informacja, że Ariel ma zagrać czarnoskóra aktorka wywołała u mnie dwa odczucia. Z jednej strony poczułem złość, że ponownie kolejna postać już dawno usytuowana w uniwersum Disneya zostanie zepsuta poprzez dobór aktorki nijak nie wyglądającej jak Mała Syrenka. Z drugiej jednak strony było to coś, czego się spodziewałem biorąc pod uwagę ostatnie filmy oparte na baśniowych opowieściach/animacjach. Ja rozumiem, że w dzisiejszych czasach jest moda na to, żeby zadośćuczynić czarnoskórym wszystkie te lata rasizmu i niewolnictwa ale błagam, czy naprawdę musi to się przekładać na psucie uwielbianych naszych postaci? Jeśli Ariel ma konkretny wygląd w opowieści Andersena i animacji z 1989 to niech wciąż tak wygląda w filmowej adaptacji. Nie wiem jak inni, ale aktorka dobrana do tej roli nie wygląda mi na białą syrenkę z burzą rudo-czerwonych włosów. Nie, nie przemawia do mnie argument, że może ta aktorka najlepiej wyszła na castingu czy to, że czarnoskórzy też powinni mieć swoje odpowiedniki baśniowych/bajkowych postaci. Niech jakiś reżyser wykaże się inwencją twórczą i niech wymyśli jakąś nową produkcję, w której czarnoskórzy będą mieli specjalnie dla nich stworzone role. Piotrusia Pana też zepsuli tym samym działaniem. Takie coś powinno się bojkotować i mam nadzieję, że ten film okaże się finansową i recenzyjną klapą. Niech Amerykanie w końcu zrozumią, że ich rasistowskie doświadczenia sprzed kilku dekad nie muszą godzić w widzów z innych krajów, którzy idąc na Małą Syrenkę oczekują aktorki, która będzie odzwierciedlać Arielę z animacji sprzed ponad 30 lat.