Przyznam nigdy nie lubiłam Śnieżki. Zawsze mnie denerwowała. Zawsze taka idealna, mająca sporo przyjaciół i piękna. Pewnie mnie niedługo ohejtujecie ale to mi wisi. Każdy ma swoje gusta.
Nie obchodzi mnie co napiszecie pod spodem. Wyraziłam swoje zdanie i jestem gotowa na wszystko.
Mam tak samo ja ty :) zawsze mnie wkurzała: idealna, słodziutka, cudowna.... blah! Za to uwielbiałam Evil Queen.
I wkurzyłam się jak Łowca nie zabił Śnieżki, ani zatrute jabłko nic nie podziałało, bo przywlókł się Książę...
:)
Mnie zawsze wkurzało to, że Śnieżka jest taka naiwna, głupiutka i kruchutka. Krasnoludki ją ostrzegały, żeby nikogo nie wpuszczała, a ta zaraz potem wpuściła do domu swoją największą wroginię i dała jej się zabić. Poza tym, Śnieżka nawet muchy by nie skrzywdziła i raczej nie potrafiłaby stawiać żadnego oporu. Jak myśliwy podniósł nóż, to nie chwyciła go za rękę z nożem, tylko krzyknęła i zasłoniła twarz.
Gdybyś przez całe życie siedziała w zamku i szorowało podłogę też byłabyś naiwna. ;P
To do mnie? Jestem facetem.
Śnieżka szorowała podłogę, ale przecież dowiedziała się od myśliwego, że zła królowa chce ją zabić, a krasnoludki mówiły, że to czarownica. Dlaczego ich nie posłuchała, gdy mówiły, żeby nikogo nie wpuszczała?
No ale cóż, ten film opiera się na baśni braci Grimm, a tam Śnieżka była jeszcze bardziej naiwna, więc to wada wrodzona tej historii - o to tu chodzi, że królewna ma dać się zabić, żeby potem móc zostać uratowaną przez księcia. :)
Ah, przepraszam. Wiesz, ludzie w tamtych czasach ogólnie byli prostsi, a gdybyś przez całe życie siedział w zamku i szorowął podłogi żadnej szkoły, żadnych doświadczeń tylko siedzenie w zamku, to byłbyś głupi i naiwny i bardzo prawdopodobne że zrobiłbyś taką samą bzdurę. To teraz nagle wszystkie księżniczki sa bohaterkami i feministkami. ;P
No dokładnie - teraz każda księżniczka ze średniowiecza jest w pełni niezależną kobietą. Przynajmniej pod tym względem te star bajki były bliższe prawdzie (wiem, feministki mnie zjedzą:)
@Rickyyy009 uuu, zazdrość z Ciebie wyłazi ;>
A tak całkiem serio - Ty nie lubiłaś, a ja lubiłam i cóż zrobić... Ty wyraziłaś SWOJĄ OPINIĘ i ja Ciebie "hejtować" nie będę, za to wyrażę swoją.
Pierwszy raz w film widziałam mając może ze cztery lata i od razu bardzo mi się spodobał. Śnieżkę lubiłam i nie denerwowała mnie, była taka... rozbrajająca. Nie znaczy to oczywiście, że nieco potem, jako już starsze dziecko, nie miałam zastrzeżeń do pewnych jej zachowań. Zresztą - i tak moją ulubioną postacią był Gburek, chyba od zawsze.
A co do filmu, jako całości, mam ogromny sentyment. Co do oceny, skomentowałam przy jej wystawianiu, tyle. Zdrówko.
PS. Zastanawia mnie szczerze, w jakim wieku była andzia225, jak pierwszy raz widziała ww. film ::)
A ja uwielbiałam Gapcia :). Ubaw z niego nie samowity, a nawet nie musiał nic gadać. Gburek na drugim miejscu, odrębna postać, niby właśnie taki wiecznie niezadowolony i gburowaty ale przez to niesamowicie śmieszny i te jego teksty :). Reszta krasnoludków na tej zabawie z tańczeniem też rewelka :). Królowa mi się podobała bo .. robiła co chciała ;), aż oczywiście przedobrzyła i wiadomo jak skończyła :). No i miała świetne zainteresowanie tą magią i mroczną miejscówkę, zwierzęta były świetne i dostarczyły dużo śmiechu, a Śnieżka mogła trochę irytować i być niezrozumiała, ale właśnie była niedoświadczona i mało ludzi znała, więc miała ogromne serce i ufność. Ona nawet z początku wystraszyła się staruchy ( nie dziwię się) i pamiętała że królowa chce ją dorwać a krasnale ostrzegały ale jednak żal jej się staruszki zrobiło. Generalnie nie chciała jej wpuścić, no ale jak ta udawała ten ból serca, no to już wpuściła i dała wodę, a później jakoś poszło :P. W Śnieżce podoba mi się, że umiała własnie sobie mimo wszystko poradzić w trudnej sytuacji i że umiała czerpać radość z nawet drobnych rzeczy oraz że nie męczyła się sama z domowymi obowiązkami, tylko wspólnie ze zwierzętami, więc pomyślała, że będzie szybciej :).
"Idealna, mająca sporo przyjaciół i piękna"
Hmmm... Rozumiem że ty tego nigdy nie miałaś? :P Tak poważnie: z psychologicznego punktu widzenia tak to właśnie wygląda. Jak można nie lubić kogoś, ponieważ jest piękny i ma przyjaciół? Proste: przez zazdrość. Nie ma innego wytłumaczenia. Potrafię zrozumieć, że nie lubisz ździry, którą z "jakiegoś" powodu otacza mnóstwo fanów (w szkołach często takie rzeczy się przydarzają). Śnieżka jednak ździrą nie jest. Jest miła, towarzyska, o wielkim sercu. Dlatego jeżeli nie lubisz jej, nie z powodu charakteru, lecz atrybutów, to znaczy że jesteś zazdrosna.
Jednakże można uznać, że nie lubisz POSTACI LITERACKIEJ. To co innego. Niektóre postacie (znane szerzej pod pseudonimem "Mary Sue") irytują nas tym, że są nierealne. Osoby o takim charakterze i takim przychylnym losie w prawdziwym życiu nie miałyby prawa istnieć. Ktoś kto jest miły, uprzejmy, ma szacunek dla innych osób, nieważne jakich, nigdy nie będzie miał rzeszy fanów. Ludzie będą się od niego odsuwać i traktować jak dziwoląga (bo pokazuję tym samym: "Kopcie mnie, ja i tak wam nie oddam"). Takie osoby przez odtrącenie nie rzadko nie porzucają swoich ideałów, ale zupełnie zamykają się na świat, tracąc zdolność socjalizacji. W literaturze często pojawiają się portrety psychologiczne i społeczne, które robione są na wzór posągu Dawida. Idealne i uwielbiane przez wszystkich - w życiu niemożliwe. Jeżeli denerwuję cię TEN fakt, to nie ma co tu mówić o zazdrości, lecz po prostu o realistycznym spojrzeniu na sztukę.
Jest jeszcze trzecia opcja. Możesz nie lubić Śnieżki za taki a nie inny charakter. Za chęć do pomocy, pracowitość, uprzejmość. To znaczy tylko, że sama jesteś ździrą. Wiele osób pewnie uważa, że każdy jest inny i nawet negatywne cechy charakteru mają pozytywny wpływ na rzeczywistość. Naszych gustów, zachowań i przyzwyczajeń często nie wybieramy. I TO JEST PRAWDA. Jednak jest wyraźna granica pomiędzy tym co jest prawdziwe, a tym co jest właściwe. Prawdziwe jest to, że morderca dzieci nie robi niczego złego. Robi to, na co pozwala mu wolna wola. Rzeczywistość dała mu takie prawo. Nazwanie go "złym człowiekiem" jest niczym innym jak tworem naszej wyobraźni, próbą dostosowania rzeczywistości do samych siebie. Ja jestem taki sam, jak ów morderca. Robię pożytek ze swojej wolnej woli i dlatego nie interesuję mnie to co jest "prawdziwe", a jedynie to co jest "właściwe". Konkretnie: właściwie według mnie. Nie obchodzi mnie naturalne prawo do zabijania i niechęci do innych osób. Mam własne zasady. Tymi zasadami będę się kierował, aż śmierć pokarze mi prawdę i punkty, w których się pomyliłem.
Pozdrawiam ;).