"Królewnę Śnieżkę i Łowcę" obejrzałam dopiero dzisiaj, zachęcona filmem "Łowca i Królowa Lodu", na którego premierze byłam i który bardzo mi się podobał. Niestety, zawiodłam się.
Najbardziej denerwowała mnie postać Śnieżki. Pomijając już Kristen Stewart, która nie pasowała do tej roli, to postać ta była kompletnie niedopracowana. Prawie się nie odzywała przez cały film, przez co nie dało się poznać jej charakteru. Śnieżka powinna być dobra, kochająca wszystko i wszystkich, ale sympatii za bardzo nie wzbudzała.
Poza tym jakim cudem dziewczyna zamknięta w celi na większą część swojego życia potrafi tak pędzić na koniu i ciąć mieczem jak prawdziwy rycerz. W dodatku ktoś odizolowany od ludzi nie jest w stanie od razu poprowadzić na wojnę całej armii.
A propos wojny - dlaczego nikt wcześniej nie próbował odbić królestwa i zabić Ravenę, która szkodziła wszystkim wokół? Z tego, co widziałam istnieli i dowódcy i duża armia, więc co mogła zmienić jedna dziewczyna?
Niezrozumianym dla mnie momentem był ten, w którym Śnieżka zbudziła się po pocałunku Łowcy, a nie Williama. Łowca od zawsze był wierny swojej żonie Sarze (więcej o tym w "Łowca i Królowa Lodu") i trochę skonsternował mnie moment, gdy pocałował Śnieżkę w usta. Poza tym film momentami dość ciężki, gdyż był bardzo ponury i nie dawał możliwości, by czasem się odprężyć.