Dotyczasowe filmy braci Farrelly zdecydowanie nie przypadły mi do gustu, myślałem że zaliczą się oni do postaci filmowego świata których nie trawię, a tym czasem zrobili mi małą niespodziankę - może to zasługa współscenarzysty Mike'a Cerrone o którym wcześniej nie słyszałem? Po pierwsze film podoba mi się dlatego, że głównym bohaterem jest policjant, a nie jest to film senacyjny. Gra go Carrey, który do moich ulubieńców nie należał, dopuki nie obejrzałem "Truman Show" i "Człowieka z Księżyca" (właśnie w tych filmach pokazał klasę i patrzę na niego z większą ufnością). "Ja, Irena i Ja" to właściwie komedia romantyczna i tu należy się plus, bo dość nietypowa. Poziom filmu najwyższy nie jest i zwykle podchodzę sceptycznie do takich komedii, ale tu film okazuje sie niezwylke udany szczególnie jako pastisz filmów sensacyjnych. A tytułowy kurczak w dupie wydaje się mało śmieszny, wręcz idiotycznie głupi, ale to trzeba zobaczyć i osądzić samemu. Wyczuwam tu nutkę Monty Python'owskiego absurdu i bardzo mi się to podoba. Bardzo ciekawe są charakterytyczne postacie jak chociażby Białasek (Whitey). Jak na głupawą komedię film jest świetny 7/10