PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=396969}

Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część I

Harry Potter and the Deathly Hallows: Part 1
7,5 325 801
ocen
7,5 10 1 325801
6,5 31
ocen krytyków
Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część I
powrót do forum filmu Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część I

Scena tańca Harry'ego i Hermiony skłoniła mnie do refleksji nad podejściem reżyserskim do wszystkich "Harrych Potterów", a także zwróciła uwagę na pewien problemem narracji i kreacji przyjaźni w książce. Taniec H&H był sceną, której brakowało, a która gdy już sie pojawiła, dała odpowiedź na pytanie, czego choć trochę w Harrych nie było od samego początku. Harry, Hermiona i Ron, trójka przyjaciół na śmierć i życie, w książce i w filmie zajmowali się próbami zniszczenia Voldemorta, a przy tym rownolegle tworzyła się ich więź. Nie uważacie, że odkąd pogodzili się z Hermioną w pierwszej części po walce z Trollem, ich przyjaźń nie ewoluowała - w znaczący sposób? Jedenastolatkowie, a dziś siedemnastolatkowie, a ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie scen przyjacielskiej czułości, troski między nimi w filmie. Bo tego brakowało w książce (to nie pretensja. HP to cykl przygodowo młodzieżowy, kształtujący młodych ludzi, a nie psychologizm XXwieczny, i to trzeba uznać).
Jestem wdzięczna, że oddech świeżego powietrza, intymna i oparta na WIELKIEJ przyjaźni scena w namiocie, jednak przeszła w scenariuszu, że ktoś tam dostrzegł jej celność, jej szczery klimat i przeforsował ten pomysł. Że Emma i Daniel właściwie grali tam siebie, nie Hermionę i Harryego - ale siebie, przyjaciół, którzy dorastali wśród dorosłych przez jedenaście lat - i to było widać, w koleżeńskim poklepywaniu się (widzę teraz tę scenę przed oczami i jestem wzruszona); bardziej przypominali siebie żartujących pomiędzy kolejnymi scenami, 'akcjami', niż swoich bohaterów.

Powiedzenie, że "Harryemu" czegoś brakowało, to chyba za dużo. Rowling jest znakomitą pisarką dziecięcą, a jej profesjonalizm, PR, zniszczył cały przemysł i marketing wokół Harry Potter trademark. Chcę na koniec jednak zauważyć i podsumować moje spostrzeżenia: książka jednak nie nadążyła za ekranizacją. Nie da się oszukiwać widzów. Siedemnastolatkowie w czasach śmiertelnego zagrożenia to już dorośli niemal ludzie. Rezygnacja z pogłębionej psychologii i dramatyczności wysokich lotów, w tak mrocznej książce wygląda sztucznie, niepełnie. "Harry" miał dorastać razem z czytelnikami. Ale to ja dorosłam, a "Harry7" został nieco powierzchowną książką przygodową.
Napiszcie, co sądzicie.

[Film jest świetny, jest to najlepsza część HP. Po dwóch gniotach, jestem rozpłynięta]

Zachęcam do przesłuchania ścieżki dźwiękowej ze sceny w namiocie: Nick Cave and the Bad Seeds - O Children

Haga_

Czytając to uśmiechałem się. Dlaczego ja nie znam takich kobiet? Piosenki słucham nałogowo - jak tylko wróciłem z seansu katuje ja na YouTube. Scena w namiocie połączona z tym kawałkiem zapadła mi głęboko w pamięć i chyba nigdy tego nie zapomnę, sam osobiście chciałbym coś takiego przeżyć i zazdroszczę aktorom, że mają możliwość tworzyć coś tak genialnego. Oczy mnie pieką i sam nie wiem czy ze zmęczenia, czy pod wpływem emocji jakie wywołały na mnie te 30 sekund tańca.

matisleszno

Musze przyznac czesciowo racje:) Byc moze dla wielu osob, ktore ksiazki nie czytaly scena ta mogla wydawac sie dwuznaczna.Prawdpodobnie odebrali ja jako "flirt" miedzy bohaterami.Jednak scena ta ukazywala, tak jak napisalas, wielka, prawdziwa przyjazn miedzy Harry'm i Hermiona. Bardzo ciesze sie, ze znalazla się♦ w filmie, mimo iz w ksiazce jej nie bylo. Piosenka rowniez piekna, odkad wrovcilam wczoraj z kina, slucham jej non stop;) cos cudownego:)

ocenił(a) film na 8
Hermioneczka

Witam, nie jestem jakimś wielkim fanem HP ale lubię go oglądać dla przyjemności bo to świetna i zarazem wciągająca opowieść. Właśnie dzisiaj bylem na tym w kinie moje ogólne wrażenia są oczywiście jak najbardziej pozytywne, choć spodziewałem się troszkę dynamiczniejszej akcji. Jeśli chodzi o tą scenę o której jest mowa (o Tańcu H. i H.) to odczułem to jako zachowanie się prawdziwych przyjaciół ponieważ widać było że Harry chce jej pomóc, rozweselić ją oderwać się. ;)

ocenił(a) film na 7
Hermioneczka

Ja po powrocie z kina, doszłam do wniosku, że ta scena jest zupełnie inna od tych wszystkich do tej pory, ba! nawet inna od tych w ksiażce. Faktycznie czasami czytając HP, a szczególnie 7 częśc, czasami irytowało mnie to, że wszystko kręci się tam wokół jednego-zabiciu Voldemorta. Że brakowało mi tam tej czułości, takiej ludzkiej, prostej, właśnie przyjacielskiej. Jak Hermiona płakała, że Harry nie podszedł i nie przytulił. Tego nie było zbyt wiele, ale i tak uwielbiam i jestem "za" ksiażką, bo chce się ją czytac i czytac:-)

Madame_Chloe

Mysle, ze mozna to wyjasnic tym, ze Harry , ktory polowe swojego zycia (ponad polowe;p) byl gnębiony i niekochany przez Dursley'ow, nie umial w otwarty sposob okazywac uczuc wobec przyjaciol;) owszem zalezalo mu na nich, ale moze nie potrafil tego oddac w taki sposob:)

Hermioneczka

Bardzo możliwe. Chociaż z drugiej strony dziwię się, że Hermiona go w tym nie przeszkoliła, bo ona z kolei bardzo często przytulała chłopaków albo całowała w policzek.

ocenił(a) film na 8
snowdog

zauważyliście, że Harry i Ron prawie się nie przytulają? Nie oczekuję, ze będą sobie dawali buzi w policzek na przywitanie, ale kurde, jak sie ledwo uchodzi z życiem to chyba można zdobyć się na cos więcej niz nieudolne spojrzenie sponad ramiona tej wylewnej Hermajni.

Ulisses7

Nie zauważyłam, ale to ciekawe spostrzeżenie. Wprawdzie po wakacjach witają się uściskiem, ale np. przy pożegnaniu Harry'ego, kiedy ten szedł do Zakazanego Lasu, można pomyśleć, że Rona jakoś specjalnie nie ruszyło to, że jego przyjaciel idzie popełnić samobójstwo ;)

ocenił(a) film na 10
matisleszno

Hej wszystkim :) Mi tez ta scena zapadla gleboko w pamieci i w sercu, po prostu cos pięknego :) Mimo ze nie bylo jej w ksiazce, bylam bardzo pozytywnie zaskoczona :) Pytanie tylko dlaczego trwala tak krotko ?! Piosenka rewelacyjna, słucham ją cały czas:) Macie racje, tez pomysłałam sobie, ze to taniec nie tyle Harry'ego i Hermiony, co przede wszystkim Daniela i Emmy :) Bylo widac, ze bardzo sie lubią i nie bylo tu praktycznie gry aktorskiej, tylko prawdziwa relacja. Wyszlo cudnie:) Film mi się bardzo podoba:) Byłam na nim dwa razy :) Obawiałam się, że będzie im bardzo trudno przełożyć tę część ksiazki, no bo to tak naprawdę taka "przystawka" przed "daniem głównym", wielkim finałem, na który wszyscy czekają, dużo przemieszczania się z miejsca na miejsce i jeden horkruks w roli głównej, ale na szczęście udało im się tego nie schrzanić i wyszło świetnie:) Jesli chodzi o relacje Harr'y'ego i Hermiony, to czytałam kiedyś wywiad z Rowling i powiedziała, że zawsze wiedziała, że Harry bedzie z Ginny, jednak kiedy Ron ich opuścił, miała taki moment, że mogłoby być inaczej (np. scena na cmentarzu w Dolinie Godryka, kiedy to H i H objęci szli drogą). Dosłownie powiedziała: "So I think it could have gone that way" i moim zdaniem ta scena z tańcem właśnie idealnie to oddaje :) Jak dla mnie film super, trzyma się książki, niezła gra aktorów, dobre zdjęcia, realistyczne efekty specjalne i do tego dobrze skomponowana muzyka, ktora idealnie uzupelnia ta calosc. Nie mogę się doczekać drugiej części :D

ocenił(a) film na 9
malgoska_chelsea

mam podobne odczucia. ta scena była genialna, niosła potężny ładunek emocjonalny i ukazała piękną przyjaźń między bohaterami, czułość i więź . Ja tam nie widziałam Daniela i Emmy, tylko właśnie Harry'ego i Hermionę. Idealnie pokazali to, co łączy ich postacie. Harry wydał mi się taki w pewnym sensie męski- nie zostawił Hermiony z jej troskami, tylko spróbował dać jej chwile radości, choćby poprzez dość nieporadny taniec. Magiczna scena, wzruszyła mnie, wywołała uśmiech z łezką w oku.

ocenił(a) film na 9
matisleszno

Może po prostu źle szukasz/patrzysz? Dobrego, cennego, zwłaszcza w dzisiejszych czasach charakteru czy intelektu nie widać w rzeczach, które się nosi, a na co mężczyźni głównie zwracają uwagę. Również bym chciała cos takiego przeżyć, aczkolwiek, osobiście z dodatkowym podtekstem i żarem. A scena jest cudowna, sama ją uwielbiam i wg mnie znaczyła niezwykle dużo w tym filmie, jak i dla całej sagi. Te 30 sek. znaczyło dla mnie jak i dla całej tej historii tyle, tyle powiedziało, mimo że to z pozoru kolejna scena. Często taki z pozoru niewinny taniec, taka chęć oderwania 2 bliskiej Ci osoby od kłopotów, zmartwień, choć na chwilę, znaczy więcej, niż słowa.

ocenił(a) film na 9
Haga_

Bardzo to prawdziwe co napisałaś. Też mam podobne odczucia. Bardzo się cieszę że w ekranizacji Insygniów w końcu mogłem zobaczyć jakieś naturalne, przyjacielskie relacje między główną trójką. Ten taniec oddał coś, czego w książce nie było nawet namiastki. Książkowy Harry nie potrafił w tych ciężkich chwilach Hermiony zachować się jak prawdziwy przyjaciel. Myślę że autorka mogła te fragmenty z podróżowaniem bohaterów nakreślić bardziej pod kątem dramatu psychologicznego.

użytkownik usunięty
Haga_

Zacznę od tego, że najprawdopodobniej czytałyśmy inną książkę. Dla mnie, nie tylko w Insygniach, ale i w całej sadze było bardzo dużo psychologii postaci, nie tylko pierwszoplanowych, ale też i tych, które występowały rzadziej. Zarzucasz jednak, że Tobie brakowało psychologii między trio, więc na tym się skupię. W pierwszych dwóch tomach byli dziećmi, więc zwyczajnie się przyjaźnili, od trzeciego tomu (choć ja twierdzę, że i w drugim to było), sprawy zaczęły się komplikować. Niby nadal tworzyli zgraną paczkę przyjaciół, ale między Ronem, a Hermioną zaczęło rodzić się coś więcej ("kto się czubi, ten się lubi"). W czwórce Ron zaczął sobie to uświadamiać (np. był zazdrosny o Kruma). Czwórka przyniosła też znaczne zmiany między Harrym, a Ronem i Hermioną, które uwidoczniły się w piątce (Harry czuł się osamotniony, odrzucony itd.). Część szósta wprowadza kolejne zmiany między bohaterami - dorastają i w ich życie zaczynają wplątywać się sprawy uczuciowe: Hermiona jest zazdrosna o Rona, Ron o Hermionę, Harry o Ginny, Ron próbuje się pogodzić z tym, że Harry zakochał się w jego siostrze. W siódmym tomie bohaterowie muszą dokonywać trudnych wyborów: Hermiona między Ronem, którego kocha i Harrym, który jest jego przyjacielem, Ron między przyjaciółmi, a rodziną, Harry decyzję podjął już w szóstej części (Ginny, czy horkruksy). Ich przyjaźń jest wystawiona na ciężką próbę, z której wychodzą zwycięsko, a Ty twierdzisz, że od pierwszej do siódmej części nic się nie zmienia między nimi!

Natomiast scena tańca mnie się nie podobała i uważam, że była zbędna.

ocenił(a) film na 8

Nie traktuj książki jak gotowego scenariusza. Osobiście zawsze czekałem na sceny będące produktem wyobraźni scenarzysty. W rzeczywistości uniwersum magicznego świata, jak też i relacje między bohaterami, pełne są dziur, scenariusz powinien je wypełniać (inną sprawą większość dodatkowych scen jest irytująca - np. sznurowanie buta w "Księciu"). Taniec przy songu Cave'a bynajmniej nie irytował. Wypełnił właśnie jedną z takich "dziur". Wpuścił nieco światła w obraz relacji między Hermioną a Harrym. I jeszcze jedno. Nie śmieszył. Był bardzo intymny, balansował (a w moich oczach przekroczył) granicę między przyjaźnią a czymś więcej.

użytkownik usunięty
Irry

Nie irytował, to prawda, ale... mnie żadna scena nie irytuje. Co najwyżej bawi, a scena tańca mnie bawiła. To dobrze, do kina chodzi się dla rozrywki, by się dobrze bawić, tylko... czy "Insygnia Śmierci cz1" miały bawić? Biorąc pod uwagę charakter książki i moment, w którym kończy się film - nie.

Dla mnie adaptacja jest wtedy dobra, gdy jest wierna książce, tzn. oddaje jej charakter, klimat, większość wątków (jeśli jest to możliwe, a w tym przypadku było). Oczywiście nie jestem zamknięta na propozycje reżysera i np. scena początkowa, w której Hermiona usuwała pamięć rodziców, albo scena przemówienia Scrigemuera były znakomite, choć nie było ich w książce. Ale jak napisałeś - uzupełniały książkę (postawiłabym tylko pytanie, czy nie należałoby się brać do uzupełniana książki, w momencie, gdy przedstawiono już całą książkę i zostaje jeszcze czas, więc można coś dodać, a nie w momencie, gdy nie ma połowy książki, albo raczej połowy tego co powinno być z tej połowy książki, a za to mamy sceny wzięte z kosmosu). Natomiast scena tańca nie pasowała do filmu i nie mam zamiaru jej interpretować na milion różnych sposobów, by szukać w niej drugiego dna. Film powinien być tak skonstruowany by był zrozumiały. Znaczy, owszem powinien wywoływać przemyślenia, różnorodność skojarzeń, ale w warstwie przesłania filmu, wartości życiowych, a nie "co oni pokazali w tej scenie". Jeśli już chcieli przybliżyć relacje między bohaterami powinni to zrobić tak by każdy wiedział: ok, teraz Harry pociesza Hermionę. Później można się zastanawiać czy robi słusznie, jak to o nich świadczy itd, ale wszyscy wiedzą na czym stoją. Ewentualnie (i ja skłaniam się ku tej opcji) można wpleść relacje między nimi, do scen, które i tak muszą być w filmie np. w formie zachowania, czy ... dialogu to może za duże słowo, specyficznych słów rzucanych przez bohaterów. Wtedy wszystko byłoby jasne i przejrzyste, a nie jak w przypadku tańca, wywołujące śmiech u mniej uduchowionych widzów.

ocenił(a) film na 8

Jako widz i klient zarazem (zapłaciłem za bilet) poczułbym się dotknięty i urażony gdyby nakręcili film z łopatologicznymi didaskaliami w których stałoby co, jak i kiedy mam czuć. Nie jestem 13 letnim murzynkiem-analfabetą z Bronksu i interpretowanie i doszukiwanie się drugiego dna nie wywoła u mnie kryzysu osobowości. Harry Potter to rozrywka, taka sama jak "Czas Apokalipsy", "Pluton", "Obywatel Kane" czy "Obcy". Nie wiem czy pamiętasz "Wiadomości" zza pisowskiego reżymu, kiedy to tłumaczyli w której minucie należy płakać, w której stawać na baczność a w której nienawidzić podczas oglądania patriotycznego teatru telewizji. Nie chcę tego i nie zgadzam się w przypadku ekranizacji Potterów. Myślenie jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiło (a już na pewno podczas seansu filmowego). Oczekując na HPiIS 2. doszedłem do wniosku że teraz scenarzysta będzie musiał ruszyć głową. Bo cóż zostało? Śmierć Snape'a, śmierć Weasleya, decyzja o dobrowolnej śmieci Pottera. trochę mało jak na 2,5 h filmu. A ten ma mną wstrząsnąć (a nie zmieszać).

użytkownik usunięty
Irry

Źle mnie zrozumiałeś. Nie oczekuję didaskaliów informujących mnie co mam myśleć, ale na prawdę to samo można było przedstawić inaczej. Mógł ją po prostu przytulić, a nie jakieś tańce urządzają. Nie podoba mi się to, wyglądało komicznie i nie wywołało u mnie żadnych rozważań, tylko pusty śmiech.

ocenił(a) film na 8

Ty też nie zrozumiałaś. Komiczne, niezgrabne, niezręczne, depczące po nogach, po angielsku skrępowane i skrępowane w konwenans. Ale nie ZABAWNE.
Zakompleksiony introwertyk skupiony na sobie próbujący powiedzieć coś bardzo ważnego. Jako rasowy podpieracz ścian znakomicie się w tej scenie odnalazłem.

użytkownik usunięty
Irry

Nie napisałam, że nie zrozumiałeś sceny, tylko, że mnie nie zrozumiałeś. Wiem, że sceny nie zrozumiałam, a dokładniej to zrozumiałam inaczej niż wy (chociaż nie zrozumiałam też tu pasuje, bo moim zdaniem nie ma w niej nic do zrozumienia). Dla mnie ta scena jest ZABAWNA, ŚMIESZNA. Komiczną ją nie nazwę, gdyż podniosłoby to jej rangę.

Podobała Ci się scena, bo odnalazłeś w niej część siebie? W porządku, też lubię sceny, czy całe filmy, w których odnajduję część siebie albo analogiczne sytuacje do tych z mojego życia, ale przyjmuję, że ktoś o mniej osobistym nastawieniu uważa je za kiepskie. ;P

ocenił(a) film na 7
Haga_

myślę, że scena tańca była potrzebna. fakt, że była bardzo ujmująca, to już swoją drogą.

ocenił(a) film na 7
Haga_

marysia_p22: Mówisz, że w książkach pojawia się psychologia postaci. Otóż samo zaznaczenie relacji to żadna psychologia. Pod tym względem książki naprawdę są ubogie, bo sprawy są nie zgłębiane (choć piąta część trochę wyłamuje się z tego schematu - bardzo dużo tam opisów przeżyć samego Harry'ego).
Jednak w HP chodzi głównie o historię, czy bieżącą czy przeszłość, więc co tu dyskutować... To nie Dostojewski.

Mi ta część niespecjalnie się podobała - mało dynamiczna, źle ujęta. Wydawała mi się przegadana, a przecież są filmy opierające się głównie na dialogach, które absolutnie wciągają widza.
Jednak, co kto lubi. Z tego co czytam widzę, że jednak wielu się podobało, więc film spełnił swoją rolę ;)

Oczywiście nie oceniam go negatywnie po całości, bo to ciągle Harry, a oddałam mu serce już dawno temu.
Scena tańca jest jednym z wielu elementów, które z kolei mnie uwiodły. Nick Cave - co za szok! I odważny krok ze strony twórców. Uau! Naprawdę, jestem pełna podziwu! Pierwszy raz chyba spotykamy się z utworem z tekstem, już wcześniej istniejącym, w sadze filmowej. I to nadało scenie zwyczajności i jakiejś pocieszności, która niesamowicie ujęła mnie za serce.

użytkownik usunięty
hippieatheart

Jeśli jesteś w stanie scharakteryzować bohaterów tak, by powiedzieć jacy są i z jakich powodów, to psychologia jest tu rozbudowana. Ja jestem w stanie to zrobić, więc wiem co mówię;P Wymieniasz piąty tom, dla mnie najbardziej rozbudowany psychologicznie jest tom szósty, ale oczywiście pod względem innych bohaterów, nie Harry'ego, więc wg waszych kryteriów się nie liczy.

I nie pierwszy raz spotykamy się w filmie, czy sadze filmów, w którym wykorzystano istniejącą już muzykę. Chyba, że masz na myśli, że po raz pierwszy w sadze o Harrym.

ocenił(a) film na 10
hippieatheart

"Pierwszy raz chyba spotykamy się z utworem z tekstem, już wcześniej istniejącym, w sadze filmowej."
specjalnie dla ciebie :
John Williams - Christmas at Hogwarts
http://www.youtube.com/watch?v=hCH6v1asSoc
John Williams - Double Trouble (jeden z moich ulubionych <3)
http://www.youtube.com/watch?v=uaKzWe8olTs
Patrick Doyle - Underwater Secrets
http://www.youtube.com/watch?v=rajeRwHcnFM
Patrick Doyle - To the Hippogriff (The Weird Sisters - Do The Hippogriff)
http://www.youtube.com/watch?v=9tNUAumvfzg
Patrick Doyle - This is the Night (The Wyrd Sisters - This Is The Night)
http://bellatriks.wrzuta.pl/audio/2yB8azEihE3/the_wyrd_sisters_-_this_is_the_nig ht
Patrick Doyle - Magic Works (Jarvis Cocker) - Magic Works)
http://www.youtube.com/watch?v=OBPGJ0daqWg
Nicholas Hooper - In Noctem
http://www.youtube.com/watch?v=xwQtZ-EJMjg
+ duuuużo chórków.

ocenił(a) film na 10
Ikaruspl

teraz dopiero skumałem o co chodzi z "już wcześniej istniejącym"
selfowned XD

ocenił(a) film na 8
hippieatheart

Dziwi mnie, że nikt nie wspomina o oczywistym nawiązaniu tekstu piosenki do sytuacji , w jakiej znaleźli się nasi bochaterowie. Każdy, kto przeczytał tom 7 HP wie, że umierający Harry ma wizję peronu i nadjeżdzającego pociągu. Posłuchajcie tylko słów refrenu. Ta piosenka idealnie wpasowuje sie w cała sytuację, to było genialne posunięcie, wykorzystać ją w takiej scenie. Jeżeli chodzi o relację pomiędzy Harrym i Hermioną, siedząc w kinie w pewnej chwili miałm wrażenie, że w ślad za wisorkiem na łózko spadnie jej koszula. BYć może jest to efekt mojej wybujałej wyobraźni, która stanowczo widzi Hermionę z Harrym. Ten Ron tam pasuje jak pięść do nosa.

ocenił(a) film na 9
kite_clayton

No Harry sprawiał wrażenie jak by miał na Hermionę że tak powiem ochotę. Nie wiem czy tak to powinno wyglądać ale na pewno dodało to tej scenie dodatkowego smaku.

ocenił(a) film na 9
Haga_

Też uwielbiam tą scenę. Oglądałam ta część 3 razy i za 2 i 3 razem czekałam cały czas na nią m.in. jest świetna. Oddaje to, co słusznie zauważyłaś dopiero teraz pojawiło się w Harry-taka prawdziwa, piękna scena bardzo dobrze oddająca to, co łączy tą 2 przyjaciół. Niewątpliwie walka z Voldemortem jest ważna, ale również uważam, że jest w całej serii niesłusznie zaburzona proporcja między nią, a takimi scenami jak ta w namiocie. Osobiście uważam, że brakowało w tym filmach takim scen, mimo że Rowling jest znakomitą i bardzo utalentowaną pisarką, z niezwykłą i unikatową wyobraźnią. A scena ze Zgredkiem(SPOILER)? Boże jak mi Go szkoda. Scena kiedy umierał była strasznie wzruszająca i przykra i pokazała też bardzo dużo, głównie odnośnie Ich relacji. "Ser? Jaka ta dziewczyna miła" (nie pamiętam dokładnie) ten skrzat zasługiwał na tyle a był taki biedny...dobrze, że przynajmniej miał przyjaciół, którzy byli z Nim do końca. Takie i inne sceny w Harry są bardzo ważne i szkoda, że jest ich tak mało.

uwieziona

Uwielbiam tę scenę. Jako jedna z niewielu ze wszystkich filmów o HP zapadła mi tak mocno w pamięć. To, że Harry w swoim tańcu jest tak pokraczny jest urocze, pokazuje, że chciał pocieszyć Hermionę, przecież wiedział, że ona jest zakochana w Ronie i tak bardzo za nim tęskni. Zachował się jak prawdziwy przyjaciel i chciał, żeby choć na chwilę się uśmiechnęła i zapomniała o całej sytuacji, w której się znaleźli, chciał ją wesprzeć. Piękna scena z piękną muzyką i przejmującym tekstem.

ocenił(a) film na 9
Martine

Dokładnie, popieram.

użytkownik usunięty
Haga_

W tej scenie chodziło przede wszystkim o pokazanie dzieci, które zostały okradzione z dzieciństwa i próbują choć na chwilę poczuć się beztrosko, na te kilka chwil zapomnieć o okrucieństwie dookoła.

ocenił(a) film na 8

Ciekawa teoria.

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

To nie teoria tylko fakt. Wystarczy wiedzieć o czym jest ta piosenka.

ocenił(a) film na 8

Po permanentnej pustce emocjonalnej Part.2 jedynka a zwłaszcza scena w namiocie zdaje się być wręcz genialna.

ocenił(a) film na 8

Żeby to był fakt, potrzebowałbym to usłyszeć od kogoś, kto to wymyślił. Jakiś wywiad z reżyserem, czy coś.

Poza tym - w jaki sposób Hermionę okradziono z dzieciństwa?

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

Nie wszystko musi być powiedziane wprost, żeby było oczywiste. Ta piosenka w takiej sytuacji może znaczyć tylko jedno.

Wszyscy troje zostali okradzeni z dzieciństwa. Od co najmniej 14 roku życia żyją w stanie ciągłego zagrożenia, kiedy dookoła giną bliscy im ludzie, jeden po drugim. Niesprawiedliwość góruje, zaczyna się otwarta wojna, którą dobro przegrywa. Hermiona jest zmuszona do poświęcenia swoich rodziców (ich pamięci o niej), a potem znajdują się w sytuacji, która zwyczajnie ich przerasta. Dookoła wojna, życie w ciągłym cierpieniu, a są przecież tylko 17 letnimi dziećmi i w scenie w namiocie chcieli choć na chwilę się nimi poczuć.

ocenił(a) film na 6
Haga_

Nie wiem co ty ćpasz, ale to musi być dobre~!

ocenił(a) film na 10
Haga_

Nie twierdzę że ta scena była zbędna, Ale nie zapominajmy, że to jest przede wszystkim ekranizacja i od takiego filmu wymagam możliwie jak największej zgodności z książką. Co w kontekście tego że twórcy filmu pominęli kilka bardzo istotnych (według mnie) wątków, a dodali scenę której w książce nie było, budzi mój ogólny sprzeciw.

Można się spierać których wątków w filmie brakuje, a które mogły zostać pominięte bez szkody dla opowiadanej historii. W "Insygniach..." zabrakło całego wątku "grzechów" Dumbledore'a z młodości, przez co scena na dworcu Kingscross wypadła w porównaniu z moimi wyobrażeniami o niej strasznie blado.
Jeśli zaś chodzi o całość serii to w filmach zabrakło mi "narratora" będącego myślami Harrego. Jako nastolatek uwielbiałem serial "Cudowne lata" i bardzo przypadł mi do gustu taki sposób narracji, oczywiście pomijając ich żartobliwy i zabawny aspekt. Uzycie takiego narratora w ciągu wszystkich poprzednich filmów, spowodowało by na pewno że motywy Harrego oraz jego relacje z innymi bohaterami były by o wiele czytelniejsze i taka scena jak ta z tym tańcem była by całkowicie zbędna.

Nie jestem typowym fanem Harrego Pottera. Gdy oglądałem z 13 letnią wtedy bratanicą pierwsze 2 częsci byłem już dorosły, potem była 3 część która szalenie mi się spodobała, po niej historia wciągnęła mnie do tego stopnia, że zapragnąłem zapoznać się z literackim pierwowzorem. Niestety zanim przeczytałem czwartą ksiązkę ukazał się już film i nie oparłem się pokusie obejrzenia go przed przeczytaniem. Kolejne filmy oglądałęm juz będąc świadomy ich książkowej treści i praktycznie od tego momentu zacząłem o wiele bardziej krytycznie oceniać kolejne filmy, szczególnie pod kątem wierności ekranizacji. I moja ocena kolejnych częsci byłą w większym stopniu podporządkowana temu w jakim stopniu film sprosta moim wyobrażeniom po przeczytaniu ksiązki. Zakon Feniksa spełnił moje oczekiwania, byłem świadomy konieczności pominięcia niektórych wątków i pewnych skrótów/uproszczeń żeby zmieścić historię w nieco ponad 2h filmie (może zabrakło mi sceny z Nevillem w szpitalu św. Munga). Ale juz kolejna część zawiodła moje wyobrażenia o wiele bardziej. Podstawowy zarzut to wyeksponowanie wątków które powinny pozostać tłem opowiesci a splycenie lub prawie pominięcie tych moim zdaniem najwazniejszych. Odniosłem wrażenie twórcy filmu przesadnie wyeksponowali rodzące się uczucie Harrego do Ginny, kosztem wątku z podręcznikiem księcia półkrwi. Natomiast wątek gdy Harry próbje odkryć co kombinuje Draco został przedstawiony w zbyt demaskatorskiej formie, wolałbym ujęcie jak z dobrego kryminału w którym na początku nie wiemy nic i odkraywamy tajemnicę wraz z detektywem, tzn. wiemy tylko tyle co wie lub podejrzewa Harry, a zamiast tego mamy Dracona eksperymentującego z szafką zniknięc w Pokoju Życzeń. Dodatkowo kompletnie nie rozumien zrezygnowania z "efektownego fajerwerku" na koniec czyli bitwy ze śmierciożercami zakończonej ich ucieczką. Biorąc pod uwagę skalę skrótów w filmowej wersji, całkowicie poronionym pomysłem była bezsensowna scena ataku śmierciożerców na dom Weasley'ów, która kompletnie nic nie wnosi do treści i jest jak najbardziej zbędna. W dwuczęsciowej ekranizacji ostatniej ksiązki jak juz wspomniałem zabrakło mi całego wątku z młodości Dumbledore'a i jego przyjaźni z Grindelwaldem, przez co kompletnie się zawiodłem na scenie na dworcu Kingscross, która powinna być właściwie spowiedzią Dumbledore'a. W szczególach zaś zabrakło mi zasygnalizowania w szóstej części nauki teleportacji, przez co łatwośc z jaką Hermionie przychodzi teleportacja łaczna jest trochę niezrozumiała. Podobnie rzecz się ma z zaklęciami niewerbalnymi, nie przypominam sobie żeby w końcówce była wyraźnie mowa o ich używaniu, przez co nie podobało mi się że w ostatecznej bitwie tylko wymachiwali w siebie różdżkami i strzelali z nich zaklęciami, zabrakło mi tam właśnie wykrzykiwania zaklęć, przez co pojedynki wydają mniej zrozumiałe, a już szczególnie zabrakło mi tego w ostatecznym pojedynku z Voldemortem. Ktoś kto nie czytał "Insygniów..." może się tylko domyślać że Harry użył zaklęcia rozbrajającego Expeliarmus, podczas gdy to właśnie wspaniale uzupełnia zagadkę, kto jest tak naprawdę panem Czarnej Różdżki.

Zdaję sobie sprawę że sprostanie moim wyobrażeniom dot. ekranizacji zwłaszcza ostatnic 3 ksiązek spowodowało by że filmy miały by po 3-4 godziny. Ale w sumie DLACZEGO NIE?!, Może nie jako kinowa wersja dla dzieci, ale chociażby na DVD w jakiejś specjalnej wersji kolekcjonerskiej z wmontowanymi wszystkimi nakręconymi scenami nadającymi się do wykorzystania. ( skoro w w wydaniach kolekcjonerskich poszczególnych częsci sceny usunięte/alternatywne sa nawet z polskim dubbingiem).

ocenił(a) film na 8
Chester79

zastanawiam się ile jest prawdy w tym co zdarzyło mi się kiedyś wyczytać w internecie (źródła nie jestem w stanie sobie przypomnieć) o Rowling, która podobno powiedziała, że kiedy Ron romansował z Lavender, Hermiona i Harry stali się dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, ale tylko z poczucia samotności i na bardzo krótko. Wierzycie?

lethality

Nie wierzę. Prędzej uwierzę w to, że kiedy Hermiona wracała z cmentarza objęta z Harrym, przemknęło jej coś takiego przez myśl, ale i tak ciągle tęskniła za Ronem. Jeśli chodzi o Ron/Lavender - Harry wtedy miał w głowie Ginny, nie byłoby szans ;)

użytkownik usunięty
lethality

Rowling powiedziała, że kiedy odszedł Ron między Harrym i Hermioną mogłoby być coś więcej, ale tylko dlatego, że w tym trudnym czasie tym bardziej potrzebowali ciepła i drugiej osoby (stąd scena tańca w filmie). Ale koniec końców oboje pozostali wierni swoim prawdziwym miłościom.

ocenił(a) film na 8

dokładnie o to mi chodziło - że zbliżyli się do siebie bardzo (o czym nie ma w książce nic) ale tylko z poczucia ogromnej samotności.

użytkownik usunięty
lethality

Jest o tym w książce ale nie prosto z mostu "I zbliżyli się do siebie". To widać po ich zachowaniach.

ocenił(a) film na 8

miałam na myśli, że ten wątek nie był jasno nakreślony ale bardzo domyślnie, resztę potwierdziła Rowling

ocenił(a) film na 10
Haga_

Scena cudowna. Piosenka dobrana idealnie, chodź minęło już parę lat od premiery to uwielbiam ją tak samo jak wtedy kiedy usłyszałam ją po raz pierwszy. Zawsze się tak przyjemnie na sercu robi jak się patrzy na tą dwójkę. Pomimo upływu lat ich przyjaźń jest taka szczera, prawdziwa. Harry pomimo tej swojej nieporadności w tańcu daje dużo ciepła i bliskości Hermionie. Chodź oglądałam już tą ekranizacje z 10 raz to dopiero teraz zauważyłam podobieństwo tańca Harrego i Hemiony do Jamesa i Lily( to ze zdjęcia które Harry zawsze trzymał na szafce nocnej) Też to zauważyliście?;)

okt2406

Nie, nie zauważyłam :) Ale to bardzo ciekawe spostrzeżenie, na pewno przy następnej okazji sama to sprawdzę.

Haga_

Kocham tą scenę. Ten utwór. Tylko on tak dobrze pasował do sceny. Piękne...

Haga_

Odświeżam trochę temat, mimo że minęło sporo czasu od jego założenia. Ale ostatnio robiłem sobie powtórkę seansu ze wszystkimi filmami HP i ta scena w namiocie przyciągnęła moją uwagę bardziej niż za pierwszym razem. Przyznam, że chociaż piosenka od razu mnie ujęła, to sama scena z początku niezbyt przypadła mi do gustu. Nie wiedziałem o co chodziło twórcom - też miałem, podobnie jak niektórzy, wrażenie, że scenarzysta chce zasugerować jakiś flirt pomiędzy Harrym i Hermioną, co wybitnie mi nie pasowało. Ale oglądając scenę w namiocie po raz kolejny zgodzę się, że była to piękna manifestacja przyjaźni ze strony Harry'ego. W ogóle, taki symbol bliskości pomiędzy głównymi bohaterami.

Z jednej strony zgodzę się z założycielką tematu - w samych książkach mało jest momentów, w których przyjaciele okazują sobie jakieś specjalne względy, czytelnik może się tylko domyślać, że te wszystkie wspólne przygody bardzo ich do siebie zbliżyły, ale rzadko kiedy są na to bezpośrednie dowody. I mówię tu o takich naprawdę bezpośrednich dowodach - w stylu właśnie przytulenie, poklepanie po plecach, trzymanie za rękę, szczere wyznania przyjaźni itd. Bo poza tym jest sporo dowodów pośrednich - sam fakt, że cała trójka trwa przy sobie od wielu lat, pomimo różnych wzlotów i upadków, jest takim dowodem. Z drugiej strony jednak - Harry, Ron i Hermiona poznali się gdy byli dziećmi. Gdy ja przypominam sobie swoje przyjaźnie w wieku 12, 15 czy 17 lat, to jednak nie było w nich zbyt dużo miejsca na takie bezpośrednie czułości. Uczucia okazywało się sobie poprzez sam fakt wspólnego spędzania czasu, śmiania się z tych samych żartów, dzielenia się ze sobą troskami i przemyśleniami. I to wszystko tworzyło taką więź, której nie trzeba było "dodatkowo" podtrzymywać jakimiś wyznaniami, czy okazywaniem sobie uczuć. Zwyczajnie, w takim wieku chyba nie myśli się jeszcze o tym, jak wiele ci przyjaciele dla nas znaczą, ich obecność uważa się za coś normalnego. Dopiero ten wiek powyżej 16-17, gdy dojrzewamy, zaczynamy zwracać większą uwagę na uczucia ludzi którzy nas otaczają, zaczynamy sobie zdawać sprawę z ich znaczenia w naszym życiu - dopiero wtedy tego okazywania sobie względów może być więcej. I chyba coś takiego obserwujemy właśnie w książkach o Harrym - w pierwszych trzech, nawet czterech częściach tych momentów nie było zbyt wiele. W drugiej części filmu specjalnie dodano scenę gdy Hermiona pada Harry'emu w ramiona, by jakoś podkreślić tę więź, ale w książce tego nie było i to moim zdaniem było bardzo prawdziwe. Dopiero gdzieś chyba od czwartej, piątek książki, gdy bohaterowie zaczęli otwarcie interesować się przedstawicielami płci przeciwnej, zaczęli też sobie zdawać sprawę ze znaczenia przyjaźni. W księciu półkrwi harry próbował pocieszyć (choć bardzo nieporadnie) Hermionę po tym, jak Ron zaczął chodzić z Lavender. A w siódmej było tych scen jeszcze więcej - nie mówię tylko o tej na cmentarzu, ale pamiętam też taki moment, gdy Harry był trochę zdołowany po przeczytaniu książki o Dumbledorze i Hermiona położyła mu rękę na głowie, a on przymknął oczy - niby nic takiego, ale także jakaś oznaka bliskości, zaufania.

Więc mimo wszystko, uważam, że książki są pod tym kątem bardzo prawdziwe. Pamiętajmy, że przedstawiają one przygody nastolatków, których dojrzałość psychiczna w każdym wieku jest IMO oddana bardzo naturalnie i realistycznie. Dodatkowo jedna z ostatnich scena siódmej książki - gdy Harry idzie do gabinetu dyrektora - też jest dosyć znamienna, choć ponownie, nie w bezpośredni sposób. Harry prosi Rona i Hermionę o to, aby poszli razem z nim. To byli ludzie którym ufał najbardziej na świecie i chciał by byli przy nim przy "zwieńczeniu" całej tej historii.
Pozdrawiam.

Haga_

Hej ludziska, mam do was mała prośbę, do ukończenia pracy magisterskiej potrzebuję mieć
zrobioną pracę badawczą (ankietę), jest krótka i nie nudna jak nie które typowe ankiety mgrrrr :P

Mam nadzieję, że mi pomożecie, dla Was to 3 - 5 minut, a dla mnie być albo nie być :P.
Z góry dziękuję :)

Oto link do krótkiej ankiety o Harrym:
http://www.ankietka.pl/ankieta/118227/opinie-czytelnikow-czy...
wspolczesnejkultury-popularnej.html

Haga_

Ta scena była przepiękna i aż łza mi się w oku zakręciła. Odczułem takie wieńczenie tej całej sagi, tą całą wieź między nimi. Nie wiem dlaczego, ale tez sprowadziło mnie to na ziemię, że to już koniec cudownej serii filmów. Długo zbierałem się do obejrzenia dwóch ostatnich filmów, ponieważ bałem się, że nagle się wszystko skończy i tak się stało, teraz taka pustka w człowieku. Ta scena tak mną wstrząsnęła emocjonalnie, że non stop o niej rozmyślam.

rudy_205

dokladnie takie samo mam odczucie tak pustke czuje wlasnie jestem po 7 czesciach filmu

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones