PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=796891}

Dziewczyna we mgle

La ragazza nella nebbia
6,9 37 292
oceny
6,9 10 1 37292
5,9 14
ocen krytyków
Dziewczyna we mgle
powrót do forum filmu Dziewczyna we mgle

Po obejrzeniu miałam wrażenie że nic tam się kupy nie trzyma. Po co Martini zostawia Vogelowi swoją próbkę krwi skoro już wcześniej pobrano mu próbki DNA. Poza tym jeśli dobrze pamiętam Vogel przybywa do miasteczka w Wigilię rano a dziewczynę porwano 23go wieczorem...która policja działa tak błyskawicznie? Do tego ta teoria z klaskaniem...tak ciekawscy sąsiedzi a nie zauważyli wczesnym wieczorem faceta i dziewczynki wabiących kota chrupkami...nie rozumiem też końcówki, skoro komisarz rozwikłał zagadkę dotyczącą zabójcy to po co go zabił? Nie mógł go po prostu zamknąć? No kupy się to nie trzyma

ocenił(a) film na 8
Bashita86

"Po co Martini zostawia Vogelowi swoją próbkę krwi skoro już wcześniej pobrano mu próbki DNA. "

Zrobił to specjalnie, niby przypadkowo, aby dać Vogelowi materiał do spreparowania dowodów. Jeśli obejrzałeś film do końca, wiesz, że Martini zaplanował to wszystko i chciał zostać oskarżony, aby na końcu zyskać ogromne odszkodowanie. Z kolei Vogel nie miał twardych dowodów, dlatego chętnie wykorzystał pozostawioną na stole krew.

"Do tego ta teoria z klaskaniem...tak ciekawscy sąsiedzi a nie zauważyli wczesnym wieczorem faceta i dziewczynki wabiących kota chrupkami..."

Chodziło o to, aby sprawdzić, jak sąsiedzi reagują na najmniejsze poruszenie. Skoro przylepili się do okien, gdy usłyszeli klaskanie, oznaczało to, że samo porwanie musiało przebiec bardzo spokojnie i po cichu. Jednak Martini trochę nawoływał tego kota, więc jest to niedopatrzenie lub po prostu sąsiedzi zobaczyli, że profesor nie robi nic konkretnego i zbyt długo go nie obserwowali.

"nie rozumiem też końcówki, skoro komisarz rozwikłał zagadkę dotyczącą zabójcy to po co go zabił? Nie mógł go po prostu zamknąć? No kupy się to nie trzyma"

A kto by mu uwierzył? Przecież Vogel sfałszował dowody, używając krwi profesora, aby go oskarżyć, dodatkowo ukrywał dowody, które były bardzo istotne i działały na korzyść oskarżonego. Był skończony, przynajmniej jeśli chodzi o tę sprawę. Wpakował do więzienia osobę z pozoru niewinną (my już wiemy, że Martini sam to wszystko zaplanował i jest winny, ale w filmie wszyscy byli przekonani, że został wrobiony), nikt by mu nie uwierzył, gdyby wyskoczył z nową teorią, której nawet nie był w stanie udowodnić i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że Martini jest nietykalny i nie był w stanie mu niczego udowodnić, dlatego postanowił go zabić.

ocenił(a) film na 4
Bashita86

Też tak uważam - film nudny i naciągany. Pełno tu dziur logicznych i bezsensownych zachowań bohaterów.

Najbardziej przeszkadzały mi niespójne, czasami durnowate i przesadzone "teatralne" zachowania inspektora Vogela. Ani to śmieszne ani straszne, raczej psuło spektakl.

Na początku filmu Vogel i pani policjantka dochodzą do wniosku (jak już Vogel sobie poklaskał), że skoro mieszkańcy reagują na klaskanie (jak lampa solarna z castoramy) to na pewno usłyszeliby krzyk dziewczyny. A skoro nic nie widzieli, to znaczy, ze krzyku nie było, co z kolei znaczy, że dziewczyna znała napastnika, że to ktoś "stąd". A w końcowej scenie okazuje się, że dziewczyna jednak nie znała napastnika, reaguje na niego jak na obcego (a przecież on uczy w jedynej szkole w okolicy??? Jak mogła go nie znać?) oraz że oboje narobili na ulicy sporo hałasu w wigilijny wieczór, kiedy to na ulicy jest raczej pusto, i nikt z mieszkańców się tym nie zainteresował (a na klaskanie w biały dzień reagują podejrzliwością; ciekawe, czy na kichanie też?).

No i już sam fakt, że w tak religijnej wiosce, w wigilijny wieczór, dziewczyna - która zawsze pomaga rodzicom - poszła sobie na odwiedziny do koleżanki, zamiast właśnie nakrywac do stołu i szykować się do wigilii z rodziną?

Wiele jest też bezsensownych scen, jak ta, kiedy ojciec porwanej dziewczyny mija na ulicy pana profesora i rzuca mu krótkie obojętne spojrzenie, jak by go w ogóle nie znał. Ewidentny błąd reżyserski, który psuje narrację.

Albo jak sprzedawczyni w sklepie-knajpce mówi do profesora "Pan jest miejscowy?". Facet mieszka tam już pół roku, mieszkańcy niby wszystko o wszystkich wiedzą, a sprzedawczyni w sklepie pyta "Pan jest miejscowy?".

Albo jak ta, kiedy Vogel chodzi z ogromną latarką po jasnym domu, przez którego okna wpada do środka mnóstwo światła. Po co takie rzeczy robić?

Wydaje mi się też, że inspektora, który niszczy dowody, raczej z miejsca odsunięto by od sprawy i wszczęto by dochodzenie. Możliwe, że zostałby nawet aresztowany, skoro już miał kiedyś podobny występek na sumieniu.

Co do tego, że Vogel zabił porywacza Anny - mógł go przecież aresztować. Jednak w prawie istnieje zasada, że nie można dwa razy skazać kogoś za to samo przestępstwo. Ale porywacz nie został skazany, a jedynie oczyszczony z podejrzeń i uniewinniony. W tym przypadku - jeśli pojawią się nowe dowody - prawo raczej nie zabrania powtórnego śledztwa i procesu. Może coś przegapiłem, ale nie jest w filmie jasne, czy profesora skazano i uniewinniono, czy jedynie oczyszczono z zarzutów. Ale za samo oczyszczenie z zarzutów nie przyznano by mu chyba sowitego odszkodowania...

Ten film może się wydawać "genialnie zagmatwany", "tajemniczy" ale tylko dla średnio uważnego widza. Dla widza lubiącego analizować ma jednak sporo braków.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones