Wspaniałe zdjęcia; piękne kadry! Niestety na tym się kończą moje zachwyty. Film oglądałam
w warszawskim Iluzjonie. Kopia nieremasterowana cyfrowo. Wielka sala, dźwięk
*oczywiście* tylko "z ekranu", pogłos, dzwoniąca komórka (pioseneczka!) jakiegoś starca i
jego rozmowa z rodzinką (to a propos kultury kinowej i rzekomego braku kultury w
multipleksach, w których z takim chamstwem nigdy się nie spotkałam). Musiałam czytać z
ust, tak FATALNY jest dżwięk w tym filmie (zaraz potem była projekcja Pogardy Godarda -
dźwięk lepszy, ale nie aż tak; to sa jednak filmy dość stare dźwiękowo). Słychać praktycznie
tylko krzyk samogłosek i polskie szelesty (oprócz ujęć, gdzie bohater mówi wprost do
kamery i znajduje się w pomieszczeniu), co w ogromnej sali dźwiękowo nieprzystosowanej
wypada smutno. Myślę, że to udźwiękowienie w znacznym stopniu MOGŁO się przyczynić do mojego odbioru tego filmu; licze się z tym. Ale cóż, nie podobał mi się (poza warstwą zdjęciową).
Tyle, że w sumie nie napisałaś, czemu Ci się nie podobał. Cała Twoja wypowiedź, to opis sytuacji w kinie i przytyk do udźwiękowienia. Piszesz, że wspaniałe zdjęcia i kadry, ale skreślasz całość za dźwięk, który w zasadzie nie jest kłopotem i winą twórców, a może być atutem w dzisiejszych czasach, bo przyjemnie pomaga budować klimat.
przypuszczam że nie zrozumiałeś, albo niejasno się wyraziłam. Otóż ten fatalny dźwięk nie tylko nie tworzył nastroju, ale wręcz go zepsuł. Był jak różowy słoń, o którym się nie myśli.
Myślę, że akurat jeśli chodzi o dźwięk to to jest akurat wina kina, w którym oglądałeś ten film. Tekst jest w nim bardzo ważny i muzyka także. Jest ona przecież autorstwa samego Komedy i tworzy ( razem z innymi aspektami filmu) niesamowity klimat. Myślę, że aby ocenić ten film powinieneś go zobaczyć jeszcze raz. Sam Janusz Morgenstren powiedział, że ma on swoje wady i nie jest arcydziełem, ale ma on w sobie coś takiego, że zapada w pamięć. Myślę, że jest to w 100% trafne stwierdzenie.