Ależ nudny i przewidywalny, pompatyczny gniot. Dawno nie oglądałem filmu, który musiałem przewijać, bo tak ziało nudą. Jedynie wizualny rozmach w pewnych momentach bronił ten film. Ale te przedłużane sceny, jak ktoś tam epicko kroczy przez pustynię, czy inne tego typu fragmenty były wręcz śmieszne. Niestety, wszystko to już było i było kręcone przez tych i owych wcześniej. Żadne odkrycie, ani tym bardziej żaden "nowy klasyk s-f", jak któryś z recenzentów napisał.
Ale najbardziej ubawiłem się, kiedy hero-laska tłumaczy pure-prorokowi, jak poruszać się po pustyni, mówiąc (cyt. z pamięci): "musisz zakłócić rytm kroków". Po czym oboje, z pełną gracją i perfekcyjną synchronizacją, wykonują jakiś wyreżyserowany, w pełni rytmiczny tańco-chód po tejże pustyni.
Ten film skojarzył mi się z "Wszystko wszędzie naraz". Złote opakowanie, a wewnątrz...