PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=608737}
8,3 10 097
ocen
8,3 10 1 10097
Fallout: New Vegas
powrót do forum gry Fallout: New Vegas

Obsidian obecnie ma ten komfort, iż pracuje nad własnymi markami: Pillars of Eternity, The Outer Worlds, Avowed oraz tajemniczym Project Missouri, lecz w swoich początkach byli twórcami sequeli do wynajęcia. Studio składa się z weteranów Black Isle, którzy tworzyli tak kultowe erpegi jak: Planescape: Torment, Icewind Dale czy oba Fallouty. Pod sztandarem Obsidianu stworzyli KotORa II oraz Neverwinter Nights 2, a kilka miesięcy przed F:NV premierę miała ich pierwsza samodzielna marka - Alpha Protocol. Tworząc sequele gier BioWare czy Bethesdy w spadku po poprzednikach dostawali silnik i główny rdzeń rozgrywki. Śmieję się więc, że skoro główną bazę rozgrywki mieli stworzoną przez poprzedników to od siebie dodawali bardziej rozbudowane dialogi oparte na skill-checkach oraz crafting. Charakterystyczną cechą ich pierwszych gier było niedopracowanie tytułów wynikające z szalenie krótkiego czasu produkcji. Mimo to zarówno KotOR II, Neverwinter Nights 2 (zwłaszcza dodatek Maska Zdrajcy) oraz Fallout: New Vegas zyskały estymę wśród graczy najczęściej większą od swych poprzedniczek.

Fallout: New Vegas rozpoczyna się od wprowadzenia w sytuację polityczną świata. Intro może nie porywa, ale dzięki niemu poznajemy najważniejsze frakcje i organizacje. Sami wcielamy się zaś w Kuriera, którym cudem przeżył postrzał w głowę, gdyż znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Daje więc to pretekst do częściowej amnezji, możliwość stworzenia postaci od podstaw oraz dość leniwego początku w którym obchodzimy świat niemal dookoła nim wreszcie trafiamy do tytułowego New Vegas. Początki nie są zbyt porywające, rozgrywka rozkręca się gdy ukończymy misję "Dzyń, dzyń" (u mnie to było po ok. 30 godzinach). Otwiera się wówczas przed nami morze możliwości, poznajemy kolejne frakcje i pomniejsze stronnictwa. A przy okazji wykonywania dla nich zadań trafiamy na kilka kolejnych. Pod względem liczby zadań New Vegas dosłownie miażdży "trójkę". Przed wyborem frakcji dla której będziemy pracować najlepiej zrobić zapis by móc do niego powrócić i przejść grę nieco inaczej. Dlatego zanim się za to weźmiemy najlepiej jest przejść sobie misje poboczne, DLC i questy dla pomniejszych stronnictw. Dopiero po ok. 90 godzinach faktycznie zabrałem się za główny rdzeń. To właśnie wątek frakcyjny polegający na kluczeniu między poszczególnymi organizacjami walczącymi o przejęcie Zapory Hoovera jest tutaj głównym daniem. Fani kultowych dwóch pierwszych Falloutów na Pustkowiach Mojave poczują się jak u siebie. Póki co tylko raz przeszedłem pierwszego Fallouta, a "dwójka" jest dopiero przede mną, więc tych nawiązań nie udało mi się wiele wychwycić. Falloutowi wyjadacze zapewne docenią spotkania z postaciami z Fallout 2 i wzmianki o wydarzeniach czy miejscach z poprzedniczek. Sam świat jest o wiele ciekawszy do zwiedzania niż Wschodnie Wybrzeże z Fallouta 3. Polecam odblokować profit Odkrywca, który odsłania wszystkie lokacje na mapie. Gdy zrobiłem to po kilkudziesięciu godzinach rozgrywki to aż złapałem się za głowę ile tego pozostało mi do odkrycia. Wiadomo, lokacja lokacji nierówna. Czasem to pojedynczy domek, czasem jaskinia, a czasem większa lokacja, gdzie czeka na nas quest. Choć gdy rozpoczynałem grę nie zamierzałem tego robić to postanowiłem odwiedzić wszystkie lokacje na mapie. I cieszę się, że to zrobiłem, bo pominąłbym wiele ciekawych miejscówek i zadań.

Od strony mechanicznej New Vegas przypomina to co widzieliśmy w Fallout 3, jednak Obsidian to firma, która lepiej czuje gatunek RPG takim jakim powinien on być. A powinien pozwalać na odgrywanie roli, podejmowanie różnorodnych wyborów, dawać nam swobodę w wyborze sposobu w jaki wykonamy dane zadanie. Erpegi od Bethesdy dają swobodę, jeśli chodzi o rozwój postaci czy eksplorację świata, a to troszkę za mało. Dzięki kwestiom dialogowym, które stają się dostępne w zależności od odpowiedniego poziomu atrybutu lub umiejętności gra zyskuje, a questy można kończyć na wiele różnych sposobów. To właśnie powinno cechować ambitne rolpleje. New Vegas wciąż korzysta z systemu S.P.E.C.I.A.L., skrót ten pochodzi od pierwszych liter angielskich współczynników, co po polsku oznacza: Siłę, Percepcję, Wytrzymałość, Charyzmę, Inteligencję, Zwinność oraz Szczęście. Umiejętności jest 13, czyli o 5 mniej niż w dwóch pierwszych Falloutach. Szczerze mówiąc nie wszystkie umiejętności w "jedynce" i "dwójce" były przydatne. Taki hazard na przykład w F:NV zależy jedynie od współczynnika szczęścia, a leczenie i pierwszą pomoc połączono w Medycynę. W odróżnieniu od Fallouta 3 już w trakcie tworzenia postaci możemy wybrać dwie cechy czy jak kto woli profity, czyli tak jak to było w dwóch pierwszych częściach. Osobiście polecam Dzikie Pustkowia, które wprowadzają opcjonalne lokacje i zdarzenia które możemy spotkać przemierzając Pustynię Mojave. Możliwość dobrania kolejnych perków dostępna jest co dwa poziomy doświadczenia, a nie co poziom jak w FO3. Nie ma też na szczęście level scallingu, którym swoje gry lubi raczyć Bethesda. W FO3 od początku mogliśmy pokonywać spore grupy bandytów, supermutanty czy Szpony Śmierci. W New Vegas nie jeden i nie dwa razy przeciwnicy skopią nam tyłek na samym początku, więc tym lepiej smakuje moment gdy czujemy, iż staliśmy się potężniejsi.

Obsidian usprawnił walkę dodając możliwość celowania przez szczerbinkę, a także dając opcję modyfikowania broni. Modyfikacje takie jak luneta, tłumik, powiększony magazynek najczęściej można kupić u handlarzy. Mamy tutaj również crafting. Przy ogniskach możemy sporządzić prowiant, a przy warsztatach stworzyć różne rodzaje amunicji czy stimpaki. W crafting nie wgłębiałem się zanadto z prostej przyczyny: rzadko kiedy miałem wszystkie potrzebne przedmioty. Ekwipunek posiada limit, więc wolałem nosić kilka zapasowych broni niż targać dziesiątki niepotrzebnych przedmiotów, które być może kiedyś się przydadzą. Sam model strzelania nie należy do najbardziej satysfakcjonujących, nie czuć za bardzo mocy poszczególnych pukawek. Zaś ujęcia w systemie V.A.T.S. wydawały mi się ciekawsze w FO3, gdzie korzystając z tego trybu można było robić fajne screenshooty.

Skoro trafiamy do stolicy hazardu, więc nie mogło się obejść bez kilku gier hazardowych: blackjacka. ruletki oraz jednorękiego bandyty. Tak jak i w realu, tak i tutaj wszystko opiera się na szczęściu i to dosłownie, bowiem o sukcesie decyduje na jakim poziomie mamy atrybut Szczęście. Oprócz tego mamy grę karcianą - Karawanę, ale przez dłuższy czas za cholerę nie potrafiłem jej ogarnąć. Już samo sterowanie, gdzie trzeba też sięgać po strzałki jest mocno niejasne, a są jeszcze do ogarnięcia całkiem skomplikowane zasady. Wiele razy wydawało mi się, że wygrywam a koniec końców przegrywałem. Wczytywałem się wielokrotnie w zasady, podchodziłem z kilkanaście razy i nie potrafiłem wygrać chociażby jednej partii.  Karawana to coś w stylu oczka czy paazaka gdzie musimy tak ułożyć karty by uzyskać wynik od 21 do 26. Karty układa się w trzech stosach oznaczające tytułowe karawany i gracz, który w co najmniej dwóch uzyska wartość wyższą od przeciwnika, mieszczącą się w podanym przedziale wygrywa. W skład talii wchodzą klasyczne, znane wszystkim karty z tą różnicą, iż można mieć w swojej talii kilka tych samych kart np. króla pik o ile poszczególne karty pochodzą z różnych zestawów. Wg zasad karty kładzie się od najmniejszej do największej, bądź w odwrotnej kolejności. Karty figur służą jako modyfikatory czy mnożniki, można je też kłaść na stosie przeciwnika psując mu w ten sposób karawanę. Oczywiście on nam też to może robić. Dopiero pod koniec gry znalazłem przeciwnika z którym udało mi się wygrać i krok po kroku doszedłem jak w miarę skutecznie wygrywać i zdobyć osiągnięcia za 3 i 30 zwycięstw. Wydaje mi się, że sama Karawana nie jest za dobrze zaprogramowana i nie trzyma się zasad opisanych w instrukcji. Oparłem swoją talię na dwóch kolorach i przede wszystkim szóstkach i dziesiątkach. Na dziesiątkę kładłem króla i miałem wynik 26. Całkowicie usunąłem Damy z talii, które niby mają zmieniać kierunek w jakim kładziemy karty (od najmniejszej do największej albo na odwrót), ale gra tak naprawdę nie zwraca na to uwagi, tak samo jak i na kolory poszczególnych kart. Waletów zaś używa się do ściągania kart przeciwnika. Z Jokerów też nie korzystałem, bo można też sobie zaszkodzić przy okazji. 

Cieniem na tej miodnej produkcji kładzie się silnik na jakim powstała, ale nie jest to wina Obsidianu. Silnik Bethesdy jest koszmarny, często wywala do pulpitu albo zawiesza się w nieskończonym wczytywaniu. Na domiar złego Obisiadan jak zwykle miał skandalicznie mało czasu, więc stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Jednak błędów w skryptach czy zadaniach nie zauważyłem. Silnik Gamebryo na którym powstały Oblivion i Fallout 3 dość mocno już się postarzał, więc New Vegas również mocno nadszarpnął ząb czasu. Mimo to można docenić projekt lokacji, zwłaszcza Strip z tymi wszystkimi neonami wygląda świetnie. Muzykę skomponowali Mark Morgan (Planescape: Torment, Fallout 1 i 2) oraz Inon Zur (Icewind Dale II, Dragon Age: Origins, FO3 czy trylogia Syberia). OST wpada w ucho i wpasowuje się w klimat serii. Pojawiają się też utwory z dwóch pierwszych Falloutów, które u fanów wywołają uczucie nostalgii. Oprócz tego tak jak w FO3 mamy radio, gdzie można usłyszeć licencjonowane utwory przeważnie utrzymane w klimacie lat 50. i 60., najwięcej jest tutaj szeroko pojętego country. Utworów nie ma zbyt wiele, ale i tak radio stanowi miłe urozmaicenie w czasie przemierzania Pustkowi.

Ukończenie całego Fallouta: New Vegas wraz ze wszystkimi DLC oraz odwiedzeniem wszystkich lokacji na mapie zajęło mi ok. 120 godzin wliczając w to ukończenie gry po stronie każdej z frakcji. Pomimo, iż zobaczyłem wszystkie zakończenia to za "swoje" uważam ukończenie gry po stronie Pana Tak. Odkąd Vampire: the Masquerade - Bloodlines przeszedłem jako samotnik, na odchodne pokazując wszystkim fakulca, zawsze ta opcja mi się podoba, gdy jest dostępna. Te ponad 100 godzin to był naprawdę świetnie spędzony czas na Pustkowiach Mojave. Szkoda, że po premierze FO4 Bethesda ponownie nie zatrudniła Obsidianu do stworzenia nowego Fallouta. Obsidian jednak nie zasypiał gruszek w popiele i stworzył wspomniane na początku The Outer Worlds, które gameplayowo przypomina New Vegas, choć utrzymane jest w klimatach sci-fi, a nie post-apo to dzięki specyficznemu humorowi i retrofuturyzmowi stanowi produkcję po którą fani starych Falloutów powinni sięgnąć. Druga część The Outer Worlds już jest zapowiedziana. Na Fallouty od Bethesdy fani dwóch pierwszych odsłon już pewnie dawno przestali liczyć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones