brytyjska wersja wallandera to jak podrabianie irlandzkiej whisky. ktokolwiek by tego nie
zrobił i tak pozostanie tylko podróbą.
czy też podrabianie konfitur babci przez mamę;-)) efekt ten sam...
kenneth branagh wydaje się zagubiony i nie jest to zagubienie szwedzkiego wallandera,
który na początku nieco niepewny w badanym przypadku, z czasem niezłomnie jednak
dociera do prawdy. to zagubienie imitatora, dla którego cisza potrzebna do powstania trafnej
myśli zmienia w niezręczną chwilę zagubienia.
szwedzi są może nieco toporni w swojej wersji idealnego tropiciela, ale autentyczni,
szwedzki wallander jest humanistą nigdy nie tracącym panowania nad sobą i kierującym
się prawością i praworządnością połączona z wyczuwalnym humanizmem właśnie. to
ważny element. dobro człowieka. z branaghem wchodzi przemoc i zemsta za czyjąś
wprawdzie niesłuszną śmierć, ale kto to może oceniać i dlaczego karać osobiście? to
właśnie uwielbiają hirołsi z usa i niweczą szwedzkiego duch lekko zdystansowanego do
rzeczywistości, abnegata ale autentycznie stylowego.
tego samego spodziewam się po jankeskiej wersji millenium zresztą...
Po części zgodzę się z Tobą. Kurt w brytyjskiej wersji jest poprostu inny - zauważcie że zabrakło tutaj zamiłowania do muzyki która była ważnym elementem wiekszości odcinków wersji szwedzkiej. Poza tym brytyjski wallander jest trochę pierdołowaty co nie oznacza że nie skuteczny :) Wydaje mi się że brytyjczycy postawili na coś zupełnie innego no i przy kręceniu był obecno Mankell więc teraz należy sobie zadać pytanie jaki był naprawde Walladner. Czy taki jak w wersji szwedzkiej czy promowanej i doglądanej przez autora powieści wersji Brytyjskiej :)