Zacząłem oglądać, jestem na końcówce s01. Powiem jedną rzecz dotycząca bezwarunkowego "kultu Poe'go". Tacy ludzie nie istnieją. Jest nie możliwe zebrać tyle bezkrytycznych, pozbawionych elementarnej auto-analizy osobników. Jest niemożliwe zjednoczyć ich pod tak płytką ideą. Jest niemożliwe wpływać na ich zachowania w takim dużym stopniu.
Ten serial dużo traci na braku wiarygodności. Szkoda wspominać o bezsensownych zachowaniach bohaterów i wynikających z tego zwrotach akcji. Same zwroty akcji są niewiarygodne.
To wszystko wpływa na niezbyt wysoką ocenę. U mnie na razie 6/10 ale jak coś mnie mocniej wq__wi to pewnie obetnę bardziej.
Dziennik osobisty - dzień n+1.
Początkowe epizody s02- Gwałt na inteligencji. FBI posiada już czujniki termowizyjne (2014), w 2013 jeszcze nie dysponowali tą technologią; mają też w końcu podgląd gps.
Zachowania typów sekciarskich- w normie. Tzn w normie absurdów z s01.: Odruchy samobójcze, i niekontrolowana przez główną jednostkę CPU -agresja, uzewnętrzniająca się odruchami bezwarunkowymi i natarciami w stylu zombie- na uzbrojonego, z wycelowaną bronią przeciwnika. Autodestrukcja własnego środowiska w którym zombie dojrzewało- wszystko w imię miłości do niekwestionowanego decyzyjnie/i w celach- guru. Etc etc.
Epatowanie patologicznymi zachowaniami u patologicznych bohaterów. To jest silna marka serialu. Miejscami tworzy to tak niedorzeczne/groteskowe kombinacje- że zbuntowany mozg potrzebuje chwili na restart na treściach w portalu onet'u (czasem to jak z deszczu pod rynnę; wtedy liczy się czas -pomiędzy).
W kontynuacji tej sado-maso zabawy trzyma mnie postać byłego agenta Ryana. Chociaż też nie wiem do końca dlaczego. Obecna ocena 5/10.