Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się aż tak psychoanalitycznego odcinka. Napięcie było budowane od pierwszego odcinka pierwszego sezonu, a celem był właśnie ten epizod. Myślicie, że ewentualny piąty sezon ma jeszcze rację bytu? Zakładając, że takowy by powstał, to ciekawe jaką narrację by przyjął. Główny wątek został w zasadzie wyczerpany, a twórcy raczej nie pozwoliliby sobie na spadek jakości, tworząc tasiemca z przeciętnymi zagadkami do rozwiązania.
Może w następnym sezonie jeśli powstanie wrócą do tego co by się wydawało w Sherlocku najważniejsze...do zagadek
Z takim zakończeniem byłoby lepiej, gdyby ten piąty sezon nie powstawał, chociaż ja tam przyjmę wszystko, co twórcy zaoferują.
Co do odcinka, było w nim wszystko, co lubię - trochę horroru na początku, kilka gagów, wreszcie emocjonalna huśtawka i zaskakująca konkluzja. Gdyby to miał być koniec Sherlocka, to byłby to koniec z klasą. Średnio podszedł mi tylko Sherrinford, który zgodnie z oczekiwaniami okazał się ośrodkiem zamkniętym. No ale.
Powrót Moriarty'ego mnie bardzo ucieszył - a fakt, że to tylko retrospekcja, przyniósł ulgę. Byłabym rozczarowana, gdyby nagle ożył.
nieeee, błagam, tylko nie taki przesłodzony rzyg tęczą ;) Sherlock jako troskliwy miś to koszmarny pomysł..
Jak dla mnie ten serial obecnie moze uratowac tylko fanzin aktora, bo nie postaci fikcyjnej, ktory to zostal zmasakrowany glupotami.
Ogladac dalsze wersje moge chciec tylko pod warunkiem proby dalszych odcinkow dziejacych sie w XIX wieku. Ale tych z XXI juz nie, zniszczyli to co bylo.