To już jakaś tradycja, że liberalne światopoglądowo osoby pod filmami/serialami o tematyce seksu, wypluwają swoje żale na konserwatywną, prawicową i najlepiej jeszcze chrześcijańską społeczność. Utwierdzanie w swoich przekonaniach, wyższość, pycha - zawsze tego pełno, a już przejechawszy się po kilku tego typu debatach wiem, że jak nie dołączysz się do chóru zachwyconych, nie ma sensu się odzywać i oglądać spam w postaci obelg i bluzgów na swoim koncie. Czy to pod Sex Education, czy tutaj, co tylko uwypukla, kto jest głównym targetem tej produkcji. I że ja do niego nie należę :D

Ale wiecie, co jest najśmieszniejsze? Żeby to jeszcze była naprawdę solidnie sklecona produkcja, znośnie nakręcona, z sensownymi dialogami i w miarę odmóżdżającą fabułą, pal licho z liberalną propagandą, jak w Sex Education itp, niech by to się chociaż oglądało tak przyjemnie jak wyżej wspomniany, całkowicie sprzeczny z moimi wartościami brytyjski twór...

Tymczasem Sexify to produkcja, z którą konkurować może co najwyżej 365 dni albo robiące u nas furorę tak zwane "filmy" Patryka Krzemienieckiego, śmiesznie nazywającego siebie z angielska Vegetą... oj, Vegą, pardonne-moi!