Najbardziej tego mi brakowało na koniec. W filmie Anga Lee jest to wyraźnie pokazane na końcu, a tutaj po prostu ucięli na tym, że Mary Anne odkochuje się i zakochuje w płk. Brandonie... Tym samym nie mam absolutnie na myśli tego, iż ta wersja jest gorsza.
Nie wiem o co ci chodzi, oglądałem obie wersje, ale żadna Mary Anne tam nie występuje. Chyba chodzi ci o Marianne. Bo tak jest to imię wymawiane i tłumaczone zarówno w napisach, jak i w wersji z polskim lektorem. Ten film mi się bardziej podoba zarówno bez powodu, tzn. jako sam film, akcja, dialogi, kostiumy, itp., jak i z konkretnego powodu. Mianowicie (ale to mi chyba skasują, a przed tym napadną na mnie kobitki) w tamtym filmie wszystkie kobiety są stare (takie mam wrażenie), jakieś babcie się pętają po ekranie, nawet nie wiem która mama, a która córka. Krótko mówiąc, nie chciałbym mieć z nimi nic do czynienia. A w wersji BBC z 2008 nawet pani Dashwood jest jeszcze całkiem tego. Nie mówiąc już o córkach. A z nich oczywiście Elinor. Nie dosyć, że ładna to jeszcze mądra. Gdzie są takie? Ja jestem też ładny i mądry (tak uważam), ale takiej w życiu nie spotkałem :)