(mozliwe spojlery dotyczace fabuly)
Jestem wlasnie w polowie 5. sezonu i ogolnie rzecz biorac... jestem rozczarowana. Klimat jest fajny, postacie ciekawe, podoba mi sie, ze nie wszystko kreci sie wokol jednego bohatera, bo na poczatku bylam pewna, ze opra caly serial na McNulty'm.
ALE... no wlasnie. Jestem osoba, ktora latwo sie wciaga w seriale, ogladajac Breaking Bad czy Sons of Anarchy pochlanialam po pol sezonu dziennie,a tutaj zdarzylo mi sie na przyklad przerwac w polowie finalu serii i skonczyc 2 dni pozniej.
Watki dotyczace Avona i Stringera uwazam za swietne, pozniejsze polowanie na Marlo to juz nie to samo. Dodatkowo watek Carcettiego i polityki - no po prostu nie moge tego zdzierzyc, gosc jest tak irytujacy, ze obrzydza mi caly serial, z reguly nie przewijam zadnego momentu, bo zawsze mi sie wydaje, ze pomine cos waznego, ale tutaj powstrzymywalam sie ostatkiem sil. Nuda! A jak dolozyli do tego jeszcze redakcje gazety Sun to zwatpilam, kolejny nietrafiony watek. Podobaly mi sie perypetie Preza z dzieciakami, to ucieli temat..
Podsumowujac, uwazam ze to dobry serial, ale mozna bylo wycisnac z niego o wiele wiecej, nuzace watki przeplataja sie z rewelacyjnymi.
Sorry za chaotyczna wypowiedz
Tzn co, ze swiat polityki i mediow wyglada jak wyglada i zostal wiernie sportretowany (szczegolnie carcetti i historia z falszywa historia wygrywajaca pullitzera - to sie naprawde wydarzylo) to wina serialu?
The Wire to serial o zyciu w miescie opowiedziany z roznych punktow widzenia. To, ze Ci sie to nie podoba to nie problem serialu, tylko Twoj
Nie nazwalabym tego problemem, po prostu wyrazilam swoja subiektywna opinie, to wszystko;) Kazda krytyka sie bierze stad, ze 'ktos ma problem i cos mu sie nie podoba', wiec idac takim tokiem myslenia w ogole powinno sie uznac wszystko za idealne i nie krytykowac niczego, co powstalo:)
Ja mam zupełnie odmienne wrażenia. Dla mnie właśnie ten serial w każdym wątku zawiera jakąś ciekawą postać. Carcetti moim zdaniem jest genialny, uwielbiam tego aktora za rolę w GoT, tutaj jest jeszcze lepszy. W wątku dziennikarzy z kolei króluje Gus i jego dialogi z resztą ekipy. Nie daję 10/10 serialom ot tak, bo mi się podobają, ale uważam, że ten jak najbardziej zasługuje na najwyższą ocenę.
Uwielbiam chwilę, kiedy po naprawdę mocnym zakończeniu odcinka w tle słychać końcowy motyw. Aż przechodzą mnie ciarki. Serial nie do opisania, mniej niż 10/10 to profanacja.
Jak dla mnie wątek z Carcettim, przy całej sympatii czy antypatii do postaci (moim zdaniem gość jest rewelacyjny w The Wire), jest idealnym dopełnieniem całości. Jest wręcz do bólu logiczną klamrą spinającą to dzieło. Bo tak naprawdę wszystko dzieje się poza nami, na najwyższych szczeblach, w zacisznych gabinetach ludzi w dobrze skrojonych garniturach, którzy pociągają za sznurki, przygrywają melodię w takt której poruszają się takie szaraczki jak McNulty, Bubbles, Prez czy Gus ... Wielki szacunek dla Simona, że sprawnie wplótł ten wątek polityczny, mimo że nie jest on efektowny, bo efektowny być nie może. Robienie polityki nie jest efektowne, ale w The Wire jak na dłoni widać konsekwencje decyzji rządzących Baltimore, które wpływają na mikrokosmos każdego z bohaterów. Źle by się stało, gdyby ten wątek został pominięty, bo pozostawiałoby to widza w słodkim przekonaniu, że te nasze szaraczki mają wpływ i mogą zmieniać rzeczywistość. Że kwestią zmiany rzeczywistości jest tylko stopień determinacji. Otóż nie zawsze. Często mimo szczerych chęci wszystko musi się rozbić choćby o mury twardej statystyki czy partykularnych interesów..Zawsze, cytując Preza, ktoś przegrywa wolniej...Przy stoliku mogą siedzieć tylko wytrawni gracze, a na domiar złego karty są znaczone...