PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119826}

Muminki

Tanoshii Moomin Ikka
7,6 43 164
oceny
7,6 10 1 43164
7,4 5
ocen krytyków
Muminki
powrót do forum serialu Muminki

Zastanawiałem się nad kwestią wyrażonej wielokrotnie przez Panie sympatii dla tej postaci, wspartej wręcz oświadczeniami o "kochaniu się" w nim, i przyszedł mi do głowy pewna refleksja...
Cóż, Włóczykij to postać fascynująca, lecz trzeba wziąć pod uwagę realia... Czy w istocie byłby "ideałem mężczyzny" dla kobiety żyjącej w dzisiejszym mieście? (Albo nawet i na wsi, lecz w mieście szczególnie):)
Jakby to wyglądało w praktyce? Przecież Włóczykij jest zasadniczo zarówno bezrobotny jak i bezdomny (namiot to ostatecznie nie dom w potocznym rozumieniu), nie ma dochodów (najwyżej doraźnie złowi rybę, ale z czego utrzymywałby ewentualną rodzinę?:)), chodzi w nieco wytartym i postrzępionym odzieniu, a przy tym stroni od towarzystwa, czego skrajnym objawem jest znikanie na kilka (zimowych) miesięcy... Nie jestem pewny, czy kobiety pragnęłyby takiego męża, chyba że kobiety żyjące tak samo:) W praktyce oznacza to jednak wyalienowaną bezdomność - brak pieniędzy, samochodu, stałego dachu na głową czy też ostrą redukcję życia towarzyskiego:)
Włóczykij to osobowość specyficzna - niesamowicie wrażliwa, czuła, opanowana, wyposażona w bogatą imaginację, fascynująca... Znakomita postać, ale żyjąca tak specyficznie, iż trzeba oddzielić abstrakcyjną fascynację od realiów codzienności. On nie jest ze świata, w którym się pędzi, biegnie. On jest ze świata oddechu:) Osobiście Go uwielbiam, zwracam tylko uwagę na możliwą pochopność ocen w rodzaju "taki powinien być każdy facet", bo mogłoby się okazać, iż tak naprawdę życie Włóczykija nie koniecznie by odpowiadało statystycznej Białogłowej:)
Poza tym... Skoro postać ta z definicji jest tajemnicza i naznaczona umiłowaniem samotności, to jak się do niego zbliżyć?:) Główną przeszkodą dla kandydatki na Panią Włóczykijową byłby fakt, iż ta sama natura, która budzi rzeczoną fascynację, jednocześnie sprawia, że On się raczej nie zwiąże!:) Inaczej nie byłby już tym samym, romantycznym "outsiderem":) Czy ideałem mężczyzny może być mężczyzna, którego z definicji nie można mieć?:) Bo gdyby się Go miało, to przestałby być tym ideałem - straciłby atut bycia:
raz - samotnikiem,
a dwa - tajemniczym samotnikiem:)
Obawiam się, że bez modyfikacji stylu życia by się nie obyło... Ten sam styl bycia, który przyciąga, musiałby się zmienić, gdyby naprawdę miał przyciągnąć, tylko czy wtedy dalej by tak przyciągał?:)
Stopa przyjacielska zaś to co innego - w tym przypadku można "być z Włóczykijem" nie zmieniając Go w kogoś innego, zostawiając mu Jego samotnię nienaruszoną:) Przyjaciel może zbliżyć się do Niego, poczuć niezwykłość Jego osobowości, nie powodując w niej "wyrw", czego nie dałoby się uniknąć w związku:)
Poza tym, jak rzekłem wcześniej, co z wiecznym byciem bezrobotnym/bezdomnym/w praktyce żyjącym w ubóstwie/pozbawionym zabezpieczeń socjalnych, czyli między innymi niezarabiającym na emeryturę/itd.?:) Taka wolność jest cudowna, ale trzeba się liczyć z jej codziennymi, krótko - i - długoterminowymi realiami:) Co innego Dolina Muminków, a co innego nasz znacznie bardziej zatłoczony, nieporównanie głośniejszy i szybki świat, w którym tak ważne są kariera i dobra materialne:)
Tutaj pojawia się kłopot egzystencjalny w kwestii męsko-damskiego zainteresowania Włóczykijem:)
Nie zmienia ta wszak faktu, iż mimo ów zapętleń, jest to figura absolutnie pierwszorzędna i godna podziwu:) Żyje jednak w swoim, określonym środowisku, w specyficznym kontekście, w którym jest bezpieczna i czuje się komfortowo, tylko ile z tego możemy przenieść na ulice naszych miast?:) Stan umysłu owszem, wrażliwość i wyobraźnię także, podobnie jak spokój i wewnętrzną harmonię, słowem - stronę metafizyczną, która zależy od naszego oglądu wewnętrznego, ale jest jeszcze strona czysto fizyczna, która nastręczałaby trudności w serialu nieukazanych:) To co w jednym kontekście działa dobrze, w innym może zawieść... Nawet Włóczykij musiałby dokonać zmian, gdyby zamist w Dolinie, żył sobie dajmy na to przykładowo w Warszawie:)
Wszystko zależy od kontekstu i osobniczej specyfikacji:)
Włóczykij jest fantastyczny, i "lepiej" tego nie naruszajmy wizją "Włóczykija Żonkosia", bo z jednej strony
1) Trzeba by zniekształcić Jego osobowość jako taką, obedrzeć go z "bycia Włóczykijem", co samo w sobie zniszczyłoby tą postacią fascynację, z drugiej zaś
2) Pojawiają się codzienne, pragmatyczne trudności, których w świecie Muminków nie ma (Zasiłek na dziecko, niemowlę chowane na łące w namiocie, co na to opieka społeczna?? Od razu zabrali by dziecko, jako chowane w niedopuszczalnych warunkach!:):)

Włóczykij jest sobą, ponieważ może sobą być! I to podlega ochronie:) A jest doprawdy wyborną personą:)

ManFromTheMoon

Dodam jeszcze, że gdyby "każdy był jak Włóczykij" mielibyśmy nieśpieszny Raj na Ziemi, i dałoby się żyć dosłownie jak w serialu, ale co innego "wszyscy", a co innego być wyjątkiem:) Nie chodzi mi przy tym o dosłowną identyczność, tylko o pewne generlne zasady:) Wcale także nie oznacza to, iż ktoś nie może preferować "biegnącego świata" z szybkim pulsem:) To nie kwestia dobrze/źle, lecz rzecz preferencji:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Autorze, jestem oburzona zastosowaniem cudzysłowu, kiedy piszesz o "kochaniu się" w nim. Odnoszę wrażenie, że traktujesz sprawę z przymrużeniem oka, co moim zdaniem jest nie na miejscu, bo kiedy w grę wchodzi głębokie, szczere i odporne na próbę czasu uczucie, to sytuacja jest poważna.

Ohaminus

Oh, ależ proszę się nie oburzać!:)
W tym przypadku cudzysłów pełni rolę środka wskazującego na cytowanie innych:)
W myśl tej samej zasady gramatycznej mógłbym napisać na przykład tak:
Oh, ależ stwierdzenie " jestem oburzona " jest nazbyt dosadnym!:) To po prostu podkreślenie faktu zaczerpnięcia użytego wcześniej przez kogoś sformułowania (to samo zresztą uczyniłaś w swoim, powyższym poście):), nie zaś sugestia nieprawdziwości emocji:)
Uwierz mi proszę, nikt tak poważenie nie podchodzi do Muminków jak ja!:) Każda z tych postaci to w mym oglądzie autentyczna żywa istota:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Już rozumiem, co miałeś na myśli. Rzeczywiście powodów użycia cudzysłowa mogło być więcej. Dziękuję Ci za wyjaśnienie.
Wiesz, mam pewną koncepcję, będącą właściwie odpowiedzią na Twoje pytanie, czyli jak zbliżyć się do miłującego samotność Włóczykija.
W moim mniemaniu Włóczykij jest po prostu uśpionym wulkanem namiętności. Ona czai się gdzieś tam w jego wnętrzu, pod kołderką opanowania i spokoju, czekając na katalizator, który doprowadzi do wielkiego wybuchu nie dającego się ugasić żadnym sposobem. Katalizatorem jest oczywiście odpowiednia kobieta - ta jedyna, która na tyle zainteresuje go swoją osobą, że nie będzie zmuszona nawet do kiwnięcia palcem, by go - powiem brzydko - usidlić.
W sekrecie zdradzę Ci, że piętnaście lat temu nie byłam może pewna, czy aby na pewno Ziemię nie boli moje chodzenie po niej, ale nosiłam za to w sobie głębokie przeświadczenie, że to ja jestem TĄ KOBIETĄ i byłam nawet gotowa postawić na to wszystkie pluszaki.

Ohaminus

A, to już idziesz dalej w eksploracji osoby Włóczykija, a takie postawienie sprawy jest przekonywujące!:) Tak w istocie mogłoby się zdarzyć! Wszak Włóczykij jest wrażliwy i romantyczny, i niewykluczone że stosowny bodziec wywołałby w nim ów emocjonalną detonację:) Przecież samotność nie musi być nienaruszalna, prawda?:) Jest ona fizycznym objawem Jego osobowości, ale hipotetycznie objaw możnaby zmienić nie niwecząc tym zasadniczego pejzażu duszy... Lecz nawet wtedy, coś jednak musiałoby ulec przemianie, transfromacji - taka Kobieta nie obcowałaby już z "tajemnicą" - romantyzm zrodzony z "nieuchwytności" siłą rzeczy zostałby utracony, ale przecież strata taka nie musiałaby oznaczać pozostawienia po sobie pustki, lecz mogłaby zostać wypełniona nowym paradygmatem!:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Miłość dla każdego znaczy coś innego i widzę, że dla Ciebie to skuteczne antidotum na samotność. Mi bliższy jest Rilke, który mówił, że miłość to dwie spotykające się samotności. Mimo wszystko są odrębne i samotnościami pozostają, bo to taki stan wewnętrzny, a nie coś regulowanego z zewnątrz. Więc myślę, że bycie z kobietą nie oznaczałoby końca poczucia samotności towarzyszącego Włóczykijowi, czyli jego osobowość nie zmieniłaby się przez to diametralnie - wciąż w jego wnętrzu pozostałyby takie zakątki jak Tsingy ge Bemaraha - niedostępne dla żadnego człowieka.

Ohaminus

Tak, wszystko zależy od definicji:) Samotność fizyczna, samotność emocjonalna... Z praktycznego punktu widzenia, w znaczeniu materialistycznym na pewno uległaby ona u takiego Włóczykija redukcji, ale w rozumieniu osobowościowym mogłaby się zachować, przynajmniej do pewnego stopnia:) Chyba, że by to był związek na odległość, dajmy na to polegający na wymianie korespondencji z suszonymi płatkami róż:) Taka Samotność w Miłości, lecz nie Miłość w Samotności:)
Ale fakt jest faktem, iż Włóczykij jednak ceni samotność także w najbardziej przyziemnym, bezposrednio fizycznym wydaniu, nawet Muminka nie chce zabrać na zimową wędrówkę:) Ale tu wracamy do spekulacji, że gdyby pojawiła się TA kobieta, to może...
Niewykluczone!:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Pięknie napisane :) Nie mam nic do dodania.
Odnośnie Twojego pierwszego postu, to dodałabym jeszcze do zalet Włóczykija jego niezaprzeczalny sex appeal, obok którego nie da się przejść obojętnie.Rozeznanie przeprowadzałam może na stosunkowo niewielkiej grupie badawczej kilku koleżanek, ale wszystkie - włączając też i w to mnie - twierdziły zgodnie, że Włóczykij ma po prostu to sławenne COŚ w sobie, co przyciąga jak magnez.
Zastanawiałam się, gdzie mogłyby leżeć źródła tego zjawiska. Według mnie lwią część swojego powodzenia Włóczykij zawdzięcza głosowi. Oglądałam tylko polską wersję językową, podobnie zresztą jak większość zakochanych w nim dziewczyn z naszego kraju, i ten pan, który podkładał włóczykijowy głos stworzył pół Włóczykija na nowo. Piękna, głęboka barwa, właściwa intonacja, nienerwowy, łagodny sposób mówienia - to wszystko zrosło się z tą postacią, bo pasowało do niej idealnie.
Oprócz tego, jak Włóczykij mówi, ważne jest też to, co mówi. A to zawsze jest logiczne, rozsądne i przemyślane. Od pierwszych odcinków miałam wrażenie, że ten facet, wie wszystko, a już na pewno wie, co mówi. A skoro jest taki mądry i zaradny... to wniosek nasuwał się sam - będzie idealnie troszczył się o swoją kobietę, dając jej morze poczucia bezpieczeństwa.
Co więcej nie jest też typem faceta kobietozależnego. Takiego, dla którego dorosłość polega na pewnej drobnej modyfikacji codziennej rutyny - nadchodzi moment, kiedy to jego skarpetki zaczyna prać żona, a nie matka.
Włóczykij (bo chyba posiadał skarpetki?) potrafi radzić sobie sam! A więc jest obrotny, zorganizowany i ryzyko zobaczenia go za 5 lat jako kanapowego lenia w brudnym podkoszulku jest niewielkie. A skoro potrafi zadbać o siebie tak doskonale, to o Kobietę zapewne też, prawda?

P.S. Przypomniał mi się jeszcze pewien obraz: mostek w Dolinie Muminków, Włóczykij i jego harmonijka...
Dlaczego tylu facetów dzisiaj zaczyna uczyć się na gitarze? Sami przynają, że chcą, ekhem: "wyrywać na nią laski".
Włóczykij jest muzykiem - ma duszę artysty, jest wrażliwy na piękno. To robi wrażenie.

Ohaminus

Odnośnie sex appeal'u to z pewnością fakt. Wprawdzie nie jestem w tym kontekście tejże cechy adresatem, ale u mnie tłumaczy się to na poczucie przyjacielskiej bliskości, zwłaszcza że to sposób bycia zbliżony do mojego własnego, co potęguje rozumienie go, zaopatruje mnie w zdolność zaawansowanego współrozumienia:)
W kontekście międzypłciowym zaś, Włóczykij obok romantycznej tajemnicy ma także inne cechy, które mu się kumulują - poza byciem zagadką samą w sobie, ów tajemniczość naznaczona jest mądrością, refleksją, dobrą radą, nie jest zimna, a Jego samotność nie odpycha. Do tego jest jak młody i przystojny:) Wszystko się dodaje:) Głos także ma tu wiele... Do powiedzenia - tak jak zauważyłaś, jego stonowanie i spokój niosą informację o wewnętrzej stabilności, sile emocjonalnej - sugerują bezpieczeństwo, brak nerwowej, niedobrej nieprzewidywalności, szamotania się. To daje wrażenie opoki, która wie sama, i wiedzą tą chroni otoczenie. Stąd waga głosu:)
I masz rację - całe Jego "Ja" jest wyjątkowo stateczne, niedeformowalne, samodzielne, niezależne, zaradne, a to jest rodzaj swoistej mocy życiowej:)
A sławetnym "Czymś", które tak nas potrafi w innym pociagać jest po prostu pozaracjonalne wskazanie naszego prywatnego licznika uczuć, zrodzone ze spontanicznego, sercem dyktowanego dodania do siebie wszystkich składowych;)

Cóż, sam gram na Gitarze:)))
Wiesz, dlatego, że ten instrument daje możliwość wyszalenia się - Gitara elektryczna pozwala łatwo robić wrażenie - na sobie samym i na innych:) Ja tam gram głównie na klasycznej, bez prądu:) Z prądem wiąże się możliwość robienia wrażenia "za darmo", dlatego że nawet gra na bardzo niskim poziomie umożliwia uzyskiwanie "niesamowitych" efektów, zyskuje się sposobność ukazania się na przykład "super-przebojowym-facetem-dynamitem":) W rzeczywistości realnych Gitarzystów jest naprawdę niewielu, bo to trudna sztuka, na prawdziwie wysokim poziomie rozpatrując. Zobacz w "YouTube'ie" jak gra Paco De Lucia - Mistrz Flamenco... Ta są prawdziwe umiejętności - czy gdyby tak wszystkim pozabierać kable, wzmacniacze i efekty, to czy potrafiliby grać tak właśnie?:) Pytanie retoryczne:) Mało kto naprawdę się NAuczy... Żeby znać prawdę, trzeba wyłączyć prąd, obnażyć się, nie chować za głośnikami. Gitara ma niestety skrzywiony wizerunek - prawdziwi Mistrzowie są w mediach praktycznie prawie nieobecni...
(Choć oczywiście nie mówię, że na elektrycznej nie można grać na wysokim poziomie - mówię tylko, że jak się włączy efekt, to zwykłe akordy rażą piorunami, i przez to można pozornie przeskoczyć 20 lat treningu:))
Spokojnie widzę Włóczykija grajacego akustycznie na gitarze, tyle że ciężko by mu było ją nosić:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Włóczykij nie jest przystojny.

Reszta jutro.

Ohaminus

Nie jest?:) O, to ciekawe... Sądziłem, że wedle powszechnej opinii jest:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Oczywiście - tak samo jak i ja - masz prawo do subiektywnej opinii i możesz uważać, że to ósmy cud świata. Ale moim zdaniem Włóczykij do przystojnych to nie należy. Nie żeby czegoś mu specjalnie brakowało - ręce, nogi, wszystko gra. Niemniej narysowano go naprawdę prostą kreską bez zaznaczania detali, ubrano w ciuchy o przedziwnym kroju i na pewno nie został celowo wykreowany na łamacza serc. Stąd intryguje mnie on jeszcze bardziej, bo pomimo konkurencji chociażby Johna Smitha z Pocahontas (on jest przystojny) czy innych disneyowskich księciów, to jednak Włóczykij jest dla mnie TYM JEDYNYM, o którym myślę nadal.

Opoka! To było potrzebne mi słowo. Ono właśnie zawiera w sobie wszystko, co myślę, że Włóczykij ma do zaoferowania. I to go czyni wyjątkowym.

Dziękuję za wiadomości o gitarze - nie miałam o tym pojęcia. Moja przygoda z muzyką skończyła się po tym, jak w szkole podstawowej torturowano mnie przymusem gry na cymbałkach. Przyznam Ci się szczerze, że nie jestem w stanie określić poziomu gry i nawet błędów nie wyłapuję.
W każdym razie wygooglowałam Paco De Lucia i bardzo mnie zastanawia, dlaczego nie słyszałam o nim nigdy wcześniej. Fakt, to nie jest zakres moich zainteresowań, ale o MISTRZU Flamenco wypadałoby coś wiedzieć. A więc jest chyba rzeczywiście tak, jak napisałeś, że prawdziwych Mistrzów w mediach nie ma.
Może łatwiej byłoby Włóczykijowi nosić ukulele? :) Z tym że osobiście jestem zbyt mocno przywiązana do harmonijki i nie zamieniłabym jej na nic w świecie, bo grający na niej Włóczykij wydaje się szalenie romantyczny.

I wiesz, myślę, że nawet w Warszawie pozostałby tym samym Włóczykijem. Bo bycie nim to bardziej stan ducha i sposób postrzegania świata.

Ohaminus

Tu w grę wchodzi specyfika bajki - w Muminkach nie ma dokładnijeszego odwzorowywania cech anatomicznych ludzi czy innych stworzeń - o ile w ogóle mają one w naszym świecie odpowiedniki:) Wszystko jest relatywnie prosto oddane, ale to nie wada, tylko taki styl:) Stąd trzeba by Włóćzykija przetłumaczyć na naszą anatomię, lub nas samych na tę z bajki:)
Paco De Lucia jak na ten gatunek, który uprawia jest bardzo znany, ale mowy nie ma żaby był tak rozpoznawalny jak dajmy na to Kurt Cobain:) Właśnie dlatego, że wyższa sztuka gry na instrumencie akustycznym nie jest "przebojowa", nie robi tak dosadnego wrażenia, nie jest tak głośna... A przez to nie ma siły przebicia... W konsekwencji wychodzi na to - o ironio! - że faktycznie najbardziej zaawansowani Mistrzowie są słabo znani, o ile w ogóle... Nie jest to ktoś z list przebojów, toteż nie tak łatwo "niechcący" o nim usłyszeć, jak o wileu innych, obecnych w mediach personach, o kórych wiemy, czy nas interesują, czy też nie:)
Pewnie, harmonijka to składowa Włóczykija, a przy tym wygodny kompan w kontekście wędrówek:)
Włóczykij w Warszawie pewnie szukłaby jak najprosztszej dorgi ucieczki:) Gdyby tak zobaczył te kawalkady samochodów... :)
Ale zasadniczo to wielka racja - prawdziwy stan ducha jest ponad okoliczności zewnętrzne:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Wiesz, ni z tego ni z owego spytałam przyjaciółkę, czy Włóczykij jest przystojny. A ona odpowiedziała: "No właśnie nie jest, ale jest! Sama wiesz, o co mi chodzi". I dokładnie wiem, o co. Nawet przekładając go na naszą anatomię... nie jest :)

Tak czy inaczej - bohater mojego dzieciństwa! :)))

Ohaminus

No dobrze - jeżeli w Twoim odczuciu nie jest, to nie jest, cóż począć:) Pewnie i tak by mu na tym nie zależało, nie jest wszak próżny, i poklasku nie szuka:) Mimo to jestem pewny, że w oczach wielu urody mu nie brakuje:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

To też jedna z jego wielu zalet ;-)

Ohaminus

Oczywiście, to element Jego ogromnej niezależności... Mało kto jest niezależny od opinii innych:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

I tu dochodzimy do momentu, w którym ciężko stwierdzić, na ile zachowanie człowieka determinuje środowisko i czy Włóczykij jest taki, a nie inny, bo w bezpiecznej, sielankowej Dolinie Muminków może sobie na to pozwolić.

Ohaminus

Skoro wcześniej skłonna byłaś przewidywać, iż pozostałby sobą nawet w Warszawie, to wszędzie byłby sobą, nawet na froncie, jestem przekonany!:) Zresztą przecież w świecie Muminków także styka się z takimi czy innymi zagrożeniami... Niektóre z nich są nawet gorsze niż warszawskie metro!:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Twoje przemyślenia zasiały we mnie ziarno niepewności. Skończy się na tym, że to Ty będziesz mnie przekonywał do moich poglądów :))

Ohaminus

Z dobrze spożytkowanych ziaren niepewności wyrastają drzewa statecznej mądrości:)
A jeżeli przekonam Cię do Twych własnych poglądów, to tym bardziej będą one Twoje:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Fakt faktem - Włóczykij niewieście serca łamał, łamie i łamać będzie.

Ohaminus

Najprawdopodobniej, o ile w dobie komputeryzacji tradycyjnie rysowana bajka nie zostanie zapomniana... W każdym bądź razie, Włóczykij próżności swej łamaniem serc karmić nie będzie:)
Przypomina mi się jak spadł z mostku do rzeki, gdy Mała Mi oświadczyła Mu, że powinni zacząć się spotykać:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Wydaje mi się, że każda mama, która w czasach posiadania zębów mlecznych wzdychała do Włóczykija nie odmówi sobie przyjemności powzdychania do niego jeszcze trochę pod pretekstem puszczenia Muminków własnym dzieciom, "bo to taka ładna bajka bez przemocy, nie to co dzisiejsze bohomazy" :))
Nie pamiętam niestety tej sceny. Pewnie dlatego, że niemiłe wspomnienia mózg szybko zaciera, a ja Małej Mi nie cierpiałam jak psa. Między innymi za to, że podbierała mi faceta.

Ohaminus

Fakt, siła sentymentu ma szansę zadziałać na rzecz zapoznania z Muminkami kolejnego pokolenia, ale mimo wszystko tyle teraz jest bajek... A co to będzie w przyszłości!:)
Mała Mi jest świetna:) Poza tym to była tylko jedna taka scena, jedna jedyna:) Jestem pewny, że Włóczykij, nawet jeśli ktoś "podbierałby mu" dziewczynę, nie odczuwałby do tego kogoś żadnych negatywnych uczuć:) Prawdziwa Miłość nigdy tak nie postępuje, nie zna bowiem zazdrości, a Włóczykij jest tak ustabilizowany wewnętrznie, iż mógłby tę dla ludzi ciągle jeszcze obcą prawdę, pojąć:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Oj, nie doceniasz siły Muminków. Zobacz - ja dzieci nawet nie mam, nie silę się więc na wyszukiwanie pretekstów, wymówek, tylko włączam je sobie po prostu i siedzę jak zaczarowana. Natura zawsze faworyzuje to, co dobre.
Poza tym dość słabo orientuję się w aktualnie produkowanych bajkach, ale mam wrażenie, że animacje komputerowe zdobywają miażdżącą przewagę liczebną nad tymi klasycznymi. A według mnie wyglądają paskudnie, rażą moje poczucie estetyki i wcale nie stymulują wyobraźni.
Lepiej sytuacja ma się z literaturą - tu jestem na bieżąco ;)) Powstaje naprawdę dużo fajnych książek dla dzieci, z tym że Tove Jansson zapracowała już sobie na naprawdę wysoką pozycję w rankingu pisarzy dla dzieci i nie sądzę, żeby miało się to zmienić.
Muminki mają to do siebie, że nie są bajką wpasowaną w konkretne ramy czasowe. Chodzi mi o to, że po prostu się nie przedawnią, bo Dolina Muminków jest ponadczasowa, a życie toczy się tam w zupełnie niezależnym rytmie. I dzieci wcale nie będzie dziwiło, że Ryjek nie ma komórki, a Migotek nie googluje.

A co do Małej Mi: chyba sobie ze mnie żartujesz! Ta flądra obnosiła się ze swoją chrapką na Włóczykija (mojego) w prawie w każdym odcinku! Oj, ja to bym się z nią rozprawiła. Niestety nie jestem tak ustabilizowana wewnętrznie jak Włóczykij i byłam POTWORNĄ zazdrośnicą, więc podobne uczucia (a właściwie to chęć mordu) żywiłam to Alicji - tej młodej wiedźmy i do Mimbli. Za każdym razem, jak tylko widziałam na ich buziach głupiutki, zalotny uśmieszek zapalała mi się w głowie czerwona lampka WARNING i wygrażałam się, że niech no tylko tak sobie pozwolą pofolgować jeszcze raz, to ja na pewno znajdę drogę do Doliny Muminków.
I nie psuj mi wyobrażenia o Włóczykiju - on byłby zazdrosny. A może nie tyle zazdrosny, co uważny, więc nikt nie miałby prawa zalecać się do jego kobiety, skoro ta byłaby jego i tylko jego. Zresztą która pozostająca przy zdrowych zmysłach zauważałaby jakąkolwiek inną istotę płci męskiej mając legendarnego Włóczykija dla siebie?

Ohaminus

Ja mam tak jak Ty - także dzieci nie mam, zresztą wcale nie szukam pretekstu, oglądam bo mnie ten świat ujmuje, i tyle:) Najprosztsze powody są najlepsze:)
A w kontekście animacji, to mam inne wrażenie - bardzo je lubię również, co wcale nie przeszkadza mi w sympatii do Muminków i ich "skromniejszej garfiki":) Oczywiście wszystko zależy jeszcze od konkretnego filmu - ja uważam za bardzo sympatyczną bajkę "Psoty Dudusia Wesołka" , animowaną komputerowo właśnie:) Miła, sympatyczna, niepolegająca na tym kto komu skręci kark:) Irlandzka wieś, dawne czasy, grupka dzieci i ich dziecięca wyobraźnia:)
Migotek nie "googluje" co prawda, ale poczekaj no! Niedługo sam wynajdzie internet:)
Tak, Muminki dzieją się w dawnej erze, nie maja przecież nawet prądu! Ale to jest w nich piękne - życie wypełnia to co stworzą sami, a nie to, co im komputery i inne zabawki elektroniczne podsuą. Dzięki temu chodzą do lasu czy nad morze, zamiast grać na konsoli:) Żyją naprawdę, nie wirtualnie:)
Zazdrość jest rezultatem darwinistycznego założenia, że dla sukcesu reprodukcyjnego trzeba monopolizować partnera, innymi słowy stoi za nią strach, obawa. Zresztą usunięcie przemocą "rywalki" i tak byłoby sztucznym rozwiązaniem problemu, uczucie jest realne, gdy radzi sobie samo, a nie gdy jest wymuszane. Jeżeli celem pozyskania kogoś, trzeba kogoś innego wykolegować, to jest to pieśń instynktu, nie zaś pełnego uczucia:) A na co komu podróbka, bo coś co zostało pozyskane na siłę to tylko podróbka. Jeżeli nie zaistniało samo z siebie, nie może naprawdę zaistnieć. Na dalszych etapach ewolucji duchowej nie występuje dążenie do "zapewnienia sobie kogoś dla siebie":) Wtedy Miłość może być naprawdę bezwarunkowa. Prawdziwa Miłość jest tylko wtedy, gdy jest, mimo że nie jest przytrzymywana. Może żyć tylko w otwartych dłoniach, nigdy w zaciśniętych.
Włóczykij nie byłby zazdrosny:) Jestem o tym przekonany:) Zostawiłby swojej kobiecie wolną wolę, i nie starałby się - szczególnie przemocą - jej zniekształcać. On by rozumiał, że nawet fizyczne pozbycie się "innego" nie zmieniłoby prawdy. Miłość jest wtedy, gdy "inny/inna" mimo swej obecności nie zagraża jej, a jeżeli zagraża, to w takim razie uczucie jest niestabilne, oznacza to bowiem, że nie radzi sobie samo z siebie, że trzeba je "wspomagać" i to w brutalny sposób.Tyle, że to i tak nic nie zmieni. Jeżeli dziewczyna będzie chciała odejść z kimś innym, to nawet jeśli ów "innego" zabiję, faktu już nie zmienię. Nawet jeśli zatrzymam ją na siłę, to i tak będzie to nieautentyczne. Prawdziwe będzie jedynie wtedy, gdy mogąc swobodnie odejść, nie odejdzie:)
Ludzkości daleko jeszcze do pojęcia Miłości:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Facecie z księżyca, już rozumiem, czemu z księżyca. Już nawet mnie -idealistce ciężko , więc jak w takim razie uchowałbyś się na Ziemi Ty z Twoimi poglądami?
Kojarzę Dudusia Wesołka. Widziałam kilka odcinków i wydaje mi się sympatyczną historią. Myślę, że kilkanaście lat wstecz oglądałabym ją "z braku laku", ale bajka dla mnie od zawsze musiała być przede wszystkim ładna. Komputerowe nigdy urodziwe mi się nie wydawały, więc bardzo nie lubiłam ich oglądać.
Muminki owszem, są dość skromnie rozrysowane, ale mimo wszystko daleko im do brzydoty. Prostą kreskę rekompensują chociażby piękne krajobrazy, a sami bohaterowie nawet jeśli nie są wybitnie urodziwi, jak chociażby Paszczak, to jednak ładni na swój sposób, a już na pewno niebudzący odrazy.

Ależ ja nie wybijałabym Małej Mi zębów po to, by powstrzymać ją przed odbiciem mi Włóczykija. Ufałabym, że skoro darzy mnie uczuciem i ma swój rozum, to mogę być o niego spokojna. Z resztą nie wydaje mi się, by Włóczykij miał tendencję do zdradzania czy był kobieciarzem.
Ja rozprawiłabym się z Małą Mi, żeby mnie już więcej nie wnerwiała piskliwym głosem, irytującą pewnością siebie i jej irracjonalnym przekonaniem, że może pomiędzy mnie a Włóczykija wejść.

Ohaminus

Wiesz, najsmutniejsze jest to, że ludzie narzekają, a potem... A potem akceptują to, na co narzekają. Utyskują na to jak jest, i samo utyskiwanie wydaje się ich zadowalać, skoro każdą drogę wyjścia uważają za niemożliwą. Piszą poradniki, robią progamy telewziayjne, i ciągle nie mogą się zorientować, że skoro wciąż od nowa muszą pisac nowe poradniki i nagrywać nowe programy z tą sama treścią, to oznacza to, że odpowiedzi w ich oglądzie nie ma. Bo nie ma. Trzeba mnieć odwagę spojrzeć na inna wersję. Trzeba mieć odwagę podważyć wiarę w płaską ziemię, i powiedzieć, że ona jest okrągła. Ale większosć zadwoala się narzekaniem. Wprawdzie pytają "jak to zmienić", tyle że jednocześnie wykluczają uzyskanie odpowiedzi. Bez sensu:) A jeśli odpowiedź jest spoza zwykłego punktu widzenia - a jest, bo inaczej dawno by ją znaleźli - to nie chce im się pomyśleć, tylko od razu... Narzekają dalej:) Ale to świadomość określa byt, i dopóty dopóki z góry skeślać się będzie "idealizm" zmiana nie nastąpi, bo jest negowana. Szkoda, że tak reagujemy, to spowalnia wzrost, umieszczamy się w błędnym kole - "zapytajmy o odpoiwedź, a gdy nadejdzie zanegujmy ją, by następnie nic nie zmienić, i znowu zapytać o odpowiedź, którą gdy nadejdzie zanegujemy..." Na szczęście taki Kopernik był odważny:) Mi wcale nie jest ciężko, jeżeli założyłbym realność "ciężkości" i nad nią wzdychał, to tylko bym ją tym powoływał do istnienia. Kto narzeka nadaje kształtu temu, na co narzeka, co sprawia, że narzeka jeszcze bardziej, czym nadaje kształt temu na co narzeka, co sprawia... Prosta prawda, która od tysięcy lat jest ignorowana.
Acha - i muszę podkreślić, że ja nie mam poglądów. W żadnej sprawie, na nic, ani jednego:) (Co najwyżej gust odnośnie bajek czy książek, ale to trochę co innego:))

Prostota i uroda się nie wykluczają:) Grafika może być i nieskomplikowana i bardzo estetyczna zarazem:)

Mała Mi wie, kiedy ma się usunąć w cień, na pewno niczego nie robiąc po próżnicy:) A gdyby chciała między Ciebie a Włóczykija wejść to... Trzebaby jej pozwolić spórobwać, reszta sama się pokaże:) Jak już pisałem, w prawdziwe uczucie "wejść" się zwyczajnie nie da. Byłoby to możliwe tylko, gdyby było ono jałowe.
Mnie pewność siebie Małej Mi bardzo się podoba, to się dziś nazywa "asertywność", której ponoć kobiety tak pragną:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Nie broń dłużej tej rudej małpy, bo stracę całą sympatię do Ciebie.
Wiesz, nie zauważyłam tego ciągłego narzekania. To straszne, co piszesz. Jeśli tak jest, to ludzie rzeczywiście komplikują sobie bardzo życie.
Trochę poglądów chyba jednak masz - chociażby takie, czym miłość jest albo czym nie jest ;)

Co do tej prostoty, to masz rację. Wczoraj w nocy przeczytałam prześwietną książeczkę "Chłopiec i pingwin", gdzie na każdej stronie była linijka tekstu i wieeelki obrazek. I chociaż te obrazki były wręcz ascetyczne, to wyglądały niesamowicie uroczo i bardzo mi się podobały.

Ohaminus

Oj tam, to może Ty spróbuj "odmałpić" sobie Małą Mi?:) Och, z tym narzekaniem nie jest aż tak źle, ale jest ono widoczne, ludzie mają mało reformatorskie podejście:) Jeżeli na pytanie "co zorbić żeby związek przetrwał" damy odpowiedź "wypuść go z rąk", to obawiam się, że niewielu zrobi z tej rady użytek, w dalszym ciągu szukająć stosownej pozycji do jego chwycenia, w nadziei, iż nowy chwyt da gwarancję:) Wypuszczenie jawi się jako "niewykonalne":) Stąd rady żyjące tym samym paradygmatem - rady, które mieszczą się w przegródce "trzymanie", podczas gdy zajrzeć należy do tej "wypuszczenie":) Z innymi sprawami też tak jest:) Nie martw się to wcale nie jest "straszne", to tylko proces dojrzewania do wyższej, prostszej idei:) Jest naturalny, tak jak ewolucja biologiczna, sam w sobie stanowi przygodę, dla której tu jesteśmy:)

Generlanie biorąc, jeśli coś się odczuwa, widzi, albo wręcz świadomie jest się czymś, poglądy przestają być potrzebne. Pogląd to dziedzina zewnętrznej motywacji, a skoro zna się coś "od wewnątrz", to motywacja zewnętrzna jest już zwyczjnie zbęda, czy to odnośnie Miłości, czy czegoś innego:) Różnica na poziomie słów jest subtelna, ale mimo to w istocie swej ogromna:) Jeżeli czymś naprawdę jesteś, nie musisz tego uzasadniać "poglądem":)

Największe Prawdy są bardzo proste, dużo prostsze od naszych intelektualnych, ludzkich rozważań:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Nigdy w życiu, bo drażni mnie cały jej sposób bycia. Myślałam, że z wiekiem mi przejdzie, ale nic z tego.

A ja myślę, że wypuszczanie z rąk niewiele daje. Zgadzam się, że w żadnym wypadku nic na siłę, ale zaangażowaniem (obupólnym oczywiście), chęcią zmierzania w konkretnym kierunku, wprowadzeniem drobnych zmian naprawdę dużo można zdziałać. Takie mam przynajmniej wyobrażenie.
Chyba zrozumiałam to, co mówisz o poglądach i rzeczywiście jest to bardzo logiczne. Coś w tym jest na rzeczy.
Największe Prawdy są wszędzie dookoła, wystarczy się tylko rozejrzeć.

A więc jesteśmy tu dla przygody?
Stwierdzenie godne Włóczykija :)

Ohaminus

Nastawieniem można kierować, naprawdę:) Z automatyzmu przejść na ręczne sterowanie:) Spojrzenie z innego kąta daje inny obraz:)

"Wypuszczenie z rąk", o którym pisałem nie wyklucza tego wszystkiego, co powyżej wymieniłaś, absolutnie!:) Można zmieniać, modyfikować, poszukiwać, jak najbardziej:) Chodzi mi tylko o regułę ogólną - pewność odnośnie Miłości jest nie wtedy, gdy murem odgradzamy Ją od świata by nie uciekła, lecz wtedy gdy wszystkie drogi ma otwarte, a mimo to nie odchodzi:) Co innego gdy ptak fruwa nam wokół głowy swobodnie, mając wybór, a co innego gdy jest z nami, bo siedzi w klatce:) Taka "zakratowana" obecność może być nieszczera, jest bowiem wymuszona. Żeby przekanać się czy ów ptaszek naprawdę nas lubi, trzeba pozwolić mu szybować wolno, inaczej nie będzie pewności:)

Pewnie, że dla przygody:) A jest nią... Tworzenie siebie dzięki niezliczonym wyborom, których dokonujemy w drodze do sedna naszej natury:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Może i tak, ale do tego potrzeba chęci. A mnie nie ma ich ani grama. Już wolę Ryjka.

Ludzie nie lubią takiej wolności. Zakajdanowanie się jest wygodniejsze. Daje trochę pewności "od zewnątrz" a poza tym znacząco wpływa na psychikę, więc wewnątrz też dzieje się niezły galimatias.

Czasem mi się wydaje, że nie wiele tych wyborów możemy rzeczywiście dokonać. Większość nie ma w sobie niczego, co wymagałoby użycia wolnej woli.
I może to wszystko jest tylko jednym wielkim psikusem?

Ohaminus

To najpierw trzeba zmienić kwestię chęci, a potem to, czemu brak chęci stał na przszkodzie:) No, chyba że nie masz chęci zmieniać chęci... :) Ale wtedy można zmienić kwestię chęci odnośnie chęci do zmiany chęci, no chyba że... :)

Ludzie "nie lubią" wolności, bo jej nie znają. Brak im zaufania, toteż od zewnątrz usiłują czynić różne zabezpieczenia, nie rozumiejąc, że Miłość ich zwyczjnie nie potrzebuje, z natury swej. Jeżeli Miłość potrzebuje zabezpieczeń, to znaczy, że ramię w ramię z nią idą strach i brak zaufania, a w ich obecności Miłość nie wyrazi się w pełni. W najleszym razie będzie jak na wpół rozwinięcty kwiat. W najlepszym, razie. To co ludzie czynią dla zabezpieczenia odnosi odwrotny skutek, a to czego ludzie boją się - wolność - dałoby efekt jakiego poszukują w zabezpieczeniach. Miłość i Wolność to synomimy, umieszczając uczucie na smyczy, w klatce, uderza się bepośrenio w jego naturę, a to oznacza "bunt". Dlatego właśnie związki w ludzkim wykonaniu są tak niestabilne, i pełne nieporozumień róznego rodzaju. Miłość reguluje się sama, i sama z siebie zapewni to wszystko, czego poszukujemy w "zabezpieczeniach". Więcej - by być autentyczną, wręcz MUSI robić to samodzielnie - w przeciwnym wypadku wyjdzie z tego jedynie udawanie, że istnieje coś, czego i tak nie ma. Jeśli ptak zostaje w mym pokoju tylko dlatego, że pozatrzaskiwałem okna, to jego obecność i tak jest nieszczera. No, chyba że kogoś satysfakcjonuje powierzchowne wymuszenie obecności, mnie by nie satysfakcjonowało:)

Wszystko wymaga użycia wolnej woli, i to w zakresie, który przerasta najśmielsze wyobrażenie. Gdybyś zdawała sobie sprawę jakich wyborów dokonujesz, byłabyś zdumiona:) Kiedyś sama to przed soba odkryjesz, i... Będziesz zdumiona:) Wybory, których jesteś świaodma, to tylko część ich całokształtu:) Rzecz w tym, że by dokonać wyboru, wcale nie musisz zdawać sobie z tego sprawy:) Ludzie często nie wiedzą co robią, i że w ogóle coś robią, stąd wydaje im się, że coś "przydarza IM się", podaczas gdy wszystko przydaża się POPRZEZ nich. Ta niewidza prowadzi do powiedzonek w sytlu "los tak chciał", stąd też tak wielka kariera pojęcia "przypadek". Ani jeden nigdy nie zaistniał - przypadki, losy, szczęścia, pechy i wszelkie pokrewne pojęcia to tylko rezultat nieuświadomionych wyborów:) Życie to znacznie więcej, niż to co nam się na co dzień wydaje:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

A nie masz czegoś, czego nie lubisz od zawsze i nie polubisz na pewno?
Mała Mi jest krzyklikwa, głośna, rozwydrzona, czyli dokładnie taka, jaką ja nigdy nie będę. Drażni mnie jej postawa "wszystko mi się w życiu należy" i "jestem najwspanialsza na świecie". Nie widzę w niej niczego, co mogłabym polubić albo chociaż docenić. Widzę ją jako szorstką, chropowatą czerwoną plamę pozbawioną chociażby cienia łagodności czy ciepłych uczuć skierowanych do świata. Nie rozumiem pobłażliwego sposobu traktowania jej przyjętego przez Muminki. Nie oglądam jej z przyjemnością i nie jest dla mnie nieodłącznym elementem świata muminków, bez którego go sobie nie wyobrażam (bo nawet sobie wyobrażam i podobałby mi się jeszcze bardziej).
Z tym że dyskusja na temat tego, czy mała Mi jest fajna, czy nie jest jez bezcelowa, bo zdania nie zmienię, a uczuć nie oszukam.

Kiedyś zdarzało mi się myśleć bardzo podobnie do Ciebie w kwestii klatek i i ich braku. Potem przeczytałam kilka książek, które z resztą w zamyśle miały mi dać wiedzę z zupełnie innych dziedzin i trochę mój tok rozumowania i postrzegania ludzkich uczuć się zmienił.
Nie jestem przekonana do tego, co mówisz o dokonywaniu wyborów. Czuję, jakby było zupełnie odwrotnie - jakby te w pełni świadome stanowiły tylko niewielki ułamek, taki, który można pominąć w statystyce i nawet dobrze byłoby to zrobić, bo nie jestem ich istnienia i tak w gruncie rzeczy pewna.
I czasem wierzę w przypadki. Nie zawsze, ale jednak.

Ohaminus

Ale po co nie lubić, jak da się lubić, albo chociaż być neutralnym?:) No, można by podać mnóstwo przykładów pozytywnych działań Małej Mi. Jej odwaga i pewność siebie nie raz dały o sobie znać w bardzo konstruktywny sposób:) Zdanie zawsze podlega możliwości transformacji, choć nie zawsze musi się ona faktycznie dokonać, uczucia zaś również mogą się odmienić, bez żadnego oszukiwania:) Ale w porządku, mnie Twoja antypatia do Małej Mi przecież nie przeszkadza:)

Ale ja własnie to mniej więcej powiedziałem - te wybory w pełni świadome to tylko część, zgadza się:) Ci, którzy wybierają w pełni świadomie, w naszej historii znani są jako "cudotwórcy":) Ale niczego nie można pominąć, bo rzeczywistość nie zawiera elementów zbędnych, nigdy. Zdarzenia mają swoje źródła, zawsze, i nigdy nie są nimi przypadki. Wszchświat nie pozostaje poza swoją własną kontrolą, nie może:) Zrozumienie tego wymaga otworzenia drzwi, wtedy to co się widziało przez dziurkę od klucza, objawi sie w pełni, i to w towarzystwie tego, czego obecności dotąd w ogóle nie byliśmy pomni:) Jeżeli pies przemknie przed fotokomórką, i uruchomi tym światło, to zauważy je, lecz nie będzie świadomy, że to on sam jest przyczyną jego zapalenia się:)
Książki zwykle oddają to, co widać bezpośrednio w danych warunkach, a tu chodzi o rozszerzenie horyzontów na warunki przyszłe. Rzecz w tym, by w średniowieczu czytać nie książki mówiące o tym, że na podstawie obserwacji stwierdza się nieistnienie samolotów, lecz takie, zdaniem których samoloty są możliwe, i pojawią się, gdy przyjdzie czas:)
W ogóle zresztą te wszystkie kwestie to nie domena "myślenia", bo mózg to tylko przetwornik kształtowany zwykle poprzez przejmowanie wzorców od innych - to o czym tu mowa się czuje:) Chrystus, gdyby o tym "myślał", nigdy nie przeszedłby się po wodzie:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

To już są tematy bardzo skomplikowane i bardzo dalikatne, dużo bardziej od (szalenie absporbującej) osobowości Włóczykija.
Równie dobrze mogłabym odpowiedzieć pytaniem "Jaki Chrystus?", a to niczego nowego tu nie wniesie.
Uciekam od dyskusji.

Ohaminus

Tematy te mogą wydawać się skomplikowane, tylko wtedy gdy są czymś nowym:) W rzeczywistości są nieporównanie prostsze od wielu naszych ludzkich pozapętlanych wizji:) Dużo protsze, tak jak życie Włóczykija jest prostsze od życia jego goniących za karierą kuzynów:) Ale to genialna prostota:)
Jeżeli chcesz zapytaj "Jaki Chrystus", czemu nie?:) Nie był jedynym:)
Ale istotnie, trochę się od Włóczykija odsunęliśmy:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Źle się wyraziłam. To są tematy bardzo skomplikowane i delikatne dla mnie osobiście.

Odsunęliśmy się, ale za to ładna jego analiza się nam udała. Bardzo lubię ten wątek ;)

Ohaminus

Wierz mi, że także dla Ciebie wszelkie te tematy uproszczą się do prostoty idealnej, jak każdemu:) Właściwie, sama je uprościsz do formy podstawowej, i wtedy - dzięki zaznanej wcześniej komplikacji - prawdziwie je pojmiesz:) Tak jak ja, tak jak każdy:)

Fakt, chyba żadna postać bajkowa nie została tak pieczołowicie omówiona:) I może nie tylko bajkowa... :) Niezłe, zaprawdę niezłe Mu osobowościowe CV wyprodukowalim:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

One są dla mnie proste - w mojej głowie. Gorzej z wytłumaczeniem tego komuś przy użyciu klawiatury ;)

CV, CV... to słowo nie kojarzy mi się miło.

Ohaminus

To dlatego, że nie da się oddać uczuć i odczuć, wrażeń i emocji znakami graficznymi, które same w sobie ich nie zawierają. Przekazują informację, lecz bez emocjonalnego kolorytu. Pojmowanie w tym przypdaku nie oznacza tego samego, co zrozumienie działania z matematyki - oznacza za to oderwanie się od słów, i zagłębienie w odczuwanie:) Stąd żadne słowa nie są władne tego zagadnienia odzwierciedlić, mogą jedynie zainspirować do rozpoczęcia wewnętrznej podróży, która pozostaje poza możliwościami werbalizacji:)

Dobrze, to niech zamiast "CV", będzie "portret psychologiczny":)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

A widzisz, jednak ująłeś w słowa dokładnie to, co gdzieś mi tam w głowie szermrało.

Powiedz mi, co Cię właściwie ukierunkowywuje? New Age? Monizm? Coś w tym rodzaju przychodzi mi na myśl.

Ohaminus

Uważaj na etykiety - są wytworem umysłu, i częstkokroć służą dewaluowaniu. Jeżeli bowiem coś nazwiesz, to tworzysz wrażenie, że to kontrolujesz, ogarniasz, i dzięki temu taki nazwany pakunek łatwo jest rzucić w ogień:)
Patrzyłem we wszystkich zasadniczych kierunkach, a o rezultacie zdecydowało odsunięcie rozumu. Zebrał on punkty widzenia, dalej zaś usunął się, właśnie dlatego żeby nie zniekształcać:) Nazewnictwo nie ma żadnego znaczenia, to funkcja intelektulna - można dzięki temu budować dyskusje, ale prawdy się nie pozna. Przecież ludzie umieścili w książkach i nurtach filozoficzno-intelektualnych wszsytkie, WSZYSTKIE możliwości, a jednak nie mają jasności:) To właśnie dlatego, że marnują energię na dywagacje odnośnie klasyfikacji, zamiast skierować się poza rozum:) Żadna książka, nawet żaden fizyczny nauczyciel nie ma wartości sam w sobie - ma ja tylk o tyle, o ile kogoś zainspiruje. W przeciwnym razie nawet najświętsze podania śmiało mozna rzucić w ogień.
Zabawne zresztą, bo to co teraz nazywa się "NEW Age" starsze jest od wszyskich religii, toteż kierując się ku "New Age", wrzeczywistości wraca się do "The Oldest Age":)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Masz całkowitą rację, że z przylepianiem etykietek trzeba być bardzo ostrożnym. Tylko wiesz. "chłód wieje z przestrzeni kiedy myślę, jaka ona duża i jaka ja" i z drugiej strony pewna klasyfikacja jest mi potrzebna bardzo, żeby poruszać się po świecie bez poczucia zagrożenia. Usystematyzowanie przynajmniej pierwiastka tego, co widzę, daje mi namiatkę spokoju, bezpieczeństwa i - tak jak powiedziałeś - złudzenia kontroli.
A poza tym znacznie ułatwia komunikację :)

Ludzie lubią konkretyzować wiedzę. Zobacz, jak natrudził się Linneusz chcąc usystematyzować chciaż część żywich stworzeń. Fakt, przy takich przedsięwzięciach nie da się uniknąć pomyłek (patrz jego zaklasyfikowanie nosorożca do gryzoni - dzisiaj to śmieszne), ale mimo wszystko to pozwala na jakiś ogólny ogląd i dalsze zgłębianie tematu.

ocenił(a) serial na 10
Ohaminus

Ciekawostka o New Age - super, dzięki :)

Ohaminus

Systematyka, jak wszystko, stanowi narzędzie, i oczywiście jej istnienie jest wręcz niezbędne, w przeciwnym razie nie dałoby się sprawnie żyć na co dzień, to jasne:) Wszystko zależy od tego co i jak systematyzujemy, a także do czego użyjemy wniosków:) Ale trzeba uważać, zwłaszcza w takich rozmowach, bo jeśli umysł jest przyzwyczajony do czegoś innego, to użyje etykiety do zmieszania z błotem tego, czego nie pojmuje, by w ten sposób zyskać wrażenie, że "wszystko wie, a to czego nie wie to głupoty, o kótrych i tak nie ma sensu nic wiedzieć", dzięki czemu poczuje się bezpieczny, i przede wszystkim zwolniony od poszukiwań:)
W materialistycznych systematykach jest troszkę łatwiej, ze względu na namacalność ich przedmiotów, ale i tu bywają niepsodzianki i powierzchowne nieoczywistości:) W końcu, komu rekin kojarzy się z rybką?:)
Kłopot polega na tym, że jeśli ktoś powoła się na konkretnego "mistrza", czy konkretną książkę, to z gruntu może utracić wiarygodność, jako "wariat, który w "coś tam" uwierzył":) Tyle tylko, że można to powiedzieć każdemu, bez względu na przyjęty punkt widzenia:)
Dlatego tak podkreślam, że to podróż wewnętrzna, a czynniki zewnętrzne to tylko inspiracje. To się dzieje na poziomie uczuć, a tych nie da się autorytatywnie komuś przeszczepić. Poza tym klasyfikacja może też odebrać jasność - przecież Prawda może zawierać mieszankę róznych elementów, a poprzez nadanie sposobowi myślenia określonej nazwy, można popaść w niepewność, biorąca się stąd, iż oto może się okazać, że "elementy przeciwstawnych zbiorów" nagle mają stworzyć jeden zbiór. Stąd trzba być wolnym, swobodnie przebierać we wszystkim, nie martwiąc się o to, że coś "wedle klasyfikacji tutaj nie może zostac użyte":) Ponadto, w sytuacji wyznawania jakiejś idei zgodnie z oficjalną systematyką, zamiast otwarcie budować i szczerze dopasowywać, można uwikłać się w próżne "bronienie na siłę", co od Prawdy odsuwa, nie pozwalając swobodnie "testować" alternatyw:)

ocenił(a) serial na 10
ManFromTheMoon

Trochę nie rozumiem przykładu z rekinem. Czy nie chodziło Ci o delfina?

Dlatego też nie lubię być w pewnych kwestiach kategoryczna. I zdarza mi się myśleć na zasadzie "niebieska torebka jest czerwona", gdzie jedno nie wyklucza drugiego, jeśli rozumiesz, co chcę powiedzieć, a istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie wiesz, bo trudno mi to inaczej wytłumaczyć.
W każdym razie nic na siłę i na przekór sobie.

Ohaminus

To tylko taka luźna uwaga odnośnie systematyki - nawet ta biologiczna, "namacalna" może być nie do końca zgodna z intuicją - rekin wszak jest rybą, ale raczej się z nią nie kojarzy:) Delfin zaś to ssak, co też może wprowadzać w błąd:)

Właśnie, tam gdzie jest zrozumienie, kategoryczność jako broń perswazyjna jest zbędna, a tam z kolei gdzie pewności nie ma, odbiera szansę na jej pozyskanie:)
Kolory to kolejny dobry przykład - są wrażeniem zmysłowym, nie zaś prawdą obiektywną:) W odpowiednich warunkach niebiska torebka w istocie jest czerwona - dwa odmiennie zorientowane rejestratory mogą jednocześnie widzieć ją każdy w swojej wersji:) Barwy nie są niezależną, immanentną cechą obiektów, lecz tylko "odczuciem" danego obserwatora:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones