Zastanawiałem się nad kwestią wyrażonej wielokrotnie przez Panie sympatii dla tej postaci, wspartej wręcz oświadczeniami o "kochaniu się" w nim, i przyszedł mi do głowy pewna refleksja...
Cóż, Włóczykij to postać fascynująca, lecz trzeba wziąć pod uwagę realia... Czy w istocie byłby "ideałem mężczyzny" dla kobiety żyjącej w dzisiejszym mieście? (Albo nawet i na wsi, lecz w mieście szczególnie):)
Jakby to wyglądało w praktyce? Przecież Włóczykij jest zasadniczo zarówno bezrobotny jak i bezdomny (namiot to ostatecznie nie dom w potocznym rozumieniu), nie ma dochodów (najwyżej doraźnie złowi rybę, ale z czego utrzymywałby ewentualną rodzinę?:)), chodzi w nieco wytartym i postrzępionym odzieniu, a przy tym stroni od towarzystwa, czego skrajnym objawem jest znikanie na kilka (zimowych) miesięcy... Nie jestem pewny, czy kobiety pragnęłyby takiego męża, chyba że kobiety żyjące tak samo:) W praktyce oznacza to jednak wyalienowaną bezdomność - brak pieniędzy, samochodu, stałego dachu na głową czy też ostrą redukcję życia towarzyskiego:)
Włóczykij to osobowość specyficzna - niesamowicie wrażliwa, czuła, opanowana, wyposażona w bogatą imaginację, fascynująca... Znakomita postać, ale żyjąca tak specyficznie, iż trzeba oddzielić abstrakcyjną fascynację od realiów codzienności. On nie jest ze świata, w którym się pędzi, biegnie. On jest ze świata oddechu:) Osobiście Go uwielbiam, zwracam tylko uwagę na możliwą pochopność ocen w rodzaju "taki powinien być każdy facet", bo mogłoby się okazać, iż tak naprawdę życie Włóczykija nie koniecznie by odpowiadało statystycznej Białogłowej:)
Poza tym... Skoro postać ta z definicji jest tajemnicza i naznaczona umiłowaniem samotności, to jak się do niego zbliżyć?:) Główną przeszkodą dla kandydatki na Panią Włóczykijową byłby fakt, iż ta sama natura, która budzi rzeczoną fascynację, jednocześnie sprawia, że On się raczej nie zwiąże!:) Inaczej nie byłby już tym samym, romantycznym "outsiderem":) Czy ideałem mężczyzny może być mężczyzna, którego z definicji nie można mieć?:) Bo gdyby się Go miało, to przestałby być tym ideałem - straciłby atut bycia:
raz - samotnikiem,
a dwa - tajemniczym samotnikiem:)
Obawiam się, że bez modyfikacji stylu życia by się nie obyło... Ten sam styl bycia, który przyciąga, musiałby się zmienić, gdyby naprawdę miał przyciągnąć, tylko czy wtedy dalej by tak przyciągał?:)
Stopa przyjacielska zaś to co innego - w tym przypadku można "być z Włóczykijem" nie zmieniając Go w kogoś innego, zostawiając mu Jego samotnię nienaruszoną:) Przyjaciel może zbliżyć się do Niego, poczuć niezwykłość Jego osobowości, nie powodując w niej "wyrw", czego nie dałoby się uniknąć w związku:)
Poza tym, jak rzekłem wcześniej, co z wiecznym byciem bezrobotnym/bezdomnym/w praktyce żyjącym w ubóstwie/pozbawionym zabezpieczeń socjalnych, czyli między innymi niezarabiającym na emeryturę/itd.?:) Taka wolność jest cudowna, ale trzeba się liczyć z jej codziennymi, krótko - i - długoterminowymi realiami:) Co innego Dolina Muminków, a co innego nasz znacznie bardziej zatłoczony, nieporównanie głośniejszy i szybki świat, w którym tak ważne są kariera i dobra materialne:)
Tutaj pojawia się kłopot egzystencjalny w kwestii męsko-damskiego zainteresowania Włóczykijem:)
Nie zmienia ta wszak faktu, iż mimo ów zapętleń, jest to figura absolutnie pierwszorzędna i godna podziwu:) Żyje jednak w swoim, określonym środowisku, w specyficznym kontekście, w którym jest bezpieczna i czuje się komfortowo, tylko ile z tego możemy przenieść na ulice naszych miast?:) Stan umysłu owszem, wrażliwość i wyobraźnię także, podobnie jak spokój i wewnętrzną harmonię, słowem - stronę metafizyczną, która zależy od naszego oglądu wewnętrznego, ale jest jeszcze strona czysto fizyczna, która nastręczałaby trudności w serialu nieukazanych:) To co w jednym kontekście działa dobrze, w innym może zawieść... Nawet Włóczykij musiałby dokonać zmian, gdyby zamist w Dolinie, żył sobie dajmy na to przykładowo w Warszawie:)
Wszystko zależy od kontekstu i osobniczej specyfikacji:)
Włóczykij jest fantastyczny, i "lepiej" tego nie naruszajmy wizją "Włóczykija Żonkosia", bo z jednej strony
1) Trzeba by zniekształcić Jego osobowość jako taką, obedrzeć go z "bycia Włóczykijem", co samo w sobie zniszczyłoby tą postacią fascynację, z drugiej zaś
2) Pojawiają się codzienne, pragmatyczne trudności, których w świecie Muminków nie ma (Zasiłek na dziecko, niemowlę chowane na łące w namiocie, co na to opieka społeczna?? Od razu zabrali by dziecko, jako chowane w niedopuszczalnych warunkach!:):)
Włóczykij jest sobą, ponieważ może sobą być! I to podlega ochronie:) A jest doprawdy wyborną personą:)
Tak właściwie to boję się kolorów. To jest coś, co każdy może postrzegać w zupełnie inny sposób, nazywając tylko w ten sam i nie da się tego sprawdzić.
Więc skoro może być tak z kolorami, to z wieloma różnymi innymi rzeczami też.
A może nie doceniasz mocy intuicji? Ona wie często znacznie lepiej od rozumu.
Z technicznego punktu widzenia sprawdzić można dzięki znajomości budowy i funkcjonowania oka czy układu nerwowego:) Ale zasadniczo wszyscy wszystko postrzegamy na swój własny sposób, jest tak "na pewno", nawet nie "może":) Stąd często dziwimy się innym - ponieważ patrzymy "od wewnątrz", z rozpędu rozciągamy nasz prywatny obraz na całość, a gdy okazuje się, że druga osoba widzi coś zgoła innego, możemy popaść w konsternację:) Cały ten serwis świetnie to pokazuje - choćby nasze inne widzenie Małej Mi - jedna postać, zupełnie inne odczucia:) Konflikty, wszystkie bez wyjątku, polegają na niczym innym, jak tylko na próbie wyniesienia danej perspektywy ponad inne:)
"Intuicja" to moje pierwsze imię:) Zazwyczaj jednak strach przesłania ludziom jej głos:)
Mało wiemy o naszym układzie nerwowym tak naprawdę.
Fatalny dzień. Bardzo chciałabym Włóczykijem. Albo chociaż mieszkać w Dolinie Muminków. I dostawiać śniadanka od Mamy Muminka.
Cóż, nawet dokładna znajomość układu nerwowego nie pozwoli wyjaśnić indywidualzimu osobistych odczuć, i dobrze, bo to nie kwestia "szkiełka i oka":)
Fakt, mieszkaniu w Dolinie Muminków i ja bym chętnie przyklasnął:) Mam nadzieję, że dziś już nie jest tak fatalnie:)
Właściwie czemu nie? A może to wszystko hormony, białko, mięso?
Dobra, w takim razie jak już tam znajdę zakwaterowanie i trochę się zadomowię, powieszę firanki itp., to ściągnę Cię do siebie.
Gdyby było to "tylko mięso", to podobieństwa między ludźmi byłyby daleko większe:) Nawet dowolnie dokładna znajomość materii nie pozwoli stwierdzić, przewidzieć, komu która spodoba się piosenka:)
Sedno i prawda są pierwotne, z natury niefizyklane u zarania, którego zresztą nie mają:)
Bardzo fajnie, z przyjemnością zostanę lokatorem Doliny:) Może dla odmiany, wznieś dom w kszałcie trójkąta, bo okrągłe już tam są:)
Nie było zarania? Więc Teoria Wielkiego Wybuchu to bujda na resorach?
Trójkątny to sam sobie zbuduj. Ja chcę okrąglutki jak we Władcy Pierścieni.
Nie, Teoria Wielkiego Wybuchu jest prawdą, ale on nigdy nie nastapił, bo zawsze był:) To nasza perspektywa "lokuje" go "wtedy":) Rzeczywistość jest jak koło - kształt ten symbolizuje nieskończoność bo nie ma ani końca, ani początku:) Nasze postrzeganie układa zdarzenia w sekwencje, wszystkie one jednak współistnieją. Toteż tak zwany "Wielki Wybuch" był i go nie "było", bo po prostu jest, i nie ma tu sprzeczności. Używanie codziennego rozumowania w podobych kwestiach naukowych - tak jak w przypadku zagadnień, o których mówiliśmy wcześniej - często na niewiele się zda:) Nasza logika działa tylko w pewnych ramach, poza nimi trzeba ją zmienić na inną:)
Ale byłoby oryginalniej przynajmniej - piramida w Dolinie Muminków:) Władcy Pierścieni nie znam, ale może pozwać Cię za plagiat:)
Oho, za każdym razem jak próbuję się zagłębić w Bergsona, to ciarki mam na plecach i wrażenie, że głowę mi Matka Natura dała na to wszystko za małą.
Są takie momenty, kiedy kocham Sokratesa za jego "Wiem, że nic nie wiem".
Nie sądzę, żeby hobbity kiedykolwiek trafiły do Doliny Muminków. Ani żeby ktoś z Doliny Muminków znał Tolkiena, więc chyba jestem bezpieczna i żadne oskarżenie o plagiat mi nie grozi.
No fakt, niepotrzebnie wygadałam się przed Tobą, ale już ja znajdę jakiś haczyk, żeby móc Cię szantażować i zmusić do trzymania języka za zębami :))
Bo też wiedza nie w głowie się mieści, nie TA wiedza w każdym razie, jeżeli wykraczamy poza standardowy racjonalizm:) Jeżeli nie możesz więc po TĄ wiedzę sięgnąć rozumem, to wszystko w porządku, rozum to po prostu złe narzędzie:) Ma do spełnienia swoje funkcje rzecz jasna, ale tak naprawdę opisuje skutki, nie przyczyny:)
A któż to wie jak łączą się światy?:) Może istnieć pole ślące wiadomości miedzy różnymi krainami:) Nie liczyłbym na separację!:)
Obejdzie się bez szantażu, ja jestem godny zaufania - codziennie w godzinach 13-15, z wjątkiem niedziel i świąt:)
Nie mów ze mną, szkoda czasu, mam umysł zamknięty jak konserwa pancerna. W ogóle to powinnam się urodzić kilka stuleci temu na małej, zapyziałej wsi, gdzie nawet diabeł nie dociera życzyć dobrej nocy. Proboszcza parafii uważałabym za jednego z największych mędrców na świecie znających odpowiedzi na wszystkie pytania, głównie dla tego, że pojął sztukę czytania, której opanowanie wymagałoby według mnie albo szczególnych chodów tam, na górze (niebo - wiadomo, Bóg i anioły na chmurkach) albo paktu z szatanem, który jednak miałby do wsi za daleko nawet powiedzieć dobranoc, a co dopiero bawić się w jakieś umowy, więc drugą opcję bym wykluczyła.
I wtedy mojego żywota nie zakłócałoby nic. Żadne tam górnolotne dyrdymały, rozważania czy przypadki są, czy ich nie ma, albo jak się miewa kot z eksperymentu Schrodingera.
Ewentualnie co jakiś czas uprzykrzałbyby mi życie przymus kąpieli, ale podobno tuż po niej czekałby mnie cały dzień wylegiwania się w łóżku w celu odzyskania sił i miska krzepiącego rosołu (obstawiam, że wtedy lubiłabym rosół), więc jakoś bym to przebolała.
A tak to męcz się, człowieku.
No, no, tylko ja wcale nie pamiętam, o której godzinie się wygadałam. A co jeśli to była 15:01? Przepadłam. Muszę poszukać inspiracji gdzieś indziej, ale za nic w świecie nie przyznawać się Ci już gdzie. Przezorny zawsze ubezpieczony, a strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Gdyby ludzie umieli konstruktywnie zamykać umysły, bylibyśmy już znacznie bardziej zaawansowaną rasą:)
O której się wygadałaś nie ma znaczenia, znaczenie ma przedział, w którym ja się mogę wygadać, ale to tylko 22 godziny na dobę - jeśli akurat nikogo nie spotkam, to sekret będzie bezpieczny:) Zresztą, kto by mnie wziął na poważnie?:) Ja nietutejszy przecież:)
Za nic w świecie się nie przyznasz?:) To może za coś z Księżyca? Mam na zbyciu kilka srebrnych promyków:)
A kot Schrodingera ma się... Na wszystkie sposoby jednocześnie!:) Jak każdy:)
Więc zapowiadam, że do będzie chatka z podpiwniczeniem, w którym dwadzieścia dwie godziny każdego dnia przyjdzie Ci spędzać. Tam raczej na pewno nikogo nie spotkasz, już ja się o to zatroszczę.
A na te dwie pozostałe godzinki łaskawie pozwolę Ci się powłóczyć i na przykład zapoznać się z Włóczykijem. To by było coś!
(Rany, a później ludzie się zastanawiają, skąd się biorą psychopaci, którzy więżą córki w piwnicy pod salonem.)
Zamiast promyków (w końcu to odbitki) wolałabym księżycowy kamyk - podobno wyostrza u raków intuicję :)))
Kot wyszedł Ci świetnie - uśmiałam się :)
A jeżeli jestem "magikiem", i materia mnie nie zatrzyma?:) Możliwość przenikania przez ściany naprawdę istnieje, na gruncie czystej nauki, uważaj!:) Nie mówiąc o tym, że mogę sobie arbitralnie zmienić "godziny dyskrecji" na inne:) Albo przesyłać myśli telepatycznie:)
Kamyk da się załatwić, nawet głaz:) Ale promieni bym nie lekceważył, to nie tylko zwykłe odbitki - są one przetransformowane, i tworzą pełnowartościową nową jakość!:)
Ale kot naprawdę ma się na wszystkie możliwe sposoby jednocześnie!:) W tym cała idea:)
ManFromTheMoon, słuchaj, mam problem z jednym facetem i nie wiem, do kogo się zwrócić, więc wybrałam Ciebie. On jest z Księżyca, czyli to wyjątkowy przypadek, ale mam nadzieję, że coś mi poradzisz.
Widzisz, byłam nieuważna i zdradziłam mu swój WIELKI sekret. Bardzo chciałabym, żeby trzymał język za zębami w tej sprawie, ale on mnie straszy, że komuś to rozpowie. Próbowałam mu grozić zamknięciem w małym, ciasnym i ciemnym pomieszczeniu, ale nie robi to na nim wrażenia. Martwię się o swoją przyszłość. Co robić?
Liczę na Twoją pomocną dłoń. Wysłałam też co prawda list do redakcji "Przyjaciółki", ale nowy numer wychodzi dopiero w czwartek i boję się, że do tego czasu poobgryzam wszystkie paznokcie ze zgryzoty.
Oczekująca z nadzieją na Twoje cenne wskazówki,
Ohaminus
Jeżeli mieszkaniec Księżyca Cię straszy, że coś rozpowie, to z pewnością się tylko droczy:) Sekret orbituje sobie wraz ze Srebrnym Globem wokół Ziemi, i nikt niepożądany go nie dosięgnie, toteż nie dręcz pzanokci:) Poza tym na Księżycu nie ma powietrza, i dźwięki się nie rozchodzą, bo nie mają w czym:) Chociaż są na to sposoby... Ale i tak nie będą potrzebne:) Księżyc chroni przyszłość, asystuje jej, nie zaś zagraża:) Włóczykij, gdyby nie Jego upodobanie do Doliny Muminków, mieszkałby na Księżycu:)
Podsumowując, nie musisz robić niczego, bo też zagrożenie, któremu miałabyś zapobiec nie istnieje:)
Postanowiłam zastosować się do Twoich rad. Jestem Ci ogromnie wdzięczna za pomoc. Ale Przyjaciółkę też kupię.
Księżyc chroni przyszłość? Czyją przyszłość?
Do usług:)
W tym przypadku Twoją przyszłość, bo napisałaś, że się o nią obawiasz w kontekście zdradzenia Twego sekretu:) Ale Księżyc chroni istnienie w ujęciu generalnym, bo wszelkie podziały i tak są tylko subiektywnym odczuciem:)
To bardzo miło mieć świadomość, że coś chroni moją przyszłość. A już szczególnie Księżyc. Lubię Księżyc nawet jak nie daje mi spać, bo świeci za bardzo.
Jeśli Księżyc świeci "za bardzo", tak że budzi, to może należy Go wysłuchać?:) Widocznie ma coś do przekazania, a ludzie nie są tego świadomi, i ratują się roletami, a potem ślą mi tu listy w tonacji "Czy nie mógłby Pan przygasić"... Też mi coś!:) Na szczęście Włóczykij zna się na rzeczy, i pieśni Księżyca nie przeczy:)
Też mi coś, ja ani rolet, ani żaluzji, ani nawet zasłonek nie mam. Zostaje mi tylko leżenie, wgapianie się w niego i oczekiwanie, aż zamienię się w wilkołaka. A to w końcu nastąpi - czuję tak w kościach.
I co? Jesteś miłym sąsiadem i gasisz grzecznie?
W wilkołaka? We wróżkę prędzej!:) Czarny PR robiony Księżycowi nie ma nic wpsólnego z Prawdą:) A Prawda jest "Niezagaszalna", toteż nie gaszę:) Na szczęście jest także nieskończenie cierpliwa, a że w końcu każdy do niej wraca, to i sobie czeka spokojnie, stanowiąc obecność nienarzucającą się:)
Public Relations, w często używanym przez polityków spolszczeniu "pijar" - kształtowanie czyjegoś obrazu w społeczeństwie, na forum publicznym:) Jak na przykład polityk frakcji rządzącej obiecuje zwiększenie zarobków to wtedy opozycja mówi, że to tylko "zagranie pijarowskie", czyli mające przyspożyć zwolenników, lecz bez pokrycia w realiach, choć ten kto obiecuje uważa, że wie co mówi:) A "czarny pijar" to tworzenie czyjegoś negatywnego obrazu, bez należytych ku temu podstaw, choć ten kto tworzy uważa, że podstawy ma:)
A tak, wiem co to Public Relations i nawet "pijar" mi się obiło wielokroć o uszy :) Nie skojarzyłam skrótu, może to już pierwsze objawy starzenia się.
Słuchaj, ale jak dla mnie to Księżyc cieszy się wybitnie dobrą sławą. Jest inaczej?
Cóż, niektózy narzekają - na przykład na to, że nie daje spać, albo iż rzekomo powoduje zdziczenie psychologiczne połączone z fizycznym porastaniem sierścią:) Ale generalnie budzi raczej pozytywne skojarzenia:) Gdyby tylko astronauci raczyli po sobie sprzątać... Do dziś zbieram puste butelki po przełomie lat 60. i 70.! A ty tylko tuzin ludzi...
Nie ma, nigdzie ich nie ma. Przypadek to nieświadome tworzenie efektu, który na skutek owej nieświadomości wydaje się "przychodzić z zewnątrz", ale to złudne wrażenie:)
Tworzone przez intencję zdobycia określonych doświadczeń. Intencja ta nie musi być wiadoma umysłowi, i bardzo często nie jest, stąd też nieświadomy mózg tworzy sobie racjonalne protezy, na przykład poprzez wynalezienie "przypadku":) Rzeczy mają daleko głębsze przyczyny niż ogarnia to zwykłe, codzienne myślenie, i na tym poziomie tak ma być, jeżeli bowiem najpierw nie wyprzesz się własnych tworów, nigdy nie pojmiesz co to znaczy tworzyć:) Zmienić się tego w żaden sposób nie da - ale można zmienć poziom:) Jak tego doknać? Poprzez zrozumienie, że nie trzeba tego dokonywać, i że żadnych poziomów nie ma:)
Pochlebiasz mi, jeśli myślisz, że nie gubię się w tym, co piszesz.
Dawkinsa mi trzeba! Idę poczytać i znormalnieć. :)))
Obawiam się, ża Dawkins nie zabierze Cię ku Prawdzie, stanowi On bowiem jej zaprzeczenie, ale to dobrze, to bardzo cenna rola jakiej się podjął, bez Niego nie wiedziałbym kim jestem - nie przez przypadek za Jego pośrednictwem przeczę sobie:)
Naukowcy, mimo całej swej ogromnej wartości nie pojmują, że opisują nie to jak jest, lecz jak wydaje się, że jest choć nie jest:) Technicznie mogą mieć rację, ale bez szerokiego kontekstu nie osadzą tej racji we właściwej interpretacji:) To mniej więcej tak, jakby dajmy na to biolog zabrał się na poważnie do opisywania Muminków i Paszczaków, nie zdając sobie sprawy, że to bajka:)
Znalazłam coś lepszego na dzisiaj wieczór:
http://www.youtube.com/watch?v=wVxgHDg4EfQ
Prawdziwy Dawkins jest tylko jeden. To jest Ludovico Einaudi, który na szczęście też jest tylko jeden i to jaki.
Podobnie sprawa ma się z Włóczykijem - jeden jedyny we Wszechświecie, chociaż nad tym akurat to ubolewam.
Mogłoby być ich kilku, a przynajmniej jeszcze jeden gdzieś tutaj!
Dawkins jest Włóczykijem?
Idąc dalej... ManFromTheMoon jest Włóczykijem?
Sprytne!
To wszystko różne warianty tej samej istoty:) Coś w rodzaju smoka o wielu głowach - mogą sprawiać wrażenie odrębnych, ale stanowią jedno:) Inaczej być nie może:)
A ManFromTheMoon nawet w normalnym, potocznym znaczeniu niedaleko ma do Włóczykija, oj niedaleko:)
O nie, to by rózniewż znaczyło, że mam jakieś powiązania z Małą Mi...Nieeeeeeeeeeeeeeeee....
Wiem, na pewno masz równie czaderski kapelusz!
Ano masz, masz... Cokolwiek czynisz bliźniemu sobie czynisz, to wcale nie metafora:) Kogokolwiek osądzasz, siebie osądzasz, to także wcale nie metafora:) Toteż zawiąż sobie ładny, rudy kok na czubku głowy, i... Pokochaj siebie!:)
Nie, kapeluszy nie noszę, ale to element aparycji zewnętrznej, nie jest specjalnie istotny jako taki:)
Z tym kokiem to metafora? Bo kok u mnie nie wyjdzie za żadne skarby świata. Irokez już prędzej, ale to nie bardzo w moim stylu. Za to czerwoną kieckę mogę sobie sprawić. I te urocze butki, które oni wszyscy w Dolinie Muminków noszą.
Metafora, albo i nie, do wyboru:) Można potraktować i tak, i tak:) Nie wiem jaką nosisz fryzurę, toteż jeśli kok u Ciebie nie wyjdzie, to wystarczy emocjonalny odpowiednik jego zrobienia:) Kiecka zaś musi zaczynać się "dzwonowato" rozszerzać już od samej góry, taki szyk!:) A buty to Mała Mi ma zasadniczo takie same jak Włóczykij - swoją drogą mam nadzieję, że z tego powodu nie każesz Mu chodzić boso:)
Mówię Ci, na moje, to te ich buty są najzwyczajniej w świecie glanami! Czyli luz, da się zrobić - mam takie cudo w piwnicy i nie wyrosłam.
Na szczęście mam też znajomą krawcową, ona na pewno będzie wiedziała, o jaki fason mi chodzi i będę miała piękne dzwonowate wdzianko.
To miała być fryzura na Meg Ryan w Masz Wiadomość. Ale wyszło trochę bardziej jak Tom Hanks. No nieważne. To drażliwy temat. Mentalny kok to jedyne, co mogę w tej sytuacji.
Ok, będę Małą Mi. Więc Ty niby za kogo się przebierasz? Bo jak za Włóczykija, to kapelusz musisz mieć.
No tak troszkę to glany przypomina, takie retro-glany, przodek z innej epoki:)
Jakby nie było, można jeszcze sprawić sobie perukę:)
Mnie tam z natury najbliżej do Włóczykja, zdecydowanie - na Muminka jestem za chudy, na Ryjka za krótki w ryjku... :) Ale Włóczykij też ma podobny krój stroju jak Mała Mi... Chyba dochodzimy do wniosku, że są podobnie ubrani!:) Tylko musiałbym się trochę obstrzępić... :)
Cześć znowu,
znajdziemy po prostu jednego dobrego krawca i zamówimy sobie takie same kiecki.
Ja na Małą Mi z wyglądu nie nadaję się ani trochę, a nie marudzę!
Ja sobie zafunduję strój naturalistyczny - powłóczę się trochę, dzięki czemu wdzianko się postrzępi i poprzeciera autentycznie...:) Zaraz, ja już to mam!:)
Wlasnie zapoznalam sie z wasza wymiana zdan, czytajac ja z wypiekami na twarzy. Wspaniale opisaliscie wszystkie zalety Wloczykija, istotnie jest on idealny w tej swojej niezaleznosci, niedbalosci o opinie innych i filozoficznym podejsciu do zycia. A takie rzeczy jak mieszkanie w namiocie i wytarty stroj rowniez zaliczam do jego zalet. Zle mu sie przeciez nie zyje, ma swoja wolnosc, swoje wlasne terytorium ktore zabiera ze soba w podroz, i jestem pewna ze gdyby taki styl zycia mu nie odpowiadal, osiedlil by sie w Dolinie Muminkow na stale i kupil nowe ciuchy :)
Odnoszac sie do fragmentow waszych komentarzy powyzej, chcialabym tylko dodac iz moim zdaniem:
1. Wloczykij prawdopodobnie nie mogl by stworzyc zwiazku z kobieta. Na pewno bylo by mu nie w smak podrozowanie z kims, o kogo musial by sie martwic, zapewnic ochrone itd. On wyrusza w podroze wlasnie dlatego aby odpoczac od spoleczenstwa i pobyc tylko ze soba i natura.
Ewentualnie moglby stworzyc zwiazen polegajacy na spedzaniu ze soba jakiegos czasu aby sie potem znow odseparowac. Sama juz jakis czas temu wkminilam, ze gdybym zdobyla Wloczykija (gdybym wygrala wyscig z reszta jego fanek:) ), wcale nie usilowala bym go "udomowic". Nie liczyla bym nawet na zadna pomoc w utrzymaniu domu z jego strony, czy przykladaniu sie do wychowania dzieci, chociaz z pewnoscia Wloczykij nie zbabral by sprawy ze swoimi potomkami i uczyl ich jakis madrosci zyciowych, szacunku do natury, zabieral na lekcje survivalu itd :) Moglby sobie wedrowac i spac w namiocie, byleby wpadal raz na jakis czas, co by mi w zupelnosci wystarczylo. Juz samo to bylo by dowodem jego afektu jako ze Wloczykij, jakby sie juz zakochal, napewno mialby na uwadze szczescie ukochanej i dawal by dowody swojej milosci i na pewno nie bylby zazdrosny. Nie on. Nie musialby, bo, jak juz wspomniano powyzej, w prawdziwej milosci nie ma zazdrosci, jest spokojna pewnosc, spokoj i zaufanie, cos pieknego :)
2. Wloczykij moze nie jest przystojny jako postac kreskowkowa, ale gdyby byl prawdziwym czlowiekiem, zawsze wyobrazalam go sobie jako mezczyzne o lagodnej, otwartej twarzy, z melancholijnym spojrzeniem. Nie zaden Brad Pitt, ale osoba urzejakaca wygladem, a raczej sposoben bycia. Czasem osobowosc jest bardziej seksowna niz wyglad wewnetrzny i nie jest to na szczescie tylko takie powiedzenie.
3. Mala Mi byla w porzadku, niegdy mi nie przeszkadzala bo jest tylko dzieckiem, a co za tym idzie, nie przedstawiala soba zadnej rywalki o wzgledy Wloczykija, moglaby u niego pozyskac jedynie czulosc jaka sie okazuje dziecku, wiec mogla sobie kolo niego spokojnie skakac i wyznawac swoje przywiazanie az spadal z mostu :) Za to Alicje chetnie ogolila bym na lyso. Zawsze probowala oczarowac Wloczykija, nawet jesli tak tego nie pokazywali w bajce, juz ja wiem najlepiej. Najbardziej nie cierpialam jej w odcinku kiedy Wloczykij pomykal sobie przez las, az tu nagle podbiega do niego ta ruda miotla na co on drzacym glosem - "Alicjaa...". Alez mnie to zapieklo - Wloczykij okazujacy slabosc do dziewczyny, szlag. Do tego potem polecial niby ratowac ja ze szponow babci, nie wiem po jaka cholere. W odcinku ze zraniona syrenka tez zaniepokoila mnie jego troska o te polnaga szprotke, ale na szczescie nie wygladal na zbytnio nia zachwyconego. Badz co badz, na razie mozemy byc spokojne, jako ze w odcinku 80. Wloczykij sam przyznal ze nigdy nie byl romantycznie zainteresowany zadna kobieta. Widzac zaplakanego z powodu nieszczesliwej milosci Ryjka powiedzial - "To mi wyglada na powszechna przypadlosc, chociaz mnie ona nie dotknela". Pomyslalam sobie wtedy : "Jeszcze zobaczymy, oj poczekaj" :)
"Za to Alicje chetnie ogolila bym na lyso. " - PRZYJACIÓŁKO! :)))
Nigdy nie pomyślałam o Małej Mi jako o dziecku. Hm.... Ile lat ma Włóczykij?
Usagi_V - Miłość nie zna zazdrości ani agresji, ponieważ nie ma potrzeb:) Toteż pragnienie "ogolenia Alicji na łyso" nie wchodziłoby w rachubę. Tylko strach "pozbywa się" konkurencji - Miłość śmiało się "konkurencji" poddaje, wiedząc, iż będzie uczuciem autentycznym tylko wtedy, gdy sama z siebie pozostanie w nienaruszeniu, bez potrzeby uciekania się do wojny. Miłość nie zna darwinizmu, któremu ludzie ciągle mocno jescze ulegają, dając się wodzić strachowi mieszkającemu w postrzegającym jedynie ciało mózgu:) Miłość ma zawsze otwarte dłonie, Jej place przenigdy się nie zaciskają. Palce strachu są za to kurczowo zaciśnięte w rozgniatające Prawdę pięści:)
Włóczykij to rozumie, jako jeden z bardzo jeszcze nielicznych:) Możesz być pewna, że nawet gdyby był Tobą zainteresowany, nie zapałałby pragnieniem zrobienia krzywdy komuś innemu, kto by Cię adorował:) Prawda jest bowiem Prawdziwa tylko wtedy, gdy ma pełną swobodę manewru - jeżeli robi coś, mimo że może inaczej, jest szczera. Jeżeli zaś zmusi się ją do robienia czegoś, czego sama z siebie zrobić by nie chciała, to i tak traci autentyzm:) Włóczykij nigdy nie zatrzymałby przy sobie kogoś wiedząc, iż ów ktoś sobie tego nie życzy.
Odnośnie zdolności do tworzenia związku... Cóż, mozemy sobie "gdybać":) A ze z Ohaminus nagdybaliśmy się już bardzo przekrojowo, nia ma już nic nowego do dodania... :)
Co do wieku... Włóczykij mieści się pewnie gdzieś w przedziale 20 - 30:)
Proszę dać spokój Alicji, tak?:)
Swoja drogą, to czarownica mogłabybyć dla Włóczykija najlepszą partią, jako że czary pomogłyby jej znieść różne dolegliwości zwiazane z samotnictwem męża, przede wszystkim z podyktowanym wędrówkami zaniedbywaniem przez niego obowiązków domowych:)
Alicji nalezy jedynie pokazac gdziejej miejsce i zeby sie tak do Wloczykija nie kleila. Panna Migotka i Muminek tez sie szczerze kochaja a jednak byly miedzy nimi spiecia i zazdrosci.
"Swoja drogą, to czarownica mogłabybyć dla Włóczykija najlepszą partią" - Ok, nie ma sprawy, miotle juz mam, zlorzeczyc tez potrafie, jutro poszukam kociolka na ebayu :)
Wiek Wloczykija tez szacowalabym na nie mlodszy niz 20, nie starszy niz 30. W sumie to on w mojej wyobrazni zawsze byl rok starszy ode mnie :)) Jest zbyt dziecinny aby byc po trzydziestce, ale zbyt powazny, samodzielny i pali fajke zbyt czesto zeby byc nastolatkiem.
Pozatym, cale te gdybanie o stworzeniu z nim zwiazku nie ma chyba sensu, jako ze znalazlam jeden cytat Wloczykija zawarty w opowiadaniach z Doliny Muminkow -
"One can never be truly free, if one admires someone else too much."
Jak widac dla Wloczykija nawet pokochanie kogos bylo by forma ograniczenia wolnosci.
Co oczywiscie nie powstrzyma nas od marzen o nim :D