Treść? Przecież wszytsko jasne...;)...................................................
Dzięki, będziesz pierwsza, do której się o to zwrócę;D
Dziś postaram się dać IX.:)) Sprawa S:J wydaje się jasna...
wyskakiwanie to moja specjalność:) w myśl słów nie rób innemu, co tobie niemiłe- nie poganiaj, bo ciebie będziemy poganiać:):):)
jest prawny zakaz poganiania emerytów ;)
ratunku, co ja tu robię!? jutro szkoła!!!!
jak zdam w końcu maturę, to będę mogła nareszcie legalnie ulice zamiatać!!! jesss
papapapapapa
jutro LG fragment poślubny, pamiętaj, co obiecałaś!!!
już się nie mogę doczekać!
buzi
:D
Zapomniałam napisać. Aguś mi sie bardzo podoba, oczywiście czekam na cd i ciekawe co ta Rebecca wymyśliła, chyba jakiś kochanek :P Nie lubie jej w serialu więc jak dla mnie możesz ją uśmiercić.
Agusiu-przepraszam najmocniej, że robię to tak późno, no ale powiadają, że lepiej późno niż z wcale, wiec....Świetne opowiadanko!
;)
Dziś znowu bez streszczeń, bo mam stesznego pecha i 2 razy straciłam kawał tekstu przez błędy w programie...
Zatem wybrałyście babeczki "zaobrączkowanego", a teraz jest pytanie czy też poślubionego;)? Nie ukrywam,że wynik głosowania był dla mnie takim zaskoczeniem, jak przebieg wyborów na Białorusi;)
Przewidziałam jeszcze 3 odcinki. W jednym z nich będzie barrrdzo gorąco między B&B, a w jednym trup będzie się ścielił gęsto - jakby tego jednego było mało;). Jeden Booth ma też dostać w twarz.
Kolejny odcinek ma być zatytułowany - X. Wańka wstańka.
Miłego czytania i tradycyjnie proszę o wyrozumiałość i opinie.
LG
_____________________________________________________
OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - IX. Słodycz i gorycz serwowane o poranku
Gdy w nocy Temperance zbudziła się na rauszu, była w stanie zrozumieć, dlaczego ludzie tak często popadają w alkoholizm, ale rano przykładając dłonie do obolałych skroni, dochodziła do wniosku, że zapijanie smutków to mocno przereklamowane remedium na chandrę. Zamiast zapomnienia przynosi gigantycznego kaca. Booth też nie wyglądał najlepiej, a w dodatku był wściekły. Mężczyzna zbierał się na odwagę i w końcu odparł nie patrząc na nią.
- Wczorajszy wieczór to skrajna nieodpowiedzialność Bones, chyba się ze mną zgadzasz? – Zagadnął retorycznie. - Już widzę te docinki Jareda, co on sobie o nas pomyśli? Tak naprawdę to nawet nie wiemy, czy pobraliśmy się, czy tylko założyliśmy te obrączki na palce. – Dokończył z goryczą.
- Booth, ta skostniała instytucja małżeństwa polega tylko na wymianie pierścionków – powiedziała Brennan zbierając z podłogi swoje ubrania.
- To nie prawda! Ślub to ślubowanie... to coś więcej niż głupia obrączka! – Krzyknął gniewnie tradycjonalista.
- Masz rację, - powiedziała ugodowo jego towarzyszka - kaca mamy gratis, jako dodatek do zagadkowego pakietu weselnego.
- Nie o tym mówię Bones! Teraz to z resztą nie jest najważniejsze. Jest już południe i pewnie wkrótce mój braciszek zechce nas pognębić swoją obecnością. – Agent ciągle krążył obok sedna sprawy, aż w końcu wyznał, co mu leży na sercu.
- Nie sądzisz, że powinniśmy najpierw sprawdzić, co Jared pamięta z wczoraj, zanim wspomnimy o ślubie? – Antropolożka zamrugała nerwowo. Cóż, najlepiej jest dogadać się z nim jak śpi. Kłopoty zaczynają się, gdy się obudzi. Zaczynała rozumieć, że Booth czuje się zawstydzony i nie chce, aby jego brat miał okazję do prawienia mu morałów.
- Dobrze – powiedziała po krótkim namyśle. – Jeśli on o tym nie wspomni, ja mu nie powiem. – Booth uspokoił się trochę i nawet próbował się do niej uśmiechnąć, ale cały efekt zepsuło mu zapewne, skądś jej znane, pulsowanie w głowie.
- Znakomicie, przeprowadzimy w naszej sprawie małe śledztwo – zawyrokował lekko podekscytowany – ty idź pierwsza do łazienki, a tymczasem ja zamówię hektolitry kawy i jakieś symboliczne śniadanie.
Gdy jego partnerka znikła w łazience agent zdarł ze swego oblicza sztuczną maskę ożywienia. Jak mógł zmarnować na sen tą krótką noc? Miał też nadzieję, że jednak się pobrali. Nie tak to sobie wszystko wyobrażał – pomyślał - i znowu ogarnął go gniew. Właściwie, to nawet dobrze się składa, że niczego nie pamiętał, bo nie wie przynajmniej jak dalece rzeczywistość odbiegła od jego uprzednich wyobrażeń. Ubrał się pospiesznie na sportowo i odnalazł na dnie swojego bagażu stary łańcuszek, na którym nosił niegdyś w wojsku identyfikatory. Zawiesił na nim swoją obrączkę i po zapięciu na szyi, ukrył całość pod ubraniem. Czuł się jakby chował dowód zbrodni. Zdecydowanie, nie tak to sobie wyobrażał. Jego rozmyślanie przerwał łomot do drzwi. To z pewnością nadchodził jego kochany braciszek.
- Pukam tak cichutko, bo wiem, że masz bracie kaca giganta! Wakey-wkey... – Powiedział zbyt jowialnie i za głośno młodszy mężczyzna. Starszy zaś ucieszył się jedynie z tego, że nie usłyszał na dzień dobry obłudnych gratulacji z okazji ślubu. Powiedział więc burkliwie.
- Masz zamiar spędzić resztę dnia trzaskając drzwiami i robiąc dużo hałasu, aby mnie i Bones popękały głowy? – Przedsiębiorca zaśmiał się po swojemu i zaintonował.
- „Strawberries, cherries and an angel's kiss in spring…” – Potem zachichotał kolejny raz na wspomnienie ubiegłego wieczoru i dodał – dobrze chociaż bracie, że nie narobiłeś wczoraj głupot, jak ten gość z piosenki. Ja kiedyś obudziłem się po hulance w areszcie(1). – Agent w napięciu wyczekiwał dalszej części przemowy, ale nie doczekał się jej. Chyba tylko dzięki ingerencji sił nadprzyrodzonych Jared nie miał pojęcia o ślubie.
Brennan próbując zrobić coś z malowniczym nieładem włosów szykowała się psychicznie na spojrzenie w oblicze szwagra. Większy problem zdawał się stanowić gniewny od rana Booth. Nie mogła zrozumieć, dlaczego jej partner jest zły. Przecież to on, w przeciwieństwie do niej, jest zwolennikiem małżeństwa. Kobieta krzątając się po niewielkim pomieszczeniu znalazła w apteczce lek, z pomocy którego gorliwie skorzystała. Myła się, ubierała i nakładała makijaż rozmyślając o tym, że ten, kto wynajdzie alkazelcer rozpuszczający się dwa razy ciszej, zostanie milionerem. Nagle zadzwoniła jej komórka. Drżącymi dłońmi ujęła telefon, którego dzwonek zdawał się uderzać młotem jej biedną głowę jak weneccy Maurowie tłukący w dzwon na wieży zegarowej(2).
- Witaj Sweety, co u ciebie? – Powiedziała Angela, której głos był dziś wyjątkowo drażniący.
- Wszystko w porządku – zapewniła antropolożka. – Za kilka godzin moje hepatocyty przetworzą cały ten etanol i poczuję się lepiej. Tymczasem uzupełniam płyny i elektrolity – dodała gorliwie, najbardziej uspokajającym tonem, na jaki było ją w tej chwili stać.
- Etanol? To do ciebie niepodobne. Masz jakieś zmartwienie? – Zapytała czujnie rozwódka.
- Nie. Nic mi nie jest. – Zapewniła ją kobieta o niesprecyzowanym stanie cywilnym. – Powinnam wkrótce ustalić, czy naprawdę wyszłam za mąż, a może nawet, czy małżeństwo zostało skonsumowane. Może to wszystko da się jakoś odkręcić. Nie martw się o mnie – Przekonywała coraz bardziej zaniepokojoną przyjaciółkę.
- Brennan, coś ty najlepszego zrobiła?!? – Grzmiała artystka.
- Przynajmniej wiem, kto może być moim „szczęśliwym panem młodym” – odparła Temperance w nadziei, że ta aluzja zdeprymuje Angelę, która nie pamiętała swego ślubu ani męża i poszukiwała go przy pomocy prywatnego detektywa. Podtekst zaowocował chwilowym milczeniem kobiety z D.C.
- No dobrze. – Odrzekła ugodowo była narzeczona Hodginsa i zaproponowała – Skoro nie chcesz o tym mówić, to porozmawiajmy o pracy. W sprawie książek miałaś rację.
- Pracujesz w niedzielę? To ty masz jakiś problem... – Zainteresowała się „domniemana” świeżo upieczona mężatka.
- Daj spokój. Pracuję, bo nie chcę myśleć o... tym wszystkim – czarnowłosa kobieta westchnęła smutno, a potem zebrała siły i kontynuowała. – W jednym ze zniszczonych tomów na sto procent brakowało strony – rozmowa o ostatnim odkryciu ożywiła rozmówczynię Brennan.
- To może być przypadek, ale i wskazówka. Przyślij mi proszę emailem brakującą treść, jak tylko zdołasz ją ustalić. – Współpracowniczka FBI cieszyła się z każdego postępu w śledztwie.
- Wiesz Ange, muszę kończyć nim przyjdzie Jared i Booth popełni bratobójstwo. – Żegnała się Temperance.
- Nie ma sprawy - Angela wahała się przez chwilkę, ale w końcu jej ciekawość zwyciężyła – powiedz mi jeszcze, kto jest „ewentualnym” panem młodym?
- Jak to kto? – Antropolożka nie rozumiała, jak ktokolwiek może mieć w tej sprawie wątpliwości. – Jasne, że Booth! – Mówiąc to przerwała połączenie.
- Ale który? – Dopytywała się artystka. – Halo...? – Ale Brennan już jej nie słyszała, tylko ruszyła do saloniku i dołączyła do braci Boothów.
Mężczyźni pili kawę, a śledczy dyskretnie wypytywał o wieczorne wydarzenia. Jared odpowiadał cierpliwie i uśmiechał się pod nosem, a gdy dołączyła do nich kobieta spojrzał na Seeleya oraz jego towarzyszkę i z psotnym uśmieszkiem spytał.
- Dobrze spaliście? – Temperance nie zareagowała na sugestywny ton głosu przedsiębiorcy i spokojnie odpowiedziała twierdząco. Ale efekt jej starań zburzył całkowicie Booth, który w tym samym momencie zaprzeczył. Pracownik FBI odebrał telefon i rozmawiał o czymś z ożywieniem. Jared tymczasem lustrował Temperance od stóp do głów i nim jego uważny wzrok zatrzymał się na jej dłoni ustrojonej w znaczący, połyskujący srebrnie szczegół, Booth nie przerywając połączenia, niby od niechcenia, nakrył jej dłoń swoją. Gdy przedsiębiorca zwrócił uwagę na ten gest, jego brat zabrał już rękę i w zamyśleniu słuchał telefonicznego rozmówcy gładząc swój nieogolony policzek. Zaś wolny od obrączki serdeczny palec Temperance nie budził zastrzeżeń, ani nadmiernej ciekawości. Kobieta zauważyła brak biżuterii znacznie później i nadziwić się nie mogła refleksowi oraz zręczności agenta. Należało przyznać, że każdy kolejny ich pobyt w Las Vegas pozwalał im wiele się o sobie dowiedzieć. Nawet, jeśli ta świadomość dotyczyła umiejętności godnych kieszonkowca, zawsze była lepsza od niewiedzy.
Jared przyjął z niedowierzaniem wyjaśnienia brata, że on i Bones muszą dziś załatwić w mieście kilka spraw służbowych. Po jego wyjściu Booth wyjaśnił.
- Dzwonił przed chwilą Michael. Twierdzi, że Elena zapadła się pod ziemię – poinformował partnerkę rzeczowo. Kobieta rozpakowywała właśnie swojego laptopa, by sprawdzić, czy nadeszła już wiadomość od Angeli.
- Skoro jego żona zapadła się pod ziemię, to niech ją odkopie. To nie nasza sprawa. – Odparła Brennan odbierając pocztę.
- Daj spokój Bones, on jest przekonany, że Elenę porwano, a takie sprawy leżą w gestii władz federalnych. – Ciągnął swe wyjaśnienia śledczy. – Stires życzy sobie byśmy zajęli się tą sprawą. – Zakończył spokojnie.
- A ja chciałabym, aby na świecie zapanował pokój – Ironizowała antropolożka czytając oczekiwany list. - Odkąd to bierzesz sobie na kark kilka spraw jednocześnie Booth? Mamy niedokończone śledztwo w sprawie Catera i drugie dotyczące naszego ślubu... – wymieniała niezmordowanie, ale mężczyzna przerwał jej.
- Robię tak od chwili, gdy zrozpaczeni mężowie zgadzają się w zamian za naszą pomoc wystąpić przed komisją senacką. – Odparł zadowolony z siebie.
- To co innego... – przyznała niechętnie Temperance. W tej chwili jej partner podniósł z podłogi kartkę papieru, jaka wypadła z torby kobiety podczas wyciągania komputera.
- A poza tym. – Odparł czytając odnaleziony dokument - dochodzenie w sprawie naszego małżeństwa chyba nie jest już konieczne. – Mówiąc to podał antropolożce akt ślubu sygnowany ich nazwiskami. Ta przyjrzała się pismu i stwierdziła niechętnie.
- „A Little White Chapel” 1301 S. Las Vegas Boulevard(3). Nie pamiętam podpisywania tego...
- To nie znaczy, że tego nie zrobiłaś. Twoja pamięć nie jest w tym wypadku miarodajna. – Skonstatował mężczyzna z satysfakcją. – Moja z resztą też nie – Dodał już mniej pewnie.
Po obu stronach drogi krajobraz był iście księżycowy. Nagie skały i spieczony słońcem piach. Nic dziwnego, że zabłąkani kosmici wylądowali w nieodległej „Strefie 51”, bo przecież łatwo pomylić to miejsce z jakąkolwiek bezludną planetą.
- Jak udało ci się zorganizować widzenie w więzieniu stanowym w niedzielne popołudnie? – Spytała Brennan śledczego. Jechali cudem wynajętym czarnym klimatyzowanym vanem na północny zachód drogą nr 95. Zmierzali do zakładu karnego w Carson City, by porozmawiać z byłym współwięźniem, brata Eleny – Nedima Selimovicia. Booth zdołał załatwić przejęcie tej sprawy dzięki ingerencji Waszyngtonu. Technicy FBI badali ślady krwi w mieszkaniu Stiresa, a Seeley po pobieżnym zapoznaniu się z życiorysem, pędzących samotniczy żywot, rodzeństwa Selimoviciów uzyskał pozwolenie na niedzielną wizytę w więzieniu stanowym.
- Zapomniałaś, że w Vegas potrafię załatwić wszystko? – Odparł zadowolony z siebie.
- Nawet szybki ślub dawany przez Elvisa? – Zauważyła cierpko kobieta.
- Tego nie pamiętam i nie sądziłem, że to potrafię, ale widocznie rausz uruchomił moje ukryte zdolności. – Uśmiechnął się do niej zagadkowo, a Brennan zaczęła się zastanawiać, czy również o innych jego talentach przekonała się tej nocy. Niestety, nie pamiętała nic a nic.
Podczas gdy Temperance wraz z usłużnym dyrektorem więzienia przeszukiwała przepastne archiwa w poszukiwaniu akt Nedima, brata Eleny, Booth rozmawiał z jego byłym współwięźniem. Zwalisty Sid, zwany pieszczotliwe przez innych osadzonych „Magnum” nie udzielił agentowi zbyt wielu ciekawych informacji. Po przefiltrowaniu ich śledczy stworzył w swym umyśle obraz cherlawego intelektualisty, który przybył wraz z siostrą z ogarniętej wojną Bośni do „raju” Stanów Zjednoczonych. Szybko wyzbył się swoich złudzeń i popadł w konflikt z prawem. Nigdy nie przyznał, że jest paserem, wolał mówić, iż jest artystą w swoim fachu. Sid uważał, że Nedim uwielbiał swoją siostrę i ze względu na nią zapisywał się na wszystkie możliwe kursy korespondencyjne i wiele czytał, aby usprawniać swą znajomość angielskiego. Elena natomiast odwiedzała brata, kiedy tylko mogła i dla niego została w Nevadzie, choć jej „dziany mężuś” mógł „uwić dlań gniazdko” gdziekolwiek by chciała. „Magnum” nie miał zielonego pojęcia, gdzie jego znajomy mógł się podziewać po zakończeniu wyroku. Dalsza rozmowa z Sidem wydawała się bezcelowa. Gdy Booth szykował się do wyjścia z pokoju widzeń, w uchylonych drzwiach stanęła Brennan.
- Booth, długo jeszcze... – zaczęła, ale śledczy przerwał jej gniewnie, bo zobaczył wyraz twarzy swojego rozmówcy.
- Pięć minut Bones, zaczekaj na mnie w wozie – odparł tonem nie przewidującym sprzeciwu. Kobieta nie była chwilowo w bojowym nastroju, więc wyszła bez szemrania. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Sid odparł.
- Facet, ja takiej laski nie widziałem od czasów Clintona... a może nigdy takiej nie ujrzałem? – Booth z niewiadomych powodów stał się nagle skłonny do zwierzeń, choć miejsce, pora i rozmówca nie powinny do tego zachęcać.
- A ja spałem obok niej i jej nawet nie tknąłem... – powiedział smętnie. Na co Sid miał tylko jedną odpowiedź.
- Zatem to ciebie, a nie mnie powinno się izolować od społeczeństwa. – Agent zaś pokiwał głową i powiedział do siebie.
- Coś w tym jest.
- Doktor Brennan - spytał kongresman Harry Reid z Nevady - czy wówczas pani i jej partner dopuszczaliście możliwość, że zaginięcie Eleny Stires, z domu Selimović, może być w jakiś sposób powiązane ze śmiercią Chrisa Catera? – Mężczyzna przeglądał jednocześnie dokumentację FBI na temat rodzeństwa Selimoviciów. Siedzący obok niego partyjni koledzy z Wisconsin i Delawere z namysłem kiwali głowami popierając zasadność tego trafnego pytania.
- Owszem, – potwierdziła lakonicznie zeznająca antropolożka, a zaraz potem sprecyzowała smutno – ale były to jedynie mgliste, nie poparte empirycznie, przeczucia.
Jednak wtedy, to nie porwana Elena, ani nawet nieżyjący Chris zaprzątali myśli Brennan i Bootha wracających wieczorem do rozświetlonego neonami miasta hazardu. Kobieta zastanawiała się, czy agent zechce wreszcie szczerze porozmawiać z bratem i przyznać się do fikcyjnych zaręczyn oraz lekkomyślnego ślubu. Tylko jak to wpłynie na nich? Sama myśl o końcu tej maskarady nieświadomie wprawiała ją w niewesołe odrętwienie. Nie rozumiała tego. Przygnębiała ją też świadomość, iż nie przygnębia jej kontynuowanie owej dziwnej szarady. Tego też nie była w stanie pojąć, mimo iż była geniuszem. Mężczyzna z kolei zastanawiał się, czy powinien powiedzieć Temperance, że mogą unieważnić to małżeństwo, czy raczej dać jej do zrozumienia, że bez rozwodu się nie obejdzie. Ta ostatnia możliwość zakładała użycie kłamstwa. Znowu kłamstwo – myślał czując do siebie coraz większe obrzydzenie. Konieczność starania się o rozwód może stanowić jakiś argument, ale nie tutaj, nie tak blisko Reno(4). Poczeka zatem z ewentualnymi rewelacjami do ich powrotu do Waszyngtonu. Może w międzyczasie coś się zmieni...?
Kiedyś Booth stracił w Las Vegas wiele złudzeń i jeszcze więcej pieniędzy. Starł patynę blichtru i sztuczności z oblicza miasta tysiąca neonów, a teraz nie tracąc ani centa, mało tego, nie grając, wygrał wiele. Szkoda tylko, że kryło się za tym wszystkim oszustwo.
________________________________________________________
1) „Strawberries cherries and an angel's kiss in spring” – chodzi oczywiście o piosenkę „Summer wine” śpiewaną przez liczne duety (np. Nancy Sinatra & Lee Hazelwhood, Emilie Simon & Alain Bashung, Petula Clark & Demis Rousos, The Corrs & Bono, Natalia Avelon & Ville Valo). Bohater tej piosenki zostaje zwabiony przez cwaną kusicielkę i spojony tytułowym letnim winem oraz pozbawiony wartościowej części swojego dobytku.
2) Po północnej stronie Placu Św. Marka w Wenecji wznosi się Wieża Zegarowa - Torre dell’Orologio; nad arkadą centralną tego renesansowego budynku znajduje się słynny zegar, a na szczycie wieży stoją dwa posągi nazywane „Mori” tj. Maurowie, które uderzają młotami w dzwon wydzwaniając godziny.
3) http://www.explorer1.com/vegas/wedding.htm Na tej stronce znajdziecie nazwy i adresy kilkunastu kaplic ślubnych w Las Vegas. Wedle mojego rozeznania formalności załatwiane są od ręki, czasem procedura kosztuje jedynie nieco ponad 50 USD. Niektóre kaplice są czynne 24 godziny na dobę, są takie, które działają jak restauracje drive-throu i od narzeczonych nie wymaga się tam nawet by wysiedli z samochodu na czas uroczystości. Specjalnością Las Vegas są oczywiście „urzędnicy-księża” sobowtóry Elvisa Presleya oraz innych historycznych postaci. Na ślub B&B wybrałam kaplicę położoną przy głównej arterii miasta - Las Vegas Boulevard.
4) Reno (z hrabstwa Washoe) to drugie co do ilości mieszkańców miasto w stanie Nevada. Miasto to podobnie jak Vegas w latach 30. XX wieku rozwinęło się dzięki zalegalizowaniu hazardu i liberalnych, nieobowiązujących poza Nevadą, przepisów rozwodowych. O ile Las Vegas jednoznacznie kolarzy się z szybkim ślubem, to Reno jest synonimem miejsca, gdzie można otrzymać ekspresowy rozwód.
A jednak Seeley ;) Myślałam droga LG, że Cię pokusi umieszczenie w roli szczęśliwego żonkosia Jareda, wbrew głosowaniu ;) Jakby nie było, dalej obstawiam przy swoim: ŚWIETNIASTE ;)
p.s. Zapraszam do nas, na taki mały jubileusz- 50 rozdziałów- ale wynik! :O
zakochana w opowiadanku LG
Rokitka
Odtańczę taniec wodza Manitu wokół komputera.
świetna cząstka. Ale gdzie tu oczyszczająca moc prawdy?! Na razie Booth bawi się w niedomówienia, ale sumienie go rusza. Na szczęście (Ja rozumiem, że boi się utracić Temperance... Ale oszustwo to nie najlepszy sposób)
LG jak zwykle genialnie. W Twoich opowiadaniach niezwykle podoba mi się to, że wszystko jest dokładnie umiejscowione, np. jak ta kaplica i tym podobne szczególiki. Jesteś GENIUSZEM - prawie jak Brennan :D
do LG
lubię kryminały Twoje,
w których zazdrość i kowboje.
lubię, gdy oleander biały
ma w morderstwie udział mały.
lubię to, że czasem Bones
nie wystawia swych cojones.
lubię, gdy Booth się z Brennan droczy
i nie patrzą sobie w oczy.
lubię, kiedy Temperance
wplątuje się wciąż w romanse. ;)
lubię, gdy są wątpliwości,
czy Booth wykorzystał Kości ;)
lubię czekać na odcinek,
w którym będzie pocałynek. ;)))
No no no... ja tu ledwie prozą przędę, a Pigżynator dorwał muzę poezyji;))) Widzę anaforki, ale ostatni rym zwiał...;D
Odpowiem maleńkim ośmiozgłoskowcem.
Niech ostatni rym zanika
łzę wyciska lecz niestety
to licentia poetica
nie wymaga etykiety;)
Dzikuję.
Muza Natchniuza się nie popisała, bo i rytm chwiejny, i rym ostatni nidykłydny.
cóż, każdy ma taką Muzę, jaką dostał na Pierwszą Komunię ;)))
chyba nie pobiję podsumowania piegży:)
i nawet się domyślam, który booth i za co, może oberwać:):):)
genialne!
LG zgadzam się z gainką że twój geniusz objawia się w szczegółach...xD
od dłuższego czasu nadrabiam czytanie opowiadanek w weekend bo wcześniej nie mam czasu i chce powiedzieć LG ze to co piszesz jest świetne i genialne itp... a przy okazji żałuje ze nie zdążyłam na konkurs xD ale głosowałabym, na młodszego Bootha i tylko dlatego ze byłoby ciekawiej;)))
pozdrowienia
Lena;)
oczywiście czekam na wszystkie dalsze części xD
Miłego czytania babeczki. Mam nadzieję, że nie zanudzę Was treścią i nie dobiję przypisami;)
Ja również obchodzę mały jubileusz – to 20 część publikowana przeze mnie (10 części miał „Mężczyzna w rzece”). Kolejny, przedostatni kawałek zatytułowany „XI. Friendly fire” pojawi się wkrótce. W nim rozsupłam do końca część sensacyjną, a w XII zajmę się życiem osobistym B&B;)
___________________________________________________________
OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - X. Wańka wstańka
- Elena znikła, jej brat Nedim również. Niezły z niego prestigitator, bo po jego wyjściu z więzienia, w magiczny sposób rozpłynęły się w powietrzu też jego akta wraz z profilem dentystycznym i DNA. – Wymieniała Brennan. Wrócili z Boothem do ich apartamentu w Las Vegas i zastanawiali się, jaki powinien być ich kolejny ruch. Temperance zamyślona podeszła do okna i obserwowała przedziwną transformację pustynnego miasta. Słońce chyliło się ku zachodowi, temperatura powietrza spadała wreszcie do znośnego poziomu, a stolica hazardu budziła się do życia. Dziś podobnie jak wczoraj i jutro dziesiątki milionów dolarów zmienią tutaj właściciela, więc w powietrzu można było wyczuć ulotną woń adrenaliny. Po zmroku nawet wszechobecna tandeta „Miasta Grzechu” nie raziła tak bardzo jak w dzień, korki samochodowe, choć większe, nie przeszkadzały tak bardzo, tutejszy Paryż wydawał się bardziej paryski, Wenecja bardziej wenecka, a mieniące się feerią barw fontanny Hotelu Bellagio urastały do miana dzieła sztuki(1). Z zamyślenia wyrwał kobietę głos agenta.
- Policja stanowa ma przynajmniej jego zdjęcia i odciski palców. – Mężczyzna przeczesał dłonią włosy w geście bezsilności. – A co u zezowatych. Znaleźli coś nowego w sprawie Catera?
- Tak, ale nie spodziewaj się cudu. – Powiedziała kobieta ostrożnie i ponownie otworzyła plik przysłany jej wcześniej przez Angelę, a następnie prześledziła ponownie jego treść i zrelacjonowała ją partnerowi.
- Chris wyjeżdżając do New Hampshire miał przy sobie kilka publikacji z zakresu antropologii sądowej, jeden kwartalnik z własnym artykułem i odbiegającą tematycznie od reszty książeczkę z antropologii kulturowej. – Wyliczała pani naukowiec.
- No i...? – Ponaglał ją agent.
- Autor tamtego wydawnictwa tłumaczy pochodzenie i wpływ na kulturę starych powiedzonek, dziecięcych wyliczanek i wierszyków...- kontynuowała niezmordowanie Brennan, ale mężczyzna przerwał jej niecierpliwie.
- Dobra Bones, do rzeczy! – Spojrzała na niego z przyganą, ale uściśliła.
- Ange odkryła, że w tym tomie brakowało kartki z dwoma dziecięcymi staroangielskimi wierszykami.
- Nie do wiary! – Zaśmiał się mężczyzna z niedowierzaniem i podsumował z goryczą. - To staje się żałosne!
- Przestań wreszcie! – Brennan najwyraźniej straciła cierpliwość. – Angela pracowała w weekend, choć wcale nie musiała, a ty miast jej podziękować, mówisz że jej znalezisko jest żenujące! – Jej wybuch odniósł skutek i przywołał Booha do pionu. Z miną winowajcy poprosił kobietę, aby przeczytała mu te „cenne informacje”.
- Na jednej stronie wyrwanej kartki znajdował się wierszyk towarzyszący zabawie w „kółko graniaste”. – Booth odwrócił się do kobiety plecami i udawał, że czegoś szuka, by Temperance nie widziała błądzącego po jego wargach kpiącego uśmiechu.
- Hm... – odparł udając powagę – Czworokanciastość kółka graniastego zagraża pięciokanciastemu bezpieczeństwu narodowemu. Poproszę Jareda, by prędziutko ostrzegł chłopców z Pentagonu(2). – Śledczy świetnie się bawił.
- Przestań panie „wiem wszystko” – zrugała go kobieta – wyliczanka ta jest dalekim echem czasów zarazy na Wyspach Brytyjskich. Nie bez powodu dzieci śpiewające ten wierszyk najpierw udają, że kichają, a następnie upadają, jakby umarły(3). – Mężczyzna spoważniał nagle i zaczął gorączkowo przechadzać się po salonie wydeptując w dywanie ścieżkę.
- Sugerujesz więc, że odwołanie do epidemii może coś oznaczać? – Spytał w końcu dając upust zaniepokojeniu.
- Zakładając, że Chris odkrył coś i celowo wyrwał tę stronę... – Temperance ochoczo przyłączyła się do burzy mózgów. - ... bo chciał zwrócić na nią uwagę.
- Ale ktoś go uciszył i próbował zniszczyć książkę. – Dodał podekscytowany mężczyzna.
- Bones, tu może chodzić o zagrożenie biologiczne albo chemiczne! – Ciągnął zupełnie serio, niezrażony jej milczeniem.
- To tylko nasze domysły i ogłaszając je bez pozyskania dowodów, narazimy się na śmieszność – odparła kobieta, choć jej towarzysz nazwałby ją teraz „panią – kubeł zimnej wody”.
- Jest jeszcze druga strona wyrwanej kartki – zauważyła Brennan przerywając ciszę.
- Założę się, że chodzi o „stary niedźwiedź mocno śpi”, czyli alegoryczne przedstawienie działań naszego prezydenta wobec Rosji – Booth ponownie tryskał humorem.
- Nie, - rzekła pisarka poważnie – to wierszyk, pt. „Humpty Dumpty”.
- Wańka wstańka? – Zainteresował się agent. Tymczasem Temperance przeczytała.
- “Humpty Dumpty sat on a wall. Humpty Dumpty had a great fall. All the king's horses and all the king's men, couldn't put Humpty together again”(4).
- Pamiętam ten wierszyk Bones, ale nie wiem, co on może dla nas oznaczać... – powiedział Booth i ponownie zaczął przemierzać salon wzdłuż i wszerz. Brennan obserwowała go w milczeniu i po dłuższej chwili zaproponowała.
- Połączmy tę wskazówkę z prawosławnym krzyżykiem, serbskim papierosem i kalibrem broni popularnej w Bloku Wschodnim, a otrzymamy... – Ale Booth czytając w jej myślach nie dał jej dokończyć wywodu.
- To jest tak samo nieprawdopodobne, jak planowany atak bronią masowego rażenia! – Zauważył wzburzony.
- Wiem – przytaknęła mu spokojnie kobieta – ale każda z tych możliwości przewiduje istnienie spisku, dla którego warto jest zabić ciekawskiego i pilnie potrzebującego pieniędzy antropologa.
- A drugiego zastraszać porwaniem żony, by nie zaczął odpowiadać na niewygodne pytania. -Dodał Booth zaskoczony. - Musimy przepytać pana Stiresa, dlaczego tak bardzo pragnął uniknąć powrotu do D.C.
- Zwariowaliście! – Michael przybył do ich hotelu wzburzony i roztrzęsiony.- Myślicie, że jakaś grupa bośniackich Serbów chce wywołać epidemię lub uwolnić Karadžicia z Hagi? A wszystko to wywnioskowaliście na podstawie dziecięcych rymowanek!?!
- Gdybym była Serbem z Bośni, czy jakimkolwiek Serbem, to nie przepadałabym za Ameryką(5). – Zaczęła kobieta ostrożnie. – Podejrzewamy, że Chris coś odkrył i że ty coś ukrywasz. – Skończyła patrząc Stiresowi w oczy.
- To skrajna paranoja – kontynuował werbalizowanie swojego oburzenia antropolog – i niczym nie poparte spekulacje.
- To, dlaczego tak się tym przyjmujesz? – Spytał nagle obserwujący reakcje Michaela Booth, a następnie poszedł otworzyć drzwi. Obsługa hotelowa dostarczyła właśnie list. Agent otworzył go nie odwracając się do antropologów.
- A jednak jest w nich szczypta prawdy, skoro ktoś porywa twoją żonę, a następnie wysyła do ciebie anonimy – mówiąc to, śledczy podał Brennan świeżo dostarczony arkusz.
- Naruszyłeś czwartą poprawkę(6) otwierając moją korespondencję! – Grzmiał antropolog próbując odebrać kobiecie list. Jednak na skutek jego usiłowań z koperty wypadł jedynie niewielki przedmiot, którym okazał się pukiel czarnych włosów.
- Nie naruszyłem. Koperta nie była zaklejona – powiedział Booth, a następnie dodał z uśmiechem patrząc na smolisty lok Eleny – i otworzyłem ją „przypadkiem”. - Temperance zaś odczytała na głos.
- „Елена снагу за тишини Босни. Цхрис већ уцисзылис́мы(7)” – i przetłumaczyła – „Życie Eleny za milczenie o Bośni. Chrisa już uciszyliśmy”.
- Ktoś cię obserwuje Stires, skoro list dostarczono tutaj - odparł agent rzeczowo i zagroził. – Jeśli chcesz naszej pomocy musisz zdać się na nas i zdobyć się na szczerość. – Antropolog ważył w myślach to ultimatum trzymając w dłoni pukiel włosów, który jeszcze kilka godzin temu ozdabiał głowę najdroższej mu osoby. Booth tymczasem zamknął się z Brennan w łazience, aby się naradzić. Wybrał to pomieszczenie ze względu na jego dźwiękoszczelność.
Temperance, nawet jak była zaskoczona tą naradą wojenną połączonych sztabów, obywającą się w sąsiedztwie wanny, to starała się tego po sobie nie okazywać.
- Przeszukamy jego pamięć przed senatorami i dowiemy się, o co w tym wszystkim chodzi. – Powiedział mężczyzna bez wstępów, gdy tylko zamknął drzwi.
- To nieetyczne. – Oponowała Brennan – a poza tym niebezpieczne.
- Możesz to nazywać jak chcesz, ale dla mnie, jest to zwykła operacja zwiadowcza – podsumował śledczy. – Zaszyjesz się ze Stiresem gdzieś poza centrum i go przepytasz, a ja w tym czasie zdobędę z jego mieszkania materiał porównawczy pozwalający na stwierdzenie, czy „nasza” przesyłka należała do Eleny, dam też do przebadania list i postaram się uzyskać wsparcie. – Plan agenta wydawał się mieć sens, ale Brennan z niewiadomych nawet sobie powodów nie była do niego pozytywnie nastawiona.
- Podczas pobytu na Bałkanach ja i Sean stanowiliśmy duet badawczy, a Michael pracował głównie z Chrisem. Musieli trafić na coś paskudnego, skoro po 12 latach wciąż warto za to zabić. – Tłumaczyła swe wątpliwości antropolożka - Grzebanie we wspomnieniach Stiresa wystawia nas na niebezpieczeństwo, a my izolując jedynego świadka, narażany się Waszyngtonowi. Powinniśmy go tam szybko dostarczyć. – Proponowała kobieta, ale Booth widział tę sprawę inaczej.
- My go nie izolujemy, ale ochraniamy. Jeden czy dwa dni nie zrobią wielkiej różnicy. – Powiedział to tak pewnie, że chyba nawet w to wierzył.
- Chcesz mu dać iluzoryczne bezpieczeństwo. – Mówiła Temperane jak głos sumienia. - Jaką ochronę przed włamywaczami do grobu chińskiego cesarza Qin Shi Huanga stanowiła terakotowa armia?(8) – W ostatniej metaforze pobrzmiewała drwina.
- Nie wierzysz we mnie? – Booth poczuł się urażony. - Uważasz, że nie nadaję się na obrońcę cennego życia Michaela? – Ton ostatnich słów sugerował, iż zostały nasączone ironią.
- Nie chcę narzekać na twoje możliwości, - wyjaśniała kobieta - ale ostatnim razem, gdy mnie chroniłeś, o mały włos nie zginąłeś podczas wybuchu mojej lodówki i uratowało cię tylko to, że sięgnąłeś po szklankę. A zaraz potem powierzyłeś mnie opiece żołnierzowi mafii, który po ogłuszeniu planował mnie wypatroszyć i oddać psom na pożarcie! – Nie chciała go oskarżać o dyletanctwo, ale jego zbyt wielka ufność we własne siły była niebezpieczna.
- Masz rację, marny ze mnie ochroniarz – podsumował przygaszony mężczyzna. Booth wciąż nie pogodził się z tamtymi błędami, które mogły ich kosztować życie.
- Wybacz mi, byłam zbyt ostra. – Odparła smutno antropolożka - martwię się nie tylko o życie świadka, ale również o ciebie. Oddajmy Michaela w ręce specjalistów od ochrony FBI i skupmy się na śledztwie, czyli na tym, co robimy najlepiej. – Jej propozycja brzmiała rozsądnie, ale on nie ustąpił całkowicie.
- Dobrze, jutro odeskortujmy go do D.C., albo przekażemy go chłopakom z Nevady. – Negocjacje dobiegły końca, ale zamiast zwyczajowego podania dłoni, adwersarze przywarli do siebie w mocnym uścisku, w którym nie było tryumfu i zadowolenia, ale desperacja połączona z uzasadnionym niepokojem.
- Uważaj na niego, ale najważniejsza jesteś ty – wyszeptał jej we włosy. Brennan zaś zabrakło słów, a szkliste oczy zakryła zasłoną rzęs, by ukryć w ten sposób szalejące emocje.
- Zgadzam się – powiedział na przywitanie spiskowców, oczekujący na nich w salonie, Stires.
- Zgadzam się na wasze warunki, byle tylko Elena wróciła do mnie cała i zdrowa. – Potem zaś ostrożnie ważąc słowa dodał. – Chris czując na sobie oddech śmierci wysłał do mnie stronę z książki o wyliczankach. Przy wierszyku o wańce wstańce umieścił tylko dopisek, a raczej pospieszny gryzmoł: „zmowa - hasło Bośni...”
_____________________________________________________________
1) Nawiązanie do słynnych hoteli w Las Vegas. Hotel Paris Las Vegas otwarty w 1999 roku może się poszczycić m.in. repliką wieży Eiffla; The Venetian (1999) ma swój Grande Canal i gondole, a Bellegio (1998) znany jest m.in. ze swych podświetlanych, zmieniających się w rytm muzyki fontann. To tylko przykłady, a istnieją bardziej ekscentryczne atrakcje, jak wulkan w hotelu The Mirage, replika grobowca Tutanchamona w Hotelu Luxor, czy pirackie statki w Treasure Island. Viva Las Vegas!
2) To aluzja do nazwy i kształtu budynku Pentagonu (pięciokąt) zbudowanego na planie pięciokąta foremnego. Pentagon jest siedzibą Departamentu Obrony USA, ale potocznie nazwa ta odnosi się do Sił Zbrojnych oraz szerzej do kompleksu wojskowego oraz zbrojeniowego USA. Budynek Pentagonu leży w stanie Wirginia, choć od rządowej dzielnicy Waszyngtonu odgradza go jedynie rzeka Potomac. Mimo położenia poza D.C. ma on waszyngtoński adres.
3) Niestety nie mogłam znaleźć angielskiego pierwowzoru tego wierszyka. W polskiej wersji kawałek o kichaniu zanikł, ale końcówka nadal pozostała sugestywna. „Kółko graniaste czworokanciaste, kółko nam się połamało cztery grosze kosztowało, a my wszyscy BĘC!”
4) Humpty Dumpty (Wańka wstańka) – postać występująca w angielskim wierszu śpiewanym z XIX wieku. Rymowanka ta jest do dziś popularna wśród anglojęzycznych dzieci, a jej odpowiedniki występują poza strefą anglojęzyczną jako np. Boule Boule we Francji. Mianem Humpty Dumpty nazywano m.in. w Anglii XVIII wiecznych nowobogackich o słusznych gabarytach. Treść rymowanki brzmi: „Wańka Wstańka na murze siadł. Wańka Wstańka z wysoka spadł. I wszyscy konni i wszyscy dworzanie złożyć do kupy nie byli go w stanie.”
5) Spośród bośniackich grup etnicznych Serbowie byli grupą cieszącą się najmniejszą sympatią administracji Clintona. Po części dlatego, że cieszyli się oni cichym poparciem Belgradu i Moskwy. Zaś Serbowie z Serbii nie przepadają za USA m.in. za to, że udzieliły poparcia dla autonomii Czarnogóry i Kosowa a w 1999 roku NATOwskie (czytaj głównie amerykańskie) bombowce bombardowały Jugosławię (gł. Serbię)...
Zrozumienie niechęci bośniackich Serbów dla USA wymaga choćby minimalnej wiedzy na temat przebiegu rozpadu byłej Jugosławii oraz zakończenia wojny w Bośni (1992-95).
W telegraficznym skrócie: W kwietniu 1992 roku z rozpadającej się Jugosławii (po Słowenii i Chorwacji) wystąpiła Bośnia i Hercegowina a jej państwowość i rząd w Sarajewie zostały uznane na arenie międzynarodowej. Problem w tym, że narody zamieszkujące ten kraj nie chciały żyć w jednym państwie i powoływały niezależne republiki – chorwacką Herceg-Bośnię, muzułmańską Bośnię Zachodnią i państewko bośniackich Serbów z rządem Karadžicia. Rozpoczęła się krwawa i bezlitosna wojna o dominację w Bośni, podczas której wszystkie grupy skalały swe ręce czystkami etnicznymi (masowe wysiedlenia, gwałty, pokazowe mordy w celu zastraszenia) i bezmiarem okrucieństwa. W sytuację mieszały się mocarstwa i ONZ. Chorwacja i Serbia popierały swoich etnicznych braci z Bośni, wszystkie strony konfliktu łamały embargo na broń. Pod względem uzbrojenia przodowali bośniaccy Serbowie i to oni do połowy 1995 roku odnosili największe „sukcesy” zbrojne. Europa była wobec tej wojny zupełnie bezradna, a prym w działaniach wiodło NATO (czyli przede wszystkim USA). NATO atakowało z powietrza siły serbskie, a na skutek nacisków międzynarodowych bośniaccy Serbowie stracili swoje belgradzkie zaplecze. Stany Zjednoczone wspierały proces pokojowy w Bośni nie tylko zbrojnie przez NATO, ale i dyplomatycznie. Głównymi negocjatorami ostatecznego porozumienia pokojowego byli z ramienia USA Richard Holbrooke i generał Wesley Clark. Choć układ pokojowy stabilizujący sytuację w Bośni i Hercegowinie podpisano w grudniu 1995 roku w Paryżu, to tajemnicą Poliszynela jest, że powstał on w amerykańskiej bazie wojskowej w Dayton (Ohio). Amerykanie nie byli bynajmniej subtelni podczas tamtych negocjacji. Jest tak wiele publikacji na ten temat, że trudno jest mi wybrać coś najbardziej miarodajnego.
6) Czwarta poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych ratyfikowana w 1791 roku zapewnia prawo do nietykalności osobistej i materialnej, reguluje też zasady wydawania nakazów i przeprowadzania rewizji. Dotyczy też tajemnicy korespondencji.
7) Tak pokaleczyłam serbski dzięki tłumaczowi Google.
8) Osiem tysięcy naturalnej wielkości terakotowych figur koni i żołnierzy strzegło grobowca pierwszego cesarza Chin. Zabytek pochodzi z III w. p.n.e i został odkryty w 1974 roku. Gliniany żołnierz nie może co prawda nikogo obronić, ale paradoksalnie, nekropolia cesarza nie została splądrowana i po dziś dzień jest on nadal szczelnie zamknięta. Nie jest to zasługą sztucznej armii, ale odpowiedniej lokalizacji doskonałemu zamaskowaniu tego kompleksu.
eldżi - jak zwykle doskonale i niezwykle interesująco :) nie mogę się już doczekać na kolejną część :)
Konął mnie zaszczyt pierwszego komentarza :D
Tak jak reszta- bardzo ciekawe. I cioraz bardziej zagmatwane. Jakaś intryga, spisek? Aż mi sie wierzyyć nie chce (zwykle rozwiązania w fanficach są raczej, niezbyt skomplikowane).
Uścisk w łazience i obopólne zmartwienie- rozczulające.
Pozwól moja droga, że zacytuję Marlen: "GRANDE SZACUN" ;)Naprawdę, jestem pod wielkim wrażeniem. Umiesz tak świetnie budować fabułę, wplatając w nie istotne fakty zarówno prawdziwe jak i fikcyjne. Powiem tylko jedno: Dlaczego ja tak nie umiem??? ;((
Jestem przekonana i pewnie powtórzę za innymi czytelnikami, ale POWINNAŚ NAPISAĆ KSIĄŻKĘ (jad sikiratek przestał już działać więc mówię poważnie;)). Gorąco namawiam ;)
Zaczytana, z czekoladowymi wąsami
Rokitka
To moje drugie podejście do tematu fabuły i powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że Bałkany mogą jeszcze kogokolwiek zainteresować;) Może to przez magię Vegas? Dziękuję za szacuna, przyda się;D.
A co do siekieratek czy sikiratek, to dobrze zrobiłaś jedząc czekoladę. Ona odtruwa ponoć wątrobę z ich jadu;)
Teraz dopiero mogłam przeczytać wcześniej byłam za bardzo podekscytowana inną rzeczą <lol> LG jesteś genialna oczywiście trzymam Cię za słowo i czekam na B&B :P
Hej pozwoliłam sobie połączyć posty z tematu : nasza wspólna historyjka. Ponieważ już nikt tam nie pisze uznałam za ukończony ten scenariusz. Autorami tego scenariusza, są WSZYSCY którzy pisali w wyżej wymienionym temacie. Mam nadzieję że się o to nie pogniewacie, ze umieszczam tu to opowiadanie, ale stwierdziłam że jest oo bardzo ciekawe. Jest to raczej "radosna tffurczosc" wiec proszę się nie oburzać, że scenariusz mało prawdopodobny ;)
Część1
Booth jedzie autem. Nagle ujrzał Ridża przechodzącego przez ulicę. Był jego idolem ,więc zatrzymał samochód, podbiegł do niego i poprosił o autograf na co Ridz:
-Wow! David Hasselhoff chce ode mnie autograf?!- wykrzyknął zszokowany. Na te słowa.. Booth:
-Dawaj autograf albo zobaczysz eretty kaliber 9 mm miedzy oczami, nie żartuje, wystrzelam ci wszystkie robaki z butów. Ridż szepnął zachwycony:
-to mnie podnieca! Booth:
-A podniecają cię pasiaste skarpetki?- Nagle zza rogu wybiegła Caroline w spodenkach Hasselhoff'a.
-Pamela!!- wykrzyknął zachwycony Ridż...
- Booth - wrzasnęła Caroline - jakie ty masz dziś piękne skarpety z Biedronki!
-Podobają ci się?
-Takie... w paaaski!
-Pamela - powtórzył Ridż - jakie ty masz fajne gacie! Z Biedronki?
- my się znamy Cherrie?- Caroline obrzuciła Ridża miażdżącym spojrzeniem. Booth wyciągnął broń.
- Nie znasz go? Mogę go zastrzelić? - zapytał błagalnym tonem.
-Nie zabijaj go. on jest ładniejszy od ciebie wiec moglabym z nim ....pobiec na plażę, żeby zobaczyć Pamelę.
-Tylko się nie utop. - mówi.
-A co? będziesz tęsknił?
-Taa. Jak za puszką mielonki z Biedronki.
-Rozumiem, bardziej byś tęsknił za Brennan.-Booth puścił buraka i powiedział:
- Idź się jednak utop, Caroline. Autograf, albo życie – zwrócił się znów do Ridża. Ridż sięgnął do kieszeni szukając kartki, lecz zamiast tego wyciągnął puszkę mielonki i otwieracz do puszek i łyżkę i zaczął jeść mielonkę, jednak Booth wyrwał mu puszkę mielonki z ręki i krzyknął:
-Jaja se robisz? Ja chcę cię zabić a ty wcinasz mielonkę i to na dodatek...z biedronki????!!!!! --Fuu -krzyknął Ridż- jeśli mielonka jest z biedronek to już nie tknę tego gó*** . Po tych słowach zaczął wymiotować na buty Caroline,
- Autograf! Dawaj autograf! - wrzeszczał Booth - Bones się ucieszy, bo zbiera autografy gwiazd! Ma taki specjalny zeszycik- ciągnął dalej Booth- ale jak napiszesz na kartce to nic się nie stanie. Ona sobie w domu przepisze.
-Przepisze? Może i mogłaby mi to przepisać? Za 3 puszki mielonki z Biedronki? Pasuje?- Booth znając obyczaj targowania się podbija stawkę o 4 puszkę i parę skarpet w paski. Tymczasem Brennan oglądając 2599 zaległych odcinków Mody na sukces, które polecił jej Booth, zauważyła Ridża patrzącego na nią pożądliwie zza szklanego ekranu. Lecz nie uwierzyła w to, bo z antropologicznego punktu widzenia to niemożliwe. Lecz musiała się przekonać co do tego, że on tam naprawdę jest, gdy zobaczyła jego skarpetki w paski, które wcześniej należały do Bootha. "Skądże u Ridża skarpety Bootha? O Boże, czy Booth żyje?"- pomyślała. Wtem rozległ się przeraźliwy wybuch. To były puszki z mielonką, którą kupiła dzisiaj w Biedronce, do której poszła o 7.30, bo wtedy jest mało ludzi i można oglądać mielonkę ile się da. Oczywiście można też poprzymierzać sobie do woli skarpetki w paski, lub pośmiać się ze Sweetsa, który siedzi na kasie, a którego czasami zastępuje Gormogon i dzielą się zarobionymi pieniędzmi, a Gormogon dodatkowo wypatruje klientów, których mógłby przerobić na mielonkę oraz sprzedawać w biedronce razem ze skarpetkami po promocyjnej cenie. Po wypłacie jadą ( Sweets i Gormogon) na plaże do Davida Hasselhoffa, aby zważyć co jest cięższe: kilogram piasku czy 100 par pasiastych skarpetek, po czym dochodzą do wniosku, że piasek w skarpetkach to jest to i jadą na Stadion je sprzedawać. Na Stadionie trwają wyścigi robaków Zack us. Hodgins.
Tymczasem Caroline zaczyna powoli rozpoznawać Ridża.
- Zaraz, ty jesteś Hasselhoff czy Boreanaz? Wtedy przerywa jej Tejlor, która wpada na Stadion, a wszyscy krzyczą:
- Zombi!
Obrażona Tejlor zwraca się do Davida H:
-Te, Godzilla! Którędy do Biedronki??? -Na co Hasselhoff:
-Bo Biedronki, po mielonki puszki cztery, to tym będziesz karmić rotwailery...- zaśpiewał- tudzież onegdaj, zawżdy powiadam ci, że to najtańsza opcja se jest, joł joł;)
P.S. Jeśli zechcecie połączę następne posty. Pozdro dla wszystkich autorek
Dzięki wikusi wracamy do przysłowiowych źródeł - do klimatu mielonki w puszkach, Davida H., Biedronki i oczywiście najsławniejszego Leśniczego świata. Ja się niestety nie dołączę, bo mój poziom groteski i abstrakcji jest zbyt sztywniacki, a szkoda...
Ten kawałek przypomina mi troszkę to, co Marlenka ostatnio dodała.
Fajny kawałek, bardzo radosny, joł
Ależ ci forumowcy maja fantazję.
Dawno takiego absurdu nie widziałam ;D
Chciałby ktos jeszcze pisać takie wspólne opowiadanko? Bo mnie się taka perspektywa usmiecha :D
Marlen i Rokitek mają zaszczyt zaprosić na kolejną, 51-szą część naszej opowieści ;)
Czytajcie, komentujcie, bawcie się ;)
a mogłabyś podać linka? bo ulubione mi skasowało i ni w ząb adresu nie pamiętam ;(
BTW Daniel Wieleba jest w 'pierwszej miłośći' ;pp
Link do nas to:
http://www.filmweb.pl/topic/844660/Bones+by+Marlen+%26+Rokitek-nasza+tw%C3%B3rcz o%C5%9B%C4%87+%29.html?page=10
Zapraszamy i pozdrawiamy;]
Przedostatni odcinek mojego opowiadanka. Milego czytanka
································································
OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - XI. Friendly fire*
Brak skromności i umiaru w nocnym oświetleniu to grzech, z którego Las Vegas uczyniło swą zaletę, ale to też istny dopust boży dla osób, które chcą się wieczorową porą niepostrzeżenie oddalić z centrum. Brennan klucząc ulicami, przynajmniej tuzin razy przeklinała mieszkańców Nevady, że tak łatwo zapomnieli o swych mormońskich, purytańskich początkach i eksponowali tęczowymi światłami nowoodkrytą próżność. Krążyli z Michaelem po południowym mieście w okolicach Las Vegas Boulevard South nazywanego popularnie Stripem. Trzy razy zmieniali samochód by po kolejnych karkołomnych manewrach stwierdzić, że nikt ich już nie śledzi. Był środek nocy, gdy ruszyli drogą 146 na wschód w kierunku Jeziora Mead. Michael kupił nieopodal Lake Mead National Recreation Area domek, który sukcesywnie remontował. O jego lokalizacji wiedziała wyłącznie Elena, ale nawet ona nigdy tam nie była. Dom ten idealnie nadawał się na tymczasową kryjówkę. Podczas drogi uciekinierzy na skutek mieszaniny stresu i zmęczenia niewiele ze sobą rozmawiali, dopiero gdy wysiedli z samochodu i wyciągali z niego swój skromny dobytek, mężczyzna zapytał koleżankę po fachu.
- Co właściwie łączy cię z agentem Boothem? Zachowujecie się inaczej niż przez trzema laty. – Mówiąc to wydostał ze spróchniałego pnia klucze, którymi otworzył drzwi.
- Jesteśmy jak stare małżeństwo. – Odparła kobieta lekko. – Co to niby mieszka ze sobą i traktuje wzajemną obecność jak zwyczajowy procent tlenu w powietrzu, razem jadają i pracują, ale „już” ze sobą nie sypiają. – W tym momencie zaśmiała się do siebie i uściśliła. - Z tą tylko różnicą, że my „jeszcze” ze sobą nie sypiamy i nie jesteśmy „starym” małżeństwem.
Temperance zajęła jedyną odnowioną sypialnię na górze, a jej były profesor sprawdził działanie generatora prądu i rozpalił w kominku. Antropolożka zadzwoniła do partnera i poinformowała go ustalonym wcześniej kodem, że bez problemów dotarli na miejsce. Booth przypomniał jej o konieczności wyciągnięcia ze Stiresa możliwie największej ilości informacji. Kobieta zaparzyła herbatę z cynamonem, usiadła na fotelu przy kominku i wdychając aromat wydobywający cię z glinianego naczynia czekała na opowieść Michaela. On zaś usiadł na sofie twarzą do ognia i okręcał w dłoniach kubek z parującą herbatą. Bezwiednie trzymał go tak mocno, jakby spodziewał się, że ów przedmiot podejmie próbę ucieczki.
- W Bośni wcale nie jest nawet dziś stabilnie. – Zaczął cicho, starannie modulując głos. Spoglądał w ogień, nie patrzył na nią. I bez tego wiedział, że słuchała go uważnie. – Tam, porozumienie z Dayton stanowi synonim prowizorki, a ruchy odśrodkowe istnieją nadal, wbrew truizmom, jakie serwuje nam prasa. Teoria domina nadal działa i obszar byłej Jugosławii wciąż dzieli się na mniejsze cząstki. Dziś usamodzielniły się Czarnogóra i Kosowo, jutro może Wojwodina oraz część Bośni i Hercegowiny. Bośnia nie zespoliła się nigdy w trwałe państwo i poszczególne mniejszości narodowe nadal zabiegają o dobrą opinię na arenie międzynarodowej po to tylko, by w razie rozpadu kraju mocarstwa popierały ich roszczenia, a nie ich oponentów. – Westchnął z goryczą i zaczerpnął łyk herbaty. – Polityka to wielkie bagno hipokryzji Temperance. To ludzie władzy podjudzili mieszkańców Bośni do bratobójczej walki, a nasi politycy, gdy już wylansowali wizerunek złego Serba i dobrego bośniackiego Muzułmanina(1) nie tolerowali wiedzy alternatywnej.
- Wyjaśnij proszę... – Brennan obiecała sobie być cierpliwa, ale treść przekazu coraz bardziej ją intrygowała.
- W 1996 roku byliśmy z Chrisem i Seanem we wschodniej Bośni. Ty i Sean większość czasu spędziliście w Srebrenicy(2). – Mężczyzna wrócił pamięcią do tamtych wydarzeń, a kobieta po namyśle przytaknęła.
- Owszem. Uczestniczyliśmy w ekshumacji, tworzyliśmy też przenośne laboratorium i zakładaliśmy bazę danych o zaginionych w porozumieniu z Czerwonym Krzyżem i Czerwonym Półksiężycem... – Zawiesiła głos wspominając tamte przerażające widoki. Ona, Chris i Sean mieli ledwie po dwadzieścia lat i pierwszy raz zobaczyli bezmiar ludzkiego okrucieństwa. Zbiorowe mogiły, rozpacz matek i żon, które chciały odnaleźć swych bliskich wśród żywych lub choć potwierdzić ostatecznie ich obecność po drugiej stronie Styksu. Niepewność i nadzieja. Michael tymczasem mówił dalej.
- Nasza administracja rządowa uznawała za jedyne ofiary wojny Muzułmanów, a za jedynych karów – bośniackich Serbów. To była oczywista czarno-biała nieprawda upraszczająca rzeczywistość pełną odcieni szarości. – Kobieta zaczynała się już domyślać, co powie antropolog, ale wciąż nie widziała związku tego wywodu z teraźniejszością. Stires zaś kontynuował.
- Ja i asystujący mi Chris objeżdżaliśmy teren niemal całej Bośni i wiele razy udokumentowaliśmy przypadki ludobójstwa, nie będące „dziełem” tamtejszych Serbów ani Chorwatów. Tam nie było niewinnych ofiar Temperance.
- W porządku, rozumiem, że wasza wiedza jest dla pewnych kręgów niewygodna... – zaczęła antropolożka ,ale Michael nie słuchał jej, tylko pozbawiał swą duszę wieloletniego balastu.
- Ja ani Cater nie ujawnialiśmy naszych spostrzeżeń, tak było wygodnie dla nas i ekipy Clintona. Przemilczenia były naszym grzechem aż do dziś. – Mężczyzna zapatrzył się w płonące polana i dalej snuł swą opowieść.
- Po 11 września wyznawcy islamu przestali się w naszym kraju cieszyć sympatią. W Europie zresztą też, przez Madryt i Londyn. – Opowiadający uśmiechnął się niewesoło. – Potem nasi chłopcy zaczęli ginąć w Afganistanie i Iraku. Nikt już nie pamiętał jak „dzielni” byli bośniaccy Muzułmanie. W prasie pojawiają się wciąż nowe doniesienia o okrucieństwach synów Allacha. – Temperance zaczynała rozumieć, rzekła zatem retorycznie.
- Wtedy ktoś w Bośni lub diasporze postanowił zwrócić uwagę opinii publicznej na „wroga” sprzed lat – Serba?
- Masz rację – przyznał Stires. – Kreatorzy tego spisku postanowili upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zabić niewygodnych choć milczących dotąd świadków, czyli mnie i Chrisa oraz oskarżyć o to jakieś wyimaginowane serbskie stowarzyszenie zbrojne.
- Zatem te wszystkie poszlaki – krzyżyk prawosławny, niedopałki - były tylko sprytną dezinformacją? – Brennan nie mogła wprost uwierzyć, że tak dała się zwieść pozorom.
- Nie wszystkie – zaprzeczył Michael – wyliczanka była prawdziwą wskazówką. – Mężczyzna potarł kciukami skronie i wyraził swoje przypuszczenia. – Nie wiem, w jaki sposób Chris dowiedział się o tym sprzysiężeniu i jak poznał ich hasło.
- Miał poważne problemy finansowe, kontaktował się ze wschodnioeuropejską mafią... – zauważyła antropolożka i odstawiła wystygłą herbatę. – Cater odszukał to hasło-wyliczankę i wysłał ją tobie, aby cię ostrzec.
- Tak. Ten wierszyk o wańce wstańce jest jednocześnie zagadką, której rozwiązaniem jest jajko, co, gdy upadnie i się zbije, nie można go już poskładać, jak rozbitej na części Bośni. – Podsumował mężczyzna.
- Chris napisał na kartce „zmowa - hasło Bośni...”, a chciał napisać Bośniaków, czyli Muzułmanów – dodała Temperance, ale jeszcze nie wszystko wydało jej się klarowne, dlatego spytała. – Dlaczego zdecydowano się was „uciszyć” dopiero teraz?
- Byliśmy swoistym zaniechaniem – antropolog uśmiechnął się do swoich myśli. – A teraz nasza śmierć zwróciłaby najwięcej uwagi, bo jak wiesz, w Waszyngtonie reaktywowano specjalną komisję senacką ds. Bałkanów. Kongres nie bardzo się orientuje w tamtejszych uwarunkowaniach, a nasze bazy wojskowe w Bośni i Kosowie sporo kosztują...
- Jakie to dziwne – zastanawiała się antropolożka – Zjawisko wojny narodziło się jako działanie substytucyjne i źródło prestiżu dla mężczyzn-łowców, którzy wytrzebili zwierzynę i nie wiedzieli jak nadać rację bytu swej nudnej i bezproduktywnej egzystencji(3).
- A teraz wojna, nawet ta dawno zakończona – dodał Michael – służy polityce i zakłamywaniu historii. – Kończąc swą „spowiedź”, antropolog przypomniał pełną goryczy fraszkę - „Zwycięzcy nie ponoszą konsekwencji zbrodni, ach, któż by śmiał im zbrodnię udowodnić”. – Jego towarzyszka też ją znała, więc dokończyła za niego.
- „A i pobici swoją drogą migają się jak mogą.(4)” – Po krótkiej chwili zadumy kobieta dodała.
- Wreszcie powiesz kongresmanom prawdę Michael, przez wzgląd na Chrisa i pamięć ofiar tamtej hekatomby. Powiesz im – kontynuowała żarliwie, - że w wojnie w Bośni nie było niewinnych i nie było zwycięzcy. Byli tylko ci poszkodowani, którzy zyskali wpływowych przyjaciół i protektorów. Dzięki tobie unikniemy starych błędów i będziemy protektorem wszystkich stron konfliktu, lub nikogo i już nigdy nie uwierzymy w całkowitą winę jednej strony i bezgraniczną niewinność innych.
- Wierzysz, że prawda ma taką moc? – Spytał mężczyzna.
- Lepsza najgorsza prawda, od pięknego kłamstwa – zauważyła filozoficznie Brennan. Gdy potem myślała o tamtych chwilach, zastanawiała się, jak zdołała się zdobyć na taki zapał i pewność, że jedna osoba zdoła zmienić świat. Magiczny moment minął wraz z nadejściem świtu. Poranek przyniósł zaś skąpane we łzach i krwi aksjomaty, których woleliby nie poznać.
Obudził ją dźwięk silnika samochodu i trzask zamykanych drzwiczek. Ktoś wszedł do ustronnej kryjówki Stiresa. Na dole słychać było skrzypienie drzwi wejściowych i kobiecy głos. Brennan szybko ubrała się i sięgnęła po swojego colta, ale coś mówiło jej, że nie powinna opuszczać tego schronienia. Tajemniczy gość znał gospodarza, bo wołał go po imieniu.
- Micheel? Micheel! – Antropolog wyrwany ze snu rozpoznał w nieznajomej swoją żonę.
- Elena! Co ty tu robisz? Jak udało ci się uwolnić? – Brennan ostrożnie uchyliła drzwi sypialni i nasłuchiwała w milczeniu.
- Michael musisz uciekać, bo oni cię zabiją! – Krzyczała czarnowłosa kobieta.
- Uspokój się – mówił ciszej jej mąż – tutaj nic nam nie grozi. Najważniejsze, że jesteś ze mną... że jesteś bezpieczna. – Nasłuchującej Temperance wydawało się, że słyszy odgłosy szamotaniny.
- Zostaw mnie! – Głos Eleny brzmiał dziwnie niepokojąco, jakby ogarnęło ją szaleństwo. – Ty... ty, nic nie rozumiesz! – Michael zrezygnowany powiedział jedynie.
- Zatem wytłumacz mi kochanie. – Kobieta przechadzała się, bo słychać było odgłosy jej kroków.
- Oni kazali mi się dowiedzieć, jak wiele wiesz, ale ja ich okłamywałam, bo zakochałam się w tobie... – Gość tłumaczył gorączkowo, jakby brakowało jej tchu.
- Jacy oni...?!? – Cieplutki świat Michaela chwiał się w posadach, a brązowooka zdrajczyni nie słuchała jego poleceń, lecz mówiła.
- Ale jak ten zachłanny idiota napisał do ciebie, moje zapewnienia o tym, że jesteś... jesteś niegroźny, nie uspakajały ich... nie wierzyli, że nie zechcesz jechać do Waszyngtonu... – Elena płakała żałośnie i Brennan nie patrząc na nią wiedziała, że młoda kobieta drży jak osika i błaga całą swą istotą swego męża i kochanka o wiarę w jej dobre intencje. Ileż musiała mieć odwagi by przyznać się do tej piramidalnej zdrady. Życie tego mężczyzny było dla niej najcenniejszym dobrem, cenniejszym niż honor i własne bezpieczeństwo. Wolała raczej stracić jego miłość, niż przyczynić się do jego śmierci.
- Więc ciebie wcale nie porwano?!? – Antropolog nie mógł uwierzyć własnym zmysłom, zwłaszcza, że długo go okłamywały - Ale ja byłem naiwny! Śmiej się, śmiało...! – Michael klaskał, jakby gratulował swojej żonie wspaniale odegranej roli. – Tak wiele powiedziałaś łgarstw, że uwierzyłem w o jedno za dużo!– Elena załkała słysząc te słowa.
- Kocham cię Michael! Jedynie to nie było kłamstwem. – Kobieta najwyraźniej próbowała uchwycić jego dłoń, ale mężczyzna oganiał się od niej, jakby zarażała trądem.
- Nie dotykaj mnie! – Wrzasnął. Następnie do uszu zdumionej Temperance dotarł złowieszczy dźwięk przypominający odgłos gołębich skrzydeł. Michael przestał panować nad swym gniewem i wymierzył zakochanej zdrajczyni policzek.
Jednak to nie ten dźwięk był najbardziej niepokojący. Zza okna dało się słyszeć przyjazd kolejnego samochodu i trzykrotne trzaśnięcie drzwi. To mógł być Booth ze wsparciem, ale Brennan była pewna, że to nie był on. Instynkt samozachowawczy doradzał jej ucieczkę, ale nie potrafiła opuścić bezbronnych Stiresów, nawet jeśli Elena nie była godna zaufania.
Potem wszystko potoczyło się niewiarygodnie szybko. Pisarka zbiegła z bronią na dół. Trzej nowoprzybyli mężczyźni, ubrani wojskowe uniformy moro byli uzbrojeni. Porozumiewali się między sobą jakimś słowiańskim językiem. Brennan nie miała czasu na lingwistyczne zawiłości, bo dwaj nieproszeni „goście”, właściciele broni krótkiej, powalili Michaela na kolana. Trzeci, uzbrojony w maszynowy AK-47 trzymał Elenę za włosy. Kobieta próbowała go rozbroić, ale nie miała wystarczającej siły i wzbudziła jedynie śmiech mężczyzn. Czarnowłosa zakładniczka o coś prosiła napastników, co z kolei wzbudziło ich gniew. Temperance nieopatrznym hałasem ujawniła swą obecność. Wybuchła krótka strzelanina i antropolożka ukryła się za schodami. Dwaj właściciele broni krótkiej odskoczyli od Stiresa i zaczęli do niej strzelać. Zaś posiadacz kałasznikowa wymierzył karabin w stronę antropologa. Zabrzmiała seria, posypały się łuski. Kanonada śmierci pobrzmiewała z kilku źródeł. Temperance zostały w bębenku jedynie dwa naboje. Oparła się o ścianę i modliła się gorąco, by każdy jej strzał był trafny, ale nim wychyliła się zza schodów by wycelować nastała złowroga gromobitna cisza. Słyszała swój przyspieszony oddech, colt ciążył jej w ręce, włosy opadły jej na twarz.
-Bones, gdzie jesteś? – O mój Boże – pomyślała i ze łzami w oczach. Pobiegła do Bootha i padła mu w ramiona.
- Tak się bałam – przyznała drżącym głosem i rozejrzała się dokoła. Na pobojowisku po morderczym igrzysku i bratobójczej wojnie walczący dotąd po przeciwnych stronach barykady spoczęli razem, spokojnie. Dwaj napastnicy poruszali się nieznacznie, a jeden leżał nieruchomo z otwartymi, niewidzącymi oczyma i wyrazem zdziwienia na twarzy. Jared z bronią w ręku odebrał rannym mężczyznom ich uzbrojenie i dzwonił pod 911. Booth i Brennan podbiegli do leżących razem Michaela i Eleny. Ciało kobiety próbującej osłonić męża przed ostrzałem lekko drżało w delirium. Elena chwytała zaborczo powietrze i wyznała z bólem milczącemu mężowi.
- Kochałam cię! – Ból wykrzywił jej piękną twarz, a potem umierający mózg znieczulił ją i jej rysy złagodniały. Ostatnie słowa powiedziała jakby do siebie – Nie ma nic przyjaznego w ostrzale... nawet przyjacielskim...* – Elena uchwyciła dłoń męża i skonała. Leżący pod nią Michaer jęknął, odzyskiwał przytomność.
- Michael – nawoływała Brennan – słyszysz mnie?
- Tak – wychrypiał mężczyzna. Jego koszula była cała zbroczona krwią i trudno było na pierwszy rzut oka orzec, czyja to krew. Ale niestety szkarłatna plama na klatce piersiowej rosła niepokojąco. Stires miał kłopoty z oddychaniem, co świadczyło o urazach płuc. Ucisk rany na niewiele się zdał i z mężczyzny wyciekało życie.
- Jesteśmy daleko od centrum – stwierdził smutno krępujący dwóch rannych napastników Jared – karetka nie zdąży na czas. – Temperance pochyliła się nad Michaelem, a on z trudem łapiąc oddech poprosił ją.
- Przemów w moim imieniu do senatorów... niech poznają prawdę... – Mężczyzna zapadł w ciemność, a jego ostatnim gestem było odepchnięcie szczupłej, stygnącej dłoni młodej kobiety. Kobiety, która oddała za niego życie. Kobiety, która go kochała, a próbując go ratować nieświadomie przyprowadziła do niego, podążających za nią morderców.
- Co wzbudziło podejrzliwość agenta Bootha i skłoniło go do odszukania pani i dlaczego u licha przywiózł ze sobą pracownika kontraktowego Departamentu Obrony? – Przewodnicząca komisji Dianne Feinstein pragnęła zrozumieć powód pojawienia się braci w domu Stiresa. Doktor Brennan przez chwilę ważyła słowa i wyjaśniła.
- Agent Booth zlecił zbadanie listu z podnóżkami dostarczonego nam do hotelu i technicy FBI stwierdzili, iż na kopercie były odciski palców Eleny Stires. – Doktor Brennan tłumaczyła te zagadnienia ze stoickim spokojem.- Natomiast Jared Booth nie występował tam oficjalnie jako osoba zatrudniona w Pentagonie, ale prywatnie jako brat i przyjaciel. – Wyjaśniła kobieta pewnie.
- Czy zdaje sobie pani sprawę, że czekają was poważne konsekwencje za zabicie jednego i ranienie dwóch pracowników dyplomatycznych Bośni i Hercegowiny?
- Pracowników dyplomatycznych? – Zdziwiła się kobieta. - Nie mieliśmy pojęcia o ich statusie. Gdy do nas strzelali nie legitymowali się paszportami dyplomatycznymi.
- Trzej chargé d'affaires do spraw wojskowych akredytowani w USA i poszkodowani w strzelaninie z FBI i DO – Takie będą prasowe nagłówki doktor Brennan – powiedziała ze smutkiem przewodnicząca komisji. – A nasze ustalenia, pozyskane na podstawie pani zeznań, nie zostaną ujawnione publicznie.
Partner i mąż w jednej osobie czekał na nią pod frontonem neoklasycznego gmachu Kongresu.
- Wiesz Booth – zagadnęła opuszczająca budynek kobieta, pozornie lekko – przekonałam się, że nie dostaniemy medalu za uczestnictwo w międzynarodowej aferze dyplomatycznej. – Naprawdę było jej przykro, że prawda okupiona śmiercią Chrisa, Michaela i Eleny pozostanie zamknięta w niejawnych archiwach senatu.
- Szkoda, uścisk dłoni prezydenta to byłoby coś! – Ekscytował się pracownik FBI - Z drugiej strony, to, że ci kolesie byli dyplomatami by wyjaśniało, dlaczego jeden z nich krzyczał – „имунитет” zanim do niego strzeliłem. – Powiedział mężczyzna wzruszając ramionami.
- Nawet nie waż się mówić o tym Cullenowi! – Ostrzegła go kobieta.
- Chargé d'affaires!- Agent gwizdnął przeciągle – Ciągle jednak uważam, że powinienem był postrzelić tamtych dwóch, a Jared dobrze zrobił zabijając trzeciego. Co z tego, że mieli paszporty dyplomatyczne, skoro między przemówieniami i przyjęciami w ambasadzie torturowali ludzi i hobbystycznie polowali na tutejszych antropologów. – Powiedział śledczy z nutką goryczy.
- Co kraj to obyczaj. – Podsumowała kobieta.
- Po tym, co zobaczyłem w Zatoce Perskiej, Bośnia wydała mi się tylko przedpieklem. – Mówił mężczyzna schodząc wraz z żoną ze schodów na parking do samochodu. - Ale ja tam tylko przybyłem i zobaczyłem... oni musieli tam być zawsze i czekać na kolejne ofensywy. Mieli piekło pełnowymiarowe. A potem pochyliliśmy się nad nimi łagodnie jak dobry starszy brat i bez badania problemu określiliśmy, kto jest dobry, a kto zły i kto zasługuje na nasze wsparcie, a kto jedynie na bilet do Hagi. Przywieźliśmy im rozejm w pakiecie z konstytucją i ponownie zostawiliśmy ich samych sobie. – Mówił śledczy.
- Booth, to nie twoja wina, w czasie wojny państwo sankcjonuje zabijanie. Gdy wojna się kończy, jeszcze przez wiele lat pozostaje zepsucie moralne(5). – Nasze zaangażowanie niczego nie zmieni, chodźmy lepiej na kolację do Royal Dinner.
- Najgorsze, że Elena okazała się zdrajczynią - pogardzała nami Amerykanami i nie wierzyła, że rozszyfrujemy tę szaradę, a jednocześnie chciała oddać życie za jednego z nas.– Powiedział agent zamykając za swą partnerką drzwi czarnego, służbowego vana.
- Nie osądzajmy jej, bo nawet Carlos(6) twierdził, że jest tylko ekscentrycznym domatorem - Powiedziała kobieta, a po chwili ciszy zagadnęła zmieniając temat. - Wiesz Booth, jako młode małżeństwo powinniśmy się chyba postarać o dzieci...- idący obok niej mężczyzna przystanął i przyjrzał się jej w skupieniu.
- Coś ty.... chyba nie mówisz tego poważnie... – kobieta uśmiechnęła się tylko zagadkowo.
__________________________________________________________________
* Friendly fire – (przyjacielski ogień, bratobójczy ogień, nie wrogi ogień, przyjacielski ostrzał, niebiescy na niebieskich) – są to w nomenklaturze wojskowej przypadki przypadkowego ostrzelania własnych lub sojuszniczych żołnierzy podczas działań operacyjnych mających w założeniu zadanie szkód nieprzyjacielowi. Są to zwykle niezamierzone wypadki związane z nierozpoznaniem swoich oddziałów lub błędnym określeniem ich pozycji; rzadziej zjawisko to dotyczy umyślnych morderstw. Friendly fire to nie wypadki przy konserwacji broni.
1) Muzułmanin – pisany wielką literą oznacza członka grupy etnicznej z byłej Jugosławii, w przeciwieństwie do muzułmanina (wyznawcy islamu) pisanego małą literą. Prawda jest taka, że Muzułmanie zazwyczaj byli również muzułmanami.;)
2) Srebrenica – to małe miasto we wschodniej Bośni będące miejscem największej europejskiej masakry w jej powojennych dziejach. W 1993 roku podczas wojny w Bośni na mocy rezolucji ONZ, Srebrenica stała się jedną z 6 „stref bezpiecznych” ochranianych przez żołnierzy w błękitnych hełmach. Do stref tych napływali bośniaccy Muzułmanie. W lipcu 1995 roku bośniaccy Serbowie pod dowództwem gen. Ratko Mladicia dokonali w okolicy Srebrenicy masowych egzekucji ok. 8 tys. muzułmańskich mężczyzn i chłopców. Stało się to mimo „ochrony” Srebrenicy przez holenderskich żołnierzy i pomimo jej „bezpiecznego” statusu. Od tamtej pory Srebrenica urosła do rangi symbolu wstydliwej skazy, a do jej międzynarodowych reperkusji można zaliczyć m.in. upadek holenderskiego rządu w 2002 roku. Stało się to po opublikowaniu raportu Instytutu Dokumentacji Wojny obciążającego polityków tego kraju i ONZ odpowiedzialnością za zbiorowe modry w 1995 roku. O wojnie w Bośni wiele pisał D. Warszawski z „GW”. Polecam np. jego gniewny tekst, Hańba Srebrenicy, „Gazeta Wyborcza” z 26.11.1999.
3) To autentyczna teoria antropologów B.Kroebera i B.L. Fontana, którzy badali genezę zjawiska wojny (ogólnie, a nie konkretnej) na przykładzie Indian.
4) Jan Izydor Sztaudynger, Na bezkarność zbrodni, z tomu "Piórka"
5) Sentencja przypisywana Erazmowi z Rotterdamu.
6) Carlos - Ilich Ramírez Sánchez,– jeden z najbardziej znanych na świecie terrorystów.
**************************************************************
Ostatni odcinek bedzie zatytulowany
OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - XII. Co Bóg złączył, FBI rozdzieli?
A ja tam wolę: "Co Bóg złączył, FBI niech nie rozdziela..."*;)))
* A jak spróbuje, to się przekona...Co mogą zdziałać niepozorne...sikiratki;)))
Super- jak zwykle...Nic dodać, nic ująć...
Wierna fanka LG- Marlen
No ja myślę, że nie rozdzieli, bo armia owadów czeka w pełnej gotowości!!
PS. Mam nadzieje, że FBI mnie nie ściągnie za tą wypowiedź, ale jakby co zwalę to na rozdwojenie jaźni, czy coś bardziej pokrętnego...;)))
Jeszcze raz brawska!!!