PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78060
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Izalys szkoda, że już kończysz to opowiadanie. Czekam na epilog:)
Mam nadzieję że zaczniesz nowe opowiadanie:))))

ocenił(a) serial na 10
izalys

LII

Weszli do domu we troje. Booth położył małą w kołysce przygotowanej przez Angelę. Oczywiście różowej. Wziął żonę w ramiona
- Witaj w domu kochanie. Cieszę się, że znowu jesteś z nami
- Ja też się cieszę. Tam w szpitalu miałam czasem wrażenie, że już tu nie wrócę. Że nie zobaczę ani ciebie ani Prakera ani Joy. To było okropne. Nie chcę więcej tego czuć
Przytulił ją mocno do siebie
- Zawsze będziemy razem. Teraz już będzie tylko dobrze.
Całe popołudnie spędziła siedząc na kanapie, ciesząc się swoim domem, towarzystwem męża. Joy nakarmiona, przewinięta, spała spokojnym snem. Popołudniu Booth pojechał po syna do szkoły.. Bren wzięła córkę na ręce. Zaczęła jej opowiadać, o swoim życiu, o Boothie; jej ojcu, o Parkerze. Uwielbiała malutką świata poza nią nie widziała. Wiedziała, że Seel zawiezie Parka na karate i zostanie z nim godzinę. Poszła do kuchni sprawdziła szafkę i lodówkę. Jest wszystko co potrzebne do ulubionego dania męża. Makaron kończył się zapiekać kiedy usłyszała wchodzących.
- Myjcie ręce i siadajcie do stołu. Zaraz podaję – zawołała
- Bren miałaś odpoczywać a nie gotować.
- Booth, ugotowanie makaronu, posypanie go serem, boczkiem i porami to nie jest wielki wyczyn. Ja muszę zacząć normalnie żyć. Jeżeli będę zmęczona obiecuję Ci, że na pewno usiądę albo się położę – podeszła do niego objęła w pasie – proszę nie gniewaj się – wiedziała jak go ułaskawić...
- Ja po prostu martwię się o ciebie.
- Wiem, wiem...
- Mamo możemy już jeść jestem głodny? Uwielbiam twój makaron z serem – zasiedli do obiadu. Jedli wesoło rozmawiając. Cieszyli się, że znowu są razem. Chłopaki posprzątali po kolacji a w tym czasie Bren wykąpała, nakarmiła i utuliła do snu maleńką. Potem przeczytała jedną bajkę synowi i poszła pod prysznic. Odkręciła kurek i poczuła chłodny powiew powietrza. Do kabiny wszedł Seel
- Wiesz, że tak będzie ekonomiczniej? I będę czystszy?
- Panie Booth jest pan niepoprawny – odparła błądząc namydloną gąbką po jego plecach – i za to Cię kocham – dodała całując go w kark...
Leżąc już w łóżku:
- Bren ja wrócę do pracy dopiero jak będziemy pewni, że dasz sobie radę sama
- Seel a co z twoją pracą? Co szef na to?
- Mam od niego zgodę i zaległy urlop za ostatnie trzy lata. W sumie jakieś dwa i pół miesiąca. Nie chcę Cię zostawiać samej... jest jeszcze jedno rozwiązanie...
- Nie zgadzam się na żadną opiekunkę. Nie ma mowy...
- Wiem ale ja nie o tym. Będę pracować normalnie ale ktoś w tym czasie będzie z tobą. Angela i reszta zaproponowali, że będą nadal przychodzić tyle, że nie do szpitala tylko do domu. Co ty na to?
- Jeżeli mam wybierać to wolę na razie, żebyś to był Ty... ale w przyszłym tygodniu wrócisz do pracy i jak będzie potrzeba to wtedy poprosimy dobrze?
- Zgadzam się. Na wszystko i jestem taki szczęśliwy...
Zasnęli.
Przez kolejne dni planowali jak urządzić swój dom. Wybierali kolor ścian i meble do salonu i pokojów gościnnych. Pozwolili Parkowi urządzić swój pokój na dole. Bones z każdym dniem stawała się coraz silniejsza. Chodzili na krótkie spacery.
- Seel czy my nie powinniśmy ochrzcić Joyse? Ma już 4 miesiące.
- Tak ale wiem, że ty nie jesteś do tego przekonana. Dlatego nic nie wspominałem
- Kiedyś może nie byłam. Przez tą chorobę czegoś się nauczyłam, nie wszystko w naszym życiu zależy od nas. Jest ktoś kto nad tym wszystkim czuwa. Ty wierzysz w Boga i ja to akceptuję. Więc ją ochrzcijmy...
- Dziękuję ci. Tak chciałem ją ochrzcić. Miałem o tym porozmawiać jak całkiem odzyskasz siły...
- A może tak urządzić chrzciny razem z parapetówką? Dom będzie gotowy za jakiś miesiąc. Co ty na to?
- To jest bardzo dobry pomysł – siedzieli w ogrodzie na huśtawce. W wózku wesoło gaworzyła Joy. Parker biegał z piłką.

Miesiąc później mała Joy została ochrzczona. Rodzicami chrzestnymi zostali – Angela i Russ. Imprezę urządzili we własnym domu. Przyszli wszyscy. Angela, Jack, Wen, Cam z Sullym, Sweets, Cullen z żoną. Rodzice Bootha i Jared, ojciec Bren i brat z Amy i dziewczynkami. Wszyscy na których im zależało najbardziej byli w tym dniu z nimi. Jak zresztą przez ostatnie miesiące. To prawdziwi przyjaciele. Impreza trwała do późnych godzin nocnych...
W lipcu Cullen zdecydował się przejść na emeryturę. Jego miejsce, tym razem już na stałe zajął agent specjalny Seeley Booth. Był dobrym szefem.
Bren, przynajmniej na razie nie miała zamiaru wracać do pracy. Od czasu do czasu miała tylko być konsultantem w trudnych przypadkach. Zdarzało się to bardzo rzadko Wen radził sobie znakomicie. W terenie pracował z Sullym albo z Derekiem. Nadal nie obronił pracy. Twierdził, że czeka na Bones. Związek Cam i Sulla rozwijał się powoli. Angela nadal nie zgadzała się wyjść za Jacka. Sweets znalazł sobie dziewczynę. Lekko stukniętą tak jak on ale najważniejsze, że byli szczęśliwi.
Bones wróciła całkiem do zdrowia. Na początku przychodziła często do lekarza.
- Panie doktorze, nie wiem czy to normalne ale od przeszczepu nie miałam miesiączki...
- Znała pani ryzyko chemii, naświetlania i przeszczepu. Teraz raczej już dzieci nie będzie pani miała. Jeżeli chodzi o menstruacje to może w każdej chwili się pojawić. Albo wcale może jej pani nie mieć
- Zaoszczędzę na antykoncepcji...
- Najważniejsze to znaleźć jakieś plusy – uśmiechnął się – pani wyniki są bardzo dobre. Myślę, że następna wizyta może być dopiero za pół roku. Tylko musi mi pani obiecać, jakby coś się działo jakiekolwiek niepokojące objawy przychodzi pani do mnie. Zgoda?
- Tak. Dziękuję.

Siedziała na huśtawce w swoim ogrodzie. Patrzyła na swoje dzieci. Parker cierpliwie tłumaczył czteroletniej siostrze na czym polega gra w piłkę. Ona wolała się bawić lalkami. Parker prawie zawsze jej ustępował.
- Będzie uparta jak mamusia. Poprawka już jest. Wie jak postawić na swoim – podszedł Seel ze szklanką soku
- Za to Park będzie taki jak Ty – nadopiekuńczy
- Ej to nie ładnie, kiedyś to się nazywało rycerskością...
- Taaa w średniowieczu – uśmiechnęła się.
- Ok ja muszę lecieć obiecałem pomóc Jackowi
To już 4 lata od wydarzeń tamtej wiosny. Już zdążyła zapomnieć o chorobie, o lekarzach, o strachu... aż do dzisiaj. Dzisiaj znowu pojawił się strach...

A co tam... Jeszcze nie koniec...
Jak zawsze czekam na opinie

izalys

Powróciłam do was i nie mogę się nadziwić! Jesteś w prost genialna! Czekam na ten cd ;p Ciesze się, że jeszcze nie kończysz opka :)

zweifn

oj Izalys Ty to masz glowe:PPPP
slicznie:PPP
czekam na cedeka:P
fajnie, ze to nie koneic, bo sie fajnie czyta:)
jak mowi Nionia rodzinne bonesy heh:P

Inesita84

To już 4 lata od wydarzeń tamtej wiosny. Już zdążyła zapomnieć o chorobie, o lekarzach, o strachu... aż do dzisiaj. Dzisiaj znowu pojawił się strach...
... czekam co bedzie dalej, oby nic strasznego:(((
zadne porwania, choroby buuuu itp itd:))))

BonesBooth

tak sobie pomyslalam, apropos tego:
"Dzisiaj znowu pojawił się strach..."
czyzby znow byla w ciazy i tego sie obawiala??????
czekam na cedeka:P

ocenił(a) serial na 9
izalys

Łiiiiii, nie koniec^^. No to kiedy następna część???

ocenił(a) serial na 9
izalys

Łiiiii, nie koniec^^. To kiedy nastęna część??? <przymila się>

ocenił(a) serial na 10
izalys

ciaza!!!!!!!!!!!?????????? na inny forum czytam opko o podobnej tematyce ba takiej samej ale tam bones normalnie zaszla w ciaze i urodzila wiec jesli to ciaza to mam nadzieje ze wszytsko bedzie ok! czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Zapewniam Cię, że nie ściągnęłam tego opowaidania z innego formu. A, że podobna tematyka trudno:) zapodaj linkiem chętnie poczytam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

boze nie! nie o to mi chodzilo! oczywiscie ze nie scignelas tego z innego forum wiem ze to twoje dzielo tematyka owszem podobna. ja tez pisze tą rzecz na f i tez tematyka pewnie bedzi epodobna chodz tego nie wiem. to forum bonesfan jak sie zalogujesz to dokladnie ci napisze ktory to fik. przepraszam nie chcialam abys sobie pomyslala cos nie m ilego o mnie

Nionia

ciaza??
hm czyzbym zgadla??
czekam na cedeka:PPPP

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Nie obraziłąm się nie ma mowy mnie ciężko obrazić;p a cdek dopiero wieczoram po imprezie. tzn chyba w nocy:)

izalys

przeczytalam fika jeszcze raz
i wreszcie dotarlo do mnie to zdanie:
"Teraz raczej już dzieci nie będzie pani miała."
nici z ciazy???
buuuu, a moze jednak???

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Dobrze, że jeszcze nie kończysz tego opowiadania. Ciekawe co zaniepokoiło Temp.
Czekam na kolejne:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

LIII

Dzisiaj, bo zdała sobie sprawę, że coś niedobrego się z nią dzieje. Ciągle była zmęczona, kręciło jej się w głowie. W ogóle jakaś taka słaba była. Umówiła się na wizytę u lekarza, nie mówiąc nic o tym Boothowi. W sobotę są jego 40 urodziny nie chciała go niepotrzebnie martwic. Udawała przed nim, że jest wszytko w porządku tak było lepiej. Może to tylko chwilowa niedyspozycja... Oby...
W piątek rano weszła do instytutu rzadko kiedy tam zaglądała. Jej pojawienie wywołało falę radości.
- Cześć co tam słychać? - zapytała
- Dzień jak co dzień kolejne szczątki i tyle – odpowiedział Wen
- Cam u siebie?
- Nie, tuż za Tobą – odezwała się Cam
- Cześć, słuchaj mogę porwać na 2 godziny, na wykłady Wendalla?
- Pewnie idź jak chcesz – zwróciła się do Wena a co tam u Was? Jak przygotowania do imprezy? Nadal nie wie co szykujemy?
- Podejrzewam, że wie ale nie daje tego po sobie znać. Jak zawsze. To co idziemy?
- Pewnie – wyszli z instytutu.
- Słuchaj poprowadzisz dzisiaj wykład ja muszę się na chwilę wyrwać. Dobra?
- Dobra. Co się dzieje? I nie kantuj mnie, że nic i tak nie uwierzę.
- Idę do lekarza. Nie chcę żeby Seel wiedział i proszę Cię bardzo nic mu nie mów.
- Ej tak nie można...
- Powiem mu, tylko on ma jutro urodziny nie mów nikomu proszę...
- Ale jak mu nie powiesz do poniedziałku to ja to zrobię
- Zgoda. Powiem na pewno. I tak się domyśli...

Po wizycie u lekarza poszła jeszcze załatwić dostawę jej prezentu do domu na noc. Zamontują go tylko ja muszę go odpowiednio uśpić. Może jakoś mi się uda...
W sobotę rano przywitała go śniadaniem do łózka. Złożyła życzenia jak przystało na dobra żonę. O 9 do pokoju wpadły dzieciaki ze swoimi prezentami śpiewając głośno „Happy Berdai...” a raczej krzycząc. Powiedzmy, że nie byli na to przygotowani. Booth ukradkiem założył spodenki pod kołdrą. Wyściskał dzieci i zabrał na dół. Chwilę później usłyszała krzyk radości oczywiście.
- Oho znalazł prezent. Zaraz tu wpadnie znowu – pomyślała.
Długo nie musiała czekać. Miał takie radosne oczy. Mężczyźni są jak dzieci nigdy nie zmienię zdania
- Jakby nie dzieci to podziękowałbym Ci bardziej odpowiednio.
- Jak na leciwego 40 latka jesteś wyjątkowo żywotny
- I to jeszcze jak. Leciwy 40 latek też mi. Phi powiedziała leciwa 35 latka. Ale ten telewizor to ajajajajaj cudeńko
- Większych na razie na rynku nie ma podobno następne to już mały telebim więc masz tylko 120 cali
- Tylko, kochana to aż 120 cali.
Przedpołudnie minęło im w świątecznej atmosferze. Spełniali wszystkie życzenia Bootha. Bren wymknęła się na chwilę, żeby zadzwonić do lekarza. Nie wytrzyma do poniedziałku w tej niepewności.

- Dzień dobry Temprence Booth chciałabym rozmawiać z doktorem Green. Dobrze dziękuję czekam
- Dr Green słucham
- Witam z tej strony Temprence Booth. Chciałam zapytać czy są może już moje wyniki.
- Tak są myślałam, ze pani przyjdzie w poniedziałek
- Tak ale ta niepewność mnie dobija. 4 lata miała spokój a tu nagle...
- Ale pani nie ma się czym przejmować to na pewno nie nawrót.
- Dzięki Ci Boże. Więc co mi jest
- Wiem, że to zabrzmi dziwnie ale najzwyczajniej jest Pani w ciąży. 3 – 4 miesiąc nie jestem ginekologiem ale tak mi się wydaje...
- Ale przecież mówił pan, że jestem niepłodna... no i moja miesiączka jest raz na pół roku albo rzadziej...
- Kobiecy organizm jest nieodgadniony. Proszę się zapisać do ginekologa i tam wszystko ustalić.
- Dziękuję. Do widzenia.- rozłączyła się i rozpłakała. Ze szczęścia ale ma prezent dla Seela o Boże.
Popołudniu umówiła się z Angelą, że weźmie dzieciaki a ona z Boothem mieli wyjechać za miasto żeby reszta mogła przygotować imprezę. Wróciła do salonu. Miała tak szeroki uśmiech na twarzy. Była pewna, że tym razem chce tego dziecka. Ostatnio jak byli u Russa i miał jego syna na rękach... wyglądał tak... tak... seksownie. Patrzył na maleńkiego z takim zachwytem w oczach. Jest pewna, że będzie się cieszył. Telewizor miał być wyjątkowym prezentem, ale to...
- Gotowi na zabawę z Angelą i Jackiem? - zapyta dzieci
- Tak – odpowiedział za oboje Parker. Był cudownym dzieckiem. Podobnym do ojca i z wyglądu i z charakteru. Weszła Angela.
- Gotowi na przygodę z wędką Jacka? - popatrzyła na szczęśliwych Bren i Bootha wzięła dzieci i wyszła.
- Gotowy na wycieczkę – podeszła do niego wspięła się na palce i lekko pocałowała. Odwzajemnił jej pocałunek. Błądził rękami po jej plecach schodząc coraz niżej. Oderwała się od niego – jedźmy inaczej nigdy nie dowiesz się co jeszcze mam dla ciebie.
- To jeszcze nie koniec niespodzianek? - zapytał zdziwiony
- Nie, nie koniec. No chodźmy już – jechali w przyjemnym milczeniu w drodze wyjątku pozwolił jej nawet poprowadzić – jesteśmy na miejscu. Uwielbiam to jezioro. Tutaj spędziliśmy pierwszy wspólny dzień poza pracą. Pamiętasz?
- Tak to był jeden z najszczęśliwszych dni w tamtym czasie... pamiętam jak bardzo pragnąłem Ci wtedy powiedzieć co czuję. Chciałem ale nie mogłem Cię wtedy obciążać... jakbym nie wrócił... to byłoby... potem ten pocałunek, spełnienie marzeń, trzy miesiące niepewności, strachu, że nigdy nie powiem Ci co czuję i nie dowiem się czy to co zobaczyłem w Twoich oczach wtedy pod bramą to prawda czy tylko moje wyobrażenia... Wiesz nie bałem się kul, wybuchów... bałem się, że cię więcej nie zobaczę... nadal na samą myśl o życiu bez ciebie oblewa mnie zimny pot kocham Cię tak bardzo.
Siedzieli na kocu, w cieniu pod drzewem... popijał czerwone wino ona wodę mineralną na razie wykręciła się jazdą powrotną za kółkiem. Na razie...
- A ja nadal czekam na moją niespodziankę – uśmiechnął się swoim firmowym uśmiecham.
- Seel, nie wiem jak ci to powiedzieć...
- Może tak w prost. Będzie najlepiej – przytuliła się do niego. Popatrzyła prosto w oczy, chciała widzieć jego radość, tak była pewna, że będzie się cieszył...
- Jestem w ciąży – patrzyła jak jego oczy zachodzi mgła, z oka popłynęła łza... przytulił ją tak mocno do siebie jak tylko potrafił. Jego ciałem wstrząsał szloch. Płakał z radości. Po dłuższej chwili rozluźnił uścisk znowu spojrzała na niego. Uśmiech rozjaśniał mu twarz a oczy świeciły niczym dwie gwiazdy
- Nie wiem co powiedzieć. Tak bardzo się cieszę. Jestem szczęśliwy. Jesteś pewna? Lekarz mówił...
- Wiem, że mówił, do mnie to też nie dociera. Poszłam wczoraj do lekarza ze strachem, że mam nawrót choroby a on mi mówi, że ja jestem w ciąży. Tak bardzo się cieszę... jak powiedział, że... – płakali ze szczęścia oboje... potem kochali się na kocu pod drzewem. Zmęczeni zasnęli...
Poczuła powiew chłodnego powietrza. Otworzyła oczy spała przytulona do męża, okryta jego ramionami. Jedną rękę trzymał w miejscu gdzie rosło ich dziecko. Pocałowała go delikatnie... muszą wstać i wracać już 19. o tej porze mieli być już w domu a tu mają jeszcze dobre 40 minut drogi. I nie zabrała telefonu. Będzie awantura...
Obudził go pocałunek
- Wstawaj, już czas. Trzeba odebrać dzieciaki bo Ange miała iść do galerii na otwarcie wystawy swojej przyjaciółki.
- Chodźmy – jechali w milczeniu. Seel trzymał cały czas rękę na jej brzuchu. Zatrzymali się po domem. Wokoło panowała niczym niezmącona cisza. Weszli na werandę trzymając się za ręce. Otworzyli drzwi...

izalys

Jak cudownie :) Tak słodziutko :) Czekam na ta imprezkę ;p

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ekstra opowiadanie. A jednak Temp jest w ciąży.
Czekam na dalszy ciąg.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Surprise!!! Czyli jednak ciaza! wiedzialam (tak Izalys wiem). ale pewnie booth sie cieszy. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
izalys

LIV - EPILOG

… przywitała ich ciemność holu. Gdy przekroczyli próg Seel odwrócił się do niej i porwał ją w ramiona. Kurcze gdzie oni są bo zaraz będzie za późno żeby przerwać a ich nie ma – myśli
W momencie gdy doszli do salonu. Ostudził ich rozbłysk flesza i radosne chóralne „Sto lat”. Oderwał się od żony i spojrzał wielkimi, ze zdziwienia oczami. Po odśpiewaniu wnieśli tort z 40 świeczkami. Stał jak wmurowany
- No staruszku masz jeszcze siłę, żeby zdmuchnąć taką liczbę świeczek? - zapytał Jack
- 40 lat to już taki stateczny wiek – odezwał się Jared
- Może pomóc staruszkowi? Bo chyba sam nie da rady przejść tych paru kroków – śmiał się Russ
- Żarty, żartami ale świeczki zaraz się wypalą i co będziemy jeść? Dmuchaj – ponaglali go przyjaciele
Tempe wzięła go za rękę i poprowadziła. Zamknął oczy i pomyślał życzenie. Nabrał powietrza do płuc i dmuchnął... zgasły wszystkie.
- Dziękuję wam, nie spodziewałem się. Ty wiedziałaś o wszystkim? - zwrócił się do Bren
- Przecież ktoś musiał Cię wyprowadzić z domu...
Składali mu życzenia wszyscy po kolei. Przyszli wszyscy: Ang i Jack, Amy i Russ, Wen, Cam i Sully, Daisy i Sweets, Max, Jared i rodzice, pojawił się też Cullen z żoną. Byli wszyscy na których mu zależało.
- Ale zrobiliście mi niespodziankę – powiedział wzruszony
Impreza trwała w najlepsze. Dzieci ułożyli w jednym pokoju. Dziewczynki Russa i Park mieli na oku Joy i Mata (syn Russa i Amy). Dorośli bawili się w ogrodzie. Było ciepło nikt nie miał ochoty na siedzenie w budynku. Rozpalili ognisko mieli też grilla dla bardziej wybrednych. Temp i Ange siedziały na huśtawce.
- Ang chcesz coś do picia? Lampkę wina, piwo? Chodźmy do kuchni. Pomożesz mi – poszły – to co ci dać? - zapytała wskazując na pusty kieliszek
- Sama sobie naleję – wzięła sok malinowy i nalała dolała trochę wody
- Ange?! - popatrzyła na nią – nie, naprawdę?
- Tak jakoś wyszło... spóźniał mi się okres i zrobiłam dzisiaj test... wiesz Bren jestem gotowa się ustatkować. Chciałabym wziąć ślub mieć rodzinę... - przytuliła przyjaciółkę
- Angela wszystko będzie dobrze. Ułoży się zobaczysz... a co do ślubu to chyba wystarczy coś komuś szepnąć. On świata poza tobą nie widzi...
- Boże nigdy się nie spodziewałam, że to Ty będziesz w tej kwestii pocieszać i doradzać. Boję się, że on przyzwyczaił do tego jak jest. I, że już nie chce brać ślubu...
- Jack? Chyba żartujesz. Kochana więcej optymizmu – zrobiła sobie taką samą miksturę jak Ang, wzięła kieliszek do jednej ręki a do drugiej otwarte wino – wracamy?
- Myślisz, że powinnam mu powiedzieć?
- Jak najszybciej. Czemu w ogóle to trzymasz jeszcze w tajemnicy
- Nie wiem Bren, nie wiem. To pewnie te cholerne hormony. Jestem wykończona...
- Jak urodzisz to ci przejdzie.
- Odezwała się doświadczona mamusia... Chodźmy – wyszły na zewnątrz. Cam wzięła wino rozlała sobie, Daisy i mamie Seela
- Widzę, że wy już macie więc nie leję - Ang zauważyła, że Bren ma zadziwiająco podobny napój do jej. Wzięła ja na stronę.
- Słuchaj wiem, nie zauważyłam tego wcześniej ale twój napój zadziwiająco przypomina mój? Więc? - popatrzyła wyczekująco
- No więc masz rację. Około 3-4 miesiące, w poniedziałek idę do lekarza i dowiem się, wiesz, ja nie mam regularnej miesiączki, lekarz powiedział, że jestem bezpłodna. Ostatni tydzień był trudny źle się czułam miałam mdłości ciągle zmęczona i słaba. Myślałam, że mam nawrót. Poszłam do lekarza zrobił badania. Jak zadzwoniłam i mi powiedział to płakałam z radości. Tak Ange znowu jestem w ciąży Seel cieszy się jak wariat... a ja będę się mogła w pełni cieszyć od początku do końca ciążą. Patrzeć bez lęku jak mały rośnie...
- Mały? Przecież mówiłaś, że...
- Seel mówi, że to będzie chłopak wierzę mu ostatnio mówił, że będzie dziewczynka i była więc
- To ja już teraz rozumiem. Wszystko wiem, zawsze był szczęśliwy ale dzisiaj po prostu o matko jego energia i szczęście mogłyby zasilić całe miasto.
- Masz rację. Jest taki szczęśliwy.
- Kiedy powiecie reszcie?
- Nie wiem na razie chcę się sama nacieszyć. Tym bardziej, że może i mam mdłości ale nie wymiotuje wszystkim co zjem. Tylko po prostu mnie mdli. Już dawno oduczyłam się pić kawę. Choć nawet Seel pije i mi nie przeszkadza. Teraz będę się cieszyć. Nie mam żadnych wątpliwości... i Ang Ty też ich nie miej Hodgins patrzy na ciebie jak zakochany wariat. Nie mówi nic bo wiele razy został odrzucony.
- Zraniłam go prawda?
- Nie wydaje mi się. Jest szczęśliwy. On jest typem faceta jak Seel, który potrzebuje papierka oprócz dozgonnej miłości.
- Wiesz co masz rację...
- Wiem – podszedł do nich solenizant. Sugestywnie spojrzał na jej kieliszek, podała mu do spróbowania. Skrzywił się
- Słodkie – odpowiedział
- Jak to woda z sokiem
- Zatańczysz ze mną najpiękniejsza? Prawda, że taka jest?
- Zakochany – stając obok Angeli Jack – a Ty ze mną za tańczysz?
Poszli we czwórkę na zaimprowizowany parkiet na podjeździe. Około 2 chłopakom zachciało się oglądnąć zeszłoroczne finały futbolu na 120 calowym telewizorze. Paniom nie pozostało nic innego jak samotne siedzenie...
Bren poszła zajrzeć do dzieci. Wszystkie spały spokojnym snem. Amy karmiła Mata
- Są takimi aniołkami jak śpią... a jak już się obudzą....
- Też są kochane – dodaje Bren
- Byłaś już u lekarza? - zapytała bratową
- Skąd wiesz? Nie, pójdziemy dopiero w poniedziałek.
- Cieszę się. A skąd wiem? Urodziłam trójkę wiem coś na ten temat. Poza tym nie trudno się domyśleć po minie Seela i nie schodzącym z jego twarzy uśmiechu. Wystarczy dodać dwa do dwóch. Gratuluję...
- Dzięki
Czterdzieste urodziny Seela przeszły do historii wraz z wyjściem ostatniego gościa. No może poza tymi co zostali spać. Gospodarze położyli się spać o 6. Rodzice Seela i ojciec Bren wstali razem z dzieciakami. Młodzi spali Jared , Russ i Amy do 11 natomiast Bren i Seel podnieśli się dopiero na obiad ok 14
Zeszli na dół z wielkimi uśmiechami na twarzy. Obiad upłynął im w radosnej atmosferze. Po obiedzie powiedzieli rodzinie o dziecku. Gratulacjom nie było końca. Popołudniu pojechali do domu.
- Angela jest w ciąży – powiedziała do męża – chyba pójdziemy niedługo na wesele.
- No to się Jack ucieszy. Pytał mnie w zeszłym tygodniu jak przekonać Ang do ślubu. Angela chce wyjść za niego?
- Tak, chce mówi, że w końcu do tego dojrzała...
Przez kolejne miesiące Bren razem z Angelą cieszyły się z przyszłego macierzyństwa. Angela w końcu poślubiła Jacka który wyglądał jak jedno wielkie szczęście. Trzy dni przed świętami Bożego Narodzenia na świat przyszło trzecie dziecko państwa Booth. Maleńki chłopczyk. No nie taki maleńki ważył sobie 4kg i mierzył 62 cm. Mimo tego w silnych ramionach ojca był taki maleńki...
- Jest śliczny – zachwycał się tatuś. Był obecny przy porodzie. To było dla nich niezapomniane przeżycie – cieszę się, że byłem tam razem z wami. Nie oddałbym tej chwili za nic. Mały Tomy...
Byli bardzo szczęśliwi....

The End

Tym razem to już naprawdę koniec...
Może coś jeszce kiedyś napiszę:)
poczekam na wene

ocenił(a) serial na 10
izalys

Przecudowne, urocze opowiadanie. Niestety to już ostatnia część.
Mam nadzieję, że zaczniesz nowe opowiadanie:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Dzięki właśnie myślę nad warkiem :) Mam jeden pomysł ale nie wiem jak to jeszcze "ubrać"

izalys

slodkie opowiadanie z happy endem:)
i dobrze:)

ocenił(a) serial na 9
izalys

Ech, uwielbiam takie rodzinne scenki^^ Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na Twój kolejny projekt - mam nadzieje, że nie będziemy musieli czekać zbyt długo?

ocenił(a) serial na 10
izalys

happy end! tak ma byc super czesc. czekam na nowe opko.

Nionia

happy ending :) Czekam na kolejne tak świetne ff :P

zweifn

cudne opko i życzę szybko weny na następne...;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

I

Patrząc z boku ktoś mógłby pomyśleć, że tych dwoje ludzi, zresztą nie raz tak się zdarzało, że tak ich postrzegano, są doskonałą parą. Zawsze razem, do pracy, na lunch, z pracy. Pracownicy instytutu i FBI robili zakłady kiedy coś w końcu „wypłynie”. Czas mijał a oni byli tylko przyjaciółmi, partnerami z pracy.

Ona – dr Temprence Brennan
Sławna, genialna pani antropolog i autorka kryminałów. Jej książki znalazły się na listach bestsellerów, każda. W życiu zawodowym odnosiła sukcesy. Miała pracę która lubiła, miała pieniądze, prestiż, była najlepsza w tym co robi. W życiu prywatnym różnie bywało. Jako dziecko trafiała do rodzin zastępczych. Jej rodzice zaginęli a brat odjechał bez niej. Dla 15 latki takie doświadczenie osamotnienia było Po studiach trafiła do Instytutu Jefersona na stypendium i tam już pozostała. Swoje życie zwiała ściśle z pracą. Szybko stała się niezastąpiona i najlepsza. Życie prywatne podporządkowała pracy. Nic innego jej nie obchodziło. Pewnego pięknego dnia w jej życiu pojawił się Agent Specjalny Seeley Booth. Arogancki, zarozumiały, zapatrzony w siebie dupek – tak go nazywała. Jej zdaniem zasługiwał na to miano w 100%. Posunął się do tego, że uważał iż bohater jej powieści wzorowany jest właśnie na nim. Arogant. A tak poważnie to prawda była taka, że był wzorowany ale do tego się nigdy nie przyznała. Mimo jego aroganckiego obejścia to wraz z pojawieniem się go w jej życiu coś zaczęło się dziać. Wychodziła a to na kawę, a to na lunch. Tak, jej życie zaczęło się zmieniać. Praca nadal była w centrum ale było też coś obok. Z biegiem czasu i rozwiązywanych zagadek kryminalnych stawali się przyjaciółmi. Takimi prawdziwymi. Wprowadził ją w świat dzięki niemu poznała co to życie. Poznała Sulla...

On – Agent Specjalny Seeley Booth
Agent specjalny, najlepszy w swoim fachu. Były wojskowy, snajper. Z wyróżnieniem ukończył Quantico. Szybko przeszedł hierarchię w FBI z agenta szeregowego – żółtodzioba do agenta specjalnego – najlepszego z najlepszych. W życiu zawodowym, jak na 36 latka, zaszedł dość wysoko. Miał pracę która dawał mu satysfakcję. Jako snajper nie zawsze był z siebie dumny. Zabijał złych ludzi ale mimo wszystko to byli ludzie. Prywatnie stateczny 36 latek. Miał ciężkie dzieciństwo. Ojciec alkoholik, znęcał się nad nim. Matka całkiem poddana ojcu, brat który zawsze się nim wyręczał. Ma syna Parkera – cudowne dziecko. Mimo tego, że nigdy nie ożenił się z jego matką. Ma z nim stały kontakt. Uwielbia dzieciaka a dzieciak jego. Jak dowiedział się, że ma pracować z pewną zarozumiałą, niekomunikatywną, zimną ale jakże seksowną panią antropolog nie spodobało mu się to. Do tego wszystkiego ona nie wiedziała kompletnie nic o życiu. W jakim świecie się wychowała? Zadawał sobie to pytanie. Z czasem znaleźli wspólny język. Przyzwyczaiła się do tego jak ją nazywał Bones. Cierpliwie uczył ją życia a ona uczyła go swojego naukowego języka. Nie wiedział jak to się stało ale cieszył się z tego, że stali się przyjaciółmi. Takimi prawdziwymi. Poznał ją z Sulym. A on poznał Sarę...

Każde z nich związało się z osobą odpowiednią dla siebie. Tak bynajmniej im się wydawało. Tempe nieskora do okazywania uczyć dość szybko zaakceptowała Sulla. Czuła się przy nim szczęśliwa. Nie umiała nazwać tych uczuć po imieniu ale dobrze jej było z nim.
Booth znalazł, wydawało mu się, odpowiednią dziewczynę. Ładną. Miłą. Chciała mieć rodzinę. Tego samego pragnął Seeley. Było im dobrze snuli plany na przyszłość...
Mimo tego, że każde z nich było związane, nie osłabiło to ich przyjaźni. W końcu znaleźli swoje miejsce na ziemi. Czasem spotykali się nawet we czwórkę.


Coś nowego to dopiero wstęp będzie sie działo:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Interesujący początek.
Ciekawe co będzie dalej.
Czekam na następną część:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

ja czekam jak sie spotkaja w czwórkę tylko ze w innym gronie...
fajna czesc super sie ja czyta. czekam na cdk!

Nionia

Izalys ciesze się że twoje poprzednie opko zakończyło się happy endem. Mam nadzieję że napiszesz jeszcze wiele takich opowiadań bo jesteś w tym dobra, a jak narazie czekam na ciąg dalszy twojego najnowszego dzieła bardzo mi się podoba :) pozdrawiam :D

daisy18

nowe opko zapowiada sie ciekawie:)
czekam na cdk:)

Inesita84

^^ Ciekawie się zapowiada :) Jak cię znam to znowu coś skombinujesz :P Czekam na cd :))

ocenił(a) serial na 10
izalys

II

- Hej Bones to jak dzisiaj kolacja u Ciebie? – zapytał wchodząc do jej gabinetu Seel
- Jasne zrobię coś dobrego. Będziesz z Sarą? – odpowiedziała nie podniósłszy głowy znad raportu.
- Tak, będziemy o 20. A teraz zbieraj się mamy sprawę
- Co się stało?
- Znaleźli ciało a raczej to co z niego zostało w parku pod stertą liści.
- Też znaleźli miejsce na porzucenie zwłok.
- Naszym zdaniem zostało tam przeniesione
- No to chodźmy zobaczyć.
Pół godziny później byli na miejscu. Podeszła do szczątek chwile patrzyła na nie. Oceniała.
- I jak Bones co mamy?
- Mężczyzna, młody 25 – 30 lat. Sądząc po rozkładzie nie żyje od około roku. Na czaszce ślady od uderzenia tępym narzędziem. Być może to jest przyczyna śmierci. Resztę dowiemy się w laboratorium i masz rację szczątki zostały przeniesione
- Skąd to wiesz?
- Układ szczątek. Czaszka oderwana jest od reszty już po śmierci . Tak jakby ktoś ją niechcący podnosząc źle chwycił i po prostu odleciała. Poza tym nikt nie umiera na baczność.
- No tak, masz rację. A więc pakujemy wszystko do instytutu?
- Na to wygląda, że tak.
Podrzucił ją do instytutu. Sam pojechał do FBI
- Daj znać jak coś odkryjesz a teraz czas zająć się papierkami – skrzywił się z niesmakiem. Nie cierpiał tego.
- Ok. zadzwonię na razie – weszła do instytutu.
- Co masz Zack – zapytała asystenta, który już pochylał się nad kośćmi.
- Z pobieżnych oględzin wynika, że zginął od ciosu w głowę. Wcześniej dość mocno pobity. Krwiak, który powstał był przyczyną śmierci. Hodgins bada swoje robale a Angela czeka na czaszkę, żeby zrobić rekonstrukcję.
- Dobrze, pracuj dalej jak coś znajdziecie to dajcie znać ja będę u siebie.
Weszła do gabinetu. Zadzwonił telefon, popatrzyła na wyświetlacz Sully pewnie dzwoni żeby potwierdzić kolację. Uśmiechnęła się i odebrała
- Brennan. Tak nadal aktualna. Będzie Booth z Sarą. No ja też się cieszę. Jaką? No powiedz nie bądź taki. No może do wieczora wytrzymam. Zobaczymy. To na razie cześć – rozłączyła się i wróciła do swoich raportów. Do gabinetu weszła Angela z gotowym rysunkiem.
- To nasza ofiara – podała jej rysunek – wrzuciłam to na kompa i przesłałam ci. Przystojny i taki młody. Co to się dzieje na tym świecie – Temp popatrzyła na zdjęcie kogoś jej bardzo przypominał. Zaczęła się zastanawiać i intensywnie myśleć.
- O Boże ja go znam. To jeden z moich studentów. Joanatan Cumps. Skończył studia w zeszłym roku z wyróżnieniem. Niestety nie wiem nic więcej... to był naprawdę zdolny student. Pochodził z Bostonu. Zadzwonię do Bootha. Pojedziemy na uczelnię – wykręciła do niego
- No cześć mamy już dane ofiary. No to czekam
- Zaraz przyjedzie. Pamiętam go wyróżniał się. Dziwnie się czuję znając ofiarę.
Pojechali na uczelnie. Tam zdobyli trochę informacji n jego temat. Mieszkał w D.C. z dziewczyna. Dostali adres. Bren ją znała też była jej studentką.
- Zastanawiam się dlaczego nikt nie zgłosił zaginięcia. To przecież rok a nie tydzień – zastanawiali się głośno – ludzie mnie nie przestają zadziwiać
Drzwi otworzyła im ładna brunetka na oko 23 – 24 lata.
- Dzień dobry dr Brennan – powiedziała zdziwiona – w czym mogę pomóc
- To mój partner agent specjalny Seeley Booth, chcieliśmy porozmawiać na temat Jonatana
- Proszę, wejdźcie. Jonatana nie widziałam od ponad roku. Odkąd się wyprowadził
- Zerwaliście – zapytał agent.
- Tak on chciał wrócić do Bostonu a ja nie chciałam coraz częściej się kłóciliśmy. W końcu się wyprowadził. I z czego wiem pojechał do Bostonu. Nie odzywał się do mnie
- I do Bostonu nie dojechał. Jonatan nie żyje. Został zamordowany rok temu.
- Mówiłam mu żeby unikał tych drani. To pewnie ich wina. Właśnie przez nich chciał wyjechać. On się ich bał
- O kim mówisz?
- Sprzedają na campusie trawkę i inne używki. Trzy takie typki. – podała im to co wiedziała
Rozmawiali jeszcze chwilę, pożegnali się i wyszli.
- Co o tym sądzisz?
- Nie wiem, powinniśmy ich sprawdzić ale ona mi się nie podoba
- Myślisz, że ona coś ukrywa?
- Nie wiem Bones. Ale ją sprawdzę. Gdzie teraz?
- Podrzuć mnie do instytutu, zobaczę co tam jeszcze znaleźli. Potem jeszcze zakupy na wieczór.
Podjechali pod instytut. Tam nic nowego nie znaleźli. Wypełniła raport i pojechała na zakupy. Szybkie zakupy i wróciła do domu. Przygotowała danie, którą nauczyła ją znajoma prowadząca restauracje. Makaron z serem, ale nie taki zwyczajny. To specjalność Carli.
Nastawiła wodę, zrobiła farsz ułożyła wszystko w odpowiednim naczyniu nastawiła piec i poszła pod prysznic. Tuż przed 20 przyjechał Sully...

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dzięki za miłe komentarze:) POstaram się coś jeszcze dzisiaj wrzucić:)

izalys

Podoba mi się i czekam na dalszy rozwój :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

III

- Cześć Tempe – podszedł do niej pocałował ją – gości jeszcze nie ma?
- Nie, wejdź usiądź.
- Temp zanim przyjdą chciałbym Cię o coś zapytać. Kupiłem żaglówkę. Nie przerywaj mi, proszę. Kupiłem żaglówkę i złożyłem podanie o roczny urlop w FBI. Chcę żeglować w okolicach Wysp Kanaryjskich. I mam dla ciebie propozycję. Chciałbym żebyś dobrze pomyślała zanim odpowiesz. Nie musisz robić tego teraz. Pojedź ze mną. Weź urlop naukowy. Zobaczysz będzie cudnie. Zastanów się i daj mi znać.
- Sully nie wiem co powiedzieć...
- Teraz nie mów nic po prostu się zastanów. Tylko o to proszę.
- Dobrze – w tym momencie zadzwonił dzwonek, poszła otworzyć.
- Cześć mamy wino. Nie wiedziałem co będzie wziąłem i białe i czerwone.
- Białe będzie lepsze – odpowiedziała Bren. Nadal nie wiedziała jak zareagować na propozycję Sulla – rozgośćcie się.
Seel popatrzył na nią zagadkowo. Coś się dzieje w jej głowie – wiedział to. Jutro się dowie.
- Bones to jest boskie dzieło – powiedział Seel po skończonej kolacji
- Musisz dać mi przepis na to cudo. Faktycznie przepyszne.
- Muszę Ci powiedzieć kochanie, że to lepsze niż oryginał od Carli- powiedział Sully
- To ten słynny makaron z serem? Pycha - dodał jej partner
Wieczór upłynął im w przyjemnej atmosferze. Siedzieli we czwórkę. Rozmawiali o rzeczach obojętnych. Starali się nie poruszać tematu pracy. Około północy Agent ze swoją dziewczyną wyszli chwilę później mieszkanie opuścił też Sully.
Rano, po nie przespanej nocy weszła do instytutu. Ziewała stojąc nad szczątkami tego chłopaka. Jeszcze raz oglądała dokładnie kości. Nie mogła się skupić. Nie wiedziała co zrobić. Muszę pogadać z Angelą.
Godzinę później znalazła to co chciała, prawdziwą przyczynę śmierci. Utrudniało to fakt, że głowa odleciała. Ktoś oprócz niezłego krwiaka po prostu skręcił mu kark więc to nie mogła być ta dziewczyna miała za mało siły. Zadzwoniła do Bootha poinformowała go o tym.
Popołudniu mieli już tych handlarzy. Dzięki zezulcom (tak nazywał ludzi z laboratorium Booth) powiązali go z morderstwem tego chłopaka.

- Angela, Sully zaprosił mnie na roczną żeglugę wokół Wysp Karaibskich. Co ja mam zrobić?
- Jedź
- Angela ale praca...
- Jedź, nie wahaj się.
- Angela ale czy ja potrafię się z kimś związać? To rok przebywania razem 24 godziny na dobę.
- Jedź i zobacz. Przecież zawsze możesz wrócić. Jedź
- Nie wiem Ang, zostawić was, pracę wszystko co znam i ruszyć w nieznane? Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Nie wiem, ale wiem, że jak nie spróbujesz to się nie dowiesz – dodała artystka i wyszła.
Po pracy poszli z Seelem na drinka. Powiedziała mu o propozycji Sulla. Tez radził jej żeby jechała.
- Jedź, zobacz kawałek świata. Będzie mi cię brakowało ale jedź. Nie oglądaj się na nic. Łap szczęście – wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni – kupiłem dzisiaj – otworzyła na aksamicie leżał piękny pierścionek
- A więc to ta jedyna – zapytała, cieszyła się jego szczęściem
- Tak...
Wieczorem powiedziała Sullowi, że z nimi pojedzie. Seel ma rację trzeba chwytać swoje szczęście...

Dwa dni później Booth i Sara stali na przystani i żegnali przyjaciół. Temp i Sully odpłynęli w stronę swojego szczęścia...
Booth oświadczył się Sarze i został przyjęty. Planowali ślub na przyszły rok. Chcieli zaczekać na przyjaciół...

Dziewięć miesięcy później...
Booth brał udział w akcji pojmania słynnego przestępcy – szefa gangu. Na początku szło gładko. Potem nie wiadomo skąd wzięli się ludzie z gangu. Rozpętała się strzelanina. Gangsterzy strzelali na oślep. Pojmali wszystkich... straty były niewielkie. Tylko jeden agent dostał... Agent Specjalny Seeley Booth.

ocenił(a) serial na 10
izalys

IV
Dwa miesiące później.
Wracała do D.C. przyszła do swojego mieszkania. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Popatrzyła na zegarek 20. właściwie jedyną osobą którą chciałaby zobaczyć jest Seel. Porozmawiać, żeby ktoś ją wysłuchał. Albo po prostu posiedzieć. Zamówić tajskie napić się wina. Wzięła kluczyki do samochodu i pojechała.
Pukała już jakiś czas. Nikogo nie zastała, szkoda. Z naprzeciwka wyszła sąsiadka.
- Dobry wieczór pani do kogo? A to pani dr Brennan
- Dobry wieczór, przyszłam do Bootha ale go nie zastałam chyba...
- Pan Booth już tu nie mieszka sprzedał mieszkanie
- Nie wie pani gdzie się wyprowadzili – no tak przecież miał się ożenić – chciałam ich odwiedzić.
- To pani nic nie wie? Pan Booth został dwa miesiące temu ranny i już nie wrócił do mieszkania – zachwiała się. Nie to nie może być prawda
- Nie żyje?
- Żyje ale z tego co mówił jego brat jest sparaliżowany. Rodzina zabrała go do siebie.
- A co z Sarą?
- O niej nic mi nie wiadomo.
- Dziękuję dobranoc
Wsiadła do samochodu do miasteczka w którym mieszkała rodzina Bootha kawałek drogi. Nastawiła GPRS i ruszyła. Na miejscu popyta gdzie dokładnie mieszkają. Ktoś na pewno ich zna.
Dojechała była już 3 nad ranem. Weszła do baru. Podeszła do lady i zapytała. Bardzo miła kelnerka wskazała jej drogę. Mieszkali na końcu miasta. Podjechała pod dom. Było pogaszone, nie ma się co dziwić w końcu jest 3:30 nad ranem. Zaparkowała, rozłożyła fotel i postanowiła poczekać do rana. W chwilę później ktoś zapukał do jej szyby. Otworzyła
- Dobry wieczór. A co pani robi pod moim domem? - popatrzyła na młodego mężczyznę, pewnie Jared brat Seela
- Dobry wieczór. Nazywam się Temprence Brennan, przyjechałam do Seeleya. Trochę nie trafiłam z godziną pomyślałam, że się prześpię. I rano zapukam.
- Bones, tak? Brat o pani opowiadał. Proszę niech pani wejdzie. Nie musi pani spać w samochodzie mamy wygodną kanapę
- Nie chciałabym sprawiać kłopotu
- To żaden kłopot, chodź – weszli do domu – napijesz się czegoś, zjesz coś? Ja będę jadł więc to nie problem
- Skoro tak to poproszę – zrobił parę kanapek usiedli w kuchni i jedli – jak on się trzyma? Nie było mnie w kraju dowiedziałam się jak wróciłam. Nie daruję sobie tego, że mnie tu nie było
- Nie jest dobrze. Jest sparaliżowany od pasa w dół. Psychicznie jest jeszcze gorzej. Wiesz, że Sara go zostawiła?
- Nie, o Boże jak on sobie radzi z tym psychicznie?
- Nie radzi. Złamał się. Nie śpi, prawie nic nie je. Nie dba o siebie. Wrak...
- Mogę do niego zajrzeć?
- Pewnie. Chodź zaprowadzę Cię. Mam nadzieję, że wzięłaś trochę rzeczy i zostaniesz. Pomożesz mu się pozbierać. Ożywia się tylko jak mówi o tobie – weszli do ciemnego pokoju. Na łóżku leżał jej partner. Wyglądał jak cień człowieka. Chudy, zarośnięty, z podkrążonymi oczami. Serce ściskało jej się z bólu. Podeszła do łóżka. Usiadła na nim dotknęła jego ręki. Chwycił ją przez sen i trzymał mocno, jakby to była ostatnia deska ratunku. Jared popatrzył tylko i wyszedł cicho zamykając drzwi.
Nareszcie przyjechała. Jeżeli ona mu nie pomoże to nie ma dla niego ratunku – pomyślał.
Trzymał mocno jej rękę. Położyła się na boku trzymając jego dłoń również. Zasnęła. Obudziło ją delikatne dotknięcie.
- To naprawdę Ty?
- Tak to ja. A ty wyglądasz jak nie Ty. Seel... - przytuliła się do niego łzy popłynęły po policzkach. Płakali oboje. Trzyma się jej kurczowo. Tak bardzo jej potrzebuje teraz. Tak bardzo...
- Dziękuję, że przyjechałaś... nie wiem jak się dowiedziałaś ale...
- Słuchaj zajmę się Tobą będzie dobrze zobaczysz przejdziemy przez to razem... nie jesteś sam jest nas dwoje...
- Ona mnie zostawiła wiesz? Zresztą co jej z kaleki...
- Wiem Jared mi powiedział. Porozmawiamy potem. Teraz kąpiel bo jak Cię lubię to mimo tego mój nos ma swoja wytrzymałość – uśmiechnęła się. Zaśmiał się wesoło. Nareszcie światełko w tunelu – to co wstajemy i idziemy się kąpać. I nie słyszę, żadnych sprzeciwów.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł Bones
- Posłuchaj mnie uważnie. Rozumiem twój ból. Masz rację nie wiem co czuje człowiek nie mając kontroli nad swoim ciałem. Ale wiem, że Ty zrobiłbyś dla mnie to samo więc się nie kłóć. Musisz żyć. Masz po co żyć dla kogo. A Ty zamykając się tu umierasz nie widzisz tego? Masz syna dla którego jesteś kochanym tatusiem, masz rodzinę i przyjaciół. A ja się już nie liczę? Co ze mną? Kto mnie nauczy świata? Z kim będę rozwiązywać zagadki? Nie chcę z nikim innym pracować. Rozumiesz? Nie poddasz się bo ja ci na to nie pozwolę. Zrozumiałeś?
- Tempe... - zaczął ale przerwał widząc jej minę – tak zrozumiałem. No to chodźmy się kąpać.
Z małą pomocą przesiadł się na wózek. I pojechali do łazienki. Nalała mu wody do wanny. Był tam podnośnik dzięki któremu mógł się dostać do wanny. Popatrzył na nią zrozumiała
- No co? Nie wyjdę możesz to nazwać upartością ale nie wyjdę
- A ja się nie rozbiorę przy tobie.
- Ok. zróbmy tak, wejdziesz tam w spodenkach. Przecież na basenie też jesteś w kąpielówkach. Spodenki więcej zakrywają niż kąpielówki.
- Dobra wchodzę uparciuchu – powoli wszedł do wanny. Jak mu było dobrze. Zamruczał z zadowolenia. Powoli umył się tam gdzie nie dostał sam umyła go Temp. Ogoliła go. Wydostał się z wanny. Z małą pomocą przebrał spodenki, oczywiście zasłonięty ręcznikiem policzki paliły go strasznie, zareagował na nią jak normalny mężczyzna. Ona albo nie zauważyła albo zachowała zimną krew. Na jego szczęście. Prawie godzinę później. Wykąpany, ogolony i przebrany siedział i czekał aż ona weźmie prysznic. Potem razem poszli na śniadanie. Chyba dość spóźnione o ile im coś zostawili...

izalys

ojj ile czesc:)
super Izalys:)tak zabawnie:)
czekam na cedeka:)
pisz w takim tempie jak dotad pzdr:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Izalys cudowne opowiadanie.
Ciekawe czy Booth odzyska sprawność.
Czekam na kolejną część Twojego opowiadania:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

fajne to opko. ale szkoda ze booth jest sparalizowany. bones ma na niego dobry wpływ i bardzo dobrze. czekam na cdk!

Nionia

Istne cudeńko ;)pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej;)

zmijex

Bardzo fajne czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

V

Jared wszedł rano do kuchni. Przy stole siedzieli rodzice.
- Cześć Seel wstał już?
- Nie byłam pod drzwiami było cicho
- To dobrze. Pewnie Bones go nieźle utuliła do snu. Przyjechała w nocy. Wpuściłem ją. Tylko ona może mu teraz pomóc...
- Ta pani doktor, jego partnerka?
- Tak. Może ona pomoże jemu. My już nic nie możemy. Idę zobaczyć czy nadal śpią. Dołożycie jeszcze jedno nakrycie?
- Jasne – miał już wychodzić z jadalni gdy usłyszeli wesołą rozmowę...
- Bones mówi się zjeść konia z kopytami nie wilka. Możesz być głodna jak wilk
- To nie logiczne człowiek nie może zjeść konia z kopytami ani być głodnym jak wilk. Niby skąd mamy to wiedzieć
- Boże za jakie grzechy. Tempe tak się po prostu mówi – dotarli do jadalni – mamo, tato to jest Temprence Brennan moja partnerka i przyjaciółka Jareda już znasz – dokonał prezentacji. Rodzice i brat patrzyli na niego jak na człowieka z innej planety. Wykąpany ogolony. A przede wszystkim uśmiechnięty od uch do ucha. Mama ukradkiem ocierała łzy fartuchem – co mamy dzisiaj na śniadanie? - zapytał Seel. To wywołało jeszcze większe zdziwienie – a może Bones u nas zostać?
- Booth nie trzeba zamelduję się w jakimś hotelu, nie chcę sprawiać kłopotów.
- Ależ oczywiście. To żaden kłopot – odezwał się szybko ojciec. Bał się, ze jakby ona wyjechała to syn znowu się zamknie.
Siedzieli w jadalni, pałaszowali śniadanie. Booth pochłonął wszystko. Rodzice i Jared patrzyli zdziwieni. Czy to naprawdę ten sam człowiek który jeszcze wczoraj nie chciał nic jeść, ba nie chciał nawet wstać z łóżka o reszcie nie wspominając. Patrzyli na Brennan i bezgłośnie jej dziękowali. O ile wcześniej mieli jakieś wątpliwości co do uczucia syna do partnerki teraz pozbyli się ich całkowicie. Tylko kobieta którą kocha mogła go odmienić w ciągu jednego ranka.
- Jakie macie plany na dzisiaj – zapytał Jared – może wybierzemy się na wycieczkę?
- Dzięki Jared ale ja przede wszystkim muszę zrobić jakieś zakupy skoro mam zostać więc pakujemy się w autko i jedziemy do miasta, gdziekolwiek to jest. Dobrze są GPRS – y.
- Bones, jedź sama, to nie jest dobry pomysł żebym ja się pakował z Tobą – powiedział Booth – No co ty chyba żartujesz. Jedziesz i nie ma mowy, że nieBooth nie denerwuj mnie. Wiesz, że jak jestem zła to potrafię być nieprzyjemna. O co chodzi?
- Jak to sobie wyobrażasz.? Że tak zwyczajnie wjadę do każde go sklepu na tym wózku?
- No tak odzywa się Twoje wielkie ego! – rodzina patrzyła na nich ze zdziwieniem ale i z lekkim rozbawieniem. Do tej pory ustępowali mu we wszystkim, ona nie miała najwyraźniej takiego zamiaru – daj spokój jak komuś to przeszkadza to niech nie patrzy. Mnie to nie przeszkadza i znajdź lepszy argument bo wózek mnie nie przekonuje.
- Bones przecież to kłopotliwe przede wszystkim dla ciebie. Znasz mnie i wiesz...
- Wiem nie jesteś nauczony być zależnym od kogoś. Ale jak ja bym była na twoim miejscu...
- To co innego! – kłótnia rozpętała się na dobre. Rodzina nie reagowała. Dali im szanse no i ona chyba wie co robi zmuszając go do wyjścia. Im się to nie udało
- Bo co? Bo nosze spódnicę i jestem kobietą? Nie wygłupiaj się, jesteśmy przyjaciółmi prawda? – pokiwał głową twierdząco – zrobiłbyś dla mnie to samo. Nawet nie próbuj się sprzeciwiać. Wezmę torebkę i jedziemy możesz już zacząć pakować się do auta.
Poszła do pokoju. Popatrzył na rodziców i brata
- Uparta baba. Pojadę niech się przekona, że ja się do tego nie nadaję – wyjechał z jadalni kierując się do wyjścia. Jared popatrzył na rodziców wielkimi ze zdziwienia oczami
- Nie przypuszczałem, że się zgodzi. Zapowiadają się wesołe dni jak będą się tak non stop kłócić.
- Ale on przynajmniej wróci do życia – dodał ojciec
- Już ją lubię – powiedziała mama – jest przemiła i wie jak z nim postępować. Tworzą niezłą mieszankę.
- O tak

- Widzę, że zdołałeś wejść do samochodu? – wpakowała jego wózek do bagażnika – i co takie to trudne było?
- Nie. Bren nie wiem czy jestem gotowy na to żeby się pokazać na wózku...
- Wiem Seel ale musisz zacząć. Zobaczysz nie będzie źle. Ja będę z tobą. Pamiętasz jesteśmy przyjaciółmi. Ty byś mnie na rękach zaniósł jakbym się stawiała... na tym polega przyjaźń. Będę tam z Tobą. Nie dam Cię skrzywdzić. Nie mogę sobie wybaczyć, że nie było mnie jak to się stało. Kiepska ze mnie przyjaciółka...
- Hej nie pozwalam ci tak mówić o mojej najlepszej przyjaciółce. i to nie twoja wina. Tak musiało być. Tylko nie łatwo się z tym pogodzić... – odwrócił głowę do okna. Bren wzięła go za rękę. Okazując w ten sposób zrozumienie. Dojechali do miasteczka. Zaparkowali pod centrum handlowym, wysiadła wyciągnęła wózek postawiła obok auta i odeszła zamknąć bagażnik. Poczekała chwilę. Booth sam przeniósł się na wózek bez większych problemów. Poszli do centrum. Łazili już dobrą godzinę. Było całkiem miło.
- Ciekawe co dostanę w nagrodę za te zakupy...
- Pomyślmy... pozwolę Ci wybrać cos dla mnie i zapłacić za to – uśmiecha się wesoło. Dobrze się bawiła. A myślała, że zakupy z Ang to frajda z nim było weselej. Komentował wszystko co wybrała. Zaraz, zaraz co ja powiedziałam pomyślała patrząc na jego uśmiechnięta buzie – oczywiście ja muszę to zaakceptować.
- Słowo się rzekło. Ja wybieram i bez dyskusji – patrzył w kierunku wieszaka na którym wisiała sukienka w kolorze wiśni, bardzo kłusa sukienka
- Booth nawet o tym nie myśl... przecież to nawet, nie ma mowy
- Obiecałaś a teraz się wycofujesz?
- A gdzie ja niby mam w tym iść?
- Znajdzie się okazja. Przymierz przynajmniej, proszę – popatrzył na nią tymi swoimi dużymi oczami z niemą prośbą
- No dobrze niech będzie. Ma pani może tą sukienkę co jest na wystawi w rozmiarze 38?
- Oczywiście już podaję – weszła do przymierzalni założyła tą cudną sukienkę. I nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła w lustrze. Była uszyta jak dla niej piękna... wyszła się pokazać.
- I jak? – zapytała. Patrzył na nią z takim zachwytem, że nie miała żadnych wątpliwości, że mu się podoba. Sukienka coprawda więcej odsłaniała niż zasłaniała. Ale wyglądała w niej zjawiskowo. I niesamowicie działała na wyobraźnie. Dobrze, że miał na kolanach torbę z zakupami inaczej byłby jeszcze bardziej czerwony niż jest
- Wyglądasz... brak mi słów cudownie po prostu ale to nie oddaje twojego wyglądu. Pięknie prawda? – zwrócił się do sprzedawczyni
- Mąż ma rację wygląda pani bardzo ładnie – dodała, już miała otwierać usta, że nie są a zresztą i tak im nigdy nikt nie wierzył... nie ma sensu się tłumaczyć.
- Bierzemy – zadecydował i wyciągnął kartę żeby zapłacić. Wyszli ze sklepu – może jakieś jedzonko?
- Ty idź zamów coś a ja wstąpię do jeszcze jednego sklepu – poszła do sklepu z bielizną. Jakoś nie miała ochoty żeby on wybierał jej bieliznę. Póki co kupiła wszystko co mu się podobało. Swoją drogą, że ładne było. Po drodze do kawiarni weszła jeszcze do sklepu z męską odzieżą, kupiła mu ładną szafirową koszulę i krawat z odlotowym Plutem.
- Dzięki – usiadła i zabrała się za jedzenie sałatki która jej kupił – brakowało mi tego
- Zakupów?
- Nie tylko, w ogóle to był ciężki rok...
- Tempe co się dzieje gdzie jest Sully?
- Nie wiem gdzie jest i szczerze mnie to nie obchodzi. Booth opowiem ci wszystko ale po woli dobrze?
- Co on ci zrobił?
- Booth proszę nie psujmy tego dnia. Powiem, obiecuję, że powiem...
- Jak go złapię...
- Spokojnie, idziemy czy masz jeszcze ochotę na coś? – zmieniła temat. Wiedział, że nie ma jej co zmuszać, musi sama powiedzieć.... – jeszcze tylko buty i możemy wracać.
- Boże to jeszcze nie koniec – powiedział robiąc komiczną minę ....

kolejna część. Przez weekend nie dodam nic. Mam kompa zepsutego. korzystam tylko w pracy a właśnie z niej wychodzę.
Miłej lektury i jak zawsze czekam na opinie.
Do poniedziałku papa

ocenił(a) serial na 10
izalys

Świetnie się kłócili. Super opowiadanie ;)

ocenił(a) serial na 10
Alyss

Ekstra opowiadanie.
Świetne kłótnie Bones z Boothem.
Szkoda, że dopiero w poniedziałek będzie nowa notka:)

_nn_

Naprawdę świetne szkoda tylko że muszę czekać do poniedziałku:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

...zakupki. ta ich kłotnia musiala swietnie wygladac. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
izalys

Co byśmy zrobili bez bibliotekowych czytelni
ale następna w poniedziałek. w niedziele biblioteka nie czynna :(
Mam nadzieję że się spodoba

VI

Na całe szczęście z butami poszło szybciutko. Wsiedli do samochodu.
- To gdzie teraz jedziemy? Do domu czy jeszcze gdzieś?
- Jestem trochę zmęczony, może jedźmy do domu. Jutro pozwiedzamy okolicę. Pokażę Ci moje ulubione miejsca
- Ok. jedźmy, wiesz co zapomniałam, kurcze nie mam komórki moja gdzieś przepadła – skrzywiła się na myśl co tak naprawdę się z nią stało – jest tu gdzieś taki sklep?
- Pewnie jedź pokażę ci – stanęli pod sklepem z telefonami
- Mam prośbę kupisz mi też? Najlepiej motorolke, oddałem służbowy i nie mam żadnego, nie, nie chcę wychodzić zaczekam – powiedział układając się wygodniej. Weszła i kupiła dwa telefony. Obie mortorole jedną czarna dla agenta i srebrną dla siebie. Wróciła do samochodu dała mu pudełka z telefonami.
- Możesz rozpakować i włożyć karty – dodała z uśmiechem. Zajął się tym po chwili oba były uruchomione. Wpisał do jej telefonu swój numer a do swojego jej numer. Jak zawsze szybkie wybieranie „1”. W międzyczasie podjechali pod dom Bootha. Była już prawie 17. Zakupy zajęły im trochę czasu.
Wysiedli z auta i weszli do domu. Seel na nogach miał pełno toreb z zakupami.
- Cześć mamo, cześć tato – zawołał i pojechał do swojego pokoju. Za nim weszła Bren
- Booth ale je nie mogę zostać w Twoim pokoju. Co na to twoi rodzice?
- Nic nie powiedzą. Kanapa nie jest wcale taka wygodna. Zrób sobie miejsce w szafie i komodzie i włóż tam rzeczy. Jestem strasznie zmęczony położę się na chwilę dobrze?
- Jasne ale Seel... – wiedziała, że ta dyskusja jest bezcelowa on już podjął decyzję
- Chyba, że się mnie brzydzisz - powiedział
- Zwariowałeś? Pogięło Cię? – oburzyła się, popatrzyła na jego minę – podpuściłeś mnie. Rzuciła w niego pierwszą paczką jaką miała w ręce. Nie zauważyła, że to ta ze sklepu z bielizną. Chwycił i zajrzał do środka. Gdy zauważyła czym rzuciła. Rzuciła się na niego żeby mu zabrać. Szamotali się chwilę aż w końcu oboje wylądowali na łóżku a jej bielizna rozsypana była niemal po całym pokoju. Zwabiony krzykami i hukiem Jared wpadł do pokoju.
- Ooo przepraszam powinienem był zapukać – powiedział Bren chciała się podnieść ale silne ramię ja trzymało
- My tylko się wygłupialiśmy – powiedziała zmieszana Bones
- Taaa kolacja o 20 – i wyszedł. Leżeli jeszcze chwilę na łóżku. Booth zmęczony szybko zasnął. Ona wzięła się za porządki. Włożyła ubrania do szafy i bieliznę do komody. Tak jak mówił tak zrobiła. Przykryła go kocem i wyszła z pokoju. Musi porozmawiać z jego rodzicami.

W instytucie
- Martwię się o Niego. Już dwa miesiące minęły. Nie odzywa się nie podchodzi do telefonu. Boję się myśleć jak on teraz wygląda – Angela weszła na platformę
- Tak, jakby tu była Brennan, ona mogłaby mu pomóc – dodała Cam
- Naprawdę byłem gotowy zapłacić ciężką kasę żeby go zoperowali poza kolejnością. Nie dali się – dodał Hdogins.
- Dzwonię – Angela wykręciła nr do domu rodziców Bootha – dzień dobry z tej strony Angela Montenegro. Czy mogę prosić do telefonu Seeleya? Nie ma go? A gdzie jest? Na zakupach? Niech mi pani wybaczy ale ostatnio brał kąpiel wcześniej był na spacerze. To kiepskie wymówki. W takim razie jak już przyjdzie z tych zakupów niech raczy w końcu do nas zadzwonić. Do widzenia – rozłączyła się – wyobraźcie sobie, że dzisiaj pojechał na zakupy. Mógłby się bardziej wysilić.
Siedzieli pogrążeni w niewesołych myślach. Do instytutu wszedł dyrektor Cullen.
- Dzień dobry. Mam do was pytanie czy kontaktowała się z wami dr Brennan?
- Nie mieliśmy od niej wiadomości w ogóle – powiedział Zack
- Czy coś się stało?
- Wychodzi na to, że tak. Dostałem dzisiaj papiery i telefon z Wysp Kanaryjskich. Zatrzymali Sulliwana.
- A co z Bren? - zapytała wystraszona Ang
- To ona na niego doniosła. 10 miesięcy temu trafiła do szpitala na wyspach. Przywiozło ją małżeństwo, które wyłowiło ją z wody daleko od brzegu. Zbadali ją wyniki są w teczce – podał im dokumenty – na tyle wystarczające żeby wydać nakaz aresztowania. Zadzwonili do mnie czy chciałbym się tym zająć. No wiecie sprowadzić go do kraju itp. jako, że jest agentem FBI. Chciałem ją zapytać czy podtrzymuje oskarżenie. I jak ona to widzi?
W tym czasie Angela przeglądała teczkę i podawała dalej. To co tam zobaczyła
- Boże przecież on ją prawie zabił.
- Ślady na nogach świadczą o przemocy seksualnej – dodał Zack oglądając zdjęcia
- tam jest wszystko opisane całe jej zeznanie. Trudno w nie uwierzyć ale...
- Bren nigdy nie kłamie jest do bólu szczera. Nie wymyśliłaby tego – powiedziała Cam odzyskawszy głos.
- Dlatego jej szukam. Zostawię wam to jakby się odezwała to niech zadzwoni do mnie dobrze?
- Przekażemy – wyszedł
- Nie mogę w to uwierzyć...
- Związał ją i głodził. Zabrał jej wszystkie rzeczy. I do tego ten gwałt. W głowie mi się to nie mieści. Mój Boże ona przeszła piekło... nic dziwnego, że zniknęła... boję się o nią – powiedział zmartwiony Jack.
- Dlaczego oni nigdy nie słuchają mądrzejszych. Jakby w końcu wyznali sobie co czują nie doszłoby do tych tragedii. Jak dzieci w przedszkolu
- Cam, złość nam w niczym nie pomoże.
- Wiem ale szlag mnie trafia. Jak ona sobie z tym poradziła. Oby jej nic nie było. To byłby gwóźdź do trumny Bootha – zadzwoniła komórka Ang
- Halo. Popatrz, popatrz kto postanowił do nas zadzwonić – mówi siląc się na wesoły ton
- Ang dla twojej wiadomości ja naprawdę byłem na zakupach. I nawet coś kupiłem
- Słuchaj nie pociskaj mi tu kitów
- Poważnie
- Dobra, dobra. Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Nadal jestem sparaliżowany. Ale ogólnie jest dobrze
- Martwimy się o ciebie
- Ang nic mi nie jest, naprawdę. Muszę kończyć idę na kolację. Pozdrów wszystkich odezwę się jeszcze.
- Booth zaczekaj. Miałeś jakieś wiadomości od Bren?
- Nie – odparł patrząc na Tempe – a stało się coś?
- Cullen jej szukał. Chciał z nią pilnie pogadać. Jakby się odezwała to przekaż jej dobra?
- Jasne. To na razie Ang – odłożyła słuchawkę
– Ta rozmowa była dziwna. On naprawdę miał dobry humor. Coś mi tu nie gra. No cóż już prawie 20 chodźmy do domu...
Z niewesołymi myślami wszyscy rozeszli się do domów.

Weszła do jadalni w poszukiwaniu jego rodziców. Był tam tylko Jared.
- Cześć szukam waszych rodziców
- Poszli do sąsiadów. Słuchaj przepraszam za to wtargnięcie nie chciałem wam przeszkodzić.
- Daj spokój w niczym nie przeszkodziłeś. A raczej uratowałeś brata przed pobiciem. Głupio mi trochę. Wiesz Seel uparł się żebym została z nim w pokoju. Nie chciałabym urazić waszych rodziców. Przecież ja jest całkiem obca...
- Oszalałaś! Na pewno ich nie urazisz. Oni cię uwielbiają. Poza tym mój brat odzyskał radość i znowu tak naprawdę żyje dzięki tobie. Oni będą całować ziemie po której stąpasz. I nie pozwolą Ci odejść. Tym nie masz się co martwić. A swoją drogą my próbowaliśmy wszystkiego, terapeuta, krzyki, prośby, płacze... nic nie pomogło. Wystarczyło, że Ty się pojawiłaś i... nie wiem jak zdołamy ci się odwdzięczyć.
- Daj spokój. Nie ma cie za co. Wyrzucam sobie to, że włóczyłam się po świecie kiedy on mnie najbardziej potrzebował. A wystarczyło zadzwonić do kogokolwiek. Ale łatwiej było uciec... słuchaj czy jest gdzieś w domu dokumentacja medyczna Seela? Chciałabym zobaczyć.
- Jasne – wyszedł na chwilę i wrócił z grubą teczką – proszę – oglądała chwilę w skupieniu prześwietlenia i rezonans. Czytała raport lekarza i wypis. Jared przyglądał się jej z zaciekawieniem. Brat mówił, że jest genialna. I miał rację. Wyciągnęła telefon. Wybrała nr informacji telefonicznej
- Poproszę nr tel do kliniki św Hieronima w Los Angeles – czekała chwilę potem zanotowała na kartce i się rozłączyła.
- W tej klinice załatwiliśmy mu wizytę tylko, że trzeba czekać pół roku no teraz już 5 miesięcy
- A prywatnie?
- To jest prywatnie. Tam jest najlepszy neurochirurg Jesse McCaine
- Tak wiem ale dla niego pół roku może oznaczać... operacje trzeba przeprowadzić jak najszybciej. Im dłużej odłamek tkwi w rdzeniu tym ma mniejsze szanse na odzyskanie sprawności.
- Wiem próbowaliśmy wszystkiego. Hodgins chciał nawet zapłacić dwa razy więcej nie dalie się w żaden sposób przekonać. Cam go wyszukała
- Dzwonię – wykręciła numer – Dzień dobry proszę z dr Jesse McCaine z tej strony dr Temprence Brennan. Dziękuję poczekam – czekała na połączenie – cześć Jesse co tam dobrego w mieście aniołów?
- Cześć Bren. Pada deszcz. Pełno wypadków. A co u ciebie?
- W porządku. Słuchaj mam do ciebie prośbę. Jest zapisany do ciebie mój przyjaciel. Seeley Booth agent FBI
- A to ten co chciał mi dać łapówkę. Pokłóciłem się z jakimś Jackiem nazwiska nie pamiętam
- Tak to też mój przyjaciel, słuchaj mam u przed sobą jego prześwietlenia. Moim zdaniem rdzeń nie jest przerwany a odkształcony. Nie dałoby się tego jakoś przyspieszyć? Zależy mi na tym
- To ktoś Ci bliski? Znalazł się w końcu ktoś kto wkradł się w twoje łaski? Niemożliwe
- Tak jest mi bardzo bliski. Odłamek tkwi na poziomie odcinka lędźwiowego, ma sparaliżowaną dolną część ciała.
- Całkiem czy ma jakieś czucie?
- No prawie całkiem nie rusza nogami w ogóle...
- Tylko nogami a co z biodrami – zapytał rzeczowo
- Też nie ale – nie wiedziała jak mu to powiedzieć
- Chyba łapię o czym mówisz. Za dobrze Cię wyszkoliłem. Poczekaj sprawdzę. Słuchaj jakbyś go przywiozła jutro wieczorem, zrobiłbym badania własne i ocenił czy warto. Jeżeli to co mówisz potwierdzi się to mógłbym go zoperować w poniedziałek. Pacjent umarł i mam okienko.
- Super by było. To co jesteśmy umówieni
- Wiesz Bren w końcu mam okazję ci się odpłacić. I jestem dumny, że mnie poprosiłaś. To oznacza, że się zmieniłaś. On cię zmienił prawda?
- Życie Jesse, życie. Toi jesteśmy jutro wieczorem u ciebie. Kończę bo muszę załatwić samolot. Do zobaczenia – i rozłączyła się Jared popatrzył na nią jak na osobę z innej planety
- Chcesz powiedzieć, że jednym telefonem załatwiłaś coś czego nam się nie udało w żaden inny sposób?
- Nie pochwalam protekcji. Ale tu chodzi o Seela dla niego zrobię wszystko – wykręciła nr na lotnisko. Po 5 minutach miała zarezerwowane bilety – no załatwione.
- Wiesz co jesteś aniołem – jego głos był pełen emocji. Zapaliło się światełko dla jego brata. To było najważniejsze...

Czekam na opinie jak zawsze

ocenił(a) serial na 10
izalys

bardzo ciekawe opowiadanie, jak każde z resztą. mam nadzieje, że szybko pojawi się cedek!