PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78055
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

izalys

Izalys jesteś świetna czekam z niecierpliwością na następne części twojego opowiadania :) pozdro

ocenił(a) serial na 10
zeet

Fantastyczne naprawdę boskie pisz szybko cd

ocenił(a) serial na 10
izalys

Izalys świetne opowiadanie. Ciekawe czy Booth wróci z misji. Czekam na następne części.

izalys

sweet:)
masz racje Izalys z nowym forum:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

I

Dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Popatrzyła na zegarek 21:30, sobota, kto to może być? Otwiera drzwi. No tak a któżby inny
- Booth wejdź! Co tutaj robisz?
- Ja też się cieszę, że Cię widzę, Bones. Przyniosłem kolację. Chińszczyzna…
- A co jeśli bym już jadła?
- Nie możliwe znam Cię nie od dziś – siada na kanapie – może jakieś kieliszki?
- Jesteś niemożliwy! – idzie do kuchni po lampki do wina – dobra, dobra.
Jedli w ciszy ciesząc się własnym towarzystwem.
- Booth ja przez ciebie będę grubsza niż dłuższa…
- Nie przesadzaj Tobie to nie grozi – uśmiecha się do partnerki – Bones, ja wyjeżdżam w poniedziałek o świcie – zastygła w bezruchu
- Gdzie? Co się stało?
- Dostałem rozkaz jadę na misję. Nawet sam do końca nie wiem gdzie. Gdzieś na bliski wschód…
- Ale tam jest wojna…
- Dlatego tam jedziemy. Jeżeli to ma być dla mnie pocieszeniem to zabierają samych najlepszych.
- Rozumiem – mówi ale serce mówi zupełnie co innego. Co będzie jak on nie wróci? Może to właśnie ten moment żeby mu powiedzieć jak jest jej bliski? Nie, nie może go obarczać teraz swoimi wymysłami – na długo jedziesz?
- Nie wiem to zależy – patrzy na nią. Chce zapamiętać jej twarz, tą kochaną… piękne oczy, usta… nie może sobie teraz pozwolić na to. Musi myśleć, musi mieć po co wrócić. Jej wzrok, tylko, przez jedna ulotną chwilę wydawało mu się, że… - nie ma końcowej daty tej misji. Nic o niej nie wiem.
Siedzieli obok siebie, nawet nie zauważyli jak szybko upłynął im czas.
- Zostaniesz na noc?
- Czy to jakaś propozycja? Bones nie wiem musze się zastanowić… - odpowiada z szelmowskim uśmiechem.
- Booth Kiedy ty spoważniejesz? Ja mówię co najwyżej o kanapie – choć najchętniej bym cię widziała obok siebie w sypialni – to co?
- Pewnie, że zostaję – cieszy się jak dziecko – Bones nie wiem czy… wypada… ale chciałbym żebyśmy ten dzień spędzili razem… je nie wiem kiedy wrócę…
- A co z Parkerem? Nie chcesz z nim spędzić tego dnia? – wiem jak ważny jest dla niego syn i jak jego matka mu to utrudnia
- Pewnie żebym chciał, najlepiej z Tobą i z Parkiem ale Rebecca ma już inne plany i nie pozwoliła mi – mówi ze smutkiem
- W takim razie z przyjemnością spędzę z Tobą ten dzień, jeżeli chcesz…
- Bardzo chcę. A teraz chodźmy spać. Bo zamiast korzystać z pięknego będziemy spać.
- Ok. pościele sobie na kanapie a Ty idź spać do mnie
- Bones nie ma mowy będzie cię wszystko boleć potem
- Nie kłóć się ze mną, jesteś większy i będziesz się na pewno rano źle czuł a poza tym twoje plecy… nie ma mowy idź do łazienki i do łóżka
- Jesteś pewna?
- Znasz mnie jakbym nie chciała to nie zaproponowałabym ci tego
- Ok., ok. z Tobą i tak nie wygram
- Mądry chłopak – uśmiecha się
Już drugą godzinę próbowała zasnąć ale tutaj naprawdę nie da się spać, myślała przewracając się na drugi bok. Po kolejnej pół godzinie poddała się. To jest nierealne. Weszła Do sypialni łóżko jest duże. Odchyliła delikatnie kołdrę i wśliznęła się. W końcu rozprostowała bolące plecy. Zasnęła bardzo szybko.
Obudziła się było jej tak dobrze, ciepło i wygodnie. Otworzyła oczy… o matko! Leżała przytulona do partnera. Spał spokojnie jego klatka piersiowa unosiła się i opadał miarowo w rytm oddechu. Leżała jeszcze chwilę zastanawiała się jak uwolnić się z jego objęć żeby nie obudzić. A swoją drogą, że nie bardzo miała ochotę wstać. Powoli wstała poszła do łazienki. Po szybkim prysznicu zabrała się za śniadanie. W lodówce jak zawsze nie za wiele…
Poszła obudzić agenta
- Booth wstawaj już 10 – w odpowiedzi usłyszała pomruk niezadowolenia – śpiochu wstawaj śniadanie czeka
- Już wstaję – Bren wyszła do kuchni, o Boże znowu o niej śniłem. Ten sen był taki realny trzymał ją w ramionach, spali spokojnie, czuł się szczęśliwy. No cóż trzeba wstać. Popatrzył na poduszkę obok wyglądała jakby ktoś na niej spał, nie no ja mam normalnie zwidy.
- Bones ale ty mnie rozpieszczasz, oddałaś łóżko, zrobiłaś śniadanie…
- Ciesz się póki co – uśmiecha się. Jedzą śniadanie w przyjemnym milczeniu ciszą się swoim towarzystwem.
Cały dzień upłynął im bardzo przyjemnie. Pojechali nad jezioro. Zjedli obiad w małej knajpce nad brzegiem. Poszli na długi spacer. Chłonęli swoje towarzystwo. Wieczorem odwiózł ją do domu.
- Bones nie wiem kiedy wrócę… nie wiem czy w ogóle wrócę. Mam do ciebie prośbę jeżeli… jeżeli nie wrócę…
- Nawet tak nie myśl, nie mów tak. Masz wrócić i nie widzę innej możliwości
- Bones proszę obiecaj mi coś…
- Booth!
- Obiecaj mi, że od czasu do czasu spotkasz się z moim synem i opowiesz mu o mnie. Na Rebeccę nie mam co liczyć. Proszę obiecaj mi…
- Booth… - patrzy na niego – ok. dobrze, postaram się żeby o tobie nie zapomniał. Chociaż wiem, że to nie będzie konieczne. Bo jak nie wrócisz to ja cię znajdę i się policzymy. Nie waż się nie wracać! – próbuje żartem zamaskować swoje zdenerwowanie. Agent uśmiecha się.
Odprowadza ja pod drzwi.
- Wejdziesz? – pyta
- To nie jest dobry pomysł. Musze wstać o 3 o 4:30 mam być w bazie… musze się jeszcze spakować…
- Zawieść cię?
- Nie chcę cię fatygować – popatrzył na jej minę uśmiechnął się – w takim razie jedź do mnie wstaniemy rano i mnie zawieziesz ok.?
- Wezmę tylko coś do spania i możemy jechać.
Przyjechali do niego. Pościelił jej na kanapie pomimo jego protestów, nie zgodziła się, żeby on spał na kanapie.
- Bones przecież jesteś moim gościem…
- Booth ale ja następnej nocy będę spać we własnym łóżku a Ty nie wiadomo gdzie. Musisz korzystać z wygody póki możesz – patrzy na niego jest nieustępliwy – słuchaj twoje łóżko jest duże. Przecież jesteśmy dorośli. Możemy spać w jednym łóżku jest w nim dużo miejsca…- cholera ale palnęła, boi się na niego spojrzeć jak zareagował – przepraszam to głupi pomysł…
- Nie, to nie jest głupi pomysł – bierze ją za rękę idą do sypialni – idę jeszcze pod prysznic a ty się połóż pobudka bladym świtem – wychodzi do łazienki. Jest szczęśliwy, sama zaproponowała może jednak jej zależy? Wyszedł, już spała. Położył się obok niej. Zaryzykował i mocno ja przytulił. Ona wtuliła się w jego ramiona. Zasnęli.
Ranek przyszedł szybko. Budzik zadzwonił punktualnie o 3. wstali on poszedł się spakować, wziąć prysznic, ona zajęła się śniadaniem. Jedli w pełniej napięcia ciszy.
- Jedziemy?
- Tak czas się zbierać – odpowiada – Tempe dziękuję, że zostałaś ze mną. To wiele dla mnie znaczy – przytula ją mocno – jedźmy.
Podjechali pod bramę bazy była już 4:15.
- Nie bój się odstawię Twoje cacko do garażu. Zadbam o roślinkę…
- Wiem, że wszystkim się zajmiesz. Ufam ci jesteś dla mnie… jesteś moja najlepszą przyjaciółką – to nie czas i miejsce na takie wyznania. Przytula ją mocno chce zapamiętać jej zapach, jej uśmiech, oczy. Czy kiedyś je jeszcze zobaczy?
Temp podnosi głowę. Delikatnie muska jego usta swoimi. Przyciąga ją jeszcze mocniej do siebie zachęcony tym, pocałunkiem sam całuje ją. Na początku bardzo delikatnie potem coraz śmielej. Zapominają o wszystkim wokoło liczy się tylko ta chwila, tylko oni…
- Muszę iść – odrywa się od niej – dziękuję, za wszystko, za to, że jesteś tutaj ze mną. Dziękuję – całuje ją jaszcze jeden, ostatni raz – do zobaczenia.
- Trzymaj się i wróć do mn… wróć tutaj jak najszybciej – zostaje za bramą czeka aż odejdzie.
Odchodzi z ciężkim sercem. Jest szczęśliwy, nie jest jej obojętny. Jeszcze trudniej jest mu teraz odjechać. To moja ostatnia misja. Po powrocie składam rezygnację.
Wsiadła do auta i dojechała. Weszła do mieszkania. Posprzątała, podlała roślinkę. Zamknęła mieszkanie i pojechała do pracy.

ocenił(a) serial na 10
izalys


II

Godzina 6:30 w instytucie nie było jeszcze nikogo. Dr Brennan zabrała się za zaległą robotę papierkową. Myślami była jednak daleko od raportów. Jej myśli odleciały razem z nim. Żeby tylko wrócił cały…
Ok. godz. 8 zaczęła się schodzić resztę pracowników. Angela z dezaprobatą spojrzała na przyjaciółkę.
- A ty od której tutaj siedzisz? – pyta
- Spokojnie Ang, przyszłam o 6:30
- I po co tak wczas? Kochana nie samą pracą żyje człowiek
- I tak nie mogłam już spać. A musze wypełnić raporty dla nowego współpracownika. O ile Booth zalegał tak jak ja to nowy będzie pewnie bardziej wymagający. Musze zadzwonić do Cullena i zapytać kto będzie ze mną pracował. Muszę przejrzeć podania na asystentów…
- Powoli, bo się gubię. Jaki nowy partner? A Booth? Rozdzielili was? No nie Sweets tym razem przegiął…
- Ange to nie Sweets i nikt nas nie rozdzielił. Booth pojechał na misję dzisiaj. Nie wiadomo kiedy wróci… - mówi ze smutkiem – dostał rozkaz w sobotę. Prosił, żeby was wszystkich pożegnać – dodaje – wybacz Ang ale musze zadzwonić do Cullena
- Ok. znikam pogadamy potem – wychodzi, to będą dla nich wszystkich trudne dni.

- Dzień dobry panie dyrektorze z tej strony dr, Brennan
- Witam – odpowiada
- Chciałam zapytać z kim teraz będę pracować, czy w ogóle będę dostawać jakieś sprawy?
- Tak z pewnością pani doświadczenie jest bardzo cenne. Dzisiaj rano zgłosił się do pracy Sully. Współpracowała już z nim pani więc myślę, że nie będzie problemu
- A czy ja mogę prosić o zmianę czy decyzja już zapadła?
- A mogę zapytać dlaczego?
- Nie chcę z nim współpracować z powodów osobistych.
- Może pani oczywiście wybrać po prostu myślałem, że skoro już pracowaliście to…
- Wolałabym nie z nim jeżeli to nie sprawi problemu.
- W porządku tylko, że nie bardzo mam kogo pani przydzielić. Sully jest tylko wolny.
- A Derek? Asystent Booth?
- On jest tylko zwykłym agentem
- Nie szkodzi Booth mówił, że jest dobry i zajdzie wysoko. Jak to nie będzie jakiś większy problem to wolałabym z nim pracować, nie z Sullym.
- W porządku da się to załatwić
- Dziękuję
- Przyślę do pani Dereka. Do widzenia

- Bren czy ja dobrze słyszałam? Sully wróci i chciał z Tobą pracować? A Ty się nie zgodziłaś?
- Tak wrócił. Ale poprosiłam o pracę z kimś innym. Będę pracować z Derekiem. Wolę z niedoświadczonym agentem niż z Sullym.
- Co jest grane Bren? Przecież kiedyś byliście razem i było dobrze
- A potem On mnie zostawił i na dobre mi to wyszło. Nie żałuję w zasadzie to już wtedy widziałam, że nic z tego nie będzie. To była tylko chemia. Nie było nic więcej…
- Czekaj ale ty zawsze mówiłaś, że miłość to chemia: fermony i dopamina.
- A Booth mówił, że tylko krowa nie zmienia zdania, nie do końca to rozumiem ale chyba chodzi o zmianę zdania…
- Powiedz mi co się stało przez weekend? Kto Cię podmienił przez dwa dni?
Odpowiedziała jej cisza. Nie jest jeszcze gotowa rozmawiać na ten temat.
- Bren…?
- Nie wiem Ang, nie wiem…
- Ok. widzę, że musimy pogadać może kolacja wieczorem?
- Angela nie dzisiaj kiedyś Ci powiem ale jeszcze nie teraz proszę… będę… po prostu kiedyś powiem – Angela zrozumiała, że ona po prostu nie jest gotowa na taką rozmowę.
- Dobra ale kolację i tak możemy zjeść.
- Ok. to o 19 u mnie?
- Przyjdę.

Minęły dwa tygodnie od wyjazdu agenta. Z Derekiem współpracowało jej się bardzo dobrze. Na początku bardzo nieśmiały i cichy człowiek zmieniał się w agenta z pełna parą. Booth miał rację zajdzie wysoko. Szybko się uczy i nie jest zarozumiały. Jej nowy asystent Wendall tez był całkiem dobry. Nie było to co prawda Zack ale ma duże szanse mu dorównać.
Tęskniła za Seelem ale do tego to by się nikomu nie przyznała.
Przyjaciele jednak widzieli co się z nią dzieje. Była przygaszona często rozłoszczona. Jak przyszedł Sully to go po prostu wyrzuciła. Coś się z nią działo. Po prostu najzwyczajniej w świecie bała się, bała się i tęskniła. Nie przychodziła na terapię
- Dzień dobry dr Brennan, nie odwiedziła mnie pani co się dzieje
- Nie widzę potrzeby. Przecież przychodziliśmy do ciebie z Boothem. To była nasza wspólna terapia a teraz jego nie ma więc nie widzę sensu w tych wizytach
- Może jednak pani się zdecyduje na rozmowę ze mną? – widział, że nie wszystko z nią w porządku.
- Nie, dziękuję. Przepraszam ale ja mam teraz dużo pracy do widzenia – delikatnie mówiąc spławia go. Wie, że Słodki od razu by się domyślił jest dobry w wyczuwaniu emocji.
- Na razie dr Brennan jakby co to wie pani gdzie mnie szukać – wychodzi

- I co? – pyta Cam
- Nie chce słyszeć o spotkaniu.
- Nie jest dobrze – martwi się o nią

ocenił(a) serial na 10
izalys

III

Zadzwonił telefon
- Brennan
- Dzień Dobry czy to Bones?
- Tak na mnie mówi tylko partner dr Brennan w czym mogę pomóc?
- Dzwonię z pogotowia opiekuńczego. Jest u nas niejaki Parker Booth. Mówi, że pani go zna
- Tak to syn mojego partnera. A co Park robi w pogotowiu opiekuńczym? – pyta zdziwiona
- Jego matka zostawiła go u nas dzisiaj rano. Nie możemy się skontaktować z jego ojcem. Nie do końca wiedział jak pani się nazywa znał tylko przezwisko i gdzie pani pracuje. Tak panią znaleźliśmy. Czy mogłaby pani przyjechać tutaj?
- Oczywiście proszę tylko podać adres i zaraz będę – zanotowała. Co on robi w pogotowiu rodzinnym. Wybiega z instytutu. Po drodze zdążyła tylko zawołać
- Cam wychodzę nie wiem kiedy wrócę
- Ok. dr Brennan. Co się stało? Dr Brennan!? – wołała ale jej już nie było

- Witam dr Temprence Brennan ja w sprawie Parkera Booth
- To ja dzwoniłam do pani. Witam
- Dlaczego Parker tutaj jest? Co się stało?
- Chodźmy do mnie i porozmawiajmy
- Mogę najpierw zobaczyć małego? Pokaże się, że jestem żeby się nie martwił
- Dobrze chodźmy – weszli do Sali gdzie bawiły się dzieci. Parker zapłakany siedział w koncie nie uczestnicząc w zabawie. Jak tylko zobaczył Bones podbiegł do niej i rzucił się z płaczem w jej ramiona
- Już dobrze mały, już cicho, spokojnie, jestem tutaj. Nie zostawię cię nie bój się. Pójdę teraz z panią dyrektor i porozmawiam a Ty tutaj zostań dobrze?
- Przyjdziesz?
- Tak obiecuję, że tu wrócę zaraz – wyszła z powrotem do dyrektorki – co niestało?
- Jego matka Rebecca przywiozła go dzisiaj rano. Wybierała się na 2 miesięczne wakacje a okazało się, że mały nie ma odpowiednich szczepień jakie są wymagane dla dzieci w jego wieku i nie może z nimi jechać. Jego ojciec podobno jest nieosiągalny. Nawet żadnych ubranek dla niego nie zostawiła. Co to za kobieta. Pocałowała go powiedziała żeby był grzeczny i wyszła. A mały zastał i płakał. Udało nam się dowiedzieć, że jego ojciec jest agentem FBI. Zadzwoniłam tam ale okazało się, że jest na misji i nie wiadomo kiedy wróci. Mały powiedział, że pani mu pomoże na pewno bo jest przyjaciółka jego taty.
- I miał rację. co musze zrobić żeby go stąd zabrać?
- To nie takie proste. Musi pani mieć statut rodzica zastępczego albo dokument stwierdzający że jedno z rodziców ustanawia panią prawnym opiekunem.
- Jak zdobyć taki statut?
- Dzisiaj się pani nie uda na pewno. To trochę trwa…
- Ja go muszę stąd dzisiaj zabrać. Postaram się to załatwić. Mogę zadzwonić? – nie czekając na odpowiedź wykręca nr do Caroline.
- Witam z tej strony dr Brennan. Mam problem musi mi pani pomóc. Przepraszam nie mam czasu na uprzejmości. Syn Booth jest w pogotowiu opiekuńczym musze go stąd zabrać ale żeby go zabrać musze być rodzicem zastępczym tego podobno nie da się załatwić w jeden dzień może ty coś wymyślisz. Ok. czekam na telefon jestem tu z nim. Do zobaczenia.

- Cullen mamy problem – Caroline wchodzi do biura dyrektora – ta Rebecca, była Bootha, matka Parkera. Zostawiła go w pogotowiu opiekuńczym i pojechała na wakacje. Brennan chce go zabrać ale nie chcą go jej dać. Musimy coś wymyślić…
- Jak to go zostawiła? Przecież to matka i podobno tak go kocha, że nie chciała mu pozwolić na spotykanie z ojcem. Zostawiła? Nie bardzo wiem co możemy zrobić – myśli intensywnie
- Nie zrobimy z niej rodzica zastępczego w godzinę. Już dzwoniłam wszędzie gdzie mogłam. Rebecca nie zostawiła jej upoważnienia do opieki…
- Ona nie ale może Booth – wychodzi i po chwili wraca z zalakowaną kopertą – to testament Bootha może napisał coś na temat syna – rozrywa kopertę w obecności prokurator Caroline i sekretarki. Czyta:

„(…) w przypadku mojej śmierci lub innego losowego wypadku opiekę oprawną nad moim synem Parkerem Booth powierzam mojej przyjaciółce i partnerce dr Temprence Brennan. W kopercie znajduje się dokument prawny. Posiada go również mój prawnik Jashua Green. Ją tez proszę o pomoc w wychowaniu mojego syna…”

- No i sprawa się rozwiązała. Nie przypuszczałam, że on zadba o takie sprawy. Zwłaszcza, że mały ma matkę.
- Tak ale on jej nie ufał. Poza tym biuro poniekąd wymaga testamentu, żeby rozstrzygnąć ewentualne sprawy. No i takim sposobem dr Brennan została prawnym opiekunem małego. Wiedziałem, że jej ufa ale ona i dziecko…
- Skoro on jej powierzył… zna ją jak nikt. Wieże, że wiem co zrobił…
- Jedzie pan ze mną?
- Tak. Muszę to zobaczyć.

ocenił(a) serial na 10
izalys

świetne opowiadanie! bardzo mi się podba, serio ^^

ocenił(a) serial na 10
izalys

No super opowiadanko...:) Czekam n kolejne części.:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Izalys krejzolko! Super opowiadanie! Bones i Parker?Wow! Czekam na więcej! I niech Booth wróci! Buziaki i pozdrowienia dla Ciebie!

ocenił(a) serial na 10
izalys

IV

Siedziała z Parkerem i grała w jakąś grę. Co będzie jak się nie uda. Nie może małego zostawić tutaj samego. Jak ona mogła tak zrobić? Przecież to własnemu dziecku? Co to za matka. Wiedziała, że nie była dobrą kobietą. Bo która matka zabrania dziecku kontaktu z własnym ojcem? Booth jest bardzo dobrym człowiekiem wspaniałym ojcem, który bardzo cierpiał z tego powodu. A ten mały jest taki słodki, inteligentny.
- Dr Brennan jest pani proszona do gabinetu
- Już idę. Zaczekaj tutaj dobrze?
Wchodzi do gabinetu , gdzie są już i Caroline i Cullen.
- Dzień dobry – wita się z nimi – udało się załatwić? Mogę go zabrać?
- Tak. Było to w miarę proste. Jest pani prawnym opiekunem Parkera – zdziwiona patrzy na Cullena – ale do tego trzeba zgody rodziców – dyrektor podaje jej testament agenta i dokument prawny potwierdzający jego słowa. Czyta i nie może uwierzyć. Przecież Booth znał jej stosunek do dzieci. A mimo to ufał jej na tyle żeby powierzyć ukochanego syna. Nie mogę go zawieść! – czyli mogę go zabrać do domu?
- Tak wychodzi na to, że tak – tyle wystarczyło jej, wyszła.
- Parker, zbieraj się idziemy do domu – woła małego i wychodzą na zewnątrz czekają na nich Cullen i Caroline
- Dziękuję Wam bardzo
- Nic nie zrobiliśmy, spełniliśmy tylko życzenie Bootha.
- Musisz się jednak przygotować na wizytę z opieki społecznej i nie dać im powodu do zabrania małego od ciebie. Jakby co to dzwoń do mnie o każdej porze dnia i nocy – radzi jej pani prokurator.
- Jeszcze raz dziękuję. Park idź i otwórz samochód, to ten srebrny tylko uważaj – mały biegnie we wskazanym kierunku – nie wiem jak wam dziękować, nie mogłabym go zostawić. Wystarczy, że matka go zostawiła. Wiecie ona nawet nie zostawiła dla niego ubrań . po prostu pojechała na wakacje. Nie mogę w to uwierzyć. Caroline powiedz mi jakie mam prawa jako opiekun?
- W przypadku nieobecności rodziców takie same jak oni.
- Mogę złożyć wniosek o częściowe pozbawienie jej praw na rzecz ojca?
- Nie musi pani tego robić. Ja to zrobię jako prokurator. Może być pani świadkiem jak dojedzie do sprawy. Co za matka!
- Jeszcze raz dziękuję. Nie mam pojęcia jak sobie poradzę. Nigdy nie opiekowałam się dziećmi. Nie mam do tego powołania. To będzie ciężki czas. Mam nadzieje, że wyjdziemy z tego cało i ja i mały.
- Zawsze może pani liczyć na naszą pomoc i nie tylko na naszą…
- Wiem ale muszę przynajmniej spróbować sama dać sobie rade. On mi zaufał. Nie mogę go zawieść…
Kiwają ze zrozumieniem głowami.

- No to co jedziemy na zakupy? – wchodzi do samochodu gdzie mały już siedzi zapięty pasami – bo chyba nie masz nic do ubrania
- Bones ja nie cierpię zakupów – krzywi się
- Ale w czymś musisz chodzić. Jedziemy – mały patrzy z krzywa miną – ok. zróbmy tak. Przymierzysz po jednej rzeczy a potem kupimy to co będzie się podobało w odpowiednim rozmiarze. Może być tak?
- No dobra – ruszają. Zakupy zajęły im nie zbyt dużo czasu. Mały miał już wszystko co potrzebne – podjedziemy jeszcze do instytutu. Kto zajmował się tobą po szkole?
- Rose.
- Wiesz może jak ją znaleźć? Masz do niej jakiś nr?
- Nie mam i nie wiem gdzie mieszka.
- Ok. jakoś ją znajdziemy.
Podjechali do instytutu już po godzinie 15, weszli i wywołali lekkie zdziwienie.
- Przepraszam, że wyszłam ale musiałam odebrać Parkera. Park to jest Angela, Cam, Jack a tam na górze Wendall.
- Cześć – wita się mały – tatuś z wami pracuje?
- Tak a Ty jesteś synkiem Bootha? – pyta Cam mały kiwa głową.
- Jack pokażesz Parkowi swoje robaki, proszę.
- Naprawdę hodujesz larwy i robaki?
- Tak chodź – bierze go za rękę i wychodzi.
- Bren co jest grane? – pyta Angela
- To długa historia a kończy się tym, że do powrotu Bootha mały jest pod moją opieką i jestem tym przerażona
- Ale jak do tego doszło? Co z jego matką? Stało jej się coś?
- Tal stało. Pojechała na 2 miesiące na wakacje i zostawiła małego w pogotowiu opiekuńczym.
- Gdzie!!!??? – są w szoku
- Dlatego tak długo mnie nie było. Caroline i Cullen pomogli mi go stamtąd zabrać. Jestem jego prawnym opiekunem.
- Wiesz, że możesz na nas liczyć? – odpowiadają przyjaciele – cokolwiek będziesz potrzebowała możesz śmiało prosić.
- No to już zacznę. Cam nie będę mogła zostawać po godzinach i czasem… w ogóle nie wiem jak znaleźć jego nianię… to mnie przerasta.
- Nie ma sprawy, masz tyle nadgodzin, że możesz śmiało z nich korzystać
- Dzięki. Powiedzcie mi jak mam się nim zająć, co robić z 7 latkiem. A do tego są wakacje
- Chyba kiepsko trafiłaś bo żadna z nas nie ma dzieci
- Co ja mam robić – myśli intensywnie. Bierze telefon – Cześć Russ. Czy zaproszenie do was jest nadal aktualne? A mogę przyjechać z dzieckiem? Nie, nie mam dzieci a w zasadzie chwilowo mam. Ok. dzięki przyjadę jutro. Dzisiaj musze jeszcze parę spraw załatwić. Dzięki i do zobaczenia. No co tak na mnie patrzycie. On tez wychowuje dwójkę dzieci Amy. Może oni mi pomogą i dadzą parę wskazówek.
- Jesteś genialna – uśmiechają się dziewczyny – pamiętaj, że jakby co to możesz na nas liczyć
- Wiem, muszę jechać do domu sprawdzić komórkę Bootha może ma tam nr do niani.
- To on nie wziął komórki?
- Nie mógł. Zostawił u mnie. Od czasu do podlewam tez jego roślinkę.
- Aha – w głowie Angeli świta myśl a więc to jest ta zmiana, to jest to co się stałe… oj kochana musimy pogadać – może wpadnę do ciebie wieczorem i pomogę?
- Ok. przyjdź. Wendall, będziesz musiał sobie w miarę możliwości sam poradzić. Jakby co to dzwoń. Muszę zadzwonić jeszcze do Dereka. Parker idziemy! Dzięki Cam jeszcze raz – wychodzą
Wieczorem jak już mały spał, dziewczyny usadowiły się na kanapie.
- Bren co się dzieje?
- Ang to jest trudne. Bo ja sama nie do końca wiem co się dzieje. Zadzwonili do mnie rano, że Park jest w pogotowiu opiekuńczym. Pojechałam tam okazało się, że nie mogę go zabrać dopóki nie będę miała statutu rodzica zstępczego albo opiekuna prawnego. Na rodzica zastępczego trzeba przynajmniej tydzień formalności. Potem przyjechał Cullen z testamentem Bootha w którym on ustanawia mnie opiekunem prawnym małego w razie nagłego wypadku. Angela przecież on zna moje ograniczenia a mimo tego powierzył mi syna.
- Zna twoje ograniczenie ale zna też twoje dobre serce, wie, że nigdy byś nie pozwoliła skrzywdzić małego. Po prostu ufa ci aż tak, że powierzył ci najdroższą mu osobę…
- Ang ale dlaczego? Ja… - nie wie co powiedzieć – ja… tęsknie za nim, bardzo. Boję się, że nie wróci i, że nigdy się nie dowiem jakby to…- powiedziała to w końcu to powiedziała. Czuje się teraz dużo lepiej. Nie dźwiga już tego sama. Angela przytula ją mocno wie, że żadne słowa nie ukoją tej t tęsknoty
- Kochana zajmiesz się teraz małym, razem będzie wam łatwiej. My pomożemy
- Angela jeszcze jedno pani w pogotowiu mówiła coś o psychologu, że przydałby się małemu. Ja jestem przeciwna ale czy myślisz, że powinnam z małym iść?
- Myślę, że tak ale raczej nie idź do niego do gabinetu. Zaproś Sweetsa do siebie. On jest dobry na pewno mały nie odczuje tego tak bardzo
- Masz rację. Zadzwonię do niego w poniedziałek. Mimo wszystko dobry jest w tym co robi…
- Ok. ja się zbieram powoli do domu. Trzymaj się i dzwoń jakbyś coś potrzebowała.
- Dzięki Angela.

izalys

podobaja mi sie Twoje nowe opowiadania:)
pozdrawiam:)

Inesita84

FW dziala i dlatego biore sie za nowe forum bedace kontynuacja mojego ostatniego forum " jak to sie zaczelo"
juz niedlugo nowe opowiadania na " jak to sie skonczy"
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

ahh, świetne, świetne!
pisz szybko następne!

zeet

szybko,szybko, pisz szybko ;p
... genialnie! :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Jak to się mówi "Mówisz - Masz":)

V

- Dzięki, że pozwoliłeś nam tutaj przyjechać
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że nas odwiedziłaś. Przyjedź jeszcze w przyszły weekend. Dziewczyny patrzą w Parkera jak w obrazek. On chyba też je polubił. Dobrze się bawią.
- Naprawdę mogłabym? O ile Seel nie wróci. Russ a co będzie jak on w ogóle nie wróci. Prokurator w poniedziałek złoży zawiadomienie o porzuceniu dziecka i wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich na rzecz ojca. A jak on nie wróci to ja będę się nim zajmować. Przeraża mnie to…
- Nie ma się co przejmować na zapas. I nie możesz myśleć, że nie wróci. A poza tym chyba i tak skończy się tym, czy wróci, czy nie, nim zajmować na co dzień prawda? I nie wmawiaj mi, że on jest tyko partnerem z pracy bo i tak nie uwierzę.
- To nie tak. Między nami zmieniło się coś dopiero przed jego wyjazdem. Ten wyjazd chyba spowodował tą lawinę. To, że tama puściła. Russ ja nie do końca wiem jakie on ma uczucia dla mnie. Żadne słowa nie padły. To był tylko pocałunek…
- No siostra chyba nie taki zwykły skoro on wszystko zmienił
- Nie, nie taki zwykły. Ale Russ co będzie dalej jak ja mam się zachować jak wróci? Jakie to wszystko skomplikowane. Łatwiej było żyć z przekonaniem, że miłość to tylko chemia.
- Ale nie byłoby tak zabawnie – uśmiecha się w końcu dociera do niej że życie to nie tylko praca – chyba musze postawi mu piwo jak już wróci. Mimo tego, że mnie aresztował i tatę to i tak go lubię. Wiele dla nas zrobił. A przede wszystkim dla ciebie
- Brakuje mi go, tak bardzo brakuje – pojedyncza łza spływa po jej policzku.

Minęły dwa kolejne miesiące.
- Bren… Bren! Obudź się!
- Nie śpię… już prawie trzy miesiące jak go nie ma. Coraz bardziej boję się, że nie wróci. W przyszłym tygodniu wraca Rebecca. Nie znaleźli jej w Kenii nie wiem jak zareaguje na wiadomość, że została pozbawiona praw rodzicielskich i może go odwiedzić tylko w mojej obecności i jak się zgodzę. Angela nie poradzę sobie z tym sama – rozpłakała się na dobre – nie wiem co mam robić – Ang przytula ją
- Nie jesteś sama. Wszyscy jesteśmy Tobą – w końcu się otworzyła – jedziesz dzisiaj do Russa?
- Tak tylko musimy po drodze kupić prezent dla Holy.
- Jak był tu wczoraj Park pokazywał mi zdjęcia które zrobił. Ma smykałkę do tego. I do tego robił je lustrzanką, co nie jest takie proste
- Tak, jestem z niego dumna. Sweets mówi, że z jego psychiką jest w porządku. Cieszy mnie to niezmiernie. Oglądałaś wszystkie jego zdjęcia? Niektóre są naprawdę bardzo dobre.
- Dokładnie, dobrze, że znalazł jakąś pasję i fajnie mu to wychodzi. Czuję, że dostanie mi się za ten aparat a raczej za jego cenę.
- Jak zobaczy jakie piękne zdjęcia robi to na pewno nie będzie bardzo krzyczał – śmieje się Angela – popatrz na to – pokazuje jej zdjęcie jej na tle wschodu słońca i kolejne ze wschodu zrobił je w zeszły weekend – zostawił mi płytę i prosił, żeby mu parę wydrukować. Nie potrafiłam się im oprzeć i wydrukowałam wszystkie 250 zdjęć.
- Niech się Cam o tym dowie. Dzięki.
- Jestem z Ciebie dumna. I on tez będzie.
- Dobra idę musze jeszcze jechać po Parka i po ten prezent.

Dojechali późnym wieczorem.
- Cześć. Jesteśmy
- Myśleliśmy, że już dzisiaj nie przyjdziecie. Dziewczynki już po kąpieli. Widzę, że mały też już ma dość – bierze od siostry chłopca i zanosi do spania.
- Siadaj. Zjesz coś, napijesz się czegoś?
- Dzięki za jedzenie zjedliśmy po drodze. Ale chętnie napiję się wina. Do imprezy wszystko gotowe?
- Tak dziewczynki są tak podekscytowane, że nie chciały iść spać. W końcu nie co dzień kończy się 7 lat.
- Zasnął nawet się nie obudził jak go kładłem.
- Byliśmy jeszcze na zakupach i chwilę w parku. Zjedliśmy po drodze burgery i sałatkę. A dzisiaj do południa był w zoo. Chyba się zmęczył.
Siedzieli, rozmawiali. Bren pokazywała im wydrukowane zdjęcia. Czas szybko płynął.
Była już prawie północ jak ktoś zapukał do drzwi.

ocenił(a) serial na 10
izalys

UUUU...robi się ciekawie czekam z niecierpliwością na następną częśc
Tak 3maj

ocenił(a) serial na 10
izalys

aa, tym kimś był booth, mam nadzieje! proszę o następne ;P

ocenił(a) serial na 10
izalys

VI

Wrócił bardzo późno. Jeszcze odprawa w bazie trochę trwała. Nie mógł już wysiedzieć. Nie mógł się doczekać żeby ją zobaczyć. Marzył o niej cały ten czas. Ona trzymała go na powierzchni w tym piekle. Podjechał pod jej blok była prawie 22. wszedł na górę. Zadzwonił do drzwi ale nikt nie odpowiadał. Nie miał nawet jak zadzwonić telefon zostawił u niej.
Naprzeciwko otworzyły się drzwi.
- Dr Brennan wyjechała na weekend do brata. Nie ma jej będzie dopiero w poniedziałek.
- Dziękuję. Dobranoc.
Zszedł na dół. Popatrzył na zegarek. Jak zaraz wyjedzie powinien dotrzeć na miejsce ok. północy. Wsiadł do auta i ruszył w drogę. Była już północ jak podszedł i zapukał do drzwi. Wiedział, że nie śpią paliło się światło.

- Kogo niesie o tej porze? – podniósł się Russ żeby otworzyć.
- Zobacz najpierw kto to – woła za nim Amy
Otwiera drzwi i
- Przepraszam, że tak późno…
- Tempe – woła siostrę – to do ciebie.
Podchodzi do drzwi zastanawiając kto o tej porze do niej przyjechał. Stanęła i nie mogła uwierzyć, w to co widzi. Zachwiała się podszedł do niej objął ją. W końcu po tylu miesiącach miał ja ramionach. Trzymał ją mocno a ich ciałami wstrząsał dreszcz wzruszenia, szlochu, radości. Stali, nic nie mówili tylko tulili się mocno do siebie. Russ taktownie wycofał się z wielkim uśmiechem na twarzy. Pokazał gestem Amy żeby wyszli i zostawili ich samych.
Jak mi dobrze – myślała, z radości łzy same płynęły po twarzy. Jest, przyjechał do niej, nic mu nie jest. Oderwali się od siebie po dłuższej chwili.
- Cieszę się, że jesteś. Tak bardzo się cieszę – zbliża swoją twarz do jego, całuje delikatnie potem coraz mocniej i z większą namiętnością. Tak bardzo jest szczęśliwa.
- Nie wiedziałem czy mogę przyjechać zaryzykowałem… - kolejny pocałunek. Nie mogą się sobą nacieszyć – do domu weszłam tylko po kluczyki żeby mieć czym przyjechać – nadal stoją objęci. Ciesząc się swoją bliskością.
- Chodź usiądziemy – siadają w salonie. Nie wypuszcza jej ze swoich ramion. Nie potrafi. Była 2 godzina.
- Seel muszę Ci coś powiedzieć. Tylko się nie denerwuj.
- Co się stało teraz to się dopiero denerwuję
- Mam nadzieję, że się nie… Seel Parker jest tutaj ze mną – mówi w końcu. Nie wie jak zareaguje. Patrzy na nią jest w szoku
- Co się stało?
- Rebecca, tylko się nie denerwuj, pojechała na urlop do Kenii dwa tygodnie po twoim wyjeździe. Zostawiła go w pogotowiu opiekuńczym bo nie miał szczepień potrzebnych do wyjazdu. Zadzwonił do mnie. Zabrałam go stamtąd tego samego dnia…
- Jak to go zostawiała!? – jest w ciężkim szoku – Jak ona mogła. Ja nie wytrzymam.
- Cullen mi pomógł i mogłam zabrać do siebie. Jest ze mną od 2 miesięcy. Chyba się dogadujemy…
- W to akurat nie wątpię – nadal nie może uwierzyć w to co Rebecca zrobiła – dziękuję.
- Jesteś zmęczony chodźmy spać porozmawiamy rano. Wszystko ci powiem.
- Mogę… mogę..
- Chodź – bierze go za rękę rozumieją się bez słów, idą do jej sypialni – chyba nie myślałeś, że będziesz spać na kanapie, przecież już spaliśmy w jednym łóżku i się nie pogryźliśmy.
- Pewnie – kładzie się koło niej, przyciąga ją do siebie. Nie ma siły na nic więcej zmęczenie bierze górę. Szczęśliwy zasypia. Temp długo nie mogła zasnąć jeszcze. Myślała. Nie był zły za małego. Nie miał do niej pretensji, że go zabrała. Szczęśliwa i spokojna zasnęła w jego ramionach.

izalys

sweet:)
pozdrawiam:)

Inesita84

słodziutkie :) czekam na więcej takich części :)
P.S dobrze że Booth wrócił ;p

ocenił(a) serial na 10
izalys

VII

Obudził ją krzyk dochodzący zza drzwi. Zaraz wpadnie tu Park. Seel jeszcze śpi.
- Tempe, Tempe wstawaj już 7! – wbiega mały. Przystaje Temp pokazuje mu żeby był cicho bo tata śpi. Mały nie może uwierzyć, że jego kochany tatuś wrócił.
- Daj tacie pospać. Jest zmęczony. Przyjechał późno w nocy. Niech jeszcze śpi. Idź na dół ja zaraz zejdę.
- Ja idę, a Ty nie wstawaj nie budź tatusia. Niech śpi – podchodzi do łóżka całuje tatę i wychodzi szczęśliwy.
Zasnęła znowu. Obudził ją czuły pocałunek partnera.
- Już 10 powinniśmy chyba wstać. Na polu krzyki, że aż głowa boli.
- Dzisiaj są urodziny Holy. Pewnie szykują imprezę. O kurcze ma się zacząć o 11 – szybko wstaje – Park już wie był tu o świcie.
- Nie wiem jak się to stało ale cieszę się, że mały trafił do ciebie. Bardzo się cieszę. Muszę coś zrobić z Rebecca. Tolerowałem ją bo jest jego matka ale tym razem przesadziła.
- Opowiem ci wszystko wieczorem. Jak dzieci pójdą spać. Teraz zbierajmy się na ta imprezę – całuje go jeszcze raz i wychodzi do łazienki.
Pół godziny później zeszli na dół. Weszli do kuchni.
- Cześć, przepraszamy za spóźnienie. Zaraz zabieramy się za robotę.
- Nie przepraszajcie, nie ma za co – wita się jeszcze raz z Boothem – cieszę się, że przyjechałeś. Twój syn mówi, że w grillowaniu jesteś mistrzem więc będziesz się mógł zrehabilitować
- Pewnie. Przywitam się tylko z synem i zabieram się za grillowanie – wbiega mały do kuchni, wpada prosto w ramiona stęsknionego ojca. Seelowi łzy strumieniami płyną po policzkach. Tempe ze łzami w oczach patrzy na tą scenę. Mały odsuwa się od ojca
- Tato, tato chodź przedstawię ci Holy i Em. Holy ma dzisiaj urodziny, kupiliśmy jej prezent z Bones, wiesz, że mieszkam teraz u niej? Jest super i robie dużo zdjęć… - resztę już nie słyszeli bo chłopaki wyszły na zewnątrz
- Mówiłem, ze wróci.
- Tak – patrzy przez okno na pole, jej oczy odzyskały dawny blask – cieszę się – dodaje cichutko
- I z tego co wiem to nie miał pojęcia, że mały jest tutaj. Przyjechał do Ciebie – dodaje Amy
- Tak – dodaje jeszcze ciszej – on przyjechał do mnie, naprawdę do mnie – dzwoni jej telefon
- Brennan – odbiera
- Hej słodziutka, była u mnie Rebecca. Wróciła i dowiedziała się, że Park jest z Tobą wściekała się, że nie może cię znaleźć i nikt nie chce jej dać nr do ciebie ani powiedzieć gdzie jesteś. Nie wiem czy dobrze zrobiłam ale też jej nie powiedziałam
- Dzięki Ang i dobrze, że jej nie powiedziałaś. Nie mam ochoty psuć sobie weekendu. Musi zaczekać do poniedziałku. Nie obchodził jej przez dwa miesiące to może poczekać
- I tak kochana trzymaj. Obawiam się, że ona będzie u ciebie pod blokiem koczować.
- Wątpię. Jest po prostu wściekła, bo nie będzie mogła zwodzić Bootha i mieć darmowe zasilanie konta. Ang proszę nie mów jej gdzie jestem.
- Nie powiem dzwoniłam już do reszty obiecali, że nie powiedzą. A jaki był zdziwiony Cullen jak zadzwoniłam. Okazało się, że do niego dzwoniła już wczoraj.
- Dzięki Angela jesteś najlepszą przyjaciółką. Musze kończyć. Na razie do poniedziałku.
- Cześć – odkłada telefon
- Dzwoniła Angela. Rebecca wróciła. Dobrze, że nie muszę się z nią zmagać sama.
- Radość bije z twojej twarzy to widać
- Nikogo nie biję
- Chodzi o to, że jesteś szczęśliwa – z uśmiechem odpowiada za brata Booth – to co z tym grillem? Zaczynamy?
- Jasne
Urodziny 7 letniej Holy upłynęły w wielkie radości wszystkich. Booth nie spuszczał z oczu ani na chwilę Bren ona też nie pozostawała mu dłużna. Dzieciaki bawiły się wspaniale. Park chodził z aparatem i pstrykał zdjęcia.
- Park daj aparat ja zrobię parę zdjęć idź pobaw się z dziewczynkami – mówi Bren
- Bones a dlaczego mój syn posługuję się twoim ukochanym aparatem? Nawet mnie go nie dałaś?
- To nie jest mój ukochany aparat, ale bardzo podobny. Kupiłam mu trochę tańszy. Sweets mówił, że dobrze by było jakby miał jakąś pasję. Zapytałam co chciałby robić powiedział, że lubi robić zdjęcia. Wyciągnęłam mój stary aparat ale on szybko się popsuł. Kupiłam mu ciut lepszy. Zapisałam na kurs fotografii dla dzieci. Szybko się uczy i robi naprawdę rewelacyjne zdjęcia. Przepraszam, Sweets mówił, że tak będzie dobrze…
- Nie gniewam się tylko jestem po prostu zdziwiony. Mówisz, że ładne są jego zdjęcia? Zwrócę ci za aparat. Nie dyskutuj ze mną – widząc jej minę – Tempe stać mnie teraz na to. Za tą misję zgarnąłem niezłą sumkę. No i wypłata przez te trzy miesiące wpływała i nikt jej nie ruszał. Nie ma dyskusji na ten temat. A poza tym chyba więcej na niego wydałaś – spuściła głowę nie umie kłamać ale… - oj chyba musimy pogadać
- Wieczorem dobra?
- Ok. powiesz mi wszystko…
- Wolałabym pominąć pewne sprawy – patrzy na niego – ale ty i tak się wszystkiego domyślisz
- Bo Cię dobrze znam – przytula się do niej
- Naprawdę się nie gniewasz za małego?
- Nie – całuje ją delikatnie. Nie może sobie na więcej pozwolić. Dzieci patrzą – porozmawiamy jak pójdą spać.

ocenił(a) serial na 9
izalys

Dopiero co przeczytałam poprzednie części, a tu taka niespodzianka :D:D:D:D Świetny pomysł, czekam na kontynuację z niecierpliwością - w szczególności na konfrontację z Rebeccą!

izalys

super, kolejne opowiadanko :) :) oczywiście czekam na kolejne takie jak to ( genialne) :p

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Dziękuję:)
Konfrontacja z Rebeccą już w kolejnej części:)

VIII

Dzień był cudowny. Popołudniu, po zakończonej imprezie Booth siedział z synem na kocu. Mały z dumą pokazywał swoje zdjęcia. Opowiadał co robił z Bones. Widać, że mały złapał z nią kontakt. To dużo dla niego znaczy. Nie chciał wywoływać złych wspomnień ale musiał zapytać
- Parker co się stało, że ty zostałeś a mama pojechała na wakacje?
- Byliśmy już na lotnisku. I pani w odprawie powiedziała, że nie mogę jechać z nimi bo nie mam szczepionki i mama zawiozła mnie do takiego domu gdzie było dużo dzieci. Pani pomogła mi znaleźć Bones i ona mnie zabrała i byłem potem z nią – mały zaczyna płakać – musiała mi kupić ubranie bo mama nie zostawiła mi nic – płacz wstrząsa małym ciałkiem – tatuś Tempe jest kochana wiesz, zabrała mnie i nie musiałem tam zostać – Booth cały czas trzyma syna na kolanach, mały powoli uspakaja się.
Ja ją zabije nie daruję jej. Nigdy więcej nie zobaczy dziecka, nigdy. Boże gdyby nie Temp, jego kochana Temp – myśli – nigdy nie zdoła się jej odwdzięczyć za to co zrobiła.
- Już dobrze mały, jestem już i nie pozwolę cię skrzywdzić ani ja ani Bones, nigdy
- Dobrze, że już jesteś – całuje ojca i powoli wraca do zabawy z dziewczynami.
Booth szukał ukochanej wzrokiem. Rozmawiała z Amy
- Jesteś szczęśliwa? – pyta szwagierka
- Bardzo. Nadal nie wiem jak będzie dalej ale wrócił, Amy. Wrócił rozumiesz?
- Tak rozumiem. I przyjechał prosto do ciebie. Nawet nie czekał do rana. Wsiadł i przyjechał. Tak po prostu. To największy dowód miłości.
- Tak myślisz?
- Widzę to w jego oczach jak na ciebie patrzy… np. teraz – Temp obraca się i uśmiecha do niego – idź tam, po prostu idź. Usiądź obok. Potrzebuje cię teraz bardzo widziałam jak mały płakał u niego na kolanach.
Podchodzi do niego siada, widzi rozpacz w jego oczach. Bierze go za rękę.
- Powiedz mi jaka kobieta, jaka matka zostawia w taki sposób dziecko? Jak sobie pomyślę co on przeszedł. Jak ja ci się odwdzięczę za to co zrobiłaś dla małego. Powinienem całować ziemię po której chodzisz.
- Nie wygłupiaj się. Ty dla mnie zrobiłbyś to samo. Na tym polega przyjaźń i… - nie wie jak powiedzieć
- Wiem Tempe, wiem. Dla własnej matki był zawadą. Nie dostanie go więcej. Wniosę sprawę o pozbawienie praw rodzicielskich. Nie dostanie go. Poproszę Caroline o pomoc. Mam nadzieję, że zdążę zanim wróci…
- Nie musisz. Mały jest cały Twój. Dyrektorka pogotowia wniosła zawiadomienie o porzuceniu dziecka. Caroline się tym zajęła i wczoraj odebrałam postanowienie sądu. Jesteś jedynym opiekunem Parkera. O prawdo do odwiedzin musi wnieść do sądu. Chyba, że ty się zgodzisz, co Caroline odradzała.
Ze wzruszenia nie może wymówić słowa. Jest mój, cały mój
- Naprawdę jest mój? Nikt ni go nie odbierze?
- Na razie jest pod moją opieką do momentu podpisania przez ciebie dokumentów. Musisz iść do sądu i podpisać. I tak jest cały Twój… dzwoniła dzisiaj do mnie Ang była u niej Rebecca i nie tylko u niej. Szukała mnie i małego. Nikt jej nie powie gdzie jesteśmy. Bałam się, że wróci zanim dostanę ten papier albo zanim ty wrócisz i nie będę mogła nic zrobić. Seel ja… ja pokochałam małego, naprawdę go kocham. Mam nadzieję, że od czasu do czasu przyprowadzisz go do mnie …
- Od czasu do czasu? O czym ty mówisz. Ja mam nadzieję, że… Tempe kocham Cię, kocham Cię od bardzo dawna. I mam nadzieję, że pomożesz mi go wychować. On kocha Cię tak samo jak Ty jego. A dla mnie Ty i on jesteście najważniejsi. I nie mówię tego dlatego, że …
- Wiem Seel. Ja to wiem. I wiem też, ze kocham Cię. Teraz już to wiem. Kocham Cię agencie Booth – ich twarze są coraz bliżej …
- Tempe, Tempe – w ich stronę biegnie Russ – przed domem jest jakaś kobieta i mówi, że przyjechała po Parkera. Nie wpuściłem jej.
- Dzięki. Od kogoś się dowiedziała. Zostań niech Cię nie widzi. Dam sobie z nią radę. – mówi do Bootha – tak będzie lepiej. Jesteś zdenerwowany
- Dobrze, zostanę ale jakby co to..
- Zawołam, pozwolić jej zobaczyć małego?
- Parker – woła – chodź na chwilę, chcesz się zobaczyć z mamą?
- Przyjechała? Tatuś a mogę nie chcieć?
- Możesz – przytula małego – pewnie, że możesz
- To ja idę do niej
- Tempe powiesz jej, żeby mi dała scobiego i autka i kolejkę ta od taty? Proszę – jak ona go skrzywdziła, że nawet nie myśli żeby do niej wrócić.
- Dobrze poproszę, idę.
- Dzień dobry Rebecco. Co się stało?
- Jak to co, przyjechałam po mojego syna.
- Ty już nie masz syna. Straciłaś go dwa miesiące temu zostawiając w pogotowiu. Poza tym nie pojawiłaś się na sprawie o odebranie ci praw rodzicielskich. I od wczoraj już nie masz żadnego prawa do małego. Jak masz ochotę się z nim spotkać to spotkaj się najpierw z sędzią. Jak pozwoli to Booth na pewno zaprosi cię na spotkanie z małym. O ile nie będzie miał innych planów – Rebecca zrobiła się czerwona na twarzy ze złości – a może stracisz dodatkowe źródło dochodów? Może powiesz Boothowi na co szły jego pieniądze na opiekunkę? Albo z jego ubrankami? Bo zostawiłaś go w spodenkach i podkoszulku? Powiedz mi jak można zastawić dziecko nie oglądając się za siebie?
- A co Ty możesz wiedzieć o dzieciach i ich wychowaniu? Nawet nie wiesz jak trudno samotnej matce.
- To dlaczego nie pozwalałaś Seelowi na częstsze zabieranie małego? Czemu nie podzieliłaś się odpowiedzialnością skoro tak ci ciężko było? Nie zobaczysz się z małym bo on tego nie chce. Powiedział tylko żebyś mu oddała scobiego, autka i kolejkę. Tyle chce od ciebie…
Możesz wracać na wakacje bo tutaj nie masz czego szukać. Nie pozwolę ci więcej skrzywdzić małego – wściekła wsiada do samochodu i odjeżdża
Booth podchodzi do niej bierze ją w ramiona.
- Dziękuję. Lepiej bym tego nie ujął. Nie dostanie go. Zostanie z nami na zawsze
- Ciocia, ciocia chodź szybko – woła Em
- Co się stało?
- Parker płacze – poszli szybko za dom mały siedział i płakał.
- Booth idź do niego
- Hej czemu płaczesz?
- Nie chcę do niej wracać, nie chcę tatuś mogę zostać z tobą i Tempe?
- Nie wrócisz już więcej tam nie bój się zostaniesz z nami. Obiecuję.
Wieczorem jak już wszyscy spali, Booth i Bones szli wyszli na spacer. Szli brzegiem jeziora.
- Bones wiem, że to nie czas i miejsce ale… nie to nie prawda, jestem tego bardziej pewny niż kiedykolwiek. Chcę spędzić z Tobą resztę życia. Wiem, znam twój stosunek do małżeństwa. Nie nalegam na małżeństwo. Ale zostańmy razem, zamieszkajmy. Kocham cię i nic tego nie zmieni…
- Też Cię kocham, tak bardzo, że nie potrafię wyrazić tego słowami. I zgadzam się, zamieszkajmy razem we troje – tylko tyle mu wystarczyło wziął ją w ramiona. Całował jej twarz, oczy, , nos policzki aż dotarł do ust. Namiętność wzięła górę nad rozsądkiem. Ich ciała biły własnym rytmem. Rytmem, miłości, namiętności. Kochali się w świetle księżyca. Ich pierwsza wspólna noc namiętności. Leżeli spleceni w uścisku miłości. Powoli uspokajały się oddechy.
- Jesteś cudowna, kocham cię dr Temprence Brennan. Wiele razy wyobrażałem sobie jak to będzie, marzyłem o tej nocy. Moje marzenia to nic w porównaniu do rzeczywistości.
- Kocham Cię agencie specjalny. Tak bardzo cię kocham – całuje go lekko – chyba powinniśmy wracać – ubierają się i wstają – idziemy?
Russ i Amy siedzieli na balkonie. Widzieli wracających, mocno w siebie wtulonych Seela i Temp.
- Popatrz jacy są szczęśliwi. Hej dołączycie do nas na jakieś piwko?
- Pewnie – odpowiadają, siadają – dzieci śpią?
- Tak jak aniołki – podaje im piwo – za udany dzień
Siedzieli jeszcze chwilę. Zmęczenie i emocje z całego dnia wzięły górę. Poszli się położyć.
Powiedzmy, że spać…

ocenił(a) serial na 10
izalys

Izalys śliczne opowiadania. Dobrze, że Booth wrócił cały i zdrowy. Straszne, że Rebeca chce odzyskać syna po tym jak go porzuciła.
A końcówka świetna - niech będą razem szczęśliwi.

Czekam na kolejne opowiadanie. Pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

jak zwykle świetna część. czekam na nastepną ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

IX

Niedziela minęła bardzo szybko. Wieczorem zebrali się w drogę powrotną.
- Gdzie jedziemy? - zapytał
- Do mnie? Jeżeli to nie sprawi Ci problemu – odpowiada
- Nie ma problemu. Lubię twoje mieszkanie. Nie gniewasz się, że jedziemy moim autem?
- Nie Russ mi kiedyś podrzuci samochód. Idziesz jutro do pracy?
- Tak muszę się zameldować. A co z małym? Chodzi na jakieś wakacyjne zajęcia?
- Tak rano przychodzi Rosa zabiera go na football labo fotografię. Jutro ma zajęcia z karate. Mam nadzieję, że się nie gniewasz nie wiedziałam jak zająć mu ten wakacyjny czas. Parker jest bardzo żywym i bardzo inteligentnym dzieckiem. Szybko się uczy. Sweets podsunął mi taki pomysł. Chyba nie był taki zły. Miał się gdzie rozwijać. Mam nadzieję, że się nie gniewasz…
- No co ty, cieszę się – uśmiecha się radośnie – musimy się jeszcze policzyć.
- Booth, skoro jesteśmy teraz razem, będziemy razem mieszkać to powinniśmy…
- Tempe nie ma mowy. Ja jestem mężczyzną i jeżeli nie byłbym w stanie nas utrzymać to nie…
- Booth ale…
- Tempe, posłuchaj mnie. Wiem, że masz pracę i szanuję to. Zdaje sobie z tego sprawę. Pozwól mi być…
- Seel jeżeli to jest dla ciebie ważne to w porządku. Ale obiecaj mi, że jak będzie potrzeba to powiesz
- Obiecuję. Bardzo cię kocham wiesz. I dziękuję, że mnie rozumiesz. Musimy jeszcze ustalić co i jak. Jestem szczęściarzem wiesz?
- A ja szczęściarą. Booth a co z naszą pracą? Będziemy mogli razem pracować?
- Nie wiem i to mnie martwi też bo nie wiem co będzie z pracą. Nie chcę pracować z kim innym. A w ogóle to z kim pracowałaś? Jak było?
- Pracowałam z Derekiem. A potem to więcej pracował sam a ja w laboratorium. Mam nowego asystenta. Spodoba ci się
- Tak a czemu tak myślisz?
- Bo wie co nie co o życiu i podobno Cię zna. Pomogłeś mu kiedyś tak mówił. I piał peany na twoją cześć. Wendall…
- Wen pracuje z Tobą? Naprawdę? Nie chciał żebym ci go polecał. Chciał do wszystkiego dojść sam… cieszę się jest dobry i myślę, że daleko zajdzie jak ktoś da mu szansę
- Tak masz rację. i szybko się uczy. Dostał szanse i wykorzystuje ją bardzo dobrze. Będzie pisał doktorat pod moim kierownictwem. Zapytał mnie w piątek. Miałam się zastanowić no i zastanowiłam się powiem mu jutro, że może zacząć. Nie wiem czy wie co robi bo ja jestem bardzo wymagająca.
- Cieszę się z tego powodu. Pogodziłaś się ze stratą Zacka?
- Nie i się nie przyzwyczaję. Nadal nie wiem jakie błędy popełniłam. Może za bardzo naciskałam na logikę. Nie chcę popełnić tego błędu drugi raz…
- To nie była Twoja wina. Zrozum, on jest dorosły dokonał wyboru. – ma ochotę go zabić jak mógł jej to zrobić…
- Tak ale…
- Nie ma żadnego ale. To on wybrał nie Ty.
Dojechali na miejsce. Weszli na górę. Mały cały czas spał. Rozebrał go i położył do łóżka. Popatrzył na pokój. Na szafce nocnej stało jego zdjęcie obok Tempe z Parkiem. Mnóstwo zabawek. Wiedziałem – myśli – że go rozpieści. A tak wzbraniała się przed miłością, przed dziećmi.
- Temp my naprawdę musimy porozmawiać
- Nie złość się. Popatrz to są zdjęcia które robił twój syn
- Nie zmieniaj tematu, idziemy spać?
Ranek przyszedł za szybko o 6:30 obudziła się, wstała zaraz przyjdzie Rosa, ona idzie na 8 i Seel pewnie też.
- Cześć – do kuchni wchodzi mały – tatuś śpi jeszcze? A mogę przyjść dzisiaj do ciebie do pracy z nowymi zdjęciami?
- I pewnie chcesz żeby Angela wydrukowała co?
- No…
- Dzień dobry – wchodzi Seel daje buziaka małemu.

ocenił(a) serial na 7
izalys

Rewelacja :) Świetne opowiadanie, dodaj szybko cedeka bo mnie niesamowicie wciągneło :D pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
Suerte2501

o tak, wciaga niesamowicie. ja również czekam na cedeka ^^

ocenił(a) serial na 10
izalys

Rodzinne bonsy och!!! Izalys jak zawsze sweetaśnie! Jak miło, że są razem! Czekam z niecierpliwością na cedeka!!!

Nionia

sweetaśnie:)
Nionia podoba mi sie to okreslenie:)
mam nadzieje, ze sie nie gniewasz, ze go uzylam:)
Izalys super:)

Inesita84

boskie :) lubię rodzinne Bonesy z Parkerm :)
P.S zabij Rebeccę, niech będzie ofiarą gorgomona ( wiem że to było dawno i Booth się z nim rozprawił ale cóż, niech powstanie na chwilę z grobu, taka misja odkupująca winy xD

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dzięki wam wszyskim za miłe komentarze.
To na dzisiaj chyba ostatnia część. następne jutro. A może kto wie...

X

- Cześć – Tempe wchodzi na platformę w doskonałym humorze, tryskając radością – co słychać?
- Cześć. Widziałaś już Rebeccę?
- Tak, ktoś jej powiedział gdzie byliśmy i przyjechała do nas w sobotę.
- I??? Czy z ciebie trzeba wszystko wyciągać?
- No nic mały nie chciał z nią się zobaczyć. Więc go nie zobaczyła. Powiedziała, że pójdzie do sądu. Życzę jej powodzenia. Nie pozwolimy skrzywdzić małego.
- My???!!!
- Aaaa. Nie mówiłam wam, że Booth wrócił? – i wszystko się wyjaśniło, jej uśmiech, blask i pewność
- Nie, nie powiedziałaś.
- No to już wiecie. Jakby co to jestem w gabinecie – wychodzi. A za nią wszyscy. Siada za biurkiem. Dopiero teraz widzi, że wszyscy weszli za nią
- O co chodzi
- Myślałaś, że damy się spławić? Chyba żartujesz?
- Słuchajcie, nie ma nic do opowiadania. Przyjechał w piątek w nocy. W sobotę były urodziny Holy, potem wizyta Rebecci, kolacja, spacer małe piwo na balkonie z Russem i Amy i poszliśmy spać. A niedziela była zwyczajna. Poszli do kościoła, ja zrobiłam obiad potem chwila na plaży i wróciliśmy wieczorem. Tyle
- Kochana nas nie interesuje co robiliście w dzień…
- Angela! To naprawdę wszystko – odpowiada – po prostu wrócił, to wszystko… - dodaje cicho.
Zrozumieli, że więcej im i tak nie powie. Rozeszli się każdy do swoich zadań.

Po drodze do szefa witał się z kolegami. Dereka jeszcze nie było. Wezwano go do jakiejś sprawy. Zapukał do drzwi szefa
- Proszę
- Dzień dobry
- Wjedź Booth, zastanawiałem się kiedy się pojawi nasz bohater.
- Jaki tam bohater. Skąd pan wie, że wróciłem?
- Jadłem kolację z szefem Crisa kiedy zadzwonił, że wróciliście. Trochę się zdziwiłem, że ty nie zadzwoniłeś. Pogratulował mi tez podwładnego i największego bohatera w kraju. Jak mniemam miałeś ciekawsze zajęcia przez weekend.
- Przepraszam nie chciałem panu przeszkadzać. Spotkałem się z synem i z dr Brennan. A poza tym jaki ze mnie bohater. Zrobiłem tylko to co należało.
- Tak myślałem. Szukała jej twoja była, matka Parkera.
- Wiem znalazła. Słyszałem, że Bones pracowała z Derekiem. Nie było nikogo innego? Przecież on teoretycznie nie prowadził sam śledztw. Zdziwiłem się
- Tak, ale jedynym wolnym agentem był Sully – Booth zacisnął szczęki nie podejrzewał szefa o to, że zrobi to – i to nie do końca była moja decyzja. To ona nie chciała z nim pracować i poprosiła o Dereka. Wystawiła mu rewelacyjną opinię. Derek jest teraz młodszym agentem nie stażystą. Nie do końca zgadzałem się z dr Brennan, zaryzykowałem. Opłacało się…
- Nie powiedziała mi, że sama poprosiła o Dereka.
- Tak zrobiła. A teraz opowiadaj jak to zostałeś bohaterem
- Szefie nie ma nic do opowiadania. Znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.
- A ja słyszałem co innego. A na pewno słyszał prezydent. Za 2 tygodnie zostanie ci wręczone najwyższe odznaczenie…
- Ale nie ma potrzeby, tam byliśmy wszyscy bohaterami
- Nie mnie to oceniać. Tak ocenił twój przełożony i tak zostanie.
- I pewnie mam jeszcze smoking założyć? Nie ma mowy.
- Booth to rozkaz. Potem będzie bal
- O matko. Nie da się z tego jakoś wykręcić? – szefa spojrzenie mówi wszystko – Kiedy mogę wrócić do pracy?
- Kiedy załatwisz swoje wszystkie sprawy.
- We środę?
- To do zobaczenia we środę.
- Do widzenia

- Cześć Sweets mogę?
- Agent Booth miło Cię widzieć. Jestem zaszczycony, że znam największego bohatera
- Słodki przestań chociaż Ty. Przychodzę w innej sprawie. Chodzi o mojego syna…
- Parker. Z tego co wiem ma się całkiem dobrze.
- Wiem ale powiedz mi jak było?...
- Nie było łatwo. Źle znosił to, że go zostawiła matka. Jakby nie dr Brennan mogłoby być bardzo źle. Zabrała go, zrobiła wszystko żeby czuł się potrzebny i kochany. Staraliśmy się im pomóc wszyscy.
- I dobrze wam to poszło…
- Nie Agencie Booth. Ona nie chciała naszej pomocy. Powiedziała, że ty obdarzyłeś ją zaufaniem powierzając jej małego i to ona jest za niego odpowiedzialna. Owszem słuchała rad nawet do kilku się zastosowała. Ale to, że mały jest w bardzo dobrym stanie psychicznym zawdzięcza tylko jej. Zaprosiła mnie nawet parę razy do parku na zabawę z małym, żebym sprawdził czy wszystko ok. ale to tylko i wyłącznie jej zasługa. Ja nie miałem nic do roboty ani żadne z nas. Staraliśmy się jej tylko nie przeszkadzać i zastosować do tego co robiła. To było niesamowite, strasznie się zmieniła pod wpływem obecności twojego syna. W ciągu jednego dnia zmieniła się o 180 stopni. Jej należą się podziękowania. Widział się pan już z nimi?
- Tak spędziliśmy weekend u brata Bones.
- O, a jej brat to kolejny jej genialny pomysł. Zabrała go do rówieśników. Nic lepszego nie mogła zrobić… nie wiem skąd wiedziałeś, że ona da sobie radę, szczerze w to wątpiłem, mimo jej przywiązania emocjonalnego do ciebie.
- Bo ja ją Słodki po prostu dobrze znam dzięki, za pomoc – wychodzi.

ocenił(a) serial na 7
izalys

No no... Both "największym bohaterem" :) co on zrobił??? Dodaj szybko cedeka, nie karz nam czekać :D może jednak jeszcze dziś się uda??? :D

ocenił(a) serial na 7
Suerte2501

"Nie każ" oczywiście :) sory za błędy <podobno za krótki>

ocenił(a) serial na 10
izalys

Zweifn ma racje zrob cos rebece ona mnie "wpienia".
Ines oczywiscie ze sie nie gniewam.
Czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Izalys suppeerr.
Ciekawe co takiego Booth zrobił, że uważny jest za bohatera.
Czekam na c.d.

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Mam wielką i cotygodniową prośbę:) Jkaby ktoś się spotkał z napisami do odc 24 to ładnie prosze o linka:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

jutro rano będą najprawdopodobniej! i czekam na jakiegoś cedeka... ^^

ocenił(a) serial na 10
zeet

http://www.speedyshare.com/230780893.html, wklejam już wszędzie, żeby nie było ;P napisy of course.

ocenił(a) serial na 10
zeet

Dzięki wielkie. Mój baardzo kiepski angielski dziękuje:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Ciąg dalszy w końcu nastąpił. wieczorem będzie wiecej

XI

- Bones, Bones – wbiega mały do jej gabinetu – Rosa mnie przywiozła. Gdzie Angela?
- Angela jest teraz zajęta. Rosa możesz już dzisiaj jechać do domu.
- Naprawdę nie będę już potrzebna?
- Nie, możesz spokojnie iść – opiekunka wychodzi – pokaż aparat zobaczymy te zdjęcia – daje jej aparat. Z przyjemnością oglądają zdjęcia. Mały naprawdę jest dobry. Jest wiele zdjęć jej i partnera.
- Parker nie za dużo takich samych zdjęć?
- Lubię tatę jak jest taki szczęśliwy – ogląda te zdjęcia, naprawdę widać, że są szczęśliwi, oby tak pozostało na zawsze – a z Tobą jest zawsze uśmiechnięty. Tempe Em mówiła, że jak dorośli śpią ze sobą w jednym łóżku to znaczy, że są rodziną. Czy wy też jesteście rodziną?
- Hej, a Ty nie za młody jesteś na takie pytania? – do gabinetu wchodzi Booth
- Tak mówi Em
- Nie wiem czy wiesz ale to wyrocznia dla nie go i Holy – odpowiada ze śmiechem Bones
- Ok. mały nie zmienia to faktu, że nie powinieneś zadawać takich pytań. O 2 jesteśmy umówienie z sędzią i Caroline – zwraca się do partnerki – a co z Parkiem?
- Zostanie z Angelą już z nią rozmawiałam, oni mają własne interesy. Idź zapytaj Angelę czy już możesz do niej przyjść – wybiega z gabinetu. Booth podchodzi do partnerki, bierze ją w ramiona. Nie potrafią się od siebie oderwać, jest im tak dobrze.
- Bones daj aparat. Mogę już do niej iść wydrukuje mi zdjęcia – widząc całujących się tatę i Bren zabrał aparat i wyszedł nie przerywając im.
- Powinniśmy przerwać to teraz, bo za chwilę będzie za późno – Bren siada przy biurku zauważyła, że aparat zniknął – Booth, Park zabrał aparat. I poszedł do Angeli. A ja im nie powiedziałam, że jesteśmy razem. Chciałam żebyśmy to zrobili razem. A teraz za późno. Ale mi się oberwie. Ang mnie zabije. Idziemy do nich?
- A może po prostu chodźmy na lunch i do sądu.
- Wiesz, że i tak nas dopadnie – wychodzą po cichu z laboratorium

- Słuchaj zanim dojedziemy to musze ci coś powiedzieć – w aucie odzywa się Booth
- Stało się coś, masz taką minę jakby… - ze strachem mówi partnerka
- Nie w sumie, nie… chociaż… Słuchaj bo tam na misji Libii, coś się wydarzyło - Temp ze strachem patrzy na niego – no bo poszliśmy z Crisem na małe piwo i jak wracaliśmy to był wybuch. Auto – pułapka i zapalił się jadący obok autobus pełen dzieci – partnerka wie jak drażni go jak ktoś robi krzywdę niewinnym dzieciom, kładzie rękę na jego dłoni – no i my wyciągaliśmy te dzieciaki z autobusu. Pech chciał, że był to autobus z wycieczką z elitarnej szkoły, do której chodzą dzieci dyplomatów, bogaczy i władz tego kraju. No i zrobili ze mnie bohatera – wydusił w końcu. Bones patrzyła na niego ze zdziwieniem, myślała, że stało się coś strasznego a on po prostu uratował dzieciaki
- Booth bo to był bohaterski czyn. Jestem z Ciebie dumna mój ty bohaterze. Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?
- Bones nie ma się czym chwalić, znalazłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Każdy na moim miejscu zrobił by to samo. Nie mówiłbym w ogóle ale od rana ręka od uścisków i gratulacji mnie boli. Szybko byś się dowiedziała. Wolałem sam powiedzieć. Ale za karę musisz iść ze mną na wręczenie odznaczenia i potem wielki bal. Podobno na moją cześć – ze zgrozą mówi agent
- Smokingi, ładna kiecka, szampan i sztywne towarzystwo cudowny wieczór – mówi z sarkazmem – ale i tak pójdziemy, kocham cię. Należy ci się to odznaczenie jak nikomu innemu.
Zadowolony patrzy na nią. Jeszcze nie tak dawno wzbraniała się przed miłością a teraz jej ulubionym zwrotem jest „kocham cię”. Jest taki szczęśliwy. Dojechali do sądu. Wchodzą do pokoju.
- Dzień dobry. Mam podpisać dokumenty przejmujące opiekę nad synem. Seeley Booth.
- Dzień dobry. Proszę usiąść już podaję…
Wyszli po niespełna pół godzinie.
- Gdzie umówiłeś się z Caroline?
- Umówiliśmy się to po pierwsze. A po drugo to W Royal Diner. Jedziemy?

- Witam, witam naszego bohatera – przywitała go prokurator
- Caroline proszę chociaż Ty… - zadzwonił telefon Bren odebrała rozmawiała chwile
- Russ przywiózł samochód. Muszę wyjść na chwilę
- Zaproś go. Ja go potem odwiozę – Bren pokiwała głową. I wyszła
- Nawet nie wiesz ile jej zawdzięczasz – mówi Caroline – walczyła o małego jak lwica. Powiedziała, że mam zrobić tak żeby mogła go zabrać. Nie podejrzewałam ją o to. To niesamowite jak się zmieniła przy twoim synu.
- Ona mnie kocha wiesz?
- Wiem, wszyscy to wiedzieli od dawna. I w końcu ona też wie. Ok. posłuchaj a co to za historia z tym bohaterstwem – Booth jęknął i cierpliwie w wielkim skrócie opowiedział.
- I tyle a oni zrobili z tego wielkie boom
- No cóż ale dzięki temu będę mogła poznać prezydenta – uśmiecha się – zaprosił wszystkich twoich przyjaciół i rodzinę
- O Boże!
Po chwili dołączyli do nich Russ i Bren. Lunch upłynął im w pogodnej atmosferze.

ocenił(a) serial na 10
izalys

no nareszcie. już sie doczekać nie mogłam. jak zwykle wspaniale! i czekam na wieczornego cedeka ;p

zeet

super opowiadanka wszystkie:)
czekam na kolejne:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Izalys superowo. Czekam na następne:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

XII

W Instytucie
- Angela mam aparat – Park wchodzi do artystki
- A gdzie Bren?
- U siebie z tatą.
- Aha i wszystko jasne… daj ten aparat – podłącza kartę do czytnika, na ekranie pojawiają się zdjęcia – ładne, jesteś naprawdę dobry. Jak było u Rusa?
- Super. I tata przyjechał w piątek w nocy. W sobotę były urodziny Holy, kupiliśmy z Temp Holy aparat fotograficzny, potem grill, kolacja i w ogóle super było.
Angela ogląda zdjęcia z coraz większym zainteresowaniem. Jedno zdjęcie fajniejsze od drugiego. Zatrzymała się przy, według niej najlepszym, zdjęciu. Przedstawiało ono Temp trzymającego na rękach śpiącego Parkera i obejmującego ich od tyłu Bootha. Niesamowite. O, to jest nic? Oj Słodziutka nie ładnie, niech ja cię dorwę.
- Wydrukujemy te zdjęcia – jedno, to na które zwróciła Ang uwagę wydrukowała dwa razy – a na to zdjęcie znajdziemy jakąś ramkę i postawimy Bren na biurku dobrze?
- Pewnie. Kocham Tempe. Ange czy jak dorośli śpią w jednym łóżku i się całują to są rodziną? Bo Em mówi, że są. A jak zapytałem to tata powiedział, że jestem za młody na takie pytania.
- Parker, ja nie wiem czy są rodziną. Ale na pewno są dla siebie ważni i się kochają – Angela nie wie jak odpowiedzieć na tak zadane pytanie, nie do końca wie co się dzieje między Bren i Boothem a mały chyba nie do końca czuje się pewnie w tej sytuacji – może zapytaj ich, na pewno ci odpowiedzą.
- Znowu powiedzą, że jestem za mały – ma smutną minę
Chyba muszę z nimi pogadać – pomyślała artystka.
Po 2 godzinach weszli do laboratorium wesoło rozmawiając. Russ jednak pojechał do domu. Miał jeszcze coś do załatwienia. Weszli do gabinety Bren.
- Popatrz – pokazuje zdjęcie w ramce partnerowi – będę się gęsto tłumaczyć.
- Śliczne jest – podchodzi i obejmuje ją. Wchodzi Angela
- Cześć pominę wszystkie uprzejmości, powiem tylko, że dobrze, że jesteś. A z Tobą pogadam potem. A teraz zanim Parker przyjdzie. To słuchajcie, zapytał mnie czy ludzie którzy razem śpią i się całują są rodziną. Chyba niezbyt pewnie się czuje i nie wie co dalej. Jest rozdarty między miłości do ojca i do ciebie. Nie chce wybierać chyba wolałby widzieć was razem stąd te pytania – ledwo kończy a wchodzi mały. Podbiega do nich.
- Już jesteście? Idziemy do domu?
- Tak chodźmy. Idźcie ja pogadam z Ang. Zaraz dołączę – poszli
- Angela to co powiedziałaś. Dzięki.
- Z tobą to ja jeszcze pogadam. A te zdjęcia… robi się gorąco – Bren macha jej na pożegnanie.

Booth wysadził ich pod blokiem i pojechał po zakupy. Weszła z małym na górę. Pod drzwiami stała Rebecca ze swoim chłopakiem. Popatrzył na nią ze strachem i schował się za nią. Nie chciał widzieć matki ani jej chłopaka.
- Co Ty tutaj robisz? Park wejdź d o mieszkania – poczekała aż wejdzie – przecież Ci mówiłam, że możesz go zobaczyć jak sąd pozwoli.
- To mój syn. Oddaj mi go po dobroci. Albo sami go weźmiemy.
- Ty chyba żartujesz? I pewnie ten osiłek ma ci w tym pomóc – wyciąga telefon żeby zadzwonić na policję. W tym momencie mężczyzna jej towarzyszący podchodzi do Bren i próbuje wykręcić rękę z aparatem. On nie wiedział, że to nie jest dobry pomysł. Uniknęła jego zaczepki.
- Dzień dobry chcę zgłosić próbę porwania. Dr Temprence Brennan – znowu zaatakował tym razem trafił ją w twarz – podaje adres… - potem się rozłączyła i mogła się zająć napastnikiem, w tym czasie Rebecca próbuje dostać się do Parkera. Cholera z dwójką nie dam sobie rady – myśli. Ubezwłasnowolniła napastnika w momencie gdy przyjechała policja. Rebecca próbowała uciec. Bren podłożyła jej nogę a ta upadła jak długa.
- Dr Brennan wzywała pani policję?
- Tak to ja. To jest Rebecca Reily i jej przyjaciel niestety nie przedstawił się. Dwa miesiące temu porzuciła syna. Od tamtej pory mały jest pod moją opieką. Wróciła i chciała zabrać syna wbrew nakazowi sądowemu. Miał jej pomóc ten osiłek. Po prostu źle trafił. Zajmijcie się nimi ja musze iść do syna.
Weszła do mieszkania. Mały siedział w kącie swojego pokoju i płakał. Podeszła do niego i go mocno przytuliła. Nic nie mówiła tylko tuliła a mały płakał i płakał. Po chwili uspakaja się na tyle żeby mogła się podnieść i z małym w ramionach usiadła w fotelu.
- Parker posłuchaj mnie uważnie. Nigdy! Nigdy ani ja ani tata nie pozwolimy cię skrzywdzić. Kochamy cię jesteś dla nas najważniejszy. Pamiętaj o tym
- I mama mnie nie zabierze?
- Nie, nie pozwolimy jej na to. Jesteś teraz z tatą i ze mną. I tak już zostanie. Nie zależenie co się wydarzy zawsze będziesz mógł na mnie i na tatę liczyć. Pamiętaj – siedzą tak aż do powrotu Bootha. Mały w międzyczasie zasnął. Nie wiedziała jak wstać żeby go nie obudzić. Sen jest najlepszym lekarstwem. Booth wszedł wziął małego i położył na łóżku i przykrył kołderką. Wyszli
- Co się stało?
- Była tu Rebecca ze swoim przyjacielem, chcieli zabrać Parkera siłą – Booth zacisnął pięści dopiero tera zobaczył rozciętą wargę – nie udało się im a teraz są już na policji. Zawiadomiłam ich o próbie porwania.


ocenił(a) serial na 10
izalys

Izalys bardzo ciekawe opowiadanie. Pisz kolejne:))

ocenił(a) serial na 10
_nn_

A ja to średnio jestem z tej części zadowolona;/

ocenił(a) serial na 10
izalys

z tego wynika, że powinnas dodać nową część, by odzyskać pozytywny obraz swojej twórczości ;P