Oceniam serial po latach od ukazania się, ale nie jestem pożeraczem seriali, stąd ten poślizg. Przed obejrzeniem przeczytałem wiele nader pochlebnych opinii, ale po obejrzeniu pierwszego "sezonu" (w mojej nomenklaturze - serii) nie umiem dać mu oceny lepszej niż "średni". Przypuszczam, że Douglas Adams starał się dać upust swojej wyobraźni, by napisać coś wyjątkowego. Nie wiem, nie czytałem i szczerze mówiąc nie zamierzam, bo "Autostopem przez Galaktykę" nie przypadło mi do gustu. "Dirk Gently" jest w moim przekonaniu przefajnowany do granic możliwości, a zachwyty nad nim świadczą jedynie o zaniku zdolności kognitywnych u odbiorców i trudności w odróżnianiu co jest dobre, a co najwyżej przeciętne. Serial, a w każdym razie razie pierwsza jego seria, ma znakomite momenty, świetne postacie - urocza Amanda, wręcz rewelacyjna Bart Curlish, doskonały Martin - ale i nijaki Todd Brotzman, a także denerwujący swoją ciotowatością Dirk Gently. Nawiązanie do "Utopii" - żółta kurtka tytułowego bohatera, fraza "gdzie jest kiciuś" - jest kompletnie niczym nieuzasadnione, tym bardziej że "Utopia" była wyjątkowo znakomita. A tutaj dostajemy sporą dawkę steapunka w zasadzie nie wiadomo po co, bo igraszki z czasem są nieudolne, irytujące i po prostu amatorskie.
Być może jestem wyjątkiem, ale nic nie zachęci mnie do obejrzenia drugiego sezonu, tfu - do drugiej serii - tego czegoś, ale nie czuję niedosytu. Wystarczy mi to, co obejrzałem.
P.S. Z dziwacznych seriali znacznie wyżej oceniam "Nigdziebądź", choć oczywiście książka jest o niebo lepsza.