Obejrzałem serial, miałem mieszane odczucia. Następnie odświeżyłem sobie film i polubiłem ten serial jeszcze bardziej. Oczywiście można mieć wiele zastrzeżeń do logiki w filmie, niektórych scen które nie miały rozwinięcia jak nagłe pojawianie się Erica przed windą, czy Marissy na parkingu laboratorium w Belgii albo szczególnie w drugim sezonie do genderowej propagandy ale generalnie serial dość twórczo rozwinął fabułę filmu która w orginale była ... bardzo szczątkowa. Trochę byłem zawiedziony filmem właśnie oglądają go po latach bo trochę inaczej go sobie zapamiętałem :) Generalnie to taki teledysk chemical brothers w takiej surrealistycznej akcji, w zasadzie biegu, ze śnieżnej krainy na pustynię, na lunaparku kończąć. Niewątpliwie soundtrack do filmu był świetny (w tym miejscu serial trzeba też pochwalić za ciekawą muzykę), jednak wątła fabuła rozczarowuje. Hanna w filmie zamienia z ojcem w Berlinie raptem kilka zdań, tak samo wygląda sytuacja z Marissą. Film odświeżyłem sobie też właśnie żeby sprawdzić czy w serialu pominięto coś ciekawego. Nic z tych rzeczy.
Wracając do serialu. Duet Kinnaman i aktorka grająca Hannę bardzo mi się podobał. Pierwszy sezon z wyjątkiem może 5 odc (wątek z czarnym chłopakiem) naprawdę klimatyczny, akcja rozwojowa i trzymająca w napięciu. Dużo się dowiedzieliśmy o matce Hanny, ojcu prawdziwym, przybranym no i całym programie. Poza tym rozwinięto cały wątek Marissy. I tu też musze pochwalić że postać dobrze odegrana.
Drugi sezon tak naprawdę dopiero w 6 odc się rozkręca. O genderze nie chce mi się już pisać, ale jest tego głupiego gadania dużo Czarna koleżanka nie jest ciekawą postacią, jest dość irytująca. Cała końcowa misja jest jednak niezła i zapowiada może kolejny sezon w którym juz Hanna jako profesjonalna agentka i kobieca wersja Bourna będzie znów walczyć z systemem, albo koleżankami z akademii. Początkowo drugi sezon oceniłbym na max 4, ale końcówka nadrabia.