Kolejny serial Marka Wahlberga próbuje uderzać w te same tony, co Entourage – pokazać na ekranie piękny świat, o którym większość szaraczków może jedynie pomarzyć. Niestety Ballers to bardzo biedna kopia pod każdym względem. Scenariusz, aktorstwo są miejscami na poziomie wręcz żałosnym, Dwayne Johnson ciągnie cały serial, o ile jest w ogóle co ciągnąć. Zresztą główny bohater to chyba jedyna w miarę sensownie nakreślona postać, cała reszta to jakieś karykatury. Biedę serialu widać szczególnie wtedy gdy co chwilę w kierunku widza rzucane są sceny z gołymi cyckami, w większości tragiczne naciągane. Zawsze broniłem Entourage przed oskarżeniami, że to jedynie głupi serial o imprezowaniu i wyrywaniu lasek, ale tutaj naprawdę nie miałbym nawet jak. I przede wszystkim brakuje dwóch najbardziej charakterystycznych tematów/motywów obecnych w jego protoplaście, o których wspomina nawet Wikipedia: doskonałego zobrazowania środowiska docenionego nawet przez samo środowisko oraz męskiej przyjaźni. Ok, środowisko jakieś niby jest, ale pokazane w baaaardzo powierzchowny sposób, męska przyjaźń też, ale…, ekhm, litości. Ostatecznie jednak daję 6/10 z postanowieniem, że będę oglądał dalej. Niestety lepszych zamienników Entourage nie widać i trzeba doceniać to co się ma.