Dałem temu serialowi, po pierwszym sezonie jakieś 7,5 i to mimo lekkiego zadęcia, typowego dla Amerykanów w tego typu produkcjach, ale to co zrobili fabularnie z drugim sezonem, a konkretnie na końcu to jest parodia.
Astronauci, strzelający do własnych rakiet, ci sami astronauci :) nie słuchający rozkazów przełożonych, w imię jakiś tam szalonych , oderwanych od rzeczywistości ideałów, generalnie końcówka jest tak dobra, jak Majkel Bay w wybuchach,
jednym słowem żenada
Zauważ że już w pierwszym sezonie pojęcie łańcucha dowodzenia było traktowane z dużym przymrużeniem oka. Ed twierdzący że mógł wylądować na Księżycu podczas Apollo 10, czego nie było w planie lotu. Ed decydujący się samowolnie zmienić miejsce lądowania Apollo 15, a potem jeszcze przeprowadzić eksplorację Krateru Shackletona pomimo braku specjalistycznego sprzętu i przygotowania pod tym kątem. Przerwanie przez Eda kontaktu z NASA gdy przebywał w Jamestown, zatuszowanie psychozy Gordo, po czym Ed nie tylko nie wylatuje z hukiem z NASA ale zostaje szefem korpusu astronautów a potem jeszcze wraca do rotacji lotów. Ogólnie serial od początku lansuje koncepcję że to dowódca misji podejmuje ostateczne decyzje "tam w górze" a nie osoby decyzyjne na Ziemi (co oczywiście jest bzdurą w prawdziwym świecie, chociaż w przypadku lotów na Marsa i dalej, będzie musiało stać się w pewnym stopniu rzeczywistością ze względu na opóźnienie komunikacji). To o czym wspominasz w kontekście finału drugiego sezonu to tylko kontynuacja tego podejścia.
Generalnie w lotnictwie ostateczna decyzje podejmuje dowódca statku powietrznego, ale tutaj rzeczywiście decyzje sa podejmowane na dole przez ludzi którzy każdą podjętą decyzje analizowali po kilkadziesiąt razy, wiec każde odstępstwo było by głupota.
do tego baby na stanowiskach tez lekcewaza priorytety i robia co chca i lansowanie jak zwykle spoleczenstwa z kultem palenia trawy. Dobrze, ze to niby alternatywny swiat heh. A wiesz, moze to wynika z zapatrzenia sie tworcow w Star Treka? Mnostwo tam nawiazan do nigo, a Kirk i Archer lubili latac w kosmosie jak kowboje.
Wątek Dannyego też jakiś odklejony od rzeczywistości. Ten ziomek po różnego rodzaju psychotestach w życiu by na Marsa nie poleciał. Oczywiście w pierwszym sezonie były podobne zagrywki, ale wydaje mi się że w drugim ciągną tą gumę że już zaczyna w kilkunastu miejscach pękać. Zirytował mnie 7 i 8 odcinek bardzo.