Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale w tym serialu widze jedynie Bena Mendelhsona. Elektryzująca rola Danny'ego jest wyśmienicie rozpisana od strony psychologicznej - wyrodnego syna rodziny Rayburnów raz się uwielbia, raz nienawidzi, raz mu się współczuje, a raz go potępia. Naprawdę świetna rola.
Trochę odstaje w tym wszystkim Kyle Chandler, wypadający blado przy Mendelhsonie.
Fabuła nie jest niezwykle porywająca, ale to serial utrzymany w klimacie 'True Detective", stawiający na gęstą, duszną atmosferę i zacieśniające sie pętle wokół szyi każdego z bohaterów. Zgodzę się jednak z opiniami, że to troche przegadane widowisko.
Nie kupuję też ścieżki dźwiękowej - Netflix jeszcze nie dopracował do perfekcji udźwiękowienia swoich produkcji imho. Za to świetne są zdjęcia, czuć trochę Adama Arkapawa w tych dalekich kadrach Florydy.
Póki co, takie 7.5/10, ale +1 przynajmniej za Bena.