Piach. Dałem szansę dwóm odcinkom i straciłem bezpowrotnie godzine z zycia. Przywodzi mi na myśl nie tak dawną serię "Prokurator". Płaska fabuła, klucz do zagadki podany na tacy, manekinowate aktorstwo, wymuszony i słaby dowcip sytuacyjny. Na tym nie da sie zbudowac suspensu, szczegolnie w 35 minut przerywanych reklamami. Popowa jednosezonówka, ktorej nie uratują nawet te zasluzone persony dla polskiej sceny. W "Taboo" mamy gwiazdora Toma Hardy'ego plus ekipę mało znanych lub niezanych aktorów, ponury Londyn XlX w., dobrą pracę kamery i to wystarcza, no bo budżet jest sprawa oczywista. Co ma Belle Epoque? Chyba tylko budzet, i to kiepsko wydany. Po Pitbullu, Pakcie i Belfrze wszyscy wszyscy liczylismy na przynajmniej ten sam poziom produkcji. Ciekawi mnie końcowy raport z oglądalności...