Ekranizacje gier wideo powoli przestają być już jedynie ciekawostką. Producenci filmowi kupują prawa do adaptacji coraz większej ilości tytułów a realizowane na ich podstawie obrazy nie dość, że
Ekranizacje gier wideo powoli przestają być już jedynie ciekawostką. Producenci filmowi kupują prawa do adaptacji coraz większej ilości tytułów a realizowane na ich podstawie obrazy nie dość, że na długo przed rozpoczęciem zdjęć wzbudzają olbrzymie emocje wśród fanów (i potencjalnych widzów) to często okazują się kasowymi przebojami. Nie inaczej było z wchodzącym właśnie na nasze ekrany "Silent Hill". Film powstał w oparciu o jedną z najlepszych i najpopularniejszych serii gier, która od 1999 roku, kiedy na rynku pojawiła się jej pierwsza część, zyskała na całym świecie uznanie milionów fanów. W przeciwieństwie do zapoczątkowanego trzy lata wcześniej "Resident Evil", zaliczany również do "survival horrorów" "Silent Hill" oferował graczom nie tylko moc niezapomnianych wrażeń, ale również wielowątkową i niezwykle skomplikowaną fabułę, której bohaterowie w kolejnych odsłonach serii stawiać musieli czoła przerażającym mieszkańcom Milczącego Wzgórza, a przede wszystkim własnym demonom i lękom. Pierwsze informacje o ekranizacji "Silent Hill" pojawiły się już w roku 2003 od razu wzbudzając olbrzymie poruszenie wśród fanów. Napisania scenariusza filmu podjął się laureat Oscara za "Pulp Fiction" Roger Avary, który na swoim blogu przez długie miesiące zdawał czytelnikom relacje z prac nad tekstem. Reżyserię filmu zaproponowano francuskiemu artyście Christophe Gansowi, autorowi między innymi głośnego "Braterstwa wilków" oraz brawurowej ekranizacji popularnej mangi "Crying Freeman". Na produkcję "Silent Hill" przeznaczono 50 milionów dolarów. Pierwsze recenzje jaki pojawiły się kilka tygodni temu w internecie donosiły, że film Gansa jest najwierniejszą - jak na razie - ekranizacją gry wideo. Fani zachwycali się doskonałą scenografią, aktorstwem i fabułą. Jednak mimo olbrzymiego potencjału "Silent Hill" nie okazał tak wielkim przebojem, jak oczekiwano. Jak na razie film - mimo w większości niepochlebnych recenzji - podbił serca widzów w USA, gdzie wpływy ze sprzedaży biletów przekroczyły 40 milionów dolarów, ale już we Francji i w Wielkiej Brytanii ekranizacja zgromadziła zaledwie po 4,23 i 5,44 miliona dolarów. Wydaje się, że przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi w tym, iż twórcy "Silent Hill" starali się zrobić film z jednej strony dla fanów gry, a z drugiej dla osób, które nigdy się z nią nie spotkały. W rezultacie powstała produkcja, która do końca nie zadowoli ani jednych, ani drugich. Szczęśliwe życie Rose i Harry'ego DaSilva wali się w gruzy z chwilą, kiedy ich adoptowana córeczka Sharon zapada na dziwną chorobę. Dziewczynka zaczyna lunatykować i powtarzać przez sen nazwę wymarłego miasteczka Silent Hill. Kiedy lekarze okazują się bezradni Rose, wbrew woli męża, postanawia odwiedzić miejsce, które dziewczyna przywołuje w swoich tajemniczych snach. Kobieta dociera do Silent Hill, ale tuż przed wjazdem do miasta dochodzi do wypadku, w wyniku którego Rose traci przytomność. Kiedy budzi się rano z przerażeniem odkrywa, że Sharon zniknęła. Przerażona kobieta wyrusza na skryte we mgle i przysypane popiołem ulice miasta by ją odnaleźć... Mimo, iż obraz Christophe Gansa nie jest ekranizacją żadnej z części konsolowego cyklu twórcy filmu starali się pozostać w miarę wierni wykreowanemu przez Konami uniwersum jednocześnie przedstawiając je w taki sposób, żeby było ono zrozumiałe również dla widzów, którzy z grą nie mieli wcześniej do czynienia. Punktem wyjścia dla scenariusza była pierwsza część gry, której bohaterem był Harry Mason poszukujący na ulicach Silent Hill swojej zaginionej córeczki Cheryl i stawiający czoła demonicznej sekcie o nazwie The Order. Roger Avary na podstawie tego pomysłu zbudował nową historię, w której wątki znane z ekranów monitorów/telewizorów przeplatają się z jego oryginalnymi pomysłami i rozwiązaniami. Oczywiście niebagatelną rolę w "Silent Hill" odgrywa wciąż kult. W przeciwieństwie do gry jego członkowie są gorliwymi chrześcijanami a korzenie ich organizacji sięgają aż do czasów palących czarownice purytanów. W scenariuszu znalazło się również miejsce dla Dahli i Alessy Gillespie, choć relacje między nimi zostały drastycznie zmienione w stosunku do oryginału, oraz policjantki Cybil Bennet. Uknutej przez Avary'ego fabule daleko jednak do doskonałości. Scenariusz filmu sprawia wrażenie jakby przygotowano go z myślą nie o kinie, ale grze wideo koncentrując się na wędrówce Rose przez Silent Hill, odkrywaniu nowych lokacji i wskazówek, które ostatecznie doprowadzą ją do poznania tragicznej historii miasteczka. Dialogi rażą niedopracowaniem wywołując niekiedy śmiech na sali a sama historia kilka razy wyraźnie "siada", dlatego też skrócenie czasu projekcji o kilkanaście minut wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem. Najbardziej jednak w "Silent Hill" rozczarowuje finał. Osoby, które z grą wcześniej nie miały nic wspólnego mogą mieć problemy ze zrozumieniem o co tak naprawdę chodzi. Mimo, iż podczas ostatecznej konfrontacji z adwersarzami Rose wygłasza obszerny monolog wyjaśniający "o co biega", to jednak niektórzy z widzów wychodzący z kina mieli problemy z ustaleniem zależności pomiędzy niektórymi bohaterami. Braki fabularne "Silent Hill" nadrabia z nawiązką oprawą wizualną. Fani z radością zobaczą na dużym ekranie lokacje znane z gry. Charakterystyczne budynki, pomieszczenia, widniejące na ścianach mapy, czy wreszcie przemiana miasta z zamglonego w pokryte rdzawą czerwienią piekło wywoła uśmiech na twarzy każdego widza, który wcześniej poświęcił wiele godzin przed telewizorem na rozwiązywanie mrocznych zagadek Milczącego Wzgórza. Nie rozczarowuje również bestiariusz. W "Silent Hill" spotkamy oczywiście pielęgniarki, pełzające stwory i karaluchy, ale gwiazdą filmu jest bezdyskusyjnie znany z "Silent Hill 2" Piramidogłowy. Ubrany w charakterystycznym trójkątny hełm i uzbrojony w monstrualnej wielkości nóż robi największe wrażenie ze wszystkich zebranych na ekranie maszkar. Na tym tle nieco blado wypada jedynie spotkanie z ostatnim "bossem", które wydaje się być żywcem wyjęte z serii "Hellraiser". Całość została jednak doskonale sfilmowana przez Dana Luastena oraz zilustrowana muzyką Jeffa Danna, w której nie zabrakło również motywów skomponowanych na potrzeby gry przez japońskiego mistrza Akirę Yamaokę. "Silent Hill" nie rozczarowuje, ale też nie zachwyca. Mimo sporego potencjału leżącego w pomyśle oraz dużego budżetu powstał w film w wielu miejscach niedopracowany i adresowany głównie do fanów gry. Osoby, które wcześniej spędziły parę godzin w wirtualnym Milczącym Wzgórzu potraktują ekranizację jako wycieczkę po miejscach, które już doskonale znają, pozostali jednak mogą poczuć się nieco zagubieni.