Recenzja filmu

Ostatnia rodzina (2016)
Jan P. Matuszyński
Andrzej Seweryn
Dawid Ogrodnik

Beksiński trójkąt bermudzki

"Ostatnia rodzina" jest bezapelacyjnie jednym z najważniejszych dzieł polskiej sztuki filmowej ostatnich lat. Jest wydarzeniem, którego zignorowanie zakrawa wręcz o świętokradztwo. Świetny
"Ostatnia rodzina" jest bezapelacyjnie jednym z najważniejszych dzieł polskiej sztuki filmowej ostatnich lat. Jest wydarzeniem, którego zignorowanie zakrawa wręcz o świętokradztwo. Świetny scenariusz, na który długo czekał film o Beksińskich, kreacje aktorskie wykraczające daleko poza schematy świetnych ról (wyznaczające właściwie nowe standardy), dokumentalna wrażliwość w przedstawianiu postaci oraz relacji między nimi, i nieoczekiwany kunszt reżyserski debiutującego twórcy (Jan P. Matuszyński) składają się na dojrzałe, artystyczne kino, idealnie balansujące między satyrą i dramatem. Widz otrzymuje dawkę nadnaturalistycznej szarości powszedniego życia łamanej dziwactwem zachowań i relacji członków rodziny Beksińskich.
Film traktuje o rodzinie Beksińskich i wiszącego widma śmierci nad tą ostatnią rodziną. Rodzina znana z niebagatelnej historii: Zdzisław - wybitny malarz/twórca, Tomasz - znany z pracy jako dziennikarz muzyczny, tłumacz, oraz z posiadania niezwykłej kolekcji filmów i muzyki. Obaj zginęli w niecodzienny sposób: Tomasz w wyniku zakończonej sukcesem serii prób samobójczych, Zdzisław zadźgany nożem we własnym mieszkaniu. Śmiercią epatują w filmie obrazy malarza, epatuje nią Tomasz Beksiński obsesyjny na punkcie własnej śmierci, spada ona po kolei na każdego członka rodziny. Staje się ona także punktem odniesienia do przedstawiania postaci. Dzięki wszechobecnej śmierci możemy poznać oblicza bohaterów i ich stosunek do niej (nieraz rozbawiający i przerażający w tym samym momencie). Wszystko dzieje się na przełomie wielu lat, których upływanie świetnie ukazuje detal i dbałość o szczegół ówczesnych czasów. Zmiana scenerii czasu nie wypływa na zmianę bohaterów, pozostają oni zamknięci w schematach swoich "ja", narzuconych przez siebie zachowań i porządków dnia. 

Jednym z najlepszych elementów tego dzieła jest budowa kadrów. Widać prace włożoną w kompozycje tła z głównymi elementami kadru, tworzenie wielu scenowych klamr i ciekawych rozwiązań w kręceniu scen. Sceny w większości sprowadzają się do statycznej kamery obejmującej ciasny fragment mieszkania Beksińskich lub Tomka. Do tego katastroficzne (chociaż bo ja wiem?) obrazy wiszące na ścianach, lecz niedominujące kadru, okraszone cieniem lub półcieniem zdają się przekazywać swój klimat atmosferze w pokojach mieszkań. To wszystko buduje klaustrofobiczne poczucie niepewności w odbiorze tego co dzieje się na ekranie. Widz jest ordynarnie wpychany w półświatek Beksińskich, czy tego chce czy nie.

Scenariusz Roberta Bolesto jest idealnym połączeniem kompilacji najbarwniejszych faktów dotyczących życia Beksińskich i spójnej narracji życia rodziny. Motyw śmierci, który zdominował tematykę filmu sprawił, że cała opowieść zyskała na przesłaniu i głębi, a nawet same postaci w otarciu o nią stały się bardziej złożone i trudniejsze w zaszufladkowaniu. Fabuła sama w sobie także zyskała na jednoliniowym charakterze - jej brak mógłby zaszkodzić i stać się przyczyną stworzenia filmu o znamionach bardziej dokumentalnym niż fabularnym a wraz z tym dzieło mogłoby stracić na artyzmie.

Aktorstwo tego filmu składa się na geniusz tego filmu. Tworzone są tutaj postaci, które nie imitują rzeczywistości, one są prawdziwie szarocodzienne. Dawno nie było dane widzowi zobaczyć tak wiernie odtworzonej rzeczywistości w filmie. Do tego realizmu twórcy wkładają nierealistyczność postaw bohaterów, dziwaczne motywy działań i skrzywiony tok rozumowania. Efekt jest nieoceniony. Zupełnie nie wiadomo jaki przyjąć stosunek do postaci i zdarzeń w filmie.   

Mimo niejednej genialnej kreacji aktorskiej to Aleksandra Konieczna zdominowała film odegraną postacią. Udała jej się rzecz niesamowita - stworzyła postać głębszą od postaci obu Beksińskich, Zdzisława i Tomasza, razem wziętych. Zofia Beksińska dzięki niej wyszła z cienia tych dwóch mężczyzn wciąż w nim pozostając. Mogliśmy zobaczyć jej dramat, żony u boku męża, matki u boku syna, z czego żadna z tych ról nie należy do przeciętnych. Rodzina, którą to ona trzyma swym wysiłkiem w ryzach, boryka się z problemami niedotykającymi rodziny w normalnym rozumieniu. Zofia Beksińska jest w tym filmie statkiem, który targany sztormem szałów emocjonalnych Tomka stara się nie rozbić o skały zobojętnienia Zdzisława.
Andrzej Seweryn przejmuje wszelką manierę Zdzisława Beksińskiego. Świetnie wywiązał się z obowiązku wierności oryginałowi. Geniusz jego kreacji wynika z precyzji przedstawienia najmniejszych elementów osobowości malarza. Potrafi szczegółem zachowania, drobiazgiem mimiki nadać niezwykłego realizmu postaci. Te drobne rzeczy wzięte w całość przywołały Zdzisława Beksińskiego przed kamerę. Przedstawiono nam obraz Beksińskiego-malarza nieoderwany od żadnego z aspektów jego życia, ale jedynie zdominowany przez spojrzenie na życie rodzinne i jak miało się ono do jego twórczości i osobowości. Cała otoczka Zdzisława Beksińskiego (w tym twórczość) pozostają tłem dla rodzinnego ukazania jego życia.

Przedstawienie Tomka Beksińskiego było chyba najtrudniejszym elementem realizacji filmu. Postać ta pełna sprzeczności i nierozumiana przez otoczenie wymagała od grającego niczego innego jak właśnie zrozumienia. Dawid Ogrodnik może i zrozumiał istotę postaci Tomka, jednakże zdaje się, że nie wyczuł granic jego sprzeczności. Dlatego też czasem w grę Dawida Ogrodnika wkradała się przesada. Zagrał bardzo dobrze Tomka Beksińskiego, jednakże nie wykazał się niczym poza warsztatowo wskazane współcześnie standardy tego, jak powinno się tę postać zagrać bardzo dobrze. O ile wcześniej przytaczani aktorzy wkładali w swych bohaterów więcej niż można było oczekiwać, o tyle Dawid Ogrodnik pozostał na pułapie bardzo dobrego wystąpienia. Powoduje to, że postać Tomasza Beksińskiego wydaje się być przedstawiona w skrzywiony, spłaszczony sposób, co można wybaczyć filmowi czysto fabularnemu, ale nie tak biograficznie zaangażowanego. Trzeba jednak oddać Dawidowi Ogrodnikowi - miał najtrudniejszą robotę do wykonania. 

Tu warto podjąć temat balansowania "Ostatniej rodziny" między filmem fabularnym a biograficznym. Twórcy mimo klasyfikacji fabularnej nie odcinają się od biograficznego charakteru przedstawienia rodziny Beksińskich. Widać olbrzymią staranność w oddaniu realiów relacji między członkami rodziny. W kontekście tego pojawia się zarzut o spłycenie postaci Tomka Beksińskiego. Jest ona o tyle zasadna, że faktycznie Dawid Ogrodnik nie potrafił przekazać całokształtu osobowości Tomka. Jednakże należy pamiętać, że film fabularny to nie film biograficzny, rządzi się trochę innymi prawami, artyzm czasami wymaga spłycenia, bo film nigdy nie będzie równie złożony co życie. Film to zawsze kalka rzeczywistości.

Ostatnia rodzina oferuje nam kino na najwyższym poziomie. Prawdopodobnie znajdzie się w kanonie najwybitniejszych tworów polskiej kinematografii. Jest z pewnością twardym kontrargumentem na zarzuty o nieudolność polskiej sztuki filmowej i może stać się ważnym kamieniem milowym w procesie ewolucji naszego rodzimego kina. Dzieło to, które dojrzałością chwyta za serce, wyważonym artyzmem wzbudza głębsze doznania, aktorstwem zachwyca i złożonością wprowadza w zakłopotanie, mam nadzieję, uznaniem (głównie zagranicznym) ucieszy nas niejednokrotnie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Każdy z nas ma w swojej głowie demony. Wiele z nich jest okrutnie złych, każą robić potworne rzeczy.... czytaj więcej
Czy można jeszcze historię rodziny Beksińskich opowiedzieć w ciekawy, nowatorski sposób? Temat wydaje się... czytaj więcej
Beksiński jest na tapecie, Beksiński jest na topie. A więc: na księgarnianych półkach (lecz nie na tych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones