Recenzja filmu

Kalwaria (2004)
Fabrice Du Welz
Laurent Lucas
Jackie Berroyer

W paszczy szaleństwa

"Kalwaria" Fabrice Du Welza to film nietypowy. Należy to zaznaczyć na wstępie. To jeden z tych filmów, których nie można jednoznacznie przyporządkować żadnemu z gatunków - czerpie on bowiem
"Kalwaria" Fabrice Du Welza to film nietypowy. Należy to zaznaczyć na wstępie. To jeden z tych filmów, których nie można jednoznacznie przyporządkować żadnemu z gatunków - czerpie on bowiem zarówno z horroru, dreszczowca, filmu psychologicznego, a nawet komedii. Oczywiście humor w "Kalwarii" ma wyraźnie ciemne zabarwienie. Zaczyna się jak typowy film obyczajowy. I zgodnie z tą wytyczną stanowi studium behawioryzmu i ludzkiej psychiki. Poznajemy Marca Stevensa, nędznego piosenkarzynę, który dorabia, śpiewając w przytułkach i domach starców. Marc jest mężczyzną przystojnym, sprawia wrażenie znudzonego życiem, nieco flegmatycznego. Paradoksalnie, staje się obiektem pożądania. Marc jest człowiekiem, który śpiewa piosenki o miłości, ale ich nie rozumie. Nie wiemy dokładnie, czy zaznał kiedykolwiek miłości, ale możemy wywnioskować, że jest starym kawalerem lub rozwodnikiem, któremu samo pojęcie miłości jest obce. I tak już na samym początku pada słowo - klucz tego filmu. Jest nim oczywiście miłość. W filmie Du Welza miłość przybiera najróżniejsze postacie. W multiplikacji wyobrażeń miłości w "Kalwarii" brakuje jednak tej najbardziej podstawowej, czystej miłości między kobietą a mężczyzną. Mamy tu do czynienia z wyimaginowanym, mocno wypaczonym pojęciem kochania. Kobiety w domu starców namiętnie upajają się śpiewem Marca przypominając sobie własną młodość, niedoszłe miłości i romanse. Na starość budzi się w nich namiętność i żądza, sprowadzone jednak do podrzędnego zwierzęcego pożądania. To wszystko przeraża Marca, który staje się coraz bardziej zagubiony i przygnieciony. Marc odjeżdża, a właściwie ucieka od fanatycznych "kochanek". Jednak nie dane mu jest dojechać na miejsce, gdyż wkrótce psuje mu się samochód. W samym środku lasu, we mgle i deszczu Marc zostaje sam. I tu zaczyna się jego koszmar, a właściwie dopełnia się, biorąc pod uwagę jego dotychczasowe życie. Nagle jak spod ziemi wyrasta sylwetka obłąkanego Borysa. To człowiek niezrównoważony psychicznie, wciąż poszukuje swego psa - Belli. To właśnie Borys zaprowadza Marca do dziwnego motelu, w którym nie ma nikogo poza pozornie łagodnym Paulem Bartelem. Atmosfera zagęszcza się. Bartel sprawia wrażenie miłego i dobrego człowieka. Obiecuje sprowadzić mechanika, a tymczasem gości Marca u siebie. Jednak w końcu wraz z Markiem uświadamiamy sobie, że coś jest nie tak. Na drugi dzień samochód stoi w innym miejscu, mimo iż poza Marciem nikt nie powinien mieć do niego dostępu. Wtedy dzieje się coś dziwnego - podczas spaceru Marc napotyka w lesie opuszczoną szopę i przez szpary w deskach zauważa grupę mężczyzn gwałcących świnię. Szybko oddala się z tamtego miejsca i próbuje zapomnieć o tym, co widział. Jednak czy może zapomnieć coś takiego, na dodatek pamiętając ostrzeżenie Bartela, aby pod żadnym pozorem nie zbliżał się do pobliskiej wioski. Marc wraca do gospody, jednak Bartel nie pozwoli mu już odejść. Jak już wspominałem, "Kalwaria" nie jest lekkim i łatwym filmem. Pozornie prosta historia, pech, stają się początkiem gehenny Marca, tytułowej kalwarii. Marc wbrew własnej woli staje się ofiarą Bartela, który utożsamia go z własną żoną Glorią, którą sam zabił kilka lat temu. Na dodatek wioska zamieszkana wyłącznie przez mężczyzn, jest psychodelicznym miejscem, odosobnionym siedliskiem deprawacji i zezwierzęcenia. W jednej chwili Marc traci wszystko - staje się częścią tej społeczności, staje się Glorią. Szaleństwo, skrajne okrucieństwo bez żadnych osłonek otacza nas zewsząd. Powoli przesiąkamy zgniłą atmosferą przeklętej wioski. Interpretację filmu można przeprowadzić na wiele sposobów. Wychodząc od słowa - klucza, od którego zacząłem, należy skupić się na psychologicznym portrecie bohaterów, których pojęcie miłości zostało zatracone. Stąd można wywnioskować, że nie istnieje granica pomiędzy Makiem a Bartelem. To właśnie stanowi sedno historii. Wszyscy są niewolnikami miłości. Miłość, której nigdy nie doświadczyli, jest powodem ich wypaczenia. Symbolem utraconej miłości i wiecznego poszukiwania tej jedynej jest w filmie Borys, który bezustannie poszukuje swego psa. Jak wielce zagubiony i pozbawiony człowieczeństwa jest Borys i wszyscy inni, dowiemy się pod koniec filmu, kiedy Borys wreszcie znajdzie ukochaną "Bellę". Na uwagę zasługuje mroczna, psychodeliczna muzyka Vincenta Cahaya, która wprawia w trans zarówno nas, jak i bohaterów "Kalwarii". Stale zamglone, tajemnicze zdjęcia Benoita Debiego potęgują wrażenie osaczenia i klimat grozy i niepewności. Stale przewijającym się motywem jest czerwień, która doskonale kontrastuje ze wszystkim i wybija się z kadru, będąc jakby egzemplifikacją tytułowej męki. Pozorna retardacja akcji staje się nie do zniesienia, aż do końca filmu. Fabrice Du Welz stworzył wspaniały, straszny i przygnębiający obraz skrzywionej ludzkiej psychiki, osadzając ją bazujący na analizie ludzkich zachowań.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones