Jako jeden z nielicznych szczęśliwców, którzy mieli okazję zobaczyć film
Kreuzpaintnera w kinie, muszę powiedzieć, że
Alicję Bachledę-Curuś w wydaniu heroicznym powinniśmy oglądać wyłącznie na dużym ekranie. Tak spektakularnie prezentuje się wtedy akt odwagi (desperacji?) granej przez nią bohaterki, który Anglosasi, ponoć za
Kierkegaardem, nazywają "leap of faith". No i chyba tylko w multipleksie usłyszymy podobne wymiany zdań (autentyk z tegorocznego festiwalu w Gdyni):
Ej to chyba nie jest Colin Farrell (na widok przyprószonego siwizną Kevina Kline'a)
? No przecież, k..., że nie. Trochę za stary. Abstrahując od plotkarskiego szumu, który pomaga aktorce w takim samym stopniu co jej szkodzi, trzeba przyznać, że
Curuś sprawdza się w tej międzynarodowej produkcji. W roli uciekającej od polskiej szarzyzny Weroniki, która w drodze do Stanów Zjednoczonych wpada w ręce handlarzy kobietami, jest przekonująca: potrafi bez zgrzytu zagrać naiwność, uwiarygodnić rodzący się z bezsilności bunt, wreszcie – odmalować wściekłość, nie popadając przy tym w groteskę. Trudno oczywiście uwierzyć, że bezwzględni i wąsaci amigos, którzy trudnią się stręczycielstwem, pozwalaliby sobie na utarczki z pyskatą małolatą (raczej skorzystaliby z opcji "kula ostrzegawcza między oczy"), ale to już zarzut do scenarzystów. Nie jedyny zresztą. Historii Landesmana i Rivery szkodzi nadmierna kliszowość, całość jest epigońska wobec wielu filmów z rynku direct-to-dvd oraz interwencyjnych reportaży o Juarez – mieście, w którym mordy na kobietach są równie powszechne co deszcz na równiku. Trudno też nie struć się ekranową chemią między duetem protagonistów, przeczesujących pustkowia w poszukiwaniu Weroniki oraz 13-letniej Meksykanki, Adriany. Wspominany
Kevin Kline gra policjanta ze skazą, który zgubił dziecko, więc generalnie szuka – dziecka, wybaczenia, odkupienia. Jego partnerem z przypadku zostaje brat Adriany, nadpobudliwy młokos i latino lover z fryzurą wzorowaną na bohaterach nieodżałowanych kreskówek Polonii 1. Coś tam się między nimi dzieje, bo jeden bez padre, a drugi dostojny i mądry, ale relacja to raczej karykaturalna, zwłaszcza że w wolnych chwilach panowie najczęściej przerzucają się komunałami. No, dość tych czczych pogadanek i jazda po naszą rodaczkę! Dodatków nie stwierdzono.