Recenzja filmu

Dusigrosz (2016)
Fred Cavayé
Dany Boon
Laurence Arné

Skąpstwo ma krótkie nogi

Sama komiczna smykałka Dany'ego Boona nie wystarczy, aby wznieść tę historię na wyżyny jakości. Sporo niedociągnięć w scenariuszu i wszechobecna, bagatelizująca lekkość sprawiają, że szybko
Czasem naprawdę wolałbym, aby filmy bardziej trzymały się konwencji. I nie mówię tutaj o mieszankach gatunkowych, bo te dość często wychodzą dobrze. Chodzi mi bardziej o niepotrzebne dodawanie dramatu do lekkich komedii pokroju Dusigrosza. Dramatu, który nie tkwi nawet w fabule, najbardziej tragiczna jest tutaj sama postać. Dany Boon w roli tytułowego skąpiradła spisuje się całkiem dobrze, nie jest to jego pierwsze rodeo przy tego typu produkcjach, więc myślę, że nawet specjalnie się nie przygotowywał. O ile przez większość czasu na ekranie jest tu dość pogodnie, większość żartów opiera się oczywiście na kolejnych wariacjach na temat skąpstwa naszego bohatera, kilka z nich jest wstanie jednak wywołać uśmiech od niechcenia. I to by było w porządku, w zupełności wystarczyłoby, aby zabrać do kina rodzinkę, dzieci, sąsiada, każdy z nich wyszedł by po seansie zadowolony. W przypadku większości, zapewne tak też się stało. W czym więc tkwi problem?


Jeśli by się zastanowić tak naprawdę nad naszym głównym bohaterem, to jest to postać niezwykle smutna. Po części to nie jego wina, ale jednak to, co wyprawia i wybory jakie podejmuje, są momentami godne pożałowania. Nie zastanawiamy się nad tym oczywiście, gdyż lekki ton i wybór najbardziej pociesznych utworów na świecie sugerują nam, że możemy się śmiać. Po części przypomina to trochę Dzień Świra z tą różnicą, że ten film w żaden sposób nie starał się zatuszować w pewien sposób gorzkości Miauczyńskiego. Reagujemy śmiechem na jego nieortodoksyjne zachowania, będąc zarazem świadom jego niedoli, w pewnym sensie mu współczując. Tutaj jednak liczba kłamstw, zachowań i decyzji Gautiera sprawiają, że przez cały seans zacząłem sobie zadawać sporo pytań, na które odpowiedzi nie otrzymałem. Struktura nie jest tajemnicą, jak to bywa przeważnie w tego typu komediach, w 3/4 coś się musi posypać, aby pod koniec znów wszystko się ułożyło. Stąd też byłem niesamowicie ciekawy, jak z tego całego bałaganu wytłumaczy się nasz główny bohater i wyjdzie na prostą. Uznajmy tą końcówkę za luz w scenariuszu i machnięcie ręką na wszystko nad czym się zastanawiałem przez resztę seansu.


Zdaję sobie sprawę, że brzmi to wszystko jak niepotrzebna, przesadna wręcz analiza filmu, który przecież ma być prosty i przyjemny. I w większej części taki był, momentami nawet bawił. Dość szczegółowo przedstawiona jest scenografia domu naszego głównego bohatera. Jeśli przyjrzymy się detalom, zauważymy wszelkiego rodzaju smycze rozdawane za darmo, czy odłożone na półkach mniej istotne urządzenia, które zużywają więcej energii. Drobnostki tego typu sprawiają, że wielu osobom obraz przypadnie do gustu, głównie za sprawą lekkostrawnej otoczki. Już nawet na te zakończenie można przymknąć oko. Nie tyle co zakończenie ale ten konkretny dramatyczny segment, te 10 min., które zapadają w pamięć, bo sprawiają wrażenie wyrwanych z innego filmu. Jedyny powód dla którego ta sekwencja się tam znalazła, to aby zarysować morał, który miał wypłynąć z całego tego zamieszania. Jeśli mam być szczery długo zastanawiałem się nad tym, jaki on tak właściwie jest. Oddalając wersję nieważne, ilu ludziom nakłamiesz i co odwalisz, i tak wyjdziesz na swoje; ostatecznie obstawiałbym jakiś klasyk w stylu rodzina najważniejsza czy coś w ten deseń. Trochę przypomina to końcówkę "Klik: I robisz, co chcesz", tam też ten wymuszony dramat pod koniec może nie był najlepszą decyzją. Morał mimo wszystko był dość klarowny od początku do końca, w przeciwieństwie do Dusigrosza. 

Odstawiając na bok wszelkie dywagacje na temat moralności protagonisty, nie ważne od jakiej strony by nie spojrzeć na tą produkcję, jest ona co najwyżej niezła. Sama komiczna smykałka Dany'ego Boona nie wystarczy, aby wznieść tę historię na wyżyny jakości. Sporo niedociągnięć w scenariuszu i wszechobecna, bagatelizująca lekkość sprawiają, że szybko o Dusigroszu zapomnimy. Jest to seans, do którego warto podejść z mentalnością głównego bohatera i zaoszczędzić pieniądze na coś innego.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Dusigrosz
Fred Cavayé w swoim najnowszym filmie bierze pod lupę relacje rodzinne. I wychodzi mu, że nie ma drugiej... czytaj więcej